Kiedy sędzia rozpoczął rozprawę na sali słychać było szmer plotek i oskarżeń:
- To, widzi pani: ta ładna pani ukradła tamtej pani lalkę...Strony zostały poproszone przez sędziego o wyjście na środek sali i rozpoczęły się pierwsze przesłuchania. Baronowa Krzeszowska oskarża Helenę Stawską o kradzież lalki - pamiątki po zmarłej córce. Dowiadujemy się o tym, że w dniu, w którym zginęła lalka Stawska była u baronowej:
- Także miała się na co łakomić!...
- Ha, trudno. Nie każdy może kraść magle...
- Myślałam, że umrę z żalu, i zaraz na nią powzięłam podejrzenie... Miałam dobre przeczucia, gdyż w kilka dni później przyjaciel mój, pan Maruszewicz, zobaczył z okna, że ta pani (która mieszka vis á vis niego) ma u siebie moją lalkę i dla niepoznaki przebiera ją w inną suknię.
Następną przesłuchiwaną przez sąd była służąca pani Krzeszowskiej. Na pytanie, czy rozpoznaje wskazaną lalkę, ta wzruszyła ramionami, unikając odpowiedzi.
Nagle bieg sprawy przyspieszył do procesu włączyła się mała Helusia. Córka Stawskiej wyjaśniła, że lalka baronowej była podobna, miała jednak inną sukienkę i buty. Kiedy pani Stawska zeznała, że kupiła lalkę za 3 ruble w sklepie Wokulskiego wywołała prześmiewczy uśmiech baronowej, gdyż podobna lalka kosztuje 15 rubli. Do procesu dołączyli Wokulski i Rzecki zeznający, że faktycznie lalkę sprzedali Stawskiej (jako towar wybrakowany), a na dowód tego sędzia może rozpruć zabawkę i w środku znajdzie metkę z ich sklepu.
Zabawka baronowej kupiona była w sklepie Lessera, a na metce lalki, o którą trwał proces widniał napis: - "Jan Mincel i Stanisław Wokulski" . Sprawa ostatecznie wyjaśniła się, gdy służąca baronowej przyznała, że stłukła głowę lalki i w obawie o reakcję właścicielki wyrzuciła ją na strych.
Wyrok był oczywisty: całkowite uniewinnienie pani Stawskiej. Sędzia zasugerował Helenie, że ta może wytoczyć proces o zniesławienie baronowej i przeprosił za konieczność wizyty w sądzie.