W ubogiej wiejskiej chacie przychodzi na świat wątły chłopiec o imieniu Janek. Zebrane nad położnicą kobiety wiejskie nie dają szans na przeżycie ani jej, ani narodzonemu dziecku. Nad kobietą zapalają gromnicę, a dziecko chrzczą, ponieważ sadzą, że chłopiec umrze zanim zdąży przyjechać ksiądz. Nadają mu imię Jan i wysyłają jego krześcijańską duszę tam, skąd przybyła. Chłopiec jednak nie umiera. Przybywa ksiądz. Stan matki Janka poprawia się i kobieta po tygodniu wraca do pracy.
Dziesięcioletni Janek był dzieckiem o słabym zdrowiu. Mimo tego od ósmego roku życia chodził paść bydło, a kiedy w chałupie nie było nic do jedzenia, chodził do lasu zbierać grzyby. Był nierozgarnięty i jak inne wiejskie dzieci trzymał palec w buzi, kiedy rozmawiał z ludźmi. Jego matka, która być może kochała go na swój sposób, biła go za lenistwo i ciągłe mówienie o graniu. Tym, co jeszcze bardziej odróżniało tego słabego chłopca od innych wiejskich dzieci, było szczególne zamiłowanie do wszelkiego grania. Cokolwiek robił, wszędzie słyszał muzykę: w borze, w czasie rozrzucania gnoju wiatr grał mu na widłach. Matka nie mogła zabierać go do kościoła, ponieważ kiedy słyszał granie organów, zachowywał się jak urzeczony. Stąd wzięło się jego przezwisko we wsi: Janko Muzykant.
W nocy Janko wykradał się pod karczmę, gdzie zatrzymywał się, żeby posłuchać muzyki. Chłopiec marzył o takich skrzypkach, na jakich grano w karczmie. Spod karczmy przepędzał go do domu stójka.
Za każdym razem, kiedy słyszał granie skrzypiec na weselu lub dożynkach, chował się później za piec i nic nie mówił przez cały dzień. Później Janko zrobił sobie skrzypce z gonta i włosienia końskiego, ale nie chciały grać jak te z karczmy. Za granie przez całe dnie był wielokrotnie bity, a przy tym był coraz bardziej chudy i zabiedzony. Żył jednak graniem i marzeniem o posiadaniu prawdziwych skrzypiec.
Lokaj, który pracował w dworze, miał skrzypce i grywał na nich wieczorami. Janko zakradał się pod dwór, żeby słuchać muzyki. Pewnego wieczora nie było nikogo w pomieszczeniu, w którym znajdował się instrument. Janko przyglądał się przez okno oświetlonym przez księżyc skrzypcom, które wisiały na ścianie. Chłopcu wydawało się, że szumiący wiatr mówi mu, żeby wszedł i wziął instrument w dłonie. Przelatujący lelek zdawał się mówić, żeby tego nie robił, ale ptak odleciał. Janko w białej koszulce wśliznął się do kredensu. Kiedy na czworakach z głową zadartą do góry przyglądał się skrzypcom, w pomieszczeniu odezwał się jakiś gruby głos. Janko został schwytany i zbity.
strona: - 1 - - 2 -