Streszczenia i opracowania lektur szkolnych klp klp.pl
Generał Rozłucki
Rozłucki to plenipotent jednego z najbardziej sowicie obdarowanych donatariuszów. Oznacza to, że zajmował znaczące stanowisko w administracji państwowej. Ze względu na swoje stanowisko i powagę urzędu, który reprezentuje, niektórych uczestników spotkania prawie nie zauważa. Tylko z wybranymi podejmuje dialog. Z jego ust dowiadujemy się o przeszłości.

Rozłucki walczył na kilku frontach. W czasie jednej z bitew powierzeni mu zostali na wychowanie dwaj bratankowie. Jeden z nich - Jan przebywał z generałem w jednym pułku, gdy rozpoczęło się powstanie styczniowe. Jan przeszedł na stronę powstańców. Generał ocenił czyn ten jako zdradę.

Po pojmaniu bratanka wykazał się niezłomnością swoich przekonań - to jego głos zadecydował o wykonaniu egzekucji. Jego uczucia wobec wychowanka uwidaczniają się w trakcie jej wykonywania. Czuje dumę, że ktoś noszący to samo nazwisko przyjmuje śmierć
z godnością. Generał ma wyraziście sprecyzowane znaczenie takich pojęć jak wierność (danemu słowu, złożonej przysiędze), honor żołnierza. Choć walczy przeciwko powstańcom, w jego przekonaniu dochowuje wierności swoich zasadom. Narrator zaznacza, że Rozłucki czuje się patriotą, Polakiem: Generał był Polakiem i ostentacyjnie zawsze mówił po polsku, nawet w urzędach.

Generał Rozłucki - charakterystyka


Rozłucki przedstawiony zostaje jako osoba piastująca wysokie stanowisko w administracji państwowej. Spośród uczestników spotkania wybiera tych, z którymi rozmawia. Innych ledwie toleruje. Narrator określa go krótko - ramolcio dobrze zakonserwowany. Ze wstępnej charakterystyki dowiadujemy się również, że generał czuł się Polakiem, ostentacyjnie podkreślał swoją polskość, np. przez mówienie po polsku nawet w urzędach.

Z jego opowieści poznajemy jego przeszłość. Rozłucki walczył na kilku frontach. W czasie jednej z bitew powierzeni mu zostali pod opiekę dwaj bratankowie. Jeden z nich - Jan, walczył potem u jego boku. Najbardziej skomplikowana pozostaje kwestia podejścia Rozłuckiego do Polaków, polskości, sprawa poczucia tożsamości narodowej. Z jednej strony bowiem przyznaje się do polskości, sam wyraźnie ją podkreślając. Z drugiej tłumi powstanie narodowe, nazywa je „podłym”, a postawę swojego bratanka postrzega jako zdradę. Kiedy Rymwid wzywa go do opuszczenia pułku i przyłączenia się do oddziałów powstańczych jest oburzony:
Mnie, swego przełożonego i stryja, wzywa żebym także splamił swój oficerski honor, złamał przysięgę i uciekał za nim do bandy, do lasu.
Oddziałów powstańczych nie postrzega on bowiem jak wojska, ale jako „bandy” właśnie - zbrodniarzy, zdrajców i bandytów. Nie traktuje poważnie stopni wojskowych, jakie uzyskał tam Rymwid.

W chwili procesu bratanka staje przed dramatycznym wyborem - to jego głos ma zaważyć na dalszych losach Rymwida. W Rozłuckim zwyciężają honor i poczucie obowiązku wobec pułku, w którym służy. Jednak widać również jego rozterki, rozczulenie i wieź uczuciową, jaka łączy go z Janem: Jaś, rodzonego brata ulubiony syn... Na kolanach wyhodowałem.... Czuje się opiekunem i wychowawcą Jana. Nie pojmuje jego decyzji i czuje, że wychował zupełnie obcego sobie człowieka. Złożona przysięga żołnierska nakazuje mu oddać głos skazujący.

