Państwo młodzi to mężczyzna posiadający laboratorium, dwa reaktory, zakład chemicznej syntezy oraz kobieta, która w posagu dostała siłownię w centrum wsi, a do tego posiadała sześć patentów z biochemii w malowanym kufrze.
Narratorem jest człowiek, którego zaproszono na huczne wesele. Na co dzień zajmował się walcowaniem blachy na zimno. W owym czasie we wsi panował wielki hałas, ponieważ za stodołą odrzutowce uwiły sobie pas startowy.
W dniu wesela akurat zaczęto przekształcać przyrodę (To, co było zalesione, ucywilizowano, ale za to zmelioryzowano, zaś pustynie zalesiono. Rzekę zawrócono, żeby płynęła w drugą stronę), co wiązało się z drobnymi utrudnieniami dla orszaku.
Narrator przybył na wesele na czas oczepin, gdzie wiejskie kobiety odśpiewały pannie młodej ludowe mądrości, a następnie zrobiły jej elektrolizę i wprowadziły do komory ciśnień. Goście zgromadzeni w gospodzie na skafandry nałożone mieli tradycyjne stroje.
Zabawę weselną zepsuł młody Pieg, który na piosnkę Smyga o zdobyczach przyszłości, odpowiedział: Najpierw trzeba zacząć / od spraw moralności: / do szczęścia społeczeństw / przez ducha czystości! / Hop, dziś! Między dwójką weselników wywiązała się bójka, która przerodziła się w konflikt atomowy. Mężczyźni strzelali do siebie rakietami, a narrator wracając do siebie napawał się widokiem rozświetlonego eksplozjami nieba. W drodze powrotnej, na skutek promieniowania radioaktywnego, wyrosły mu nowe kończyny, róg na czole i pancerz na plecach. Wreszcie doszedł do domu, przecisnął się przez szparę w oknie i ułożył na listwie za szafą do snu, wspominając huczne weselisko.