(…) zmarł (…) w Wiesbaden, gdzie zatrzymał się na kilka dni podczas swojej podróży z USA do Izraela. To był 14 czerwca 1969 roku. Rankiem tego właśnie dnia znaleziona go leżącego obok łóżka… na nocnym stoliku stała pusta ampułka po proszkach nasennych. Szybko rozniosła się wieść o samobójstwie pisarza. Nikt nie próbował dociekać, czy taka wersja śmierci jest prawdziwa, gdyż po prostu odpowiadała ona, choć z całkiem różnych powodów, wszystkim: zarówno tym, którzy w swych moralizatorskich zapędach mogli powiedzieć – nie dbając nawet o zachowanie pozorów taktu – że taki koniec był do przewidzenia, czeka bowiem wszystkich, którzy odrywają się od ojczystych korzeni, jak też wielbicielom Hłaski, jego rówieśnikom, dla których samobójczy gest autora Pętli stał się symbolem jego wierności własnej twórczej i życiowej postawie, ostatecznym, a może nawet jedynym z możliwych, dopełnieniem legendy „buntownika bez powodu”. I nie ważne było, że wszystko wskazywało na to, że śmierć pisarza – który chorował na serce i cierpiał na bezsenność – jakkolwiek tragiczna, była dziełem zbiegu okoliczności, nieszczęśliwym wypadkiem. Jeszcze raz biografię Hłaski potraktowano jako jego największą powieść. W zakończeniu tej powieści jedno tylko było prawdą: śmierć człowieka.(Lech Kurpiewski, [w:] Wstęp. M. Hłasko: Opowiadania, Czytelnik 1989).
Enigmatyczne opowiadanie jest swoistym studium alkoholizmu. Hłasko, mimo zaledwie 22 lat w momencie pisania Pętli, sportretował człowieka uzależnionego, któremu wydaje się, że w każdej chwili może zerwać z nałogiem, że to zależy tylko od jego chęci. Ukazał także stosunek społeczeństwa do ludzi, którzy pragną wyjść z uzależnienia, a którym na każdym kroku przypomina się o ich chorobie, zachęcając tym samym do szukania zapomnienia w alkoholu, czego przykładem mogą być gratulacje złożone z okazji abstynencji przez kolegów Kuby, które w rzeczywistości są dowodem nieufności w postanowienie przyjaciela i wyrazem wścibstwa, wyzwalają wspomnienia i złe emocje, co nie sprzyja wyciszeniu, a pogrąża go już na początkowym etapie walki z wyniszczającym uzależnieniem.
Z kolei problem samotności doskonale widać w relacjach Kuby z Krystyną – ukochaną czekającą na poddanie się leczeniu w przychodni antyalkoholowej i powrót skruszonego partnera do domu. Hłasko pokazuje, że alkoholik zawsze jest sam, nie licząc milczącej towarzyszki wódki.
Tytułowa pętla zaciska się na szyi bohatera w miarę rozwoju akcji (próbując uciec od chęci napicia się, wychodzi do miasta, które okazuje się oazą alkoholików, zaklętym kołem, z którego nie ma ucieczki), kończąc się w finale jego samobójstwem. Kuba wyrywa kabel telefoniczny, zawiązuje na nim pętlę i wiesza się w przedpokoju na rurze gazowej…
Marek Hłasko w swoim opowiadaniu jest wierny realizmowi i szczery. Nie ubarwia nałogu, który także i jego doprowadził w kilka lat po wydaniu Pętli do śmierci. Bohaterowie utworu zapadają w pamięć. Nie są czyści, schludni, mili, nie rzucają dowcipnymi uwagami czy rubasznymi anegdotkami. Są podobni do postaci z filmu Billy Wildera The Lost Weekend oraz do bohaterów obrazu Chwasty Hectora Babenco, odtwarzanych przez mistrzowski duet Jacka Nicholsona i Meryl Streep. Tak jak oni, cierpią na paranoję, nękają ich omamy, dręczy depresja, delirium tremens, aż w końcu jedyną ucieczką okazuje się być samobójstwo.
Charakterystyka Kuby, bohatera Pętli
Głównym bohaterem opowiadania Marka Hłaski pod tytułem Pętla jest Kuba Kowalski – młody, wysoki blondyn, o jasnym niemocnym zaroście oraz twarzy nieprzyjemnej, lecz ozdobionej ładnymi ustami. Jego wygląd zewnętrzny uzupełniają kapelusz, płaszcz i szal.
