Inspiracją do napisania krótkiego opowiadania „Ikar” przez Jarosława Iwaszkiewicza był obraz Bruegla pod tym samym tytułem oraz wydarzenie jakie zaobserwował autor pewnego wieczoru w okupowanej Warszawie.
Narrator, który jest zarazem uczestnikiem zdarzeń, opisuje, że tego wieczoru w Warszawie był spory ruch. Każdy chciał zdążyć do domu przed godziną policyjną. Na przystankach tramwajowych czekali ludzie, a z nimi Jarosław Iwaszkiewicz. Niedaleko można było usłyszeć chłopców sprzedających gazety, ekspedientów zamykających swoje sklepy i bawiące się nieopodal dzieci. Trudno było dostrzec, że akcja toczy się w okupowanym mieście.
Autor w pewnym momencie zauważył na Krakowskim Przedmieściu piętnasto- lub szesnastoletniego chłopca. Szedł dość nierozważnie - zza ruszającego tramwaju, najprawdopodobniej od ulicy Bednarskiej. Młodzieniec stanął na małej wysepce która znajdowała się na środku drogi. Zaczął powoli iść w stronę ulicy, nie odrywając oczu od czytanej książki i nie zwracając uwagi na to co dzieje wokół niego.
Nagle rozległ się pisk hamulców i opon. Kierowca samochodu jadącego na wprost chłopca gwałtownie zmienił kierunek, zatrzymał się przed rogiem Trębackiej i cudem uniknął wypadku. Narrator zobaczył, iż była to karetka gestapo i się tym zaniepokoił. Chłopiec usiłował ją jakoś ominąć i iść dalej, jednak z samochodu wyszło dwóch Niemców, którzy „zaprosili” młodzieńca do środka.
Zdawało się, że chłopiec przepraszał za nieuwagę i tłumaczył się, że całemu zdarzeniu winna jest książka... Wydawało się również, że obiecuje, iż nigdy więcej tak nie postąpi i następnym razem będzie bardziej ostrożny.
Gestapowiec zażądał od chłopca dokumentów. Po ich otrzymaniu, wepchnął go gwałtownym ruchem do auta. Słychać było tylko huk zamykanych drzwi i odjeżdżającą w stronę Alei Szucha niemiecką karetkę.
Narrator zauważył, że miasto wciąż tętniło życiem. Kobieta przy ścianie sprzedawała cytryny, dwaj panowie stający na przystanku zapalili papierosy, nieopodal dzieci przebiegały przez ulicę, a ludzie nadal spieszyli się do domów. Narrator stał tak jeszcze długo wypatrując Michasia – autor tak nazwał chłopca z tego zdarzenia.
Nikt chyba poza nim nie zauważył tego zdarzenia i nikt poza nim nie odczuwał współczucia.