I. Linia
Akcja pierwszej opowieści rozpoczyna się w 1926 roku, tuż przed pierwszym lotem Saint-Exupery’ego na linii Tuluza – Dakar dla Towarzystwa Latecoere. Narrator (czyli autor, a zarazem główny bohater) wspomina starszych pilotów, którzy zginęli wykonując ten trudny, aczkolwiek niezwykle szlachetny zawód. Ci, którzy nie wracali, zyskiwali szacunek wieczysty reszty kolegów.
W wieczór przed swoim pierwszym lotem Saint-Exupery zwrócił się o porady do doświadczonego pilota – Guillaumeta. Ten zaznaczył na jego mapie obiekty, które pozornie były nieistotne, lecz miały wielki wpływ na przebieg lotu (drzewa, strumyk, stado baranów, farmę skorej do pomocy pary małżeńskiej). Dzięki pomocy Guillaumeta przerażające początkowo góry Hiszpanii wydawały się teraz bohaterowi niemal baśniową krainą.
Saint-Exupery wspomina dalej o kolejnym ze swoich przyjaciół – Mermozie. Autor wspomina przygodę, jaką przeżył jego kolega-pilot nad południowym Atlantykiem, kiedy to jego maszyna znalazła się w pobliżu Czarnego Kotła, czyli trąb wodnych, które utworzyły przed nim przeszkodę niemal nie do pokonania. Mermoz jednak wydostał się z pułapki, a po wszystkim zorientował się, że wcale się nie bał.
Narrator wspomniał też jedno ze swoich przeżyć, kiedy to lecąc nad Saharą ze swoim radiotelegrafistą Nerim zorientowali się, że otrzymali złe dane radiogoniometryczne. Lotnicy zdali się na gwiazdy nie mogąc liczyć na pracowników lotnisk, którzy nie potrafili ich namierzyć. Gdy zapadła noc, a bohaterowie byli przekonani, że w każdej chwili skończą się im zapasy benzyny, dostali radosną, aczkolwiek naganną wiadomość, że przelecieli zbyt blisko hangarów lotniska w Casablance. Wtedy udało się im nawiązać łączność z okolicznymi lotniskami, a kiedy mieli już awaryjnie lądować otrzymali wiadomość z Tuluzy, że w ich zbiorniku jest wystarczająca ilość paliwa, aby dolecieć do Cisneros.
Pierwszą część kończą rozważania na temat relacji pilota z naturą:
Maszyna, która początkowo zdawała się odsuwać go od wielkich problemów natury, podporządkowuje go tym problemom z większą jeszcze bezwzględnością. Sam w centrum olbrzymiego trybunału utworzonego dlań przez burzliwe niebo, pilot walczy o swój ładunek pocztowy z trzema bóstwami żywiołu: górą, morzem i burzą.
II. Koledzy
Jak łatwo się domyślić, część ta poświęcona została przyjaciołom Saint-Exupery’ego. Pierwszy z nich, czyli Mermoz, zaliczał się do pionierów lotów nad Saharą. Pewnego razu został zmuszony do awaryjnego lądowania na pustyni i został pojmany przez Maurów. Po dwóch tygodniach niewoli został wykupiony i ponownie latała na trasie Dakar – Casablanca. Z czasem zaczął jako pierwszy latać nad Andami na trasie Buenos Aires – Santiago. Góry Ameryki Południowej stanowiły wielkie wyzwanie dla pilota i wymagały od niego najwyższych umiejętności, a nawet kunsztu. Mermoz po okiełznaniu trasy nad Andami przekazał ją swojemu przyjacielowi – Guillaumetowi. Sam latał między stolicą Argentyny a stolicą Chile nocą, a następnie zatrudniono go do przelotów nad południowym Atlantykiem. Po dwunastu latach pracy przelatując nad oceanem po raz nie wiadomo który, Mermoz nadał wiadomość, że wyłącza prawy silnik, po tym komunikacie słuch o nim zaginął.
