Bohaterowie Opium w rosole
Maciej Ogorzałka – Maciej Ogorzałka to osiemnastoletni, wysoki, zgrabny chłopak o bardzo ładnych oczach koloru czekolady i czarnych, zamaszystych brwiach. Miał jasną czuprynę i zgarbione plecy. Idąc, kołysał się na boki i zbyt mocno wymachiwał rękami. Miał orli nos, ujmujący uśmiech i śmiałe, uczciwe spojrzenie.
Ogorzałka był romantyk o charakterze eksplozywnym i znacznie rozbudowanej ambicji. Pochodził z Pobiedzisk. Mieszkał wraz z bratem Piotrem w niewielkiej suterenie, w kamienicy przy ul. Roosvelta. W ich mieszkaniu panował „artystyczny nieład”, typowy dla mężczyzn. Zakochał się w próżnej Matyldzie i dopiero po pewnym czasie odkrył, że dziewczyna wodzi go za nos. Dopiero wówczas odkrył, że tak naprawdę zależy mu na Kresce.
Piotr Ogorzałka – miał nieco ponad trzydzieści lat, był wysoki i szeroki w barach. Wcześniej wpakował się w kłopoty, załamał i zaczął dziwaczeć, dlatego rodzina postanowiła, że zamieszka z nim młodszy brat Maciek. Inżynier. Został zwolniony z zakładu Cegielskiego i pracował w warsztacie galanterii metalowej. Musiał wykonywać objazdy po całej północnej Polsce. Miał piwne oczy i kędzierzawe brwi. Uważał się za bankruta i pesymistę. Nie wierzył w ideały.
Janina Krechowicz (Kreska) – pochodząca z Wrocławia wnuczka profesora Dmuchawca, koleżanka Maćka. Była delikatna i miła, nieco zbzikowana. Miała problemy z matematyką. Miała promienne zielone oczy z wielkimi rzęsami i bure włosy stylizowane na Izabelę Trojanowską. Była koleżeńska, rzeczowa i zachowywała się jak kapral. Nie miała zbyt wielu pieniędzy i ubierała się w wymyślne stroje, jednak potrafiła też nałożyć na siebie coś eleganckiego. Miała zdolności krawieckie – sama sobie szyła ubrania. Piotr wyczuwał w niej prawość i siłę ducha. W szkole przejawiała psychiczny luz i hardość. W opinii wychowawczyni była nieporządna i swobodna. Cechował ją upór. Nie dawała po sobie poznać, że tęskni za rodzicami, chociaż ich zdjęcia powiesiła w swym kąciku.
Charakterystyka Kreski (Janiny Krechowicz)
Janina Krechowicz, którą koledzy i znajomi nazywali Kreską pochodziła z Wrocławia. W Poznaniu opiekował się nią dziadek – profesor Dmuchawiec. Kreska miała bure włosy stylizowane na Izabelę Trojanowską, a także promienne zielone oczy z wielkimi rzęsami. Na co dzień ubierała się na luzie w wymyślne stroje, które sama sobie szyła lub wykonywała na drutach. Potrafiła jednak nałożyć na siebie coś eleganckiego, np. zieloną suknię przerobioną i własnoręcznie ufarbowaną. Wówczas z trzpiota zmieniała się w atrakcyjną dziewczynę.
Janka była delikatna, miła i nieco zbzikowana. Piotr wyczuwał w niej prawość i siłę ducha. Była bardzo rzeczowa, Maciek przyrównał ją do kaprala. W szkole przejawiała psychiczny luz i hardość. Cechował ją upór. W opinii wychowawczyni była nieporządna i swobodna. Potrafiła otwarcie wyrażać swoje zdanie, nie bojąc się konsekwencji. Choć nie przepadała za wychowawczynią, po rozmowie z dziadkiem, zdecydowała się umyślnie jej nie dokuczać, a nawet broniła jej.
Z szacunkiem odnosiła się do dziadka, opiekowała się nim podczas choroby, odwiedzała w szpitalu. W relacjach z innymi była pomocna i koleżeńska. Choć Maćka traktowała jak kumpla – był to pozór. Tak naprawdę czuła do niego coś więcej. Zaprzyjaźniła się z niedźwiedziowatym Jackiem Lelujkiem i w dowód wdzięczności za pomoc ofiarowała mu własnoręcznie wykonaną czapkę. Nie dawała po sobie poznać, że tęskni za rodzicami, chociaż ich zdjęcia powiesiła w swym kąciku. Nie obnosiła się z brakiem pieniędzy i radziła sobie jak mogła.
