Niemcy - streszczenie szczegółowe
Akt pierwszy
Odsłona pierwsza
W kancelarii posterunku żandarmerii niemieckiej w małym miasteczku na terenach okupowanej Polski żandarm Hoppe usiłuje zamknąć walizkę. Nieoczekiwanie do pomieszczenia wchodzi młynarz Schulz, popychając przed sobą dziesięcio- dwunastoletniego żydowskiego chłopca. Dziecko odziane jest w podarte resztki ubrania, a na jego twarzy maluje się zobojętnienie. Hoppe jest sam na posterunku, ponieważ pozostali żandarmi wyjechali w teren. Przygotowuje się do wyjazdu do Getyngi, gdzie ma zamiar uczestniczyć w rocznicy trzydziestolecia pracy naukowej profesora Sonnebrucha, sławnego niemieckiego biologa.
Profesor, u którego Hoppe pracował niegdyś jako woźny, wystarał się dla niego o kilka dni urlopu. Żandarm jest niezwykle zadowolony z tego wyróżnienia i cieszy się z możliwości spotkania z żoną. Praca w Polsce nie przynosi mu zadowolenia – czuje się jak człowiek, który stąpa wśród wilków, a partyzanci zrobili się tak zuchwali, że żandarmi muszą zamykać się na noc w fortecy. Schultz jest zdania, że Niemcy zjawili się w Polsce, by „zrobić czysto i ładnie”. Hoppe dodaje, że na szczęście są blisko ojczyzny i pyta, czy przybysz ma do niego jakiś interes. Mężczyzna wskazuje żydowskie dziecko, wyjaśniając, że znalazł je pod krzakiem w zagajniku przy młynie. Następnie zwraca się do chłopca, aby stanął pod ścianą i odwrócił się. Malec posłusznie wykonuje rozkaz. Schultz wyjaśnia, że sam mógł „załatwić” dziecko, lecz pomyślał o tym, że Hoppe mógłby się rozerwać, ponieważ w miasteczku jest nudno. Żegna się z żandarmem i, życząc mu udanego urlopu, wychodzi.
Hoppe zostaje sam z chłopcem i szorstkim głosem przywołuje go do siebie. Pyta go, czy jest Żydem. Malec potakuje głową. Żandarm zadaje pytanie, dlaczego dziecko chodzi po świecie i co ma z nim zrobić. Jeniec odpowiada, że nie wie. Hoppe zaczyna krzyczeć, że musi wiedzieć, co zrobić z chłopcem. Dziecko mówi, że wszystkich już zabili: ojca, matkę, małą Esterkę i został sam. Łakomie spogląda na talerz z jabłkami, stojący na stole i prosi Niemca, aby dał mu jeden owoc. Zaskoczony Hoppe podaje mu jabłko i siada przy stole, wyraźnie zagniewany, że właśnie w dniu wyjazdu pojawił się problem. Chłopiec prosi go, aby nie gniewał się i opowiada, że przez dwa tygodnie krył się w lesie, czasami ludzie mu pomagali, lecz teraz nadszedł już koniec. Żali się, że Schultz bił go po twarzy i dodaje, że Hoppe jest dobrym człowiekiem. Żandarm odpowiada, że w czasie wojny nie ma dobrych ludzi. Zaczyna chodzić po kancelarii, a chłopiec obserwuje go w milczeniu.
Nagle uchylają się drzwi i do pokoju wchodzi pijany Juryś. Mężczyzna dostrzega dziecko i uspokaja je, mówiąc, że Hoppe nie zrobi mu nic złego, ponieważ jest porządnym człowiekiem. Żandarm każe mu zamilknąć, lecz Juryś wyjaśnia, że bycie porządnym nie przynosi hańby i pyta chłopca, ile ma lat. Malec odpowiada, że dwanaście i ma na imię Chaimek. Hoppe zastanawia się, co zrobić z chłopcem, a Juryś zaczyna śmiać się ponuro i mówi, że należy zaprowadzić go pod płot i będzie po kłopocie. Żandarm odpowiada, że ma dzieci, córkę i dwóch synów, a najstarszy skończył trzynaście lat. Juryś mówi, że w takim razie powinien wypuścić Chaimka, dając mu na drogę kawałek chleba. Hoppe dodaje, że nie mógłby zabić malca, a Niemcy nie zawalą się, jeśli tego nie zrobi. Mężczyzna przyznaje mu rację.