Saint-Exupery wspomniał o wspaniałej solidarności braci lotniczej:
Koledzy z linii powietrznej są rozrzuceni po świecie, od Paryża do Santiago w Chile, odosobnieni jak wartownicy, którzy nie mogą ze sobą rozmawiać. Dopiero przypadek podróży gromadzi to tu, to ówdzie rozproszonych członków wielkiej rodziny naszego zawodu.Przykładem niesamowitych więzi łączących lotników jest akcja ratunkowa na pustyni Rio de Oro. Najpierw awarii doznał nad nią samolot Riguelle’a, następnie w tym samym miejscu zepsuła się maszyna niosącego mu pomoc Bougarta, obydwu pilotów uratował Saint-Exupery, który natychmiast ruszył z akcją ratunkową. Sytuację dodatkowo pogarszał fakt, iż rok wcześniej na tej pustyni dzikie plemię zabiło dwóch innych pilotów Towarzystwa. Trójka lotników była zmuszona do przeczekania nocy pod gołym niebem, a czas umilała sobie wspólnymi przyśpiewkami i dowcipami, wiedząc, że nieopodal mogą przebywać wrodzy wojownicy.
Wreszcie narrator relacjonuje czytelnikom przygodę Guillaumeta. Pilot, któremu dedykowana jest książka, rozbił się kiedyś w Andach. Akcja poszukiwawcza trwała siedem dni. Kiedy wszyscy byli już przekonani, że nie odnajdą pilota żywego, ten maszerując w niemiłosiernym upale odnalazł ratowników. Przez cały ten czas przy życiu utrzymywała go myśl o najbliższej rodzinie, ponieważ jego zarobki były jednym jej źródłem dochodu. Właśnie takie zachowanie Saint-Exupery nazywa odpowiedzialnością, która cechuje prawdziwe człowieczeństwo. Odnaleziony Guillaumet z dumą powiedział do swojego przyjaciela: Tego, co zrobiłem, możesz mi wierzyć, nie zrobiłoby nigdy żadne zwierzę. Drugą część kończy smutna wiadomość o śmierci bohaterskiego Guillaumeta.
III. Samolot
Część poświęcona jest postępowi cywilizacyjnemu i człowiekowi. Na przykładzie Guillaumeta autor wskazał, że to technika ma służyć człowiekowi, a nie odwrotnie: Mimo zażyłości ze skomplikowanym narzędziem nie stałeś się oschłym technikiem.
Saint-Exupery krytycznie wypowiada się o nowoczesnym świecie i nowoczesnym człowieku:
Jesteśmy wszyscy młodymi barbarzyńcami, których jeszcze olśniewają nowe zabawki. Nasze zawody lotnicze nie mają innego sensu. Ten wzbija się wyżej, tamten jest szybszy. Zapominamy, dlaczego każemy im latać. Sam lot staje się ważniejszy od celu. I tak się dzieje zawsze. Zwraca uwagę, że maszyna nie jest celem. Samolot nie jest celem, jest narzędziem. Takim samym narzędziem jak pług.
IV. Samolot i planeta
Samolot pozwolił nam na odkrycie świata na nowo, znacznie uprościł nam komunikację i transport. Autor nazywa go zatem cudownym narzędziem analizy. Z lotu ptaka można obserwować jak zmienia się (i jak zmieniała się) Ziemia. Z pokładu samolotu widać, że człowieka jako jedyne stworzenie dąży do samotności, do odgrodzenia się od innych.
V. Oaza
Akcja opowieści toczy się w Argentynie, nieopodal Concordii. Jak relacjonuje Saint-Exupery: Wylądowałem na polu i nie przypuszczałem, że czeka mnie czarodziejska bajka. Pilot został ugoszczony przez pewne małżeństwo. Ich dom przypominał bardziej zamek niż leśną chatkę. Saint-Exupery’ego zauroczyły córki pary tajemniczych ludzi. Dziewczyny były dzikie i pełne wigoru, co fascynowało pilota. Sprawdziły jego odwagę, kiedy siedząc przy stole powiedziały mu, że pod jego nogami znajduje się gniazdo żmij, które co noc około godziny dziesiątej wracają do niego z polowania. Wcześniej Saint-Exupery usłyszał cichy syk i poczuł coś na nodze.
VI. Na pustyni
Ten fragment to swoiste studium pustyni. Narrator wyznaje, że piaszczysta połać nauczyła go dobrze samotności. Saint-Exupery wspomina okres spędzony w hiszpańskim porcie Cap-Juby, gdzie przez trzy lata zmagał się z pustynią. Dzięki temu sformułował niemal filozoficzne stwierdzenie: Wyjść na pustynię to nie szukać oazy, ale wyznawać studnię, tak jak się wyznaje religię.
