(...) jeszcze był tej księgi nie skończył, a już kilka nowych projektów na pisanie książek ułożyłem. Jeżeli ta znajdzie aprobację, wdzięcznie przyjmę łaskawy sąd czytelnika: jeśli nie, zasmucę się, ale będę pisał.
KSIĘGA PIERWSZA
Rozdział pierwszy
(narracja prowadzona w pierwszej osobie liczby pojedynczej, stylizowana na pamiętnik pisany z perspektywy dojrzałego wieku)
Ktokolwiek opisanie życia mojego czytać będzie, niech wie zawczasu, że to ani spowiedź, ani panegiryk nie będzie
Nie piszę tej książki ani dla chwały ani dla upokorzenia, ale po to, by dobrze wykorzystać wolny czas spędzany na wsi. Pochodzę z rodziny szlacheckiej, podobno posiadającej liczne koligacje z „panującymi familiami w Europie”. Mój ojciec,
„po stopniach: skarbnik, wojski, miecznik, łowczy, cześnik, podstoli, sześćdziesięcioletnie ziemi swojej i województwa usługi a ustawiczne na sejmikach elekcyjne i gospodarskie peregrynacje przy kresie życia szczęśliwie nagrodzone i ukoronowane zobaczył; został stolnikiem”Nie był to człowiek uczony, ale za to cechujący się wieloma cnotami. Niestety lubił również czasem sobie mocniej popić, co spowodowało uszczuplenie rodzinnego inwentarza. Matka moja wychowana na wsi była kobietą prostą, ale cnotliwą.
Swoje najmłodsze lata spędziłem głównie w towarzystwie kobiet, które napełniały moją dziecięcą główkę strasznymi historiami „o upiorach, czarownicach i strachach”, wtedy też nauczyłem się, co znaczą najróżniejsze sny. Kiedy miałem siedem lat, odwiedził nasz dom brat matki, „człowiek urzędem, nauką i wiadomością świata znamienity”, za sprawą którego w niedługim czasie zostałem wysłany do szkół publicznych.
Rozdział drugi
Wyjazd do szkoły okazał się dla mnie wydarzeniem nader przykrym. Trudno się dziwić, skoro dotąd w domu szkołę przedstawiano mi jako karę za złe zachowanie. Z młodym opiekunem, który miał czuwać nade mną i moją edukacją, opuściłem dom rodzinny. Okazałem się bardzo pojętnym chłopcem, ale wstręt do nauki nie pozwalał mi osiągać większych sukcesów, jednocześnie czyniąc mnie ofiarą małego i cienkiego kańczuczka, który ojciec wręczył mojemu opiekunowi z przykazaniem: „Bijże, bo ja ci za to płacę!”.
strona: - 1 - - 2 - - 3 - - 4 - - 5 - - 6 - - 7 - - 8 - - 9 - - 10 - - 11 - - 12 - - 13 -