Wizyta ta zakończyła się szybko, a Meursault zaczął nowy rozdział swego życia - więzienie stało się jego domem. Najtrudniej było na początku, gdyż oskarżony miał jeszcze „myśli wolnego człowieka”. Po kilku miesiącach był już tylko więźniem i jak ten myślał. To, czego najbardziej brakowało, to kobiety i papierosy. Zgodnie z dewizą jego mamy do wszystkiego można było się przyzwyczaić - papierosy rzucił, a o kobietach przestał myśleć. Dni polegały na zabijaniu czasu. Najlepszym sposobem był sen. Meursault nauczył się spać od szesnastu do osiemnastu godzin, zostawało więc tylko sześć godzin do zabicia. Spędzał je na posiłkach, załatwianiu potrzeb fizjologicznych oraz na czytaniu znalezionej w sienniku historii Czecha. Była to opowieść o człowieku, który wyjechał z czeskiej wioski, by dorobić się majątku. Kiedy mu się to udało, wrócił z żoną i dzieckiem. Ponieważ od wyjazdu minęło już dwadzieścia pięć lat, po powrocie matka i siostra nie rozpoznały go. Postanowił sprawić im niespodziankę i zatrzymał się w zajeździe przez nie prowadzonym, wcześniej jednak pokazał im swój majątek. Kobiety zabiły go we śnie, okradły, a ciało wrzuciły do studni. Następnego ranka po tragedii przyszła żona zabitego, która nie widziała o całym zajściu i powiedziała prawdę. Matka powiesiła się, a siostra rzuciła do studni.
Meursault czytał tę historię wielokrotnie. I tak godziny snu, lektura tego dziwacznego wydarzenia oraz kolejne przemiany światła w mrok stanowiły nową rzeczywistość bohatera. Dla niego cały pobyt w więzieniu był jednym i tym samym dniem, jednym i tym samym zadaniem, które miał spełnić
W czerwcu naszedł dzień procesu. Meursault został zawieziony więzienną karetką do sądu. Jego sprawa przyciągnęła tłum ludzi i dziennikarzy. Zainteresowanie wynikało z dwóch powodów: po pierwsze po procesie Meursaulta miał się odbyć proces ojcobójcy, a poza tym lato to martwy okres dla sensacji, dlatego też sprawa mordercy Araba wydawała się dziennikarzom dość ciekawa. Oskarżony siedział pomiędzy dwoma żandarmami, naprzeciw niego zaś sędziowie przysięgli. Ich twarze nie różniły się między sobą. Meursault miał wrażenie, jakby znalazł się w tramwaju, gdzie nieznani pasażerowie śledzą z ławek nowo przybyłego, by wypatrzyć w nim jakieś śmiesznostki.
strona: - 1 - - 2 - - 3 - - 4 - - 5 - - 6 - - 7 - - 8 - - 9 -