Przed poddaniem się nałogowi ten wrażliwy oraz inteligentny mężczyzna pracował jako inżynier. Stracił posadę, gdy przestał walczyć z alkoholizmem, który zmieniał go w osobę niepanującą nad sobą, agresywną, cierpiącą na zaniki pamięci po przekroczeniu pewnej granicy zażytego trunku, kradnącą, przepijającą wszystkie pieniądze, kłamiącą.
Ostatnie godziny jego życia są kanwą opowiadania Hłaski. W ciągu doby zdąży obiecać ukochanej Krystynie pójście do poradni antyalkoholowej i żarzycie tak zwanego antabusu, odebrać sześć telefonów od wścibskich, wręcz grubiańskich kolegów i znajomych, mających się za jego przyjaciół, uciec z domu, włóczyć się po ulicach, sięgać po kieliszek, wylądować w rynsztoku, przejść przez męki delirium tremens, wrócić nocą do domu, odszukać butelkę wódki, dokonać rozrachunku z życiem, a w końcu powiesić w przedpokoju na rurze gazowej.
Kuba jest przede wszystkim człowiekiem od wielu lat uzależnionym od alkoholu, który ma wpływ na jego życie – stracił pracę, opuścili go przyjaciele, a społeczeństwo poddało ostracyzmowi.
Mimo iż postanawia zerwać z nałogiem, pragnie by nikt już nie nazywał go pijakiem, nikt nie odwracał się od niego na ulicy, nikt nie okazywał współczucia, którego nienawidził, troski, którą się brzydził i żalu, że jest zdolny, młody, zdrowy i pije, chce wrócić do społeczeństwa jako wartościowy obywatel (
wrócę do życia. Nie wiem, czy będę szczęśliwy, ale może nie będzie mi najgorzej. Będę razem z ludźmi; to już dużo. Nie jako pijaczek. Jako normalny człowiek), być normalnym, w pełni odpowiedzialnym za swoje życie człowiekiem, pragnie by było mu wolno tyle co innym, by nie usprawiedliwiała go żadna choroba to jednak nie ma na tyle silnej woli, by dotrzymać obietnicy, złożonej ukochanej.
Choć czuje się opuszczony, niezrozumiany, samotny, szuka akceptacji i wsparcia społecznego, to jednak nałóg okazuje się silniejszy. Nie pomaga zerwanie z ciągłym rozpamiętywaniem przeszłości, która przyczyniła się do jego stanu, co widać podczas libacji w barze „Pod Orłem” czy chęć zastąpienia wódki „miłością”, nie skutkują prośby i błagania Krystyny. Pusty plac, oferujący szansę zbudowania nowej czystej, wolnej przestrzeni nie okazał się kluczem do wyzdrowienia. Dla Kuby lepsze było to, czego doświadczał pod wpływem alkoholu, natomiast wszystko, co otaczało go w stanie trzeźwości, było nie do zniesienia, bolało i raniło. Świat był szary do momentu, gdy ni napił się kolejnego kieliszka. Jakby tego było mało, rozrachunek z sobą zawsze zostawiał do następnego dnia, „zapijał” problemy i smutki. Wolał nie pamiętać przez kilka godzin o kłopotach, nich spróbować raz na zawsze się z nimi rozprawić.
Bohater popełnia samobójstwo, ponieważ napotkany w barze mężczyzna przekonuje go, że nie wyrwie się ze szpon nałogu, że zawsze już będzie nikim więcej niż pijakiem. Pozbawiony złudzeń, zatapiający się w beznadziejności swojego położenia, pragnąc oszczędzić dalszego poniżenia, wzroku ukochanej Krystyny, którą narażał na dalsze uwagi społeczeństwa oraz swoje złe postępowanie, zacisnął tytułową pętlę na szyi.
Jego decyzja może być postrzegana w zależności od naszego osobistego stosunku do alkoholizmu. Jeśli traktujemy go jako chorobę, współczujemy i rozumiemy Kubę, który nie miał już siły walczyć z nałogiem. Z kolei jeśli alkoholizm to dla nas nic innego jak próba charakteru, przeszkoda, którą musimy pokonać – decyzja Kuby pozostanie niezrozumiałą i dowodzącą braku jego silnej woli.
Moim zdaniem Kuba, podobnie jak inni bohaterowie opowiadań Marka Hłaski, uciekając przed sobą i światem, po prostu przegrywa szansę na życie przy boku ukochanej kobiety.
strona: - 1 - - 2 - - 3 -