Streszczenia i opracowania lektur szkolnych klp klp.pl
„Stara rzeka, rozlana szeroko, wypoczywała bez ruchu u schyłku dnia - po całych wiekach dzielnej służby u rasy zaludniającej jej brzegi - rozpostarta spokojnie w swej godności wodnego szlaku wiodącego do najdalszych krańców ziemi (…) Łowcy złota lub łowcy sławy, wszyscy płynęli tą rzeką dzierżąc miecz, a często i pochodnię - wysłannicy potęgi z głębi kraju, niosący iskry świętego ognia. Jakaż wielkość nie płynęła z prądem tej rzeki dążąc ku tajemnicy nieznanych ziem... Marzenia ludzkie, nasiona rzeczypospolitych, zarodki cesarstw”. Narrator o Tamizie.

„A i to miejsce - powiedział nagle Marlow - było ongi jednym z ciemnych zakątków ziemi”. Marlow o Europie.

„(…) osiadłszy na jakiejś placówce w głębi lądu czuje, że dzicz, zupełna dzicz zamknęła się wkoło niego - tajemnicze życie dziczy, które tętni w lesie, w dżungli, w sercach dzikich ludzi. Nie ma wtajemniczenia w takie misteria. Nasz obywatel musi żyć pośród niepojętego, które jest także czymś wstrętnym. A jednocześnie to niepojęte ma urok, który zaczyna na niego działać. Urzeczenie obrzydliwością, rozumiecie? Wyobraźcie sobie rosnący w tym człowieku żal, pragnienie ucieczki, bezsilny wstręt, poddanie się, nienawiść”. Wyobrażenie Marlowa o odkrywcach Wysp Brytyjskich.

„Zagarniali, co mogli, ze zwykłej chciwości. Była to po prostu kradzież z włamaniem, masowe morderstwo na wielką skalę, a ludzie rzucali się w to na oślep - jak przystoi tym, którzy napastują ciemności. Podbój ziemi, polegający przeważnie na tym, że się ją odbiera ludziom o odmiennej cerze lub trochę bardziej płaskich nosach, nie jest rzeczą piękną, jeśli się w niego wejrzy zbyt dokładnie”. Zdanie Marlowa na temat kolonizacji.

„Często - gdy byłem już daleko - myślałem o tych dwóch kobietach, odźwiernych u wrót Ciemności, robiących na drutach jakby ciepły całun z czarnej wełny; wspominałem, jak jedna z nich wprowadza, wprowadza bez końca w nieznane, a druga bada obojętnie starymi oczami wesołe i głupie twarze. Ave! stara pracownico, migająca drutami nad czarną przędzą. Morituri te salutant. Niewielu z tych, na których spojrzała, zobaczyło ją znowu - znacznie mniej niż połowa”. Marlow o dwóch kobietach, pracownicach w budynku towarzystwa.

„Póty rozprawiała o tym, że «trzeba oduczyć miliony tych ciemnych ludzi od wstrętnych obyczajów życia», aż wreszcie - daję wam słowo - zrobiło mi się jakoś głupio. Ośmieliłem się nadmienić, że przecież spółka została założona dla zysku”. Rozmowa Marlowa z ciotką.

„(…) nic nie następowało. Nic nastąpić nie mogło. Było w tym działaniu coś obłąkanego, widok przypominał ponurą krotochwilę i nie rozproszył tego wrażenia jakiś człowiek z pokładu zapewniający mnie poważnie, że tam jest obóz krajowców - nazywał ich nieprzyjaciółmi! - ukryty gdzieś w głębi”. Marlow o ostrzale buszu przez francuski okręt wojenny.

„(…) wsuwaliśmy się w ujścia rzek - strumieni śmierci toczących się wśród życia - których brzegi rozpadały się w błoto, których wody, zgęszczone w szlam, ogarniały poskręcane mangrowie, zdające się wić przed naszym wzrokiem w ostatecznej, bezsilnej rozpaczy. Nie zatrzymaliśmy się nigdzie tak długo, aby można było doznać szczegółowszych wrażeń, ale ogólne uczucie nieokreślonego i dotkliwego zdziwienia wciąż we mnie wzrastało. Była to jakby uciążliwa pielgrzymka wśród zapowiedzi nocnych zmór”. Marlow o podróży z Europy do Afryki.

„Nie mogłem się raz powstrzymać od zapytania, po co on się tu w ogóle wybrał. - Żeby zarobić, naturalnie, a cóż pan sobie myśli? - odrzekł pogardliwie”. Rozmowa Marlowa z otyłym Europejczykiem.