Żandarm każe Jurysiowi podejść do okna i rozejrzeć się. Mężczyzna dostrzega stojącego na mostku Schultza, który spogląda w stronę posterunku. Odwraca się i pyta Niemca, co zamierza teraz zrobić. Hoppe odpowiada, że musi postąpić zgodnie z przepisami, gdyż Schultz jest złym człowiekiem i można się domyślić, dlaczego nie odszedł do domu. Juryś dodaje, że istnieje coś takiego, jak ludzkie sumienie, lecz żandarm przerywa mu i wyjaśnia, że „dla niemieckiego człowieka sumieniem jest drugi niemiecki człowiek”, a on przecież ma żonę i dzieci. Bierze karabin i wyprowadza Chaimka na zewnątrz. Juryś patrzy na nimi i mruczy, że Hoppe ma dzieci, serce go boli, lecz musi, bo ma dzieci. Słychać odgłos wystrzału i po chwili pojawia się żandarm, odkłada karabin i zaczyna ponownie pakować walizkę. Każe Jurysiowi sprzątnąć ciało, a następnie iść do gminy, aby przysłano po niego po południu furmankę. Juryś, patrząc na Niemca, śmieje się cicho.
Odsłona druga
Akcja przenosi się do okupowanej Norwegii, jednego z największych prowincjonalnych miast. W gabinecie prywatnego mieszkania Untersturmführera Sonnenbrucha przy biurku siedzi Willi, syn profesora. W pokoju obok słychać grający patefon. Zniecierpliwiony Willi wchodzi do pokoju i prosi swoją kochankę, Marikę, by wyłączyła muzykę, ponieważ nie może skupić się na pracy. Dziewczyna, ubrana w elegancki szlafrok, odpowiada, że nudzi się i sugeruje, aby przed wyjazdem zajął się nią, gdyż nie będą widzieli się przez pięć dni. Mężczyzna wyjaśnia, że chce jak najszybciej wypełnić obowiązki, aby mieć trochę czasu dla ukochanej. Przytula Marikę, a kobieta żartując, prosi, aby jej nie zdradził w Getyndze. Willi odpowiada, że ma tam jedną rywalkę – jego matkę, tłumaczy, że nie jedzie do Getyngi, by wziąć udział w „głupiej hecy”, która zostanie zorganizowana na cześć jego ojca. Jedzie wyłącznie po to, by zobaczyć matkę.
Marika ma nadzieję, że przywiezie jej coś ładnego. Willi zastanawia się nad prezentem dla matki. Chciałby podarować jej coś pięknego i niebanalnego. Już kilka razy przeglądał rzeczy w biurku, lecz nie znalazł nic odpowiedniego. Marika obiecuje mu pomóc i przypomina sobie, że w przedpokoju czeka pani Soerensen, właścicielka pracowni krawieckiej. Prosi, aby Willi przyjął kobietę, która jest porządną osobą. Pani Soerensen przyszła w sprawie syna, który został zabrany przez Niemców. Willi nie ukrywa swojego niezadowolenia i radzi kochance, by jak najmniej wtrącała się do jego spraw. Marika wyjaśnia, że czasami można przecież komuś pomóc i dodaje, że bardzo zależy jej, aby Willi porozmawiał z kobietą. Mężczyzna odpowiada, że nie potrafi odmówić kochance i każe przekazać pani Soerensen, aby zachowała spokój, gdyż nie znosi żadnych scen i histerii. Dziewczyna zapewnia go, że kobieta jest bardzo zrównoważoną osobą.
Po chwili do gabinetu wchodzi pani Soerensen i staje niepewnie przy drzwiach. Dziękuje mężczyźnie, że zgodził się ją wysłuchać, lecz Willi przerywa jej i każe krótko przedstawiać sprawę. Kobieta wyjaśnia, że dziesięć dni temu został aresztowany jej syn, a ona nie wie, z jakiego powodu. Sonnenbruch odpowiada, że wystarczy, że oni wiedzą. Pani Soerensen stara się wytłumaczyć, że czasami zdarzają się jakieś pomyłki lub nieporozumienia. Willi odpowiada, że to niemożliwe, ponieważ Niemcy są skrupulatni aż do pedanterii i nigdy nie mogą się mylić. Kobieta mówi, że nazywa się Adela Soerensen, lecz jej nazwisko na pewno nic nie przypomina mężczyźnie, ponieważ syn jest z pierwszego małżeństwa. Niemiec nie słucha jej, wpatrując się z zaciekawieniem na naszyjnik, który kobieta ma na szyi. Roztargniony, uśmiecha się, wyjaśniając, że zapatrzył się w klejnoty. Pani Soerensen pyta, czy naszyjnik się mu podoba, słyszała, iż Willi jest znawcą. Willi odpowiada, że przez dwa lata studiował historię sztuki.
