W locie nad Morzem Śródziemnym Saint-Exupery’emu towarzyszył mechanik Andrzej Prevot. Od samego początku towarzyszyły im trudne warunki atmosferyczne, przez co w kabinie samolotu „Simoun” panowało napięcie. Lot do Kairu przebiegał sprawnie do momentu, gdy bohater nie zboczył nieznacznie z trasy i zahaczył podwoziem o ziemię.
Cudem uniknęli wybuchu i śmierci. Mężczyźni wyskoczyli przez wyrwane okienko. Znaleźli się na środku pustyni z niewielkimi zapasami kawy, winogron i pomarańczy, bez wody. Zdawali sobie sprawę, że to może nie wystarczyć, żeby przeżyć. Lotnicy przez kilka godzin bez skutku poszukiwali oazy. Zdawali sobie sprawę, że są poszukiwani, ale akcja ratunkowa prowadzona jest pewnie na wielkim obszarze. Co jakiś czas zjawiają się przy szczątkach samolotu i zbierali zmieszaną z olejem i farbą rosę ze skrzydeł, aby chociażby zmoczyć usta. Mężczyźni przez cały czas martwili się o swoje rodziny.
Pustynia Libijska, na której ugrzęźli jest znacznie bardziej sucha niż Sahara. Przez to dużo krótszy jest czas, jaki można przeżyć bez wody. Saint-Exupery wyruszył samotnie w poszukiwaniu pomocy, jednak słońce wywołało u niego miraże. Wydawało mu się, że widzi miasto, a także Arabów rozmawiających z Prevotem.
Kolejne próby zbierania rosy ze spadochronu kończą się wymiotami obydwu mężczyzn. Mechanikowi wydaje się, że widzi jezioro, do którego usiłuje się doczołgać. Saint-Exupery postanowił w tym czasie napisać list pożegnalny do swojej rodziny. Lotnicy zdają sobie sprawę z tego, że nikt ich nie odnajdzie. Zupełnie wycieńczeni następnego dnia przeszli blisko osiemdziesiąt kilometrów i natknęli się na ślady na piasku. Mężczyźni zostali uratowani przez dwóch Arabów.
VIII. Ludzie
Ostatnia część książki to filozoficzne rozważania autora o człowieczeństwie. Saint-Exupery pojmuje je jako przekraczanie samego siebie:
Prawda nie jest tym, czego można dowieść. Jeśli w tej, a nie innej glebie drzewa pomarańczowe zagłębiają mocne korzenie i pokrywają się owocami, to gleba ta jest prawdą drzew pomarańczowych. Jeśli ta religia, ta kultura, ta skala wartości, ta, a nie żadna inna forma działania sprzyjają pełni człowieczeństwa w człowieku, jeśli to one wyzwalają w nim władcę, który nie wiedział o swoim istnieniu, to znaczy, że skala wartości, ta kultura, ta forma działania są prawdą człowieka.
Autor wspomina swój pobyt w Hiszpanii podczas wojny domowej, gdzie jako reporter widział młodych żołnierzy, którzy, otrzymując rozkazy ataku na domy przypominające bardziej fortece, wiedzieli, że idą na pewną śmierć. Młodzieńcy oddawali się dziecinnej zabawie, aby chociaż w taki sposób przedłużyć swoje życie.
Narrator wspomina po raz kolejny swojego przyjaciela Mermoza, który podczas pewnej nocy w Paryżu wyjawił kompanom, że pracował niegdyś w Barcelonie w charakterze księgowego. Mężczyzna ten nie interesował się politycznym rozłamem, który miał właśnie miejsce w Hiszpanii. Pewnego dnia dowiedział się o śmierci swojego kolegi, nawet nie przyjaciela, w bitwie w okolicach Malagi. Wtedy poczuł, że musi dołączyć się do walki. Mermoz dopatrywał się korzeni tego zjawiska w naturze:
W okresie ptasich wędrówek dzikie kaczki budzą dziwny niepokój na terenach, nad którymi przelatują. Jak gdyby znęcone przez olbrzymi trójkątny klucz dzikich kaczek, domowe kaczki nieporadnie usiłują wzbić się w górę. Dziki zew obudził w nich jakiś instynkt dzikości. Na jedną chwilę kaczki domowe zmieniają się w ptaki wędrowne.Podobnie zachowują się oswojone gazele. Zachowanie to wynika z natury, podobnie jest z człowieczeństwem.
Saint-Exupery wypowiada się również na temat miłości koleżeńskiej, która polega na wspólnocie celów i działań:
Kolegami są tylko ci, którzy związani jedną liną wspinają się na ten sam szczyt. Niesienie pomocy przyjaciołom określa jako rozkosz.
Saint-Exupery przekonuje, że:
W ostatnim fragmencie książki pojawia się polski akcent. Saint-Exupery relacjonuje swoją podróż pociągiem, w której towarzyszyli mu polscy robotnicy wydaleni z Francji i skazani na powrót do ojczyzny. Autor w skupieniu przyglądał się twarzom nędzarzy. Jego szczególną uwagę przykuły oblicza dzieci, których nazywał małymi Mozartami, które wkrótce trafią do fabryk, zamiast realizować się artystycznie: Mały Mozart tak samo jak inni trafi pod walce maszyny. Największe swoje wzruszenie będzie czerpał z banalnej muzyczki w zaduchu tancbudy. Mozart jest skazany.
strona: - 1 - - 2 - - 3 - - 4 -