Minęli Łobzów, gdzie królowie mieli letni zameczek, aż w oddali ukazały się mury Krakowa. Wawrzuś przeląkł się tego widoku – po raz pierwszy widział miasto. Stanko wytłumaczył dlaczego jest to obwarowana murem twierdza. Weszli przez Bramę Floriańską. Przez krakowski rynek przechodziła akurat kolorowa procesja. Wawrzka dziwiło wszystko. Podróżnicy zdecydowali się poczekać pod Sukiennicami. Stanko opowiedział skąd wziął się zwyczaj paradowania po procesji konika zwierzynieckiego, czyli drewnianego konia wraz z przebranym za Tatara potomkiem obrońcy Krakowa. Ludzie zgromadzili się tłocznie między Bracką a Szewską, by zobaczyć drewnianego konika. Stanko wziął chłopca na ramiona, a ten skrytykował konia „Tatara” za co dostał od jeźdźca miękką maczugą po czuprynie. Tłum rozdzielił Wawrzusia i Stanka.
Gdy udało mu się opuścić tłum przy sukiennicach dojrzał człowieka bardzo podobnego do złodzieja – „czarownika”. Gdy chciał się upewnić czy to on ktoś go popchnął i wpadł na przestępcę. Ze strachu czmychnął w tłum gapiów. Przeskoczył przez konika niczym dawniej przez kozę i zniknął wśród gapiów. Zaszył się w uliczce, gdzie doczekał zmroku. Skrył się za figurą św. Wojciecha, skąd usłyszał jak „czarownik” z innym złodziejem rozmawiali o tym, ile im udało się ukraść. Gdy odeszli szukał jakiegoś schronienia, aż zasnął na progu klasztoru, gdzie odnalazł go powracający bernardyn – ojciec Szymon i brat Elfegus.
U Jana Długosza
Wawrzuś w nogawicach. — „Na co taka góra?” — O czym Szymon z Lipnicy mówił z Janem Długoszem. — Niepoprawny snycerz. — U króla jegomości. — Wawrzuś rozmawia z królewną. — Na gorącym uczynku.