Któregoś dnia przechadzając się nad brzegiem morza dostrzegłem fragment rozbitego statku, którym płynąłem. W środku znalazłem wiele wspaniałych kosztowności, między innymi złoto. Ukryłem wszytko w pieczarze przed Nipuanami i uradowany wróciłem do domu. Nie mogłem spać w nocy z żalu (że na Nipu zdobyte skarby są bezużyteczne) i radości jednocześnie. Rano okłamałem Xaoo, że źle się czuję, by móc powrócić do okrętu. Znalazłem tam jeszcze trochę ksiąg, proch, kule i śrut. Wszystko ukryłem razem ze złotem w pieczarze. W pobliżu rozbitego statku odkryłem również łódź i dwa wiosła, które natychmiast odprowadziłem w bezpieczne miejsce. Po czym wziąłem się do szacowania nowo nabytych bogactw.
Następnego dnia powróciłem do pieczary. Bojąc się ciekawości Nipuanów, zaniosłem z powrotem na rozbity okręt nieznaczną część moich zdobyczy, zamierzając powiadomić starszych o znalezisku. Następnego dnia Xaoo poszedł ze mną na okręt i z ciekawością oglądał nowe dla niego przedmioty, z których pistolety od razu wrzucił do morza, instrumenty pozostawił na okręcie, a książki pozwolił mi zabrać na ląd. Starsi natychmiast spalili okręt, co napełniło mnie obawą o ukrytą łódź. Xaoo dał mi za zadanie wytłumaczenie zawartości ksiąg. Ze wszystkich znalezionych najbardziej odpowiedni wydał mi się Mizantrop Moliera. Wysłuchawszy mojej relacji Xaoo stwierdził, że Molier musiał znać się na ludziach, ale w jego książce brakuje pouczenia o roztropności.
Rozdział siedemnasty
Prawdę powiadają starzy, iż słodki dym ojczyzny.
Złoto i kosztowności spoczywające w pieczarze nie dawały mi spokoju, widząc przedmioty rodem z Europy, zapragnąłem zobaczyć moją ojczyznę. Biłem się z myślami, postanowiłem nawet wrzucić mój skarb do morza, ale nie byłem w stanie. Dlatego powziąłem szaleńczy zamiar wydostania się z wyspy na niewielkiej łodzi, którą wcześniej ukryłem. Począłem przygotowania do podróży, doprawiłem łodzi maszt, podzieliłem ją na trzy części (w pierwszej umieściłem skarby, w drugiej wodę, a w trzeciej jedzenie). Wszytko było już gotowe, gdy pewnego poranka, przybywszy do łodzi jak zwykle, zobaczyłem, że jej nie ma. Wpadłem w rozpacz okropną, ocknąwszy się, poszedłem rzeczką ku morzu i z radością postrzegłem, że prąd morski po prostu moją łódź nieco przesunął. Skoczyłem wpław ku niej, a bojąc się podobnych przypadków, mając wiatr po temu – puściłem się na morze.
strona: - 1 - - 2 - - 3 - - 4 - - 5 - - 6 - - 7 - - 8 - - 9 - - 10 - - 11 - - 12 - - 13 -