Podróż była długa i pełna postojów, najdłużej zabawiliśmy na Cyplu Dobrej Nadziei, kończącym Afrykę, gdzie wymieniono nadwyrężony sztormem okręt oraz komendanta. Przez dłuższy czas płynęliśmy z dobrym wiatrem, gdy nagle rozpętała się burza straszliwa, targany przez fale statek rozbił sie „z nieznośnym trzaskiem”. Nie pamiętam dokładnie, co się potem działo, tylko tyle, że znalazłem się w wodzie uczepiony „sporej deseczki”.
KSIĘGA DRUGA - POBYT NA WYSPIE NIPU
Rozdziały: pierwszy, drugi, trzeci
Obudziłem się na wyspie, która początkowo zdawał mi się zupełnie dzika i opuszczona, potem okazała się zamieszkana przez dziwną społeczność, posługująca się nieznanym mi językiem. Zostałem zaproszony do domu pewnego starca, który nakarmił mnie i dał posłanie. Kraj zamieszkiwany przez prostych i uczciwych ludzi nie znających mody ani podłości zwany był wyspą Nipu.
Zaskakująca dla mnie rzecz się wydarzyła już na początku mojego pobytu na Nipu. Siedząc przy wieczerzy z gospodarzami zabrakło mi noża w zastawie, więc wyciągnąłem swój z kieszeni, by ukroić chleb. Podałem nóż wyraźnie zaciekawionemu gospodarzowi. Ten, nieobeznany z narzędziem, skaleczył się. Wzbudziło to wielki przestrach wśród Nipuanów, którzy natychmiast zakopali nóż i zabronili mi go odkopywać.
Język narodu dość łatwy, ale nieobfity: żeby im wytłumaczyć skutki i produkcje kunsztów naszych zbytkowych, musiałem czynić opisy dokładne i dobierać podobieństw. Nie masz u Nipuanów słów wyrażających kłamstwo, kradzież, zdradę, pochlebstwo. Terminów prawnych nie znają. Choroby nie mają szczelnych nazwisk; ale też ani dworaków, ani jurystów, ani doktorów nie masz.
Języka uczyłem się od mojego gospodarza. Dziwiło mnie trochę, że ludność tamtejsza stroni ode mnie i patrzy na mnie niechętnie. Pewnego dnia mój gospodarz oznajmił mi, że jutro zostanę przyjęty do społeczności wyspy. Przygotowano wspaniały obiad, podczas którego jeden z biesiadników powstał i rzekł:
Bracie! bądź z nami, używaj darów przyrodzenia, a pamiętaj, że istotne obowiązki towarzystwa: miłość i zgoda.
Ułamawszy więc kawał chleba rozdzielił go na dwie części, sam jedną włożył do ust, mnie drugą oddał.
strona: - 1 - - 2 - - 3 - - 4 - - 5 - - 6 - - 7 - - 8 - - 9 - - 10 - - 11 - - 12 - - 13 -