Pisarz w towarzystwie Haliny i Tadzia ruszył do sklepu walutowego, gdzie mieli kupić zapałki. Na ulicy Kopernika minęli ich manifestanci, niosący transparent z napisem: „Niech żyje trzydziestopięciolecie PRL”. Zapytał Halinę, skąd w Polsce wzięła się Nadzieżda. Dziewczyna wyjaśniła, że Rosjanka wyszła za mąż za dyplomatę i razem z nim wyjechała do Polski. W Warszawie rozwiodła się i wyszła za dziennikarza. Literat nie wierzył jej. Nagle zapytał, czy go jej nie żal. Nazwała go starym dziadem i weszła do sklepu. On i Tadzio zostali na zewnątrz. Mijały ich tłumy ludzi, nerwowo przechadzające się między kramami. Ludzie wydali mu się brzydcy i podobni do siebie. Pamiętał czas, kiedy rozpoczęło się przepoczwarzanie. Było to pod koniec lat sześćdziesiątych bądź na początku siedemdziesiątych. Od tamtej pory nikt już nie podziwiał urody Polek ani szlachetnej rycerskości Polaków. Tadzio zacytował kolejny fragment jego prozy i poprosił, by poszli do domu. Literat zaprosił go jednak na obiad. Halina wyszła ze sklepu, podała mu pudełko szwedzkich zapałek i pożegnała się. Zatrzymał ją, pytając o Huberta. Odparła, że dzwoniła do szpitala i dowiedziała się, że Hubert jest w stanie krytycznym i leży na sali reanimacyjnej. Po chwili zniknęła w tłumie ludzi.
Literat i Tadzio ruszyli w stronę restauracji „Paradyze”. Od strony Alei Jerozolimskich biegła gromada mężczyzn, rozrzucających dodatek specjalny do „Trybuny Ludu” i krzyczących, że Polska kandyduje do Związku Radzieckiego. Nikt nie podnosił gazet z ziemi. Doszli do ronda na skrzyżowaniu Nowego Światu i Alej. Nagle pisarz dostrzegł swoich przyjaciół, Andrzeja M. i Józefa H. Obaj, dyskutując, szli na spacer w stronę Okólnika. Z żalem pomyślał, że zawsze razem chodzili na te spacery. Nagle poczuł potrzebę spojrzenia na otaczający go świat i zatrzymał się przy budynku cenzury. W oddali widział most Poniatowskiego, który zawalił się kilka godzin wcześniej. W zasięgu jego wzroku rozciągał się pejzaż kaleki i brzydki, lecz jednocześnie piękny, bo taki im tylko pozostał. Wziął od Tadzia kanister i wszedł do lokalu. Czuł, że został sam na ziemi i gdy ogarniała go chandra nie miał nawet do kogo zadzwonić. W szatni przejrzał się w lustrze, stwierdzając, że i on przystosował się do otoczenia. Pomyślał o zbliżającym się wieczorze. Cała sytuacja wydała mu się niepoważna. Tadzio poinformował go, że jakiś mężczyzna chce z nim rozmawiać i czeka na niego w korytarzu.
strona: - 1 - - 2 - - 3 - - 4 - - 5 - - 6 - - 7 - - 8 - - 9 - - 10 - - 11 - - 12 - - 13 - - 14 - - 15 - - 16 - - 17 - - 18 - - 19 - - 20 -