„Czy widzicie go? Czy widzicie tę całą historię? Czy widzicie cośkolwiek? Mam wrażenie, że usiłuję wam opowiedzieć sen - a mój wysiłek jest daremny, bo żadna relacja nie może oddać wrażenia snu, tej mieszaniny bezsensu, niespodzianki i oszołomienia wśród dreszczów walki i buntu - tego poczucia, że się jest we władzy niewiarygodnego - poczucia, które stanowi prawdziwą istotę snu...(…) Nie, to niemożliwe; niepodobna dać komuś żywego pojęcia o jakiejkolwiek epoce swojego istnienia - o tym, co stanowi jej prawdę, jej znaczenie - jej subtelną i przejmującą treść. To niemożliwe. Żyjemy tak, jak śnimy - samotni...”. Marlow do załogi „Nellie” .

„Czy on tam jest sam? - Tak - odpowiedział dyrektor - odesłał swego pomocnika w dół rzeki z krótkim listem do mnie tej treści: «Niech pan wyprawi stąd tego nieboraka i nie kłopocze się przysyłaniem mi innych w tym samym rodzaju. Wolę być sam niż mieć koło siebie kogoś z ludzi, których pan ma pod ręką». To było przeszło rok temu. Czy może sobie wuj wyobrazić podobną bezczelność! - A od tamtego czasu? - spytał drugi ochrypłym głosem. - Kość słoniowa - żachnął się siostrzeniec - całe mnóstwo kości słoniowej w najlepszym gatunku; to wprost nieznośne... wszystko od niego”. Rozmowa pomiędzy dyrektorem Stacji Centralnej, a jego wujem.

„Obraz był wyraźny: łódka, czterech dzikich wioślarzy i samotny biały, który odwraca się nagle od głównej kwatery, od wypoczynku, a może i od myśli o domu; który zdąża ku głębiom dziczy, ku swej pustej i opuszczonej stacji”. Podróż Marlowa do stacji Kurtza.

„Nie lubię pracy - żaden człowiek jej nie lubi - ale lubię to, co jest w pracy - sposobność do odnalezienia siebie samego, swej własnej rzeczywistości - dla siebie, nie dla innych - której inni ludzie poznać nie mogą”. Marlow o wartościach, jakie niosła ze sobą praca.

„Droga otwierała się przed nami i zamykała za nami, jakby las wkraczał powoli w wodę, by zagrodzić nam powrót. Przenikaliśmy wciąż głębiej i głębiej w jądro ciemności”. Podróż Marlowa do stacji Kurtza.

„Wszystko należało do niego - ale to drobnostka. Trzeba było przede wszystkim ustalić, do kogo on należał, ile ciemnych potęg uważało go za swoją własność. Skóra cierpła na człowieku, kiedy się o tym myślało. Nie można sobie było tego wyobrazić - i nawet było lepiej nie zastanawiać się nad tym. Kurtz zajął wysokie miejsce wśród szatanów tego kraju - mówię to dosłownie. Nie możecie tego zrozumieć! I cóż dziwnego?”. Słowa Marlowa, dotyczące Kurtza.

„Żadne praktyczne wskazówki nie przerywały magicznego toku zdań, chyba że uznamy za rozwinięcie metody coś w rodzaju notatki przy końcu ostatniej strony, notatki nagryzmolonej niepewną ręką widać znacznie później. Była bardzo prosta, i u końca tego wzruszającego wezwania do wszelkich altruistycznych uczuć gorzała, jaśniejąca i przeraźliwa, jak błyskawica wśród pogodnego nieba: «Wytępić te wszystkie bestie!»”. Treść notatki napisanej przez Kurtza.

„Mówię panu - zawołał - że ten człowiek wzbogacił mi duszę!”. Słowa Rosjanina, dotyczące Kurtza.

„Oświadczył, że mnie zastrzeli, jeśli mu tych kłów nie dam i nie wyniosę się potem z kraju; że mnie zastrzeli, bo może to zrobić i ma na to ochotę, i nic go na świecie nie powstrzyma od zabicia, kogo mu się żywnie podoba”. Słowa Rosjanina, dotyczące Kurtza.

„Świadczyły tylko o tym, że pan Kurtz nie posiadał hamulców w nasycaniu różnych żądz, że czegoś w nim brakowało, jakiejś drobnej rzeczy, której nie można było odnaleźć pod jego wspaniałą wymową, gdy zaszła nagląca potrzeba. Czy wiedział sam o tym swoim braku, nie umiem powiedzieć. Myślę, że uświadomił go sobie w końcu - dopiero w samym końcu. Ale dzicz przejrzała go wcześnie i wywarła na nim straszliwą zemstę za dziwaczną inwazję. Myślę, że szeptała mu rzeczy, których sam o sobie nie wiedział, rzeczy, o których nie miał pojęcia, póki ich nie podsunęła wielka samotność; a ów szept dziczy okazał się nieprzeparcie ponętny. Rozbrzmiał w Kurtzu głośnym echem, ponieważ wnętrze jego było puste...” . Słowa Marlowa, dotyczące Kurtza.

