Zmartwiona dziewczyna pobiegła do babci Tańskiej, także zasmuconej losem przyjaciela, noszącego w zimie cienki płaszczyk i dziurawe buty. Opowiedziała, jak to dumny odmówił, gdy chciała sprezentować mu nową odzież.
Nazajutrz dziewczyna odwiedziła chorego przyjaciela. Przed wejściem na salę spotkała czuwającego Szota, który przekazał jej wszystkie fotografie Walickiego (na jego prośbę) i opowiedział, jak to musiał ogolić i przebrać współlokatora, gdy ten dowiedział się o odwiedzinach.
Walicki był bardzo wychudzony i zmęczony, gdy został z Basią sam wyznał, że pokochał ją od momentu, gdy przed laty w pociągu przytuliła swoją twarz do jego. Tylko ona nie bała się jego odstraszającego wyglądu, odpowiedzialnego za jego samotność. Na koniec mężczyzna poprosił, aby Basia nigdy go nie zapomniała. Odszedł, trzymając jej dłonie. Poorana zmarszczkami twarz wygładziła się, pojawił się na niej błogi uśmiech.
10
Na pogrzebie Walickiego przemawiał Olszowski, a babcia Tańska włożyła do trumny kupione w prezencie buty, których nie chciał przyjąć. Wokół trumny zgromadzili się sami najbliżsi.
Basia bardzo schudła. Stanisław widział, jak wysyłała wiele listów, w odpowiedzi na które przychodziła korespondencja z Francji.
Dziewczyna była obiektem rywalizacji dwóch szkolnych kolegów, brali udział w wymyślanych na poczekaniu przez innych zawodach o serce Basi, na przykład włożenie rąk do pudełka z jaszczurką lub trzymanie głowy pod wodą czy prowadzenie głodówki. Cała szkoła żyła tymi zmaganiami, wszystkie koleżanki zazdrościły Basi (zwłaszcza Wanda), ale ona nie przywiązywała uwagi do takich spraw.
Każdego roku w szkole obchodzono uroczyście imieniny przełożonej. Były występy, recytację, śpiewy. Ulubionym akcentem tego wydarzenia były „żywe obrazy”, w których każdy chciał zabłysnąć. Wanda nie miała żadnego większego talentu, lecz była posągową pięknością o niezwykłej urodzie, co gwarantowało jej główne miejsce podczas uroczystości. Świadoma swojej mocnej pozycji dziewczyna specjalnie stroiła fochy. Przestała dopiero, gdy dowiedziała się, że odgrywając swoja rolę Basia będzie musiała przed nią klęczeć.
Próby prowadził Szot. W końcu nadszedł dzień uroczystości. Wanda stanęła na podwyższeniu na scenie, miała na sobie zwiewną szatę, w ręku trzymała płonącą pochodnię, wyglądała niczym „bóstwo”. Basia recytowała swoją rolę na klęczkach. Nagle Szot szepnął, by Wanda zniżyła pochodnię. Rozkoszując się widokiem nielubianej koleżanki, klęczącej u jej stop, dziewczyna opuściła rękę zbyt szybko, podpalając swoje szaty. Gdy wszyscy zamarli z przerażenia, tylko Basia zachowała zimną krew – zaczęła zrywać palące się ubranie z koleżanki i nakazała Szotowi nakryć Wandę swoim frakiem. Gdy w końcu wyniesiono „boginię”, wówczas dopiero Basia zobaczyła swoje poparzone ręce.
strona: - 1 - - 2 - - 3 - - 4 - - 5 - - 6 - - 7 - - 8 - - 9 - - 10 - - 11 - - 12 -