ROZDZIAŁ 27
Zwycięstwo nad Szafiefem Alim zostało owiane legendą. Jim wymyślił, że należy zaatakować obóz armatkami mosiężnymi, które były na składzie w Patusanie. Cała trudność polegała na tym, że trzeba było to żelastwo wciągnąć na jedną z bliźniaczych gór, aby stamtąd zaatakować Aliego. Wciągano armaty nocą za pomocą lin, ale legenda głosi, że to sam Jim wniósł je na swoich barkach (po dwie na raz).
Zaatakowano o świcie. Z góry armatki, a z dołu Jim, Dain Waris, Tamb`Itama (osobisty służący Jima) i inni. Zwycięstwo było nieodwołalne. Opowieść Jima uświadomiła mi jednak coś ważnego – moralną konsekwencję tego wojennego sukcesu. Jim stał się w Patusanie prawdziwą wyrocznią, odtąd ludzie przychodzili do niego po najróżniejsze rady. Na przykład pewnego dnia przyszedł starzec pytając się, czy ma się rozwieść z żoną. W tym kraju:
(...)słowo Jima było jedyną prawdą każdego mijającego dnia. Jego sława miała w sobie coś z ciszy, poprzez którą szła z ludźmi w niezbadane ostępy i dawała wciąż znać o sobie, przenikając wszędzie, dalekosiężna – sprawiając, że szepty na ludzkich ustach miały odcień podziwu i tajemniczości.
ROZDZIAŁ 28
Po zwycięstwie Bugisów pod przewodnictwem Jima nad Alim również na radżę padł blady strach o jego los. Doramin martwił się o swój kraj, miał wielkie marzenie, aby jego syn stanął kiedyś na czele tego państwa. Zdradził mi się z ty planem podczas jednego ze spotkań. Bał się, że Jim odejdzie, jak wszyscy biali. Nieopatrznie zaprzeczyłem, Doramin chciał wiedzieć „dlaczego”. Odpowiedziałem milczeniem, nie mogłem wyjawić tajemnic przeszłości Jima.
Podobne „dlaczego” usłyszałem jeszcze tego samego dnia od Klejnotu – tak Jim nazywał kobietę, która poznał w Patusanie. Była ona córką tej zmarłej kobiety (żony wcześniejszego agenta o imieniu Corneilus), o której opowiadał mi niegdyś Stein. Imię wybranki serca Jima skojarzyło mi się z dziwnymi pogłoskami, z którymi się zetknąłem podczas podróży, „w malej osadzie na wybrzeżu, około 230 mil na południe od patusańskiej rzeki”. Spotkałem tam urzędnika, który prawił mi o rzekomym skarbie (najpewniej szmaragdzie), w którego posiadanie miał wejść Jim. Takie klejnoty najlepiej przechowywać na łonie niewiasty.
Lecz nie każda niewiasta nadaje się do tego. Musi być młoda (...) i nieczuła na ponętę miłości. Jednak zdaje się, że taka kobieta doprawdy istnieje. Opowiadano mu o wysokiej dziewczynie, do której biały odnosi się z wielkim szacunkiem i troskliwością, a która nigdy sama nie wychodzi z domu.
ROZDZIAŁ 29
Miłość Jima i Klejnotu naznaczona była romantyzmem. Młodzi co dzień wychodzili na wspólne spacery – towarzyszyłem im w nich podczas mojego pobytu w Patusanie, a za nami jak cień wlókł się Cornelius. Dziewczyna jednocześnie śmiała i zalękniona zdawała się wciąż pilnować swego małżonka. Nie wiedzieć czemu zdawała się być zazdrosna. Jim w podobny sposób był pilnowany przez wszystkich naokół, a w szczególności przez swego sługę Tamb`Itama.
Trzeba wspomnieć, że jeszcze na długo przed wojną Jim opuścił na jakiś czas posiadłość Doromina, by zająć się interesami Steina. Zamieszkał u Corneliusa, który dosłownie morzył go głodem, dodając przy tym, że to wina niespokojnych czasów. Jim zastał magazyny puste, a z pogłosek wiedział, że Cornelius ma gdzieś ukryte pieniądze. Dodam, że Jim opuścił dom Doromina o wiele za wcześnie, po ucieczce od radży wciąż nie był bezpieczny.
ROZDZIAŁ 30
Te okrutne sześć tygodni w rozpadającej się chacie Corneilusa pozwoliło przetrwać Jimowi jedynie współczucie dla bezbronnej dziewczyny skazanej na łaskę tego niegodziwego człowieka. Corneilus żądał, by dziewczyna nazywała go ojcem, choć nie była jego córką (jej ojcem był pierwszy mąż jej zmarłej matki). Wrzeszczał na nią domagając się szacunku, co doprowadzało tą młodą kobietę do rozpaczy. Jim nie mógł patrzeć na jej cierpienie, próbował ją pocieszyć. Kiedyś rzekł:
Mogę z tym skończyć. (...) Jedno pani słowo. (...) Odparła, Jim powtórzył mi z przejęciem, że gdyby nie miała pewności, że Corneilus jest sam bardzo nieszczęśliwy, znalazłaby odwagę, aby zabić go własnymi rękoma.
Jim nie mógł opuścić domu Corneilusa właśnie przez Klejnot, a jego życie było wciąż narażone, bo radża postanowił go zabić. Co rusz ktoś donosił mu o jakimś spisku, a póki przebywał poza granicami domostwa Doromina, nie mógł liczyć na żadną ochronę. Pewnej bezsennej nocy po drakońskiej scenie z Corneilusem, nagle dojrzał w nim plan pokonania Szafira Aliego, wyszedł z pokoju i natknął się na Klejnot czuwającą w korytarzu. Opowiedział jej o swoich zamiarach, ale nagle zniknęła, kiedy Corneilus powrócił. Coś działo się na zewnątrz, wszytko drażniło, a propozycje ucieczki z Patusanu, które składał mu ponownie Corneilus, tak go rozgniewały, że w końcu nakrzyczał tak straszliwie na swego gospodarza, że ten skołowany poszedł do siebie i zasnął. Natomiast Jim nie mógł spać.
ROZDZIAŁ 31
Następnego dnia Jim popłynął do Doromina, by rozpocząć realizację planu, który się w nim zrodził. Wrócił późno. W nocy obudziła go Klejnot, podała mu jego własny rewolwer, spytała, czy da radę stawić czoło czterem ludziom i kazała iść za sobą. Wyprowadziła go za budynki, powiedziała, że przyszli go zabić i prosiła, by uciekał. Ludzie radży czekali, by zamordować go podczas snu... Już wczoraj mieli to zrobić, ale ona czuwała, jak każdej nocy. Ale przecież w końcu go zabiją, musi uciekać. Wtedy Jim poczuł coś niezwykłego, zrozumiał, że tylko w niej znajdzie ucieczkę od samotności. Nie mógł odejść, bo to byłby koniec. Poprowadziła go więc do szopy. Tam znalazł zamachowców, jednego z nich zabił, resztę pochwycono. Jim poczuł ulgę, w końcu po tylu tygodniach napięcia.
ROZDZIAŁ 32
Jim wypędził pozostałych trzech z szopy i razem z dziewczyną, która cały czas stała obok z pochodnią, zaprowadził ich nad rzekę i kazał skakać. Jim stał teraz niemy i patrzyła na dziewczynę.
strona: - 1 - - 2 - - 3 - - 4 - - 5 - - 6 - - 7 - - 8 -