„Kurtz - Kurtz - to znaczy po niemiecku «krótki», nieprawdaż? Otóż to nazwisko było równie prawdziwe jak wszystko inne w jego życiu i śmierci” . Słowa Marlowa, dotyczące Kurtza.

„W rzeczywistości zwróciłem się myślą do dziczy, a nie do pana Kurtza, który - nie miałem zamiaru temu przeczyć - był już niejako pogrzebany. I wydało mi się przez chwilę, jakbym też leżał w obszernym grobie, pełnym niewypowiedzianych tajemnic. Czułem nieznośny ciężar uciskający mi piersi, zapach wilgotnej ziemi, niewidzialną obecność zwycięskiego zepsucia, mrok nieprzeniknionej nocy...” . Marlow o przytłaczającym ciężarze, który czuł, gdy niósł Kurtza.

„Nie zdradziłem pana Kurtza - było mi sądzone, abym go nigdy nie zdradził - było zapisane, że mam pozostać wiernym do końca zmorze, na którą padł mój wybór. Pragnąłem koniecznie rozprawić się sam na sam z tym cieniem - i do dziś dnia nie wiem, dlaczego dbałem tak zazdrośnie o to, by nie dzielić się z nikim szczególną posępnością tego przeżycia” . Słowa Marlowa, dotyczące Kurtza.

„Usiłowałem rozproszyć czar - ciężki, niemy czar dziczy - który zdawał się przyciągać Kurtza do bezlitosnej piersi, budząc w nim zapomniane i brutalne instynkty, pojąc go wspomnieniami zaspokojonych, potwornych namiętności. Byłem przekonany, że to go jedynie gnało ku skrajowi lasu, ku puszczy, w stronę blasku ognisk, dudnienia bębnów, niesamowitych zaklęć; tylko to znęciło jego pozbawioną hamulców duszę poza granice dozwolonych dążeń” . Słowa Marlowa, dotyczące Kurtza.

„Były to pospolite codzienne słowa, znane, niejasne dźwięki, które wymieniamy każdego powszedniego dnia w życiu. Ale cóż z tego? Tkwiła w nich - ja to czułem - straszliwa sugestywność słów słyszanych we śnie, zdań wypowiadanych w nocnych koszmarach” . Słowa Marlowa, dotyczące Kurtza.

„Zgroza! Zgroza!” . Ostatnie słowa Kurtza przed śmiercią.

„Śmieszna to rzecz, życie - owe tajemnicze kombinacje bezlitosnej logiki dla błahego celu. Co najwyżej można się spodziewać od życia odrobiny wiedzy o sobie samym - która przychodzi za późno i jest źródłem niewyczerpanych żalów” . Marlow po śmierci Kurtza o życiu.

„To dziwne, jak się łatwo zgodziłem na to nieprzewidziane wspólnictwo, na ten wybór między koszmarami, narzucony mi w mrocznej krainie niepokojonej przez owe nędzne i chciwe widma” . Marlow o niezwykle trudnym wyborze, jaki został przed nim postawiony.

„Wyciągnęła ramiona jakby za cofającą się postacią, czarne ze splecionymi białymi dłońmi na tle światła mierzchnącego w wąskich oknach. Nigdy go nie zobaczy. A ja widziałem go wówczas wyraźnie. Będę widział to wymowne widmo, póki żyję, i ją będę widział także jako tragiczny i bliski Cień, podobny w tym geście do innego Cienia, równie tragicznego, co pokryty bezsilnymi amuletami, wyciągał nagie, brunatne ramiona nad połyskliwą, piekielną rzeką, rzeką ciemności” . Gest, który wykonała Narzeczona Kurtza.

„Podniosłem głowę. Otwarte morze było zagrodzone czarną ławą chmur, a spokojny wodny szlak, wiodący do najdalszych krańców ziemi, ciągnął się, mroczny, pod zasępionym niebem, zdając się prowadzić do jądra niezmierzonej ciemności”. W głosie narratora słychać wpływ, jaki wywarła na nim opowieść Marlowa.



Polecasz ten artykuł?TAK NIEUdostępnij






  Dowiedz się więcej
1  Jądro ciemności - streszczenie
2  Charakterystyka pozostałych bohaterów „Jądra ciemności”
3  Charakterystyka Marlowa