Dowiaduje się, że aresztowany chłopak nazywa się Chrystian Fons. Na dźwięk nazwiska Niemiec zaczyna nerwowo bębnić palcami po stole, co wyraźnie niepokoi panią Soerensen, która próbuje dowiedzieć się, jak poważna jest sprawa jej syna. Mężczyzna odpowiada, że nie zajmują się błahymi sprawami. Ponownie wpatruje się w naszyjnik. Kobieta jest przygnębiona. Obserwuje Niemca i po chwili nieśmiało, dotykając klejnotów, sugeruje, że mogłaby oddać naszyjnik. Prosi, aby mężczyzna przyjął go jako pamiątkę od matki Chrystiana Fonsa. Sonnebruch uśmiecha się sztucznie i przypomina sobie, że syn pani Soerensen ma dwadzieścia lat, jest szczupły, wysoki i kaszle. Kobieta potwierdza to, dodając, że chłopiec ma wątłe zdrowie.
Zaczyna zdejmować naszyjnik, tłumacząc, że jest on w jej rodzinie od trzech pokoleń i nadszedł czas, aby cieszył inne oczy. Podaje klejnot mężczyźnie, mówiąc, że ma zapewne kogoś bliskiego i drogiego. Willi wstaje gwałtownie, wyjaśniając, że pani Soerensen stawia go w niezręcznej sytuacji, ponieważ właśnie myśli o kimś szczególnie bliskim jego sercu. Kobieta kładzie naszyjnik na biurku, mówiąc, że ona również myśli o kimś ważnym dla niej. Mężczyzna każe, aby zabrała klejnoty, lecz pani Soerensen błagalnie zapewnia, iż naszyjnik nie ma dla niej żadnego znaczenia. Willi odpowiada, że mógłby odkupić od niej przedmiot. Ogląda naszyjnik i pyta o cenę. Kobieta odpowiada, że naszyjnik jest tyle wart co „dziecinne skrupuły młodego człowieka” i wymienia cenę dziesięciu koron. Willi mówi, że zna się na tych rzeczach i podaje jej pięćdziesiąt koron. Pani Soerensen oznajmia, że odda te pieniądze na jeden z zakładów dla sierot. Mężczyzna z zachwytem ogląda naszyjnik, ciesząc się, że udało mu się znaleźć odpowiedni prezent dla bliskiej mu osoby.
Po chwili wraca do rozmowy o synu kobiety. Pani Soerensen odpowiada, że wspomniano jej, iż to właśnie Willi zajmuje się jego sprawą i dopytuje się, czy sprawa chłopca jest poważna. Mężczyzna oznajmia jej, że syn uważa, iż to, co robił, jest bardzo poważne i pyta, czy kobieta ma wątpliwości, co do winy młodzieńca. Pani Soerensen mówi cicho, że zaczyna mieć wątpliwości, czy postąpiła właściwie, przychodząc do Sonnebrucha. Z rozpaczą dodaje, że jej syn nie zdawał sobie sprawy z konsekwencji i od dziecka był egzaltowanym chłopcem. Nie wie, czy jego postępowanie było naiwne i dziecinne, lecz ma nadzieję, że Willi zrozumie to, gdyż jest zaledwie o kilka lat starszy od Chrystiana. Mężczyzna przerywa jej, mówiąc, że jest Niemcem. Pani Soerensen ze zgrozą pyta, czy to aż taka różnica. Sonnebruch odpowiada, że jej syn działał na szkodę narodu niemieckiego, o czym kobieta najwyraźniej nie pamięta. Pani Soerensen ze spokojem odpowiada, że naród niemiecki nie mieszka w Norwegii. Willi wybucha brutalnym śmiechem. Stwierdza, że kobieta najwyraźniej zapomniała, w jakiej sprawie przyszła do niego.
strona: - 1 - - 2 - - 3 - - 4 - - 5 -