Na kilka chwil przed egzekucją generał przeżywa kolejną walkę wewnętrzną. Kiedy widzi postawę Jana jest szczęśliwy: Byłem szczęśliwy, że to tak, że tak właśnie, z dumą... Że Rozłucki. W jego sposobie myślenia najważniejsze miejsce zajmują takie pojęcia jak honor, wierność, obowiązek, jednak rozumie je zupełnie inaczej niż bratanek i nie dopuszcza do siebie innych możliwości. Pozostaje nieugięty w swoich poglądach.

Wielkim zadaniem pozostaje dla niego nakaz wychowania syna Jana. Nigdzie nie zostało powiedziane wprost, jakie są jego dalsze losy małego Piotra. Może nie spełnił tej prośby i to sprawiło w nim kolejne rozdarcie? Może było zupełnie inaczej...?

Jan Rozłucki „Rymwid”


Bratanek generała Rozłuckiego, wychowywany przez niego po śmierci ojca. Od dziecka związany z życiem żołnierskim. Kiedy rozpoczyna się powstanie styczniowe postanawia opuścić pułk Rozłuckiego i przyłączyć się do oddziałów powstańczych, mimo świadomości złożonej już przysięgi i grożących konsekwencji. Uważa, że tylko tam będzie naprawdę bronił sprawy polskiej. Kiedy zostaje schwytany i postawiony przed sądem polowym, zachowuje się z godnością, nie okazuje skruchy; patrzący na niego żołnierze dostrzegają w jego postawie pogardę. Pamiętają go jako dobrego kompana i oficera. Jan przyjmuje śmierć ze spokojem - trzyma w dłoniach fotografię syna, nie pozwala zawiązać sobie oczu.

Postawa kapitana Rymwida


Jan jest bratankiem generała Rozłuckiego. Jego ojciec zginął w czasie wojny sewastopolskiej. Jan od najmłodszych lat miał styczność z żołnierskim trybem życia. Służył w pułku przy generale Rozłuckim. W tym czasie ożenił się, a na świat przyszedł jego syn.

Jego życie radykalnie odmienił wybuch powstania. Postanowił zerwać z służbą w carskim wojsku i przyłączyć się do oddziałów powstańczych. Jego natychmiastowa decyzja świadczy o dojrzałości i wyrazistości poglądów oraz o niebywałej odwadze. Za dezercję i walkę po wybranej stronie groziła tylko jedna kara - śmierć. Pozostawia jedynie kartkę, w której wzywa swojego stryja do podobnej decyzji, w imię wierności wobec Ojczyzny. Ta wiadomość rozwściecza tylko generała, który zupełnie inaczej postrzega swoje obowiązki, inaczej rozumie wierność.

Kapitan Rymwid awansuje w wojsku polskim. Podczas jednej z potyczek zostaje schwytany i postawiony przed sądem polowym, wraz z jego towarzyszami.
Sześciu żołnierzy. On w środku. Mały, wychudły, czarny, „oborwaniec”. Włosy „wzjeroszeny”. Ledwie poznać. (...) Jakieś na nim gałgany... Twarz przez całą szerokość rozerwana bagnetem, sina, zapuchnięta.
W taki sposób w całym wyglądzie sądzonego zapisały się trudy powstańczego życia. Jeśli wnioskować po samym wyglądzie zewnętrznym, widać w nim tylko wyniszczone nędzarza. Już po chwili jego niedawni współtowarzysze dostrzegają kolejne zmiany, jakie dokonały się w Rymwidzie. Pamiętają go jako dobrego kolegę, myślą „dusza-człowiek”, „pierwszorzędny oficer”. Pamiętają miłą, wesołą, łagodną twarz. Dziś
twarz jego zrobiła się harda, zastygła, skrzywiona od jakiegoś uśmiechu, co tę twarz miłą, dobrą i miękką wykrzywił, podobnie- ot, tak kowal weźmie i wykrzywi w ogniu raz na zawsze miękkie żelazo w krzywy hak.