Narrator wspomina swoje pierwsze przymusowe lądowanie na pustyni wraz z Riguellem i Guillaumetem. Dotarli wspólnie do odciętego od świata fortu Nouatchotty. W fortecy urzędował stary sierżant i piętnastu Senegalczyków. Pilotów przyjęto jak wysłanników nieba, ponieważ mniej więcej raz na pół roku w forcie pojawiał się ktoś z kim można było zamienić kilka zdań.
Saint-Exupery trafił kiedyś do innego fortu na pustyni – Port-Etienne. Drewniany hangar dla lotników szczycił się tym, że nigdy nie został napadnięty przez rozbójników. Zarządca fortu wciąż chwalił się swoim „ogrodem”, czyli trzema listkami wyhodowanymi na francuskiej ziemi przywiezionej w skrzyniach. Pracownicy Port-Etienne opiekowali się nimi jak klejnotami.
Bohater relacjonuje swoje spotkania z Maurami podczas trzech lat spędzonych na pustyni. Niektórzy z nich pojawiali się w fortach, aby kupić cukier, chleb czy herbatę. Niekiedy piloci zabierali ich na wspólny lot. Maurowie widząc francuskie drzewa płakali. Po powrocie w namiotach aż huczało od opowieści o nagich kobietach, wielkich budowlach, słodkiej wodzie bez umiaru i innych skarbach francuskiej ziemi. Maurowie uważali wówczas, że widocznie Bóg Francuzów jest znacznie hojniejszy, niż ich.
El Mamun to jeden z Maurów, który zwrócił się o schronienie na Saharze do Francuzów. Człowiek ten okazał się niegodziwcem i po zabiciu strażników oraz kradzieży wielbłądów dołączył do nieokiełznanych plemion. Mężczyzna kierował się strachem przed Allachem. Uważał, że bratając się z chrześcijanami zbudził gniew islamskiego Boga.
Bark to niewolnik z Marakeszu, który co wieczór zwracał się do Saint-Exupery’ego z prośbą o ukrycie go w samolocie i wywiezienie do Juby. Mężczyzna został sprzedany przez Arabów. W swoim rodzinnym kraju cieszył się wolnością, miał rodzinę i pracował jako poganiacz bydła. Imię Bark nadali mu Arabowie, którzy nazywali tak wszystkich niewolników. Czarnoskóry mężczyzna w rozmowie z autorem wyjaśnił, że jak przestanie być przydatny, to jego panowie pozostawią go na pustyni na pewną śmierć. Saint-Exupery’emu udało się go wykupić. Uradowany Bark, który odzyskał wolność i swoje poprzednie nazwisko, w trakcie podróży powrotnej do domu notorycznie kupował prezenty i rozdawał je dzieciom, aby ponownie poczuć się człowiekiem wśród ludzi, człowiekiem związanym z innymi ludźmi.
VII. W sercu pustyni
W locie nad Morzem Śródziemnym Saint-Exupery’emu towarzyszył mechanik Andrzej Prevot. Od samego początku towarzyszyły im trudne warunki atmosferyczne, przez co w kabinie samolotu „Simoun” panowało napięcie. Lot do Kairu przebiegał sprawnie do momentu, gdy bohater nie zboczył nieznacznie z trasy i zahaczył podwoziem o ziemię.
Cudem uniknęli wybuchu i śmierci. Mężczyźni wyskoczyli przez wyrwane okienko. Znaleźli się na środku pustyni z niewielkimi zapasami kawy, winogron i pomarańczy, bez wody. Zdawali sobie sprawę, że to może nie wystarczyć, żeby przeżyć. Lotnicy przez kilka godzin bez skutku poszukiwali oazy. Zdawali sobie sprawę, że są poszukiwani, ale akcja ratunkowa prowadzona jest pewnie na wielkim obszarze. Co jakiś czas zjawiają się przy szczątkach samolotu i zbierali zmieszaną z olejem i farbą rosę ze skrzydeł, aby chociażby zmoczyć usta. Mężczyźni przez cały czas martwili się o swoje rodziny.
