Rozdział I
Dopiero rano dowiedziano się w Borynowej chałupie o śmierci gospodarza. Łapa zaprowadził Józkę na pole, gdzie leżał martwy Maciej. Przygotowaniom do pogrzebu towarzyszyły lament i płacz. Boryna leżał pięknie odziany, a ludzie tłumnie przychodzili, by się za niego pomodlić i pożegnać się z zacnym gospodarzem. Hanka żałowała, że Antek nie zdążył pożegnać się z ojcem. Mateusz robił trumnę dla nieboszczyka. Kto przybył pocieszał Hankę, Magdę Józkę, tylko Jagny nikt nie żałował, jeszcze obgadywali dziewczynę srogo. Hanka marzyła, żeby spłacić rodzeństwo Antkowe i pozostać na całym gospodarstwie. Złość ją brała gdy wspominała przepisane na Jagnę sześć morgów.
Następnego dnia cała przyroda zdała się żegnać starego gospodarza. Hanka obudziła się o świcie i od razu zaczęła rozporządzać, co trzeba zrobić. Przyjechał kowal po pieniądze na sprawunki niezbędne na jutrzejszą stypę, a przy okazji nagabywał Hankę o Borynowe pieniądze. Hanka go przepędziła. Przygotowania trwały.
Pogrzeb Boryny odbył się kolejnego dnia. Odprawiono w kościele uroczyste nabożeństwo, potem wyniesiono trumnę, śpiewając „Miserere mei Deus”. Ruszyła żałobna procesja:
Czarna chorągiew z kościotrupem załomotała na wietrze kiej ten ptak straszliwy i poniosła się przodem, a za nią dopiero błyskał srebrzysty krzyż i otwierała się długa ulica brackich z zapalonymi świecami, i szli księża w czarnych kapach.
Trumna jechała w pośrodku, ułożona na słomie wysoko, że ją cięgiem i wszystkie mieli na oczach, a tuż za nią wlekła się rodzina srodze zawodząc płaczem i jękami, zaś pobok i kaj gdzie kto wziął miejsce, ciżbiła się cała wieś, w niemałym smutku a cichości idąca. Że nawet chore i kalekie nie ostały w chałupach.
Nawet dziedzic dołączył do pochodu i szedł z ludem żegnać najznakomitszego gospodarza we wsi. Na pogrzebie ludzie płakali szczerze żałując zmarłego i jego rodziny. Potem rozchodzili się przy dźwiękach bijących dzwonów do izby Borynowej na stypę. A tam niczego nie zabrakło ni smacznego jedzeni, ni gorzałki; komentowano, że stypa była okazała, jak niejedno wesele. Jak zawsze w większym zgromadzeniu rozmawiano o zmarłym, bieżących zdarzeniach oraz sąsiadach. Przeniesiono się później do karczmy, a w domu kobiety opłakiwały Borynę.
strona: - 1 - - 2 - - 3 - - 4 - - 5 - - 6 -