Kiedy stara zakończyła swą opowieść, zaproponowała by Kunegunda wysłuchała opowieści wszystkich uczestników wyprawy, a wtedy przekona się, że wcale nie jest najnieszczęśliwszą z istot. Tak dopłynęli do Buenos Aires. Gubernator miasta, najmożniejszy pan południowej Ameryki, zakochał się w Kunegundzie i zaproponował małżeństwo. Staruszka poradziła Kunegundzie by ta się zgodziła. Kandyd musiał uciekać, gdyż przybył tam za nim okręt z ludźmi poszukującymi morderców inkwizytora. Tytułowy bohater wraz z służącym z Kadyksu- Kakambo uciekł do Paragwaju do ojców jezuitów.
W klasztorze Kandyd spotkał brata Kunegundy, który został komendantem i kapłanem. Opowiedział dawnemu przyjacielowi historię swego życia. Okazało się, że nie zginął podczas najazdu Bułgarów, ciężko rannego znalazł go zakonnik i zaopiekował się nim. Wysłano go do Rzymu gdzie został kapłanem. Kandyd opowiedział księciu o Kunegundzie. Razem chcieli ją odbić z rąk gubernatora Buenos Aires, ale kiedy Kandyd zdradził, że chce poślubić księżniczkę, baron de Thunder-tentronckh wściekł się i chwycił za szablę. Kandyd zabił go i w przebraniu mnicha uciekł. Po tym wydarzeniu zatrzymali się dopiero poza granicami Paragwaju na łące. Kandyd zobaczył w oddali dwie kobiety uciekające przed małpami. Postanowił odkupić swoje wcześniejsze zbrodnie i zabił zwierzęta. Okazało się jednak, że byli to oblubieńcy owych kobiet, które wpadły w rozpacz. W czasie snu Kandyd i Kakambo zostali związani przez mieszkańców tej ziemi - Uszaków, którzy rozpalili rożen i przygotowali kocioł, aby ich upiec jako jezuitów. Kakambo przekonał ich, że nie tylko nie jest jezuitą, ale że jeden z nich zabił komendanta ich wrogów. Wówczas przyjęto ich jak bohaterów, ofiarowano córki i poczęstowano smakołykami.
Kandyd i Kakambo postanowili wrócić do Europy. Gdy padły ich konie znaleźli czółno i popłynęli z prądem rzeki do krainy Eldorado. Była to cudowna kraina, gdzie dzieci grały w palanta rakietami ze złota. Ugoszczono ich tutaj nie licząc na żadna zapłatę. W kraju tym mówiono po peruwiańsku, czyli w ojczystym języku Kakambo. Od starca poznali historie tego miejsca. Stusiedemdziesięciodwuletni starzec opowiedział im, że jest to dawna kraina Inkasów, którzy opuścili ją by ujarzmić naiwne kraje, ale w efekcie ponieśli śmierć. Książęta, którzy zostali, postanowili, za zgodą narodu, że żaden mieszkaniec nie wyjdzie nigdy poza granice królestwa. Ich kraj otaczają góry, z tego też powodu są bezpieczni. Wierzą w jednego Boga, którego o nic nie proszą, tylko mu dziękują, ale nie maja żadnej instytucji, każdy jest kapłanem. W kraju tym nie było ani procesów ani więzień, wszyscy żyli w zgodzie. Starzec kazał ich odwieźć do króla, który przyjął ich niezwykle uprzejmie i zaprosił na wieczerzę. Największe zdziwienia Kandyda wywołał pałac nauk „z galerą długą na dwa tysiące kroków, szczelnie zapełnioną matematycznymi i fizycznymi przyrządami”. Po miesiącu życia w tej krainie marzeń Kandyd zatęsknił za Kunegundą. Na polecenie króla zbudowano ogromna machinę, na której wyniesiono przybyszy poza góry. Zaopatrzono ich w żywność, drogie kamienie i tak Kandyd i Kakambo opuścili krainę dobrobytu. Teraz „mogli uganiać się po świecie, odgrywać ważną rolę wśród swoich, popisywać się tym, co się widziało w podróżach”.
strona: - 1 - - 2 - - 3 - - 4 - - 5 - - 6 -