Szybko okazało się, że cudzoziemiec mówił prawdę. Po wygraniu siedmiu partii pod rząd (po każdej powtarzał, że jest szulerem i nigdy nie przegra), narrator chciał przerwać grę, ale obrażony na swoich kolegów, że namówili go do gry, rozdał po raz ósmy. Jednak po osiemnastej partii, ponownie zabrał głos, ponieważ zrobiło mu się żal Beyera. Opowiadający prosił szulera, by chociaż raz przegrał ze względów humanitarnych. Cudzoziemiec jednak nie miał zamiaru się podkładać.
Przy dziewiętnastym rozdaniu Beyer padł na kolana i błagał mężczyznę, by ten powiedział tylko, że nie jest szulerem. Cudzoziemiec łagodnie postawił skamlającego gracza i odparł, że nie może spełnić tej prośby. Kiedy Beyer krzyknął, że dłużej tego nie wytrzyma, szuler odpowiedział:
A wiara? (…) Przyszedł czas, abym wam wyjawił, dlaczego nie zostawiłem wam ani cienia nadziei, czyli ani cienia wątpliwości, że nie macie żadnych szans. Chciałem oczyścić i wypróbować waszą wiarę. Powinniście wierzyć w wygraną wbrew oczywistości, że nie możecie wygrać. Tylko taka wiara jest prawdziwa, a wszelka wiara, która szuka poparcia rozumu, nie jest prawdziwą wiarą.
Cudzoziemiec nie miał już zamiaru dłużej grać z mężczyznami, ponieważ uważał, że byłoby to bez sensu z wychowawczego punktu widzenia. Szuler zgarnął pieniądze ze stołu i wyszedł. Po chwili Nowosądecki powiedział: Alem go nabrał (…). Ani przez chwile nie wierzyłem, że jest szulerem.