Po chwili do pokoju wchodzi profesor Sonnenbruch z notatkami w ręce i zaczyna przeglądać zapiski. Ruth obserwuje go przez chwilę i schodzi ze schodów. Żałuje, że ojciec pogardził przywiezionym przez nią koniakiem. Jest przekonana, że przemówienie ojca będzie doskonałe. Profesor odpowiada, że chce, aby było zgodne z przeżyciami tych trzydziestu lat, które zamknie dzisiejszym jubileuszem. Przyznaje, że jest zaskoczony, iż wyraził zgodę na obchodzenie uroczystości. Swój jubileusz wyobrażał sobie zupełnie inaczej – wypełniony przyjaciółmi z zagranicy, ludźmi, których już nie ma. Dziewczyna twierdzi, że jest w tym wina ojca, który od lat nie utrzymuje kontaktów ze znajomymi i nigdzie nie bywa, choć otrzymuje zaproszenia z Paryża, Zurychu, Brukseli. Sonnenbruch przyznaje jej rację. On, Niemiec, nie chce bywać w niemieckiej Europie, nie może, jako uczciwy Niemiec, spojrzeć przyjaciołom prosto w oczy.
Ruth nie czuje żadnych wyrzutów sumienia choć dużo bywa za granicą. Jest ciekawa, co ojciec o niej w tej sytuacji myśli. Profesor odpowiada, że jako artysta korzysta z „niemieckiego sezonu w Europie” i zupełnie inaczej podchodzi do tej sytuacji. Wyznaje, że niemiecki mundur syna, untersturmführera, to największa hańba jego życia. Ruth próbuje przekonać ojca, że takich jak Willi są tysiące, ponieważ tak właśnie ich wychowano i rodzice nie mieli żadnego wpływu na to, kiedy młodzieniec musiał wstąpić do Hitlerjugend. Sama sobie nie ma nic do zarzucenia, choć niewiele cech odziedziczyła po ojcu. Profesor ujmuje rękę córki i patrzy jej głęboko w oczy, pytając, czy jest pewna swych słów. Dziewczyna uśmiecha się nerwowo. Mówi, że ma własną moralność wyłącznie na swój użytek. Widząc zmieszanie ojca, przeprasza go za to, że usprawiedliwiając siebie, użyła jego słów. Stwierdza, że mają więcej wspólnego niż przypuszcza – on, izolujący się od życia i ona – która chce wyłącznie „mocno” żyć.
Nieoczekiwanie zza kotary, przysłaniającej drzwi tarasu, wychodzi Joachim Peters. Mężczyzna ma wynędzniałą, nieogoloną twarz, a jego odzież ubrudzona jest gliną. Ruth i profesor patrzą na niego w zdumieniu. Sonnenbruch nie poznaje w pierwszej chwili przybysza. Mężczyzna przedstawia się i podchodzi do nich, utykając na nogę. Ruth, słysząc jego nazwisko, wydaje zdławiony okrzyk. Profesor chwyta Petersa za rękę, jest wzburzony. Peters wyjaśnia, że cztery dni temu zdołał uciec po czterech latach z obozu. Opada na fotel, zastanawiając się, czy dobrze zrobił przychodząc do willi Sonnenbrucha. Chce tylko odpocząć przez chwilę i zamierza iść dalej. Ruth podaje mu szybko filiżankę kawy i pyta, dokąd chce iść. Peters dopiero teraz zauważa jej obecność i długo wpatruje się w dziewczynę. W drzwiach jadalni staje Liesel. Ruth każe jej przynieść butelkę koniaku z kredensu. Kobieta bezwiednie cofa się. Sonnenbruch pyta mężczyznę, czy jest ranny. Peters odpowiada, że zwichnął stopę skacząc przez mur. Poprzedniej nocy spał na cmentarzu w Walldorf. Dziewczyna obiecuje mu, że tę noc spędzi wygodniej. Wraca Liesel z koniakiem i staje z boku. Ruth podaje alkohol zbiegowi. Sonnenbruch próbuje uspokoić synową, wyjaśniając, że to nagły wypadek i zjawił się u nich człowiek, potrzebujący pomocy, przechodzień, który zasłabł na ulicy. W tej samej chwili podjeżdżają samochody. Liesel dopytuje się, co zamierzają zrobić z Petersem. Joachim mówi, że może już odejść. Sonnenbruch unika jego wzroku, wyjmuje portfel, wyraźnie zakłopotany.