Nie miała zdolności matematycznych, co można przypisać niechęci do niej nauczycielki. Korepetycje dawali jej Maciek i Lelujek. Cechowały ją za to zdolności manualne – szyła nie tylko dla siebie, ale i dla innych. Jej pierwszą miłością był Maciek – długo nie okazywała mu uczucia, jednak gdy zobaczyła go zakochanego w innej, zerwała z nim kontakt. Okazało się, że jest atrakcyjną dziewczyną i Maciek musi się o nią starać.
Uważam, że Kreska byłaby dobrą przyjaciółką. Nie oszukiwała, była wrażliwa, nie odmawiała nikomu pomocy. Poza tym jej lekki bzik każdego przyprawiał o uśmiech.
Profesor Dmuchawiec – ceniony wychowawca i nauczyciel. Nie mógł uczyć, jego syn był internowany. Nie chciał spotykać się z dawnymi uczniami. Był smutny i przygnębiony, chorował na serce. Miał u uczniów i ich rodziców wielki autorytet, choć wcale się nie wysilał, by go mieć. Był prosty i zwyczajny. Chorował na serce.
Matylda Stągiewka – miała chłodne jak źródło, jasne oczy o przejrzystych tęczówkach i tajemniczym wejrzeniu, a także długie, bladozłote włosy i zgrabną figurę. Poruszała się, jakby tańczyła. Gdy chciała, jej głos brzmiał ciepło, zamszowo i głęboko. Ubierała się nienagannie. Jak na siedemnastolatkę była niezłym psychologiem. Wiedziała jak skutecznie zawrócić chłopakowi w głowie, co udowodniła wpadając, niby przypadkiem, na Maćka i patrząc na niego zniewalająco. Była próżna, potrafiła rozkochać w sobie wielu młokosów, a następnie ich porzucać. W dzieciństwie była przejedzonym grubasem o apatycznej twarzyczce i tkniętych próchnica zębach. Przezywano ją „Szczerbolem”. W późniejszym czasie brała za to odwet, dzięki wypracowanej aparycji. Skupiała się wyłącznie na sobie i swych potrzebach. Zadowalało ją, gdy chłopak robił to, co chciała. Była infantylna i sztuczna. Podczas pocałunku przybierała teatralne pozy znane z filmów. Była przyzwyczajona do luksusów i z niesmakiem oglądała skromne mieszkanie Maćka Ogorzałka.
Aurelia Jedwabińska vel. Genowefa Lompke/Sztompke/Bompke/Zombke - sześciolatka ubrana w drogi kożuszek, czerwony berecik z mohairu i eleganckie skórzane botki. Dziewczynka była chuda, miała nóżki jak zapałki, oczy czarne jak wiśnie i plackowate rumieńce w kolorze malin. Posiadała czarną sztywną i błyszczącą czuprynę sterczącą na wszystkie strony. Miała cienki szpiczasty nosek i nadzwyczaj szeroki uśmiech. Żywiołowa i odważna, nie bała się zajść do obcych ludzi na obiad. Znała oryginalne wierszyki, których uczył ją tata. Była wygimnastykowana – potrafiła zrobić mostek i szpagat. Nie przejmowała się innymi i zawsze robiła to, na co miała ochotę. Garnęła się do obcych ludzi, nie czując przed nimi skrępowania. Jej mamą była pedantyczna matematyczka – Ewa Jedwabińska. Nie lubiła swej pracy, doktoryzowała się z psychologii i nigdy nie miała czasu dla córki. Ojciec dziewczynki także dużo pracował. Małą zajmowała się sąsiadka Lisicka, jednak Aurelia nie lubiła u niej przebywać. Gdy się smuciła obgryzała paznokcie. Jej ulubioną zabawką był Piesek, jednak mama zabroniła jej się do niego przytulać, bo wówczas ssała kciuk. W rodzinnym domu najbardziej brakowało jej miłości i to właśnie dlatego lgnęła do obcych ludzi.
Aurelia Jedwabińska - charakterystyka
Aurelia Jedwabińska vel. