Ostatni dzień życia stawał się jego ostatnim kawałkiem literackim. Myślał też o Nadzieżdzie, traktując ją jako swoją kobietę. Objął ją i pocałował. Bez słowa weszli do zrujnowanego pomieszczenia redakcji. Po zbliżeniu osunęła się na podłogę, kryjąc twarz w rozpuszczonych włosach. W drzwiach pojawił się jakiś jegomość, podając literatowi kwit z opłatą za zbliżenie miłosne w miejscu publicznym. Osłupiały, zapłacił dziesięć tysięcy złotych. Mężczyzna zasalutował uprzejmie i wyszedł na ulicę. Pisarz usiłował podnieść dziewczynę, lecz zatoczyła się na ścianę, odpychając go. Uciekła w głąb ogrodu i po chwili wróciła, uśmiechając się do niego i ocierając dłonią kąciki oczu. Objęła go, zapewniając, że pójdzie z nim pod Pałac Kultury i zrobi to samo, co on. Nie zgodził się na to, uznając, że lepiej będzie, jeśli zostanie, tęskniąc za nim do końca życia. Przeżegnała go prawosławnym krzyżem, a on pocałował jej palce. Pocałowali się i odbiegła w głąb ulicy.
Po paru minutach wyszedł na ulicę i dostrzegł Tadzia, który trzymał w ręku niebieski kanister. Energicznym krokiem podszedł do chłopca i bez uprzedzenia chwycił go za kołnierz, oskarżając, że wyprowadził go na Żorża. Kiedy Tadzio odpowiedział, że pracuje dla nich od trzech lat, literat uderzył go w twarz. Chłopak osunął się na kolana i zaczął całować jego dłoń. Po kolejnym ciosie wyznał, że ma czterdzieści lat i pisze dla nich wiersze oraz dowcipy satyryczne. Tadzio błagał o wybaczenie, zapewniając, że po obiedzie wymówił pracę w departamencie i jest już innym człowiekiem.
strona: - 1 - - 2 - - 3 - - 4 - - 5 - - 6 - - 7 - - 8 - - 9 - - 10 - - 11 - - 12 - - 13 - - 14 - - 15 - - 16 - - 17 - - 18 - - 19 - - 20 -