Pustynia Libijska, na której ugrzęźli jest znacznie bardziej sucha niż Sahara. Przez to dużo krótszy jest czas, jaki można przeżyć bez wody. Saint-Exupery wyruszył samotnie w poszukiwaniu pomocy, jednak słońce wywołało u niego miraże. Wydawało mu się, że widzi miasto, a także Arabów rozmawiających z Prevotem.
Kolejne próby zbierania rosy ze spadochronu kończą się wymiotami obydwu mężczyzn. Mechanikowi wydaje się, że widzi jezioro, do którego usiłuje się doczołgać. Saint-Exupery postanowił w tym czasie napisać list pożegnalny do swojej rodziny. Lotnicy zdają sobie sprawę z tego, że nikt ich nie odnajdzie. Zupełnie wycieńczeni następnego dnia przeszli blisko osiemdziesiąt kilometrów i natknęli się na ślady na piasku. Mężczyźni zostali uratowani przez dwóch Arabów.
VIII. Ludzie
Ostatnia część książki to filozoficzne rozważania autora o człowieczeństwie. Saint-Exupery pojmuje je jako przekraczanie samego siebie:
Prawda nie jest tym, czego można dowieść. Jeśli w tej, a nie innej glebie drzewa pomarańczowe zagłębiają mocne korzenie i pokrywają się owocami, to gleba ta jest prawdą drzew pomarańczowych. Jeśli ta religia, ta kultura, ta skala wartości, ta, a nie żadna inna forma działania sprzyjają pełni człowieczeństwa w człowieku, jeśli to one wyzwalają w nim władcę, który nie wiedział o swoim istnieniu, to znaczy, że skala wartości, ta kultura, ta forma działania są prawdą człowieka.
Autor wspomina swój pobyt w Hiszpanii podczas wojny domowej, gdzie jako reporter widział młodych żołnierzy, którzy, otrzymując rozkazy ataku na domy przypominające bardziej fortece, wiedzieli, że idą na pewną śmierć. Młodzieńcy oddawali się dziecinnej zabawie, aby chociaż w taki sposób przedłużyć swoje życie.
Narrator wspomina po raz kolejny swojego przyjaciela Mermoza, który podczas pewnej nocy w Paryżu wyjawił kompanom, że pracował niegdyś w Barcelonie w charakterze księgowego. Mężczyzna ten nie interesował się politycznym rozłamem, który miał właśnie miejsce w Hiszpanii. Pewnego dnia dowiedział się o śmierci swojego kolegi, nawet nie przyjaciela, w bitwie w okolicach Malagi. Wtedy poczuł, że musi dołączyć się do walki. Mermoz dopatrywał się korzeni tego zjawiska w naturze:
W okresie ptasich wędrówek dzikie kaczki budzą dziwny niepokój na terenach, nad którymi przelatują. Jak gdyby znęcone przez olbrzymi trójkątny klucz dzikich kaczek, domowe kaczki nieporadnie usiłują wzbić się w górę. Dziki zew obudził w nich jakiś instynkt dzikości. Na jedną chwilę kaczki domowe zmieniają się w ptaki wędrowne.Podobnie zachowują się oswojone gazele. Zachowanie to wynika z natury, podobnie jest z człowieczeństwem.
Saint-Exupery wypowiada się również na temat miłości koleżeńskiej, która polega na wspólnocie celów i działań:
Kolegami są tylko ci, którzy związani jedną liną wspinają się na ten sam szczyt. Niesienie pomocy przyjaciołom określa jako rozkosz.
Saint-Exupery przekonuje, że:
W ostatnim fragmencie książki pojawia się polski akcent. Saint-Exupery relacjonuje swoją podróż pociągiem, w której towarzyszyli mu polscy robotnicy wydaleni z Francji i skazani na powrót do ojczyzny. Autor w skupieniu przyglądał się twarzom nędzarzy. Jego szczególną uwagę przykuły oblicza dzieci, których nazywał małymi Mozartami, które wkrótce trafią do fabryk, zamiast realizować się artystycznie: Mały Mozart tak samo jak inni trafi pod walce maszyny. Największe swoje wzruszenie będzie czerpał z banalnej muzyczki w zaduchu tancbudy. Mozart jest skazany.
Książka kończy się zdaniem:
Tylko Duch, jeśli tchnie na glinę, może stworzyć Człowieka.