Żołnierze, którzy przypatrują się procesowi to jednocześnie świadkowie. Rymwid w trakcie ich zeznań zachowuje niewzruszony spokój i powagę. Hardość i jakaś niezwykła twardość przebijają przez jego wygląd i postawę. A słyszy niezwykle trudne słowa. Jego niedawni koledzy zeznają, że bił się przeciwko nim, że został pojmany, że to ten sam, który jeszcze niedawno był ich porucznikiem. Ostatnie pytania zadaje kapitan Szczukin. Nie potrafi zachować spokoju, więc wykrzykuje Rymwidowi w twarz, że jest zdrajcą, że złamał złożoną przysięgę, że uciekł do wroga, zostawiając przełożonych i przyjaciół. Domaga się, by Rymwid uniżył się przed nimi i okazał skruchę. Rymwid jednak przyjmuje te słowa z niezwykłą godnością. Nie próbuje się tłumaczyć, nikogo przekonywać, wyjaśniać swoich racji. Stwierdza tylko, że sąd należy się Bogu.

To tak zdawkowe wyjaśnienie jest dla niego formą obrony i manifestacji. Słowa nie są już potrzebne. Rymwid zostaje skazany na śmierć. Jego ostatnią wolą jest, aby jego syn wychowany został jak Polak i poznał życie swojego ojca „aż do końca”. W słowach przekazanych synowi widać wielkość i prostotę jego patriotyzmu, wyrazistość wyznawanych zasad:
Rozkazuję mu głosem głuchym, żeby pracował dla swej ojczyzny i żeby, jeśli zajdzie potrzeba, umierał dla niej bez jednego drgnienia strachu, bez jednego westchnienia żalu, tak samo jak ja.
W tych kilku słowach widoczna jest nie tylko odwaga Jana, ale również jego całkowite, bezwarunkowe oddanie sprawie, której służył - wolności ojczyzny. Odchodząc Jan oddaje żołnierzom cześć po wojskowemu.

Śmierć przyjmuje, patrząc wprost na pluton egzekucyjny, a w ręce ściskając fotografię syna.
Całe postępowanie Rymwida przeniknięte jest niezwykłą godnością i wielkością ducha.

Szczukin
Kapitan w oddziale Rozłuckiego. To on informuje generała o dezercji bratanka. On również kieruje grupą, która podczas jednej z potyczek dokonuje pojmania Rymwida. Kapitan podczas sądu polowego próbuje dociec, dlaczego Jan jest taki hardy i nie okazuje skruchy. Dla niego postawa „Rymwida” to złamanie wojskowej przysięgi i zdrada przyjaciół. Widzi w Janie tylko zdrajcę.

Guńkiewicz
Podleśny w borach suchodniowskich. Przedstawiony jako poczciwy starszy pan. Doskonale zna się na okolicznych terenach. Podejmuje z Rozłuckim rozmowę na temat stojącego w lesie krzyża.

Knopf
Geometra, zaangażowany w podział lasu. Scharakteryzowany jako człowiek znerwicowany, nadpobudliwy, nudny. Zupełne przeciwieństwo ludzi mieszkających na wsi. W trakcie spotkania opowiada niezbyt udaną anegdotę.

Olszakowski
Pisarz gminny. Przedstawiony jako karierowicz i łapownik. Osoba w środowisku znana
z wszelkich form „układów i układzików”. Próbuje wywrzeć dobre wrażenie na obecnym Rozłuckim. Po opowieści generała próbuje dociec, co stało się z synem Jana, oraz dość złośliwie pointuje całą historię.

Wójt Gała
Otrzymał stanowisko od władz zaborczych jako nagrodę za tłumienie powstania. Jednak brał udział w stawianiu krzyża na grobie powstańca. Pomagał też walczącym w lesie: Kto już w te lasy wlazł, to mojego węgła, a nawet mojego łóżka na pewno nie ominął...



Polecasz ten artykuł?TAK NIEUdostępnij






  Dowiedz się więcej
1  Echa leśne - streszczenie