Wokulski bada mapę i odkrywa, że miasto jest żywą istotą podobną do gąsienicy monstrualnych rozmiarów. Odkrywa w odwiedzanym mieście coś co nazywa osią krystalizacji:
„Oś krystalizacji miasta podobna jest do olbrzymiej gąsienicy (…) Ogon jej opiera się o plac Bastylii, głowa o Łuk Gwiazdy, korpus prawie przylega do Sekwany.(…) Idąc od głowy pierwsza para jej nóżek opiera się na lewo: o Pole Marsowe, pałac Trocadero i wystawę, na prawo aż o cmentarz Montmartre. Druga para (…) na lewo sięga do Szkoły Wojskowej, Hoteludes Invalides, i Izby Deputowanych, na prawo kościoła Magdaleny i Opery. Potem idzie (wciąż ku ogonowi) na lewo Szkoła Sztuk Pięknych, na prawo Palais Royal, bank i giełda; na lewo Institut de France i mennica, na prawo Hale Centralne; na lewo Pałac Luksemburski, muzeum Cluny i Szkoła Medyczna, na prawo plac Republiki, z koszarami ks. Eugeniusza.”
Bohater zauważa pewną prawidłowość, ustaloną logikę. Ogromne miasto, które jeszcze niedawno wzbudzało w nim niczym nieuzasadniony lęk, stało się dla niego przejrzyste i zrozumiałe. Wokulski jest wręcz zaczarowany tym miastem. Dziwi się, że ulice są tak zatłoczone, jakby pół Warszawy wybiegło z domów w jednym czasie, by obejrzeć jakieś niecodzienne zdarzenie. Paryż jest przykładem doskonałej organizacji i porządku. Nie ma tu mowy o nietolerancji wobec mniejszości narodowych i kontrastach społecznych jak w Warszawie. Wokulski, oszołomiony rozbieżnością w rozwoju obu miast, zastanawia się nad powrotem do Polski:
„I ja miałbym tam wracać?... Po co?... Tu przynajmniej mam naród żyjący wszystkimi zdolnościami, jakimi obdarowano człowieka. Tu naczelnych miejsc nie obsiada pleśń podejrzanej starożytności, ale wysuwają się naprzód istotne siły: praca, rozum, wola, twórczość, wiedza, nawet piękność i zręczność, a nawet choćby szczere uczucie. Tam zaś praca staje pod pręgierzem, a triumfuje rozpusta!
Ten, kto dorabia się majątku, nosi tytuł sknery, kutwy, dorobkiewicza; ten, kto go trwoni, nazywa się: hojnym, bezinteresownym, wspaniałomyślnym... Tam prostota jest dziwactwem, oszczędność wstydem, uczoność równoznaczny z obłędem, artyzm symbolizuje się dziurawymi łokciami. Tam, chcąc zdobyć miano człowieka, trzeba posiadać albo tytuł z pieniędzmi, albo talent wciskania się do przedpokojów. I ja bym tam miał wracać?...”.
Ucieczką od myśli związanych z Izabelą są dla niego spacery po ulicy Lafayette, bulwarze Magenta, bulwarze Kapucyńskim, Polach Elizejskich, wizyty w paryskich teatrach…
Paryżan Wokulski postrzega jako ludzi szczęśliwych, realizujących swoje praktyczne cele i tworzących arcydzieła. Konfrontuje ich obraz ze swoim życiem w Polsce. Prus celowo idealizuje stolicę Francji, żeby uwypuklić wady Warszawy. W Paryżu równy i wolny naród tworzy metropolię bliską ideałowi. Wspólnymi siłami wznoszono piękne budowle, które cieszą oczy mieszkańców jak i turystów. We Francji ceni się pracowitość i nie szczędzi się środków, aby rozwijać talenty. Pokazując Paryż, autor chciał pokazać model do naśladowania dla Polaków. Miasto to urzeczywistnia społeczny ideał Prusa, łącząc użyteczność i piękno.
Stanisław poszukuje zapomnienia w Paryżu, ale nie znajduje go i wraca do Warszawy po otrzymaniu listu od Izabeli. Podróż do stolicy Francji odegrała dużą rolę w biografii bohatera. Utwierdziła go w przekonaniu, że cywilizacja zachodu bardzo się rozwinęła, a postęp najlepiej zauważyć właśnie w Paryżu. Gdyby nie wyidealizowana miłość do Łęckiej, Wokulski prawdopodobnie zostałby w tym magicznym mieście.