Potykając się i chichocząc szli przez korytarz wzdłuż białych strzałek. Kolka, idący z przodu, krzyknął do literata, że ta wycieczka kosztuje cały utarg z filmu „Transfuzja”. Pani Gosia przekomarzała się z szefem kuchni, którego nazywała „pułkownikiem”. W końcu dotarli do kolejnej spiżarni, ale tym razem dobrze zaopatrzonej. Szef kuchni otworzył ostatnie drzwi, prowadzące do wspaniałego wnętrza, przypominającego kaplicę. Pośrodku stały stoły, suto zastawione wyszukanymi potrawami i trunkami. Kucharz pułkownik wyjaśnił, że partia od dwóch lat zbierała pieniądze na ten tajny bankiet dla najwyższego kierownictwa. Ostrzegł, by niczego nie dotykali i tylko patrzyli. Literat i Kolka zatrzymali się przy głównym stole. Pisarz dopiero teraz dostrzegł, że przy głównej ścianie stało podium, a na nim leżały insygnia koronacyjne królów polskich wraz ze słynnym Szczerbcem. Kolka również zerknął w tę stronę i stwierdził, że kacapy powinni dowiedzieć się co kupują – Jaśnie Panią Rzeczpospolitą. Po chwili zaproponował, by posmakowali jakiejś potrawy. Z przymkniętymi powiekami rozkoszowali się smakiem jedzenia, kiedy pułkownik uderzył Nachałowa dłonią w plecy, odpędzając ich od stołu. Ktoś, manipulując przy magnetofonie, włączył muzykę taneczną. Pojawiła się pani Gosia, informując, że musi iść na bankiet filmowy, na którym sprzedadzą kupcom z Australii „Transfuzję”. Ujęła literata pod ramię i poprowadziła w tajemniczy półmrok. Wyznała, że nie wierzy w opozycję i przestrzegła mężczyznę przed Rysiem. Kazał jej odejść, nazywając „krową”. Urażona, określiła go „chamem” i poskarżyła się pułkownikowi, że jest obrażana.
strona: - 1 - - 2 - - 3 - - 4 - - 5 - - 6 - - 7 - - 8 - - 9 - - 10 - - 11 - - 12 - - 13 - - 14 - - 15 - - 16 - - 17 - - 18 - - 19 - - 20 -