CZĘŚĆ II
Meursault został aresztowany. Po ośmiu dniach pobytu w więzieniu zaczęto interesować się jego sprawą. Przydzielono mu adwokata z urzędu, gdyż bohater uważał, że jego sprawa jest tak prosta, że nie jest mu on potrzebny. Kiedy nazajutrz przybył do niego obrońca, zaczął z nim rozmawiać. Okazało się, że przeprowadzono dochodzenie w Marengo, gdzie zdobyto dowody jego nieczułości, które okazał podczas pogrzebu matki. Meursault odrzekł, że kochał mamę, ale że każda zdrowa istota życzy sobie mniej lub bardziej śmierci tych, których kocha. Adwokat był oburzony i zabronił oskarżonemu wyrażania głośno takich myśli. Zaproponował, że w sądzie powie, iż oskarżony w dniu pogrzeby po prostu panował nad swymi uczuciami. Meursault nie zgodził się, bo jak sam powiedział nie było to prawdą.
Niedługo potem oskarżony został zaprowadzony do prokuratora w celu przesłuchania go. Po raz kolejny opowiedział historię zabicia Araba, nużyło już go to, dzień był gorący, a wielkie muchy wciąż siadały na jego twarzy. Prokurator uwierzył w zeznanie i chciał pomóc Meursaultowi. Jeden tylko szczegół nie dawał mu spokoju: dlaczego morderca odczekał po pierwszym strzale, nim oddał cztery kolejne. Meursault pytany o to milczał, wówczas prokurator wyjął krucyfiks, zaczął mówić o swej wierze oraz o tym, że każdy człowiek zasługuje na wybaczenie, bo nie ma takiej zbrodni, której by Bóg nie wybaczył, potrzebna jest jedynie skrucha. Powiedział Meursaultowi, że musi się oddać pod opiekę Boga i że to na pewno wystarczy. Oskarżony odrzekł, że nie wierzy w Boga, i że to, co czuje to nie prawdziwy żal, lecz raczej przykrość.
Kolejne wizyty odbywały się już w obecności adwokata i polegały na precyzowaniu poszczególnych punktów zeznań. Śledztwo trwało jedenaście miesięcy, Meursault czuł się jak „członek rodziny” tego śledczego towarzystwa. Jego największą radością były chwile, gdy odprowadzając go do drzwi gabinetu sędzia klepał go po ramieniu i mówił: ”Na dziś koniec, panie Antychryście”.
Po pewnym czasie Meursault czuł się w więzieniu jak u siebie. Zaczęło się to dokładnie w dniu, gdy otrzymał od Marii list, że nie może go odwiedzać, bo nie jest jego żoną. Wcześniejsze z nią spotkanie było dziwnym przeżyciem, sala odwiedzić pełna była więźniów – Arabów. Dookoła panował męczący hałas a Maria uśmiechała się nieustannie.
strona: - 1 - - 2 - - 3 - - 4 - - 5 - - 6 - - 7 - - 8 - - 9 -