Gdy w czasie postoju kobieta chciała kupić mleko dla dziecka, stało się nieszczęście: zatroskana i zamyślona matka wysiadła przez niewłaściwe drzwi i wpadła prosto pod nadjeżdżający pociąg. Udało jej się w ostatniej chwili odrzucić dziecko na bok, ratując małej życie.
Mimo natychmiastowego wezwania miejscowego lekarza bohaterka zmarła. Lekarz zdążył zapisać jej ostatnie słowa, a następnie posłał po swoją żonę. Oboje zdecydowali, że zabiorą dziecko do domu. Postanowili zaopiekować się małą do czasu, aż ktoś się po nią zjawi.
Dziewczynka miała na imię Basia. Doktorowa powiedziała jej, że mamusia umarła i poszła do nieba. Dziewczynka nie rozumiała tego, cały czas płakała.
Małżeństwo Budziszów nie miało potomstwa. Zaledwie parę dni wystarczyło, aby Basia wzbudziła w nich szczerą miłość. Mimo upływu dni, nikt nie zgłaszał się po dziecko. Doktor wysłał list na adres w Warszawie, który kobieta podała przed śmiercią. Napisał w nim, aby ktoś odebrał Basię ze stacji dworca w środę o 17:00. Choć żona chciała jechać razem z dziewczynką, mąż cały czas pamiętał skutki jej samotnych wypraw do stolicy. Była w Warszawie trzy razy (dwa razy ją okradziono, za trzecim razem wpadła pod auto i złamała nogę).
Basia została odstawiona na dworzec, a doktorowa poprosiła siedzących w przedziale ludzi o opiekę nad sierotą informując, że w Warszawie ktoś małą odbierze. Na koniec zawiesiła na szyi Basi kartonik z warszawskim adresem, dała jej też torebkę ze słodyczami i wylewnie się z nią pożegnała. Obiecała także, że za miesiąc ją odwiedzi.
2
Mała bohaterka wyruszyła samotnie w podróż. Jechała w przedziale z dwiema wścibskimi starszymi paniami oraz dziwnym mężczyzną. Był ponury i gburowaty, miał czerwoną twarz, przerażający wzrok, zgrzytał ze złości zębami, gdy kobiety zaczęły wypytywać Basię o rodzinę.
W czasie postoju jedna z kobiet kupiła Basi szklankę gorącego mleka. Popędzana dziewczynka przez nieuwagę wylała napój na sukienkę i kartonik z adresem, który się rozmazał (zachowało się tylko kilka liter).
Gdy pociąg zbliżał się do Warszawy, panie zaczęły zbierać się do wyjścia, nie myśląc o Basi. Usłyszawszy od mężczyzny, że są fałszywe, tylko się obruszyły. To właśnie on zająć się małą, pomógł jej założyć płaszczyk, wziął jej torebkę i razem wyszli z pociągu. Mimo iż czekali kilkadziesiąt minut, nikt się po dziecko nie zjawił. Gdy zrezygnowany chciał odejść, Basia chwyciła go za płaszcz. Jej niebieskie, żałosne oczy spowodowały, iż wziął małą na ręce i skierował się do wyjścia.
3
Mężczyzna z pociągu nazywał się Antoni Walicki i był aktorem w objazdowych teatrach. Ze względu na swój wygląd przeważnie grywał Heroda lub nieboszczyków, ale miał też na swoim koncie role w sztuce Szekspira (grał ducha zmarłego ojca Hamleta). Teraz wracał z kilkudniowych występów w małych, prowincjonalnych miasteczkach.
strona: - 1 - - 2 - - 3 - - 4 - - 5 - - 6 - - 7 - - 8 - - 9 - - 10 - - 11 - - 12 -