Córka jest zaskoczona jego zachowaniem. Profesor chwyta mężczyznę za ramię i prosi, by natychmiast odszedł. Peters podnosi się z wysiłkiem z fotela, nie patrzy na nikogo, lecz Ruth powstrzymuje go. Do jadalni wjeżdża na wózku Berta, a za nią pojawia się Willi. Liesel szyderczo wyjaśnia im, że to przechodzień, który zasłabł na ulicy. Willi podchodzi do mężczyzny i wpatruje się w jego twarz. Po chwili zrywa z jego głowy czapkę i chwyta rękę Petersa, odsłaniając numer obozowy. Wybucha śmiechem, pytając, czy nie wiedzą, co należy zrobić. Sonnenbruch kładzie mu rękę na ramieniu. Wyjaśnia synowi, że Peters jest jego uczniem i byłym asystentem, który przed laty bywał często w ich domu. Willi ironicznie przeprasza zbiega, że wcześniej go nie poznał. Berta odpowiada, że sprawa jest jasna, a oni muszą już jechać. Willi podchodzi do telefonu i wykręca numer, wszyscy obserwują go w skupieniu, jedynie profesor staje nieruchomo w pobliżu kominka. Ruth stanowczo powstrzymuje brata przed powiadomieniem policji. Wyrywa mu słuchawkę i strąca aparat telefoniczny na podłogę. Rozwścieczony młodzieniec rzuca się na siostrę, która uderza go w twarz. Potem bierze go za rękę i podchodzi do matki, przypominając, że muszą już jechać. Dziewczyna zwraca się do Petersa, prosząc, by został i poczekał do ich powrotu. W drzwiach wejściowych staje Antoni. Liesel wychodzi, a Willi wybucha śmiechem. Zgadza się z siostrą, by Peters poczekał do ich powrotu. Rozkazuje służącemu, by pilnował zbiega i podaje mu pistolet. Następnie żegna się z Petersem i wychodzi, pchając przed sobą wózek matki. Ruth podchodzi do ojca, który zachowuje się jak zbudzony ze snu. Profesor staje przed Joachimem, chce mu coś powiedzieć, lecz odwraca się i rusza powoli ku drzwiom wyjściowym. Na krześle z pistoletem w ręku siada Antoni i uważnie przypatruje się zbiegowi, który zamyka oczy.
Akt trzeci
W pokoju na fotelu siedzi Joachim Peters, a tuż przy nim służący Antoni. W oddali słychać wycie syren, zapowiadających alarm lotniczy. Po chwili rozlegają się kroki w sieni i Peters patrzy w napięciu na drzwi wejściowe. Pojawia się Ruth, która każe służącemu zejść do schronu, zapewniając, że zostanie ze zbiegiem. Kiedy służący wychodzi, dziewczyna staje przy Petersie, który dopytuje ją o Sonnenbrucha. Artystka wyjaśnia, że zostawiła rodzinę na bankiecie, ponieważ musiała z nim porozmawiać i zastanowić się, co dalej. Przynosi talerz z jedzeniem. Mężczyzna wyznaje jej, że liczył przede wszystkim na profesora. Decyzja zjawienia się w willi Sonnenbrucha nie należała do łatwych. Przez cztery dni od ucieczki z obozu unikał pomocy ludzi. Profesora uważał za swojego przyjaciela. Zamierzał jechać na północ, do Hanoweru, gdzie miał niegdyś przyjaciół. Dziękuje dziewczynie za okazaną pomoc. Ruth uspokaja go, zapewniając, że przed odwołaniem alarmu nikt z krewnych nie wróci do domu.
Peters zaczyna wypytywać ją o jubileusz pracy Sonnenbrucha. Ruth wyjaśnia, że uroczystość nie wypadła zbyt wspaniale, a ojciec przemawiał tak, jakby nie mówił o tym, co zamierzał. Obwiania Petersa, że jego nieoczekiwana wizyta rozkojarzyła profesora. Joachim odpowiada, że w chwili, kiedy człowiek walczy o swoje życie nie zastanawia się nad konsekwencjami. Przed laty współpracował z profesorem i wspólnie marzyli o tym, co wydawało się nadzieją ludzkości. Dziewczyna zapewnia go, że ojciec nie zmienił się. Peters przyjmuje jej słowa ze wzruszeniem, jednak przypomina sobie, że zachowanie Sonnenbrucha przed kilkoma godzinami było nieco inne, niż sobie wyobrażał. Gdyby nie zuchwałość Ruth zapewne jego sytuacja byłaby gorsza. Ruth nie potrafi wyjaśnić, dlaczego tak postąpiła. Nie pomogła mu jako antyfaszyście, ponieważ nie zna się na tych rzeczach. Joachim mówi, że w jego sytuacji jest mu obojętne, kto i dlaczego chce mu udzielić pomocy.
W oddali słychać nadlatujące samoloty. Oboje stają w drzwiach tarasu. Ruth pyta mężczyznę, co czuje w chwili, kiedy nad miastem lecą jego sprzymierzeńcy. Peters wyjaśnia, że czuje nienawiść do tych, z którymi walczą tacy jak on – także tam, skąd przyleciały samoloty. Jest przekonany, że Churchill, który wysyła bombowce na Niemcy, nie jest przyjacielem wolności. Pyta dziewczynę, czy nie boi się jego obecności, ponieważ za nim idą nieodstępni towarzysze: śmierć i cierpienie. Ruth nie odpowiada. Prosi, aby mężczyzna usiadł i zaczyna zastanawiać się, w jaki sposób może mu pomóc. Nie wierzy, że ranny zbieg zdoła samodzielnie przedostać się do Hanoweru. Nie może również zostać w ich domu, ze względu na Willego. Nie chciałaby, aby ojciec był zmuszony do podejmowania jakichkolwiek decyzji. Przypomina sobie, że osiem kilometrów od ich domu jest kolonia domków kempingowych nad jeziorem Hellsee. Jeden z nich należy do jej rodziny i zbieg mógłby ukryć się właśnie tam. Proponuje, że może zawieźć go swoim samochodem. Joachim dziękuje jej, ostrzegając, że zaczyna brać udział w grze o jego życie. Ruth odpowiada, że do tej pory robiła zawsze to, co chciała i ma nadzieję, że tym razem też się jej to uda.
strona: - 1 - - 2 - - 3 - - 4 - - 5 -