Mersault – bohater-narrator
Camus tworząc postać Mersaulta dał kliniczny opis osoby cierpiącej na atrofię moralną i emocjonalną. Jest ona kwintesencją bezsensownej egzystencji, samotnej wśród ludzi, z którymi żyje. Całe opowiadanie jest właściwie analizą psychologiczną nowego typu bohatera, u którego brak jakichkolwiek racji działania powoduje dezintegrację świata myśli, woli i uczuć.
Mersault jest nie tylko pierwszoplanowym bohaterem, ale również narratorem. To właśnie ze sposobu prowadzenia opowiadania dowiadujemy się najwięcej o jego osobowości. Mamy tu do czynienia z pierwszoplanową, chłodną narracją. Bohater z szczególną dokładnością w opisywaniu detali relacjonuje kolejne dni swego życia. Ciekawe jest to, że właściwie w całym „Obcym” brak jest emocjonalnego zaangażowania Mersaulta w to, co opowiada, a przecież de facto jest to jego własne życie. Każdy dzień jawi się jak ciąg mechanicznie powtarzanych czynności. Wszystko co robi i czuje jest bezrefleksyjne. Kiedy Maria pyta, czy się z nią ożeni odpowiada, że tak, ale gdy pyta czy to znaczy, że ja kocha Mersault, zgodnie z prawdą, stwierdza, że to bez znaczenia. Właściwie nic nie ma dla niego większej wartości, nawet gdy dostaje propozycje wyjazdu do Paryża i zmiany na lepsze swego życia, stwierdza, ze w zasadzie może pojechać chociaż jest mu wszystko jedno.
Dopiero dokonanie morderstwa zmienia jego życie. Dostaje się do więzienia tutaj następuje konfrontacja jego myślenia jako więźnia z myśleniem wolnego człowieka:
„Na przykład brała mnie ochota, żeby znaleźć się na plaży i powoli wchodzić do morza. Gdy tylko wyobraziłem sobie szum pierwszych fal pod moimi stopami, ulgę, jaką sprawiało mi zanurzenie ciała w wodzie, czułem natychmiast, jak bardzo ciasne były mury więzienia. Ale trwało to zaledwie kilka miesięcy. Potem miałem już tylko myśli więźnia. Oczekiwałem codziennego spaceru, który odbywałem po dziedzińcu lub odwiedzin mego obrońcy.”
Mersault doszedł do wniosku, że do wszystkiego można się przyzwyczaić, w więzieniu z czasem poczuł się jak u siebie, nauczył się spać w dzień, z całej doby zostawało mu jedynie sześć godzin na organizowanie sobie zajęć. Wtedy to czytał opowieść znalezioną w sienniku, jadł i załatwiał potrzeby fizjologiczne. Najbardziej bolesny był brak kobiety oraz papierosów. Strażnik uświadomił mu, że więzienie wiąże się z karą, stąd te restrykcje. Mersault przestał myśleć o kobietach a palenie rzucił. Z tej monotonni więziennego życia wytrącił go proces.
Również i podczas niego nie doznał jakiś szczególnych emocji, czuł się jakby siedział w tramwaju i był nowo przybyłym na którego patrzy reszta, próbując w nim znaleźć coś śmiesznego. Zeznań świadków i przemówień adwokatów słuchał niezbyt uważnie. Często ogarniała go nuda i doskwierał upał. Bohater miał nieodparte wrażenie, że cała sprawa toczy się poza nim, bez jego udziału:
„Czasem miałem ochotę im wszystkim i powiedzieć: <
Mersault nie odczuwał nawet żalu, nie dlatego, że morderstwo sprawiło mu przyjemność, ale dlatego, że po prostu nigdy w życiu niczego nie był w stanie żałować. Pochłaniało go bez reszty to, co się działo, na refleksję nie było czasu. W obliczu zbliżającej się śmierci uzyskał pełną świadomość samego siebie, wygłosił credo, w którym objawił swoje prawdziwe myśli. Do końca pozostaje – jak pisał Camus – „człowiekiem, który nie chce się usprawiedliwiać. Woli wyobrażenia, jakie o nim maja inni. Umiera sam ze swoja prawdą – daremność tej pociechy”.
Ateizm Mersaulta
Naturalnym zachowaniem człowieka w obliczu śmierci jest zwracanie się do Boga o pomoc. Często najbardziej zagorzali ateiści nawracają się w ostatnich momentach swego życia. Camus odrzucał wiarę w Boga, jego filozofia brała się właśnie z doświadczenia „niewiary”. Ta bowiem jawiła się jedynie jako swoiste „upodobanie”. Mersault myślał podobnie, definitywnie nie wierzył w Boga, była to rzecz, na którą nie miał czasu, a na pewno nie w obliczu rychłego końca życia. Odmawiał przyjęcia kapelana, a gdy ten już się zjawił, jedyne co wywoływały jego próby nawrócenia bohatera, to znudzenie.
Kwestia wiary nie pojawia się jedynie w finalnej scenie „Obcego”, już podczas przesłuchania sędzia, w którym Mersault wzbudził pozytywne uczucia, chciał mu pomóc. Wierzył bowiem, że w obliczu Boga można wszystko wybaczyć, jedyne czego oczekiwał od oskarżonego to skrucha. Gdy Mersault oznajmił, że nie wierzy w Boga, sędzia się przeraził, machał przed oczami winnego krucyfiksem licząc, że uroni choćby jedną łzę przed tym „wizerunkiem boleści”. Mersault był znudzony całą sytuacją, nie zamierzał udawać czegoś, czego nie czuł.