Doktor Paweł Obarecki, główna postać noweli, oddaje się rozmyślaniom, które są komentowane przez narratora. Bohater akurat wrócił do domu, wcześniej grał w karty w winta. W rozrywce tej towarzyszyła mu lokalna elita, mianowicie: ksiądz, aptekarz, naczelnik poczty oraz sędzia. Sześć lat temu doktor osiadł w Obrzydłówku, aby w zgodzie ze swoimi ideałami udzielać pomocy najbardziej potrzebującym. Chce także uczyć ociemniałych ludzi higieny. Miał świadomość tego, że chłopi żyją w wielkiej nędzy. W związku z tym chciał oferować swoje usługi zupełnie za darmo. Już kiedy kupił podręczną apteczkę, podpadł aptekarzowi i felczerowi, którzy sami produkowali „leki” i pobierali za nie opłaty. Staraniom Obareckiego towarzyszył wielki zapał, ale trudne okoliczności szybko go ugasiły. Ponadto w okolicy zaczęto plotkować, że doktor ma kontakty z duchami oraz nie posiada odpowiedniego przygotowania do wykonywania zawodu. Ludzie wybijają mu nawet szyby. Młody lekarz stopniowo traci swój entuzjazm, w końcu ostatecznie kapituluje.
Nowy sposób bohatera na życie polega na kompromisowości i uległości. Stara się nawet choć na pozór zaprzyjaźnić z aptekarzem i felczerem. Zaczyna zarabiać pieniądze, jednak przez cały czas po prostu się nudzi. Rezygnując zupełnie z ambicji zawodowych, a także swoich pieczołowicie pielęgnowanych ideałów, ma coraz mniejszy apetyt kulturalny, czuje wstręt nawet do czytania. Całkowicie pogrąża się w nudzie. Dom prowadzi mu młoda, dwudziestoczteroletnia gospodyni.
Kiedy niespodziewanie spotyka swoją dawną sympatię, Stanisławę Bozowską, nadzwyczaj szybko przypomina sobie czasy studiów oraz dawne ideały, w tym duży entuzjazm do pracy. Poproszony o pomoc, jedzie do oddalonej o trzy mile wsi, bowiem zachorowała tamtejsza nauczycielka. Doktor szybko rozpoznaje w kobiecie swoją Stasię, która jest w bardzo ciężkim stanie, choruje na tyfus. Sołtys wioski pomaga zwerbować parobka, który za kwotę w wysokości trzydziestu rubli zgadza się przywieźć z Obrzydłówka chininę, lekarstwo które może pomóc chorej. Dodatkowym utrudnieniem jest pogoda – wietrzna, śnieżna zamieć. W tym czasie doktor dowiaduje się, że kobieta uczy tu już trzy lata. Jednocześnie zdaje sobie sprawę, że Stasia żyje w wielkiej biedzie. Pozostała bowiem wierna swoim ideałom i udzielała bezpłatnych nauk ubogim mieszkańcom wsi.
Kiedy doktor Obarecki czeka na lek, w sąsiedniej sali lekcyjnej oddaje się rozmyślaniom – o czasach studiów, o młodości, o odłożonych na bok planach związanych z małżeństwem. Zarówno Stasia jak i doktor żyli w biedzie. Dziewczyna, wówczas siedemnastoletnia panna z bujnym warkoczem, pragnęła – tak jak Paweł, studiować medycynę. Jednak po ukończeniu gimnazjum, w związku z brakiem pieniędzy, rozpoczęła pracę nauczycielki. Paweł poznał Stasię w domu znajomego młodego małżeństwa, zaprzyjaźnionych społeczników – ludzi wprawdzie biednych, ale w pełni znających i rozumiejących problemy innych. Dziewczyna nie zgodziła się wyjść za doktora, własne szczęście poświęcając dla innych.
Po sześciogodzinnym oczekiwaniu na parobka zaniepokojony doktor sam wyrusza po chininę. W południe, kiedy wraca, kobieta już nie żyje. Paweł strasznie rozpacza, ale to już niczego nie zmieni. Obarecki poleca stolarzowi zrobić skromną trumnę z czterech nieheblowanych desek.
Jeszcze przed śmiercią Stasia napisała list do swojej koleżanki, Heleny. Doktor odnajduje go i dowiaduje się, że nauczycielka jest autorką podręcznika Fizyka dla ludu. Prosiła znajomą o przygotowanie wersji książki do druku, sama była już zbyt słaba.
Parobek wysłany po lekarstwo dla Stasi nie mógł dotrzeć do Obrzydłówka, ponieważ koń nie miał sił na dotarcie do Obrzydłówka. Chłopiec wrócił do wsi pieszo, ostatkiem sił. Przybył również zwrócić książki, które pożyczyła mu nauczycielka. Widzimy w tym miejscu, jak solidna była Stanisława, jak bardzo poświęcała się dla ubogiej młodzieży.
Po śmierci kobiety doktor bardzo rozpaczał. Żegnając się ze zmarłą, szeptał na jej uczczenie najpiękniejsze wyrazy, po czym, rozpaczając, odjechał saniami. Po tym wydarzeniu Obarecki na jakiś czas zmienił tryb życia, swoje przyzwyczajenia. Nie grywał już w winta, zaczął natomiast czytać Dantego. Odesłał także swoją gospodynię. Potem jednak czytamy:
Obecnie ma się znakomicie: utył, pieniędzy worek uczciwy nazbijałCieszył się z faktu, że lokalna elita, dzięki jego zaleceniom zaczęła palić papierosy w bezpieczniejszych dla zdrowia, niesklejanych gilzach. Opowiadanie kończy się kpiącym komentarzem autora: Nareszcie!...