Ów dyrektor był to zwykły sobie kupiec pracujący w tych okolicach od czasu swej młodości - nic ponadto. Słuchano go, ale nie wzbudzał ani przywiązania, ani trwogi, ani nawet szacunku.
Wzbudzał niepokój (…) Nie miał zmysłu organizacyjnego ani inicjatywy, ani nawet zamiłowania do ładu. Wychodziło to na jaw w takich rzeczach jak na przykład opłakany stan stacji. Nie był wykształcony, nie był inteligentny – rodzi się więc pytanie: jakim cudem człowiek o takich kwalifikacjach, a raczej ich braku, został Dyrektorem Stacji Centralnej? Odpowiedź jest prosta i sama nasuwa się na język: dzięki łapówkom i znajomościom. Trzeba pamiętać, że takie stanowisko wiązało się z pośredniczeniem w sprzedaży kości słoniowej do Europy, a także z możliwościom penetrowania okolicznych wiosek i lasów pod pretekstem niesienia postępu cywilizacyjnego.
Osobnik ten miał jedną ważną cechę – nie imały się go żadne choroby tropikalne. Można go zatem przyrównać do niezniszczalnego karalucha. Nawet jego wygląd, szalenie pospolity, nasuwa na myśl podobne skojarzenia:
Miał pospolitą cerę, pospolite rysy, maniery i głos. Wzrostu był średniego, budowy przeciętnej. Jego oczy, zwykłego niebieskiego koloru, były chyba wyjątkowo zimne, i z pewnością potrafił rzucać spojrzenia ostre i ciężkie jak topór.
W obawie przed utratą swojej intratnej posady był gotów posunąć się do drastycznych środków. Człowiek ten pozornie chciał jak najszybciej odnaleźć i uratować Kurtza, lecz tak naprawdę ciągle spowalniał wyruszenie ekipy ratunkowej, ponieważ utalentowany agent, w jego mniemaniu, czyhał na jego stanowisko. Dyrektor prawdopodobnie specjalnie rozkazał niedoświadczonemu kapitanowi płynąć w górę rzeki, aby uszkodzić dno parowca, a następnie sabotował jego naprawę poprzez nie dostarczanie Marlowowi na czas potrzebnych narzędzi i nitów.
Niestety powieść kończy się pomyślnie dla Dyrektora. Śmierć Kurtza oznaczała, że dalej będzie mógł spokojnie pełnić swoje stanowisko i czerpać z niego mnóstwo korzyści. Marlow zauważył ulgę na jego twarzy, gdy było już jasne, że utalentowany agent umrze: Dyrektor był bardzo spokojny; nie miał już teraz powodu do istotnych obaw i ogarniał nas obu przenikliwym, zadowolonym spojrzeniem: cała historia skończyła się tak pomyślnie, jak tylko można było sobie życzyć.
strona: - 1 - - 2 - - 3 - - 4 - - 5 -