Po dwóch tygodniach od feralnego wydarzenia doszło do spotkania Basi i Wandy. Bohaterka przyjęła podziękowanie uratowanej koleżanki, dziewczynki obiecały sobie szczerą przyjaźń.
Pewnego dnia Olszowski otrzymał list z Ambasady Francuskiej w Warszawie. Informowano, iż Basia jest poszukiwana, ponieważ odziedziczyła spadek. Niestety, odczytany list był czwartym z kolei, po przeprowadzeniu śledztwa Stanisław dowiedział się, że to Walicki zdecydował, by trzy poprzednie pisma spalić (przy współudziale babki Tańskiej). Obawiał się, że ktoś będzie chciał im zabrać dziewczynę.
Bohaterka została spadkobierczynią ogromnego majątku. Jej biologiczna babka była Francuzką, wyszła za mąż za Polaka, rządowego urzędnika pracującego w Indochinach. Po jego śmierci odziedziczyła fortunę, lecz żyła w odosobnieniu. Odnalazła wnuczkę dzięki pomocy ocalałego z wyprawy Francuza. Zaczęła wysyłać do niej listy przez ambasadę, które potem Walicki palił. Teraz kobieta zmarła, z znaczna część jej majątku przypadła Basi.
Otrzymawszy od Olszewskiego zgodę na rozdysponowanie pieniędzy według własnego uznania po osiągnięciu odpowiedniego wieku, dziewczyna zaczęła rozmyślać o panującej na świecie biedzie.
Pewnego dnia ocalony z wyprawy Francuz – Gaston – zadzwonił do Basi z informacją, że jej ojciec prawdopodobnie żyje. Bliscy dziewczyny płakali ze szczęścia. Somer natychmiast rozesłał listy do znajomych uczonych ze świata z dobrą nowiną.
Stanisław postanowił towarzyszyć przybranej córce w podróży do Francji. Ta decyzja nie przypadła do gustu babce Tańskiej, która mimo skończonych osiemdziesięciu lat miała ochotę na wycieczkę. Rozpoczęły się gorączkowe przygotowania do wyjazdu, formalności w Ministerstwie Spraw Zagranicznych, rozmowy z dziennikarzami.
12
Bohaterów we Francji przywitał Gaston Dimauriac. Z pochodzenia Gastończyk, opowiedział przybyłym ze szczegółami przebieg tragicznej wyprawy, podczas której – jak się teraz okazało – ojciec dziewczyny nie zginął, lecz zaginął na długie lata.
Amerykański podróżnik i przyrodnik Williams, przemierzając krainy Ameryki Południowej, usłyszał od kogoś o białym człowieku, żyjącym w odległej dziczy Ekwadoru wśród szczepu dzikich Indian. Po wielu trudach w końcu dotarł na miejsce. Dowiedział się, że ojca Basi uratowało dwóch Indian, odnaleźli go rannego:
„ojciec pani, uniesiony przez kamienistą lawinę, jak przez wezbraną rzekę, znalazł się w jakiejś rozpadlinie. Był ranny i skrwawiony, lecz odzyskawszy siły, zaczął iść przed siebie z rozpaczliwym uporem. Rozpacz umie pokonywać najstraszniejsze przeszkody… Ucieczka przed śmiercią jest gonitwą nieprawdopodobną… Ojciec pani przebył drogę, której przebycie byłoby trudne dla dzikiego zwierza”.
strona: - 1 - - 2 - - 3 - - 4 - - 5 - - 6 - - 7 - - 8 - - 9 - - 10 - - 11 - - 12 -