Streszczenia i opracowania lektur szkolnych klp klp.pl Lektury Analizy i interpretacje Motywy literackie Epoki
Rozdział XIII

„Na zwiesnę się miało;” Odwilże i chłód dawały się we znaki szczególnie lipickim biedakom. Ludzie chorowali. U Borynów nowe porządki nastały. Maciej choć przyjął żonę do domu, to nie miał już dla niej serca, zapędzał ją do roboty i traktował tak jak dziewkę. Nie pilnował jej nawet, bo stała mu się zupełnie obojętna. Jednej nocy podobno w ogóle nie wrócił, bo zasiedział się do późna w mieście. Był rejenta jakiś zapis zrobić, ale jaki wiedziała tylko Hanka, bo teraz była w takiej łasce u teścia, że radził i zwierzał jej się we wszytym. Bywała u niego co dzień, a dzieci nawet nocowały z dziadkiem, bo tak je miłował. A Jagna coraz zajadlejsza była, coraz bardziej wściekła. I do Antka już nie miała ochoty wychodzić, aż jej raz wszystko wypomniał i poszedł sobie.



Któregoś dnia marca, w wsi pojawiła się wiadomość, że dziedzic las wycina. Aż zawrzało wśród chłopów, zaczęto się radzić. Po czym poszła delegacja do Boryny, by się go poradzić. Gdy Maciej dotarł na plac przed karczmą chłopi już czekali. Wcześniej i kowal, i Roch, i ksiądz próbowali odwieźć tłum od walki. Maciej przemówił, po czym poprowadził naród do walki o swoje.

Rębacze ustąpili widząc groźne twarze lipieckich chłopów, ale z dworu nadeszła odsiecz i doszło do zajadłej bójki. Boryna nie miał sobie równych walce. Wśród chłopów był również Antek, który początkowo zamierzał zabić ojca, ale coś w ostatniej chwili mu nie pozwoliło. Gdy dostrzegł, że borowy powalił Macieja na ziemie, najpierw wpadł w rozpacz, a potem pognał za przeciwnikiem i zabił go. Lipczaki wygrali. Ciężko ranny w głowę Maciej ledwo rozpoznaje syna, po czym traci przytomność.



Tom III - Wiosna

Rozdział I

„Czas był wiosenny o świtaniu”. Kiedy dokoła wszystko zaczęło się budzić do życia, Agata powracała z ogromną radością w sercu do Lipiec z zimowych żebrów. Ciągnęło ją do znajomych stron, bo czuła, że śmierć już bliska, a nie chciała umierać wśród obcych. Niosła ze sobą zresztą gromniczną świecę, wodę święconą i kropidło z myślą o własnym pochowku. Rozglądała się dokoła ciesząc oczy znajomym widokiem i wtedy zwróciła uwagę, na to że na polach brak pracujących ludzi.



Pomyślała „Próżniaki”, jednak niedługo dowiedziała się od Jagustynki a potem jeszcze od Kłębowej, że wszystkie lipeckie chłopy już trzy tygodnie siedzą w kryminale, czekają na sąd za najazd na dwór. Nie wiadomo, kiedy wrócą, a tu robota czeka. We wsi tylko kowal, wójt, kilku starszych, jeden parobek oraz ciężko rany Boryna się ostali.

Agata nie przybyła do krewniaków z pustymi rekami, po wieczerzy wyciągnęła ze swojego tobołka prezent dla każdego: sznury paciorków, koziki dzielne, paczkę machorki dla Tomasza oraz fryzkę dla Kłębowej. Każdy się radował otrzymanym podarkiem.

Rozdział II

„Nazajutrz była Palmowa Niedziela”. Hanka nad ranem wyszła z Borynowej chałupy, rozejrzała się po obrządku, pobudziła śpiących jeszcze parobków. Kobieta wprowadziła się z powrotem do domu Macieja zaraz po tym, jak chłopi wrócili z bitwy z dworem. Obawia się, że skoro Boryna zległ, to kowal może się wprowadzić do jego chałupy i już go nikt nie wygoni. Czuła, że musi teraz wszystkiego dopilnować, w końcu „toć Antkowy też był gront”. Hanka pilnie zajęła się gospodarstwem, a z Jagną toczyła ciągłą, milczącą wojnę.



Przeciech sama ostała kiej ten kierz na rozdrożnym wywieisku, jeno że się nie cofnęła
przed robotą ni ludzi nie ulękła. A przeciwko niej była Jagna; byli kowalowie, zawzięci na
nią, że niech Bóg broni; był wójt, któren był swoje zamysły na Jagnę powziął i bez to sielnie
się nią opiekował; był nawet dobrodziej, rychtowany na sprzeciw przez Dominikową.


Tymczasem Hanka starannie doglądała chorego Borynę, karmiła go, zmieniała pościel, posyłała po doktorów. Natomiast Jagnie coraz bardziej ckniło się w domu. Poszłaby do matki, ale ta kazała jej siedzieć u Boryny, swego pilnować, póki mąż nie zemrze. Jagna, kiedy mogła chodziła po wsi, odwiedzała znajomych. Coraz częściej odwiedzał ją wójt, bo sobie upatrzył dziewczynę.

Po śniadaniu, Józka, Jagna i parobkowie szli do kościoła z palmami. Hanka została w domu, pilnować starego, poza tym czekała na Rocha, który miał przynieść wieści o Antku. Okazało się, że z mężem wszystko w porządku, jednak jeszcze nie wiadomo kiedy wyjdzie. Borynowy syn kazał ubić wieprzka na Wielkanoc i sobie przywieźć – też chce mieć święta. Kowal co rusz to przychodzi węszyć za Borynowymi pieniędzmi.

Któregoś dnia Maciej nagle się przebudził począł wołać Hankę i kazał jej wszystkich odprawić z izby. Kowal nie chciał wyjść, bo miarkował, że Maciej chce synowej jakąś tajemnice wyjawić. W końcu jednak musiał ustąpić. Okazuje się, że w komorze we zbożu ukryte są pieniądze. Teść przykazuje, aby Hanka zrobiła wszystko, żeby Antka z więzienia wyciągnąć.

Rozdział III

Haka poszła odwiedzić siostrę i Bylice. A tam w chałupie straszna bieda i zimno, a ojciec ledwo żywy leżał pod kożuchem. Weronka narzekała na biedę, wypominała Jagnie, że się z wójtem po karczmach prowadza. Hanka obiecała, że sprawi więcej mięsa i siostry razem pójdą mężom świąteczną strawę zanieść. Kiedy ubito już u Borynów wieprzka, przyszedł kowal wojować o swoje. Hanka nie dała się wyprowadzić z równowagi, powiedziała kowalowi, że bez zgody Antka nie da kowalowi, ani walka słoniny.



Ten widząc, że nic nie wskóra, począł słowa zgody wypowiadać i wypytywać o rozmowę z ojcem, i pieniądze. Hanka się z niczym nie zdradziła, ale chytry kowal domyślił się, że kobieta musi coś wiedzieć. Tymczasem ksiądz szedł z Panem Jezusem do Agaty, która wygoniona od Kłębów, leżała teraz chora u Kozłów i czekała śmierci. Hanka przyłapała kowala jak ręce w beczkach ze zbożem zapuszczał i czegoś szukał. Pogoniła go, ale teraz jeszcze bardziej czuła, że musi pieniędzy pilnować.




Rozdział IV

Do wsi przybyli strażnicy, żądając koni i robotników do naprawy drogi. Ludzie pomstowali a nich i na biedę. Bo to już wiosna szła, a rąk do roboty nie było. Roch patrzył na to wszystko zmartwiony i wymyślał jakiś plan, tymczasem pomagał ile mógł.

(…) szedł dalej po chałupach miarkując, gdzie może być w czym pomocny.
Przyciszał kłótnie, spory łagodził, doredzał, a gdzie było potrza, i w robocie, choćby najcięższej, pomagał, bo jak u Kłębów drew narąbał widząc, że Kłębowa nie mogła poradzić
sękatemu pniakowi, a Paczesiowej wody przyniósł ze stawu; gdzie znowu rozswawolone
dzieci do posłuchu napędzał...


Nastała straszliwa wichura, wiele szkód we wsi poczyniła. Najgorzej, że Bylicowa chata się zawaliła. Hanka poleciała natychmiast do siostry i ojca. Znaleźli się dobrzy ludzie, co im dopomogli. Weronka zamieszkała w izbie u Sikorów, ksiądz przysłał trzy ruble na dobry początek. Bylica nie chciał zamieszkać u Hanki, choć prosiła bardzo. Zrobił sobie legowisko w sieni zawalonego domu, chciał zemrzeć, tam gdzie się urodził.

Trwały ostatnie przygotowania do świąt. Sprzątano, gotowano, krzątano się po obejściach. W sobotę ksiądz odwiedzał chałupy z kropidłem i święcił pożywienie. Następnego dnia rano, kiedy już wszyscy poszli na rezurekcje, Hanak wśliznęła się po cichu do ojcowej komory i cosik wyniosła po czym również poszła do kościoła.

Rozdział V

W kościele Hanka stała cała roztrzęsiona, nie mogła się skupić na pacierzach. Na Mszy było pełno ludu, tylko chłopów lipickich brakowało. Ksiądz przemawiał gorąco o Zmartwychwstaniu Pańskim. Potem huczało: „Alleluja, Alleluja!”. Hance cała złość na męża przeszła, chciała tylko, żeby wrócił już do domu.

Nazajutrz po święconym Hanka pojechała odwiedzić Antka. Na gospodarstwie została Józia. Jagna siedziała wystrojona w ubrania po zmarłej żonie Boryny. W domu było wesoło przez cały dzień, dziewczyny z parobkami się zabawiały. Hanka wróciła bardzo późno, po wieczerzy rozmawiała z Rochem o spotkaniu z mężem. Nie skarżyła się jednak na to co jej na sercu zległo, tylko się rozpłakała.

(…)toć Antek ją przyjął kiej tego psa uprzykrzonego... Święcone ze smakiem jadł, te kilkanaście złotych wziął, nie pytając, skąd miała, i nawet się nie użalił nad jej umęczeniem daleką drogą!...


Następnego dnia był Lany Poniedziałek, chłopaki biegały za dziewczynami i polewali je srogo. Okazało się, że ktoś się wkradł do Borynowej komory i szukał czego w beczkach ze zbożem. Hanka wiedziała, że to kowal. Cieszyła się, że zdarzyła przed nim zabrać pieniądze. Przybyli sołtys i wójt oglądać miejsce włamania. Odeszli. Hanka w łóżku leżała, bo brzemienna była i odpocząć musiała.

Drugiego dnia świat Jagna spotkała na drodze syna organistów, Jasia. Młody Księżyk pokazywał Jagnie książki o dalekich krajach. Było między nimi jakieś napięcie, pragnienie bliskości, ale Jaś w ostatniej chwili się pożegnał i poszedł. Jagna była zauroczona Jasiem, ale jednocześnie romansowała z wójtem.

U Borynów w chałupie znowu gwarno, zebrali się wszyscy znajomi, a Roch opowiadał cudne historie. Nagle ktoś krzyknął: „Podlesie się pali!”. Nikt z lipieckich ludzie nie ruszył, by ratować dworskie zabudowania. Pan Bóg pokarał ogniem dziedzica – myśleli wszyscy.

Rozdział VI

Hanka niedawno urodziła syna i teraz leżała w łóżku, ale mimo słabości pilnowała gospodarki skrzętnie. Bylica siedział przy niej i opowiadał, tym, że pan Jacek zamieszkał u niego za komorne. Teraz obok niego w sieni zrobił sobie legowisko i śpi w chłopskiej chacie, choć dziedzicowy brat. Tymczasem Józia i Dominikowa przyniosły dziecko Hanki od chrztu i podały małego Rocha matce na ręce. Zaczęło się przyjęcie.

Tymczasem rozpogodziło się na dobre, wiosna szła głęboka, a w polu nie miał kto robić. Kobietom nie starczało już sił, ino narzekały na nędze. Tylko u Borynów robota szła jakoś, trochę wolniej, ale jednak Pietrek i Witek dawali radę. Hanka wszystkiego doglądała i popędzała do roboty wszystkich, sama też się nie oszczędzając.

Do wsi zawitali Cyganie, wszyscy zamykali drzwi, zaganiali zwierzęta, bo bali się kradzieży. Jagna jakby na złość Hance cały dzień z cyganami się prowadzała, a wieczorem wróciła całkiem pijana. Noc nie przeszła spokojnie. Balcerkowej ukradli konia z wozem. Pojechano szukać Cyganów, ale nic nie wskórano. Kradzieże się mnożyły po okolicy, a na ludzi padł strach o dobytek.

Jednak i szczęście się w końcu w Lipcach pojawiło. Po długiej nieobecności wrócił Roch z wiadomością, że czwarte na dwa dni chłopi z okolicznych wiosek przybędą na dwa dni pomagać w najpilniejszych robotach „za Bóg zapłać”. Roch chodził rozradowany, że coś dobrego mógł zrobić, że ludzie sobie po chrześcijańsku będą pomagać. Przez dwa dni we wsi wrzało w dzień od roboty, w noc od zabawy. Na koniec ksiądz jeszcze każdemu z osobna dziękował za pomoc, mówiąc:



Bo co dasz potrzebującemu, jakbyś samemu Jezusowi dawał! No, mówię wam, że choć nieskorzy jesteście dawać na mszę, choć o potrzebach kościoła nie pamiętacie, choć już od roku wołam, że dach mi zacieka na plebanii, co dzień modlić się za was będę, za waszą poczciwość Lipcom okazaną... –




strona:   - 1 -  - 2 -  - 3 -  - 4 -  - 5 -  - 6 -  - 7 -  - 8 -  - 9 - 


Polecasz ten artykuł?TAK NIEUdostępnij






  Dowiedz się więcej
1  Chłopi, Lato - streszczenie
2  Rola pracy w życiu mieszkańców Lipiec
3  Chłopi - ramowy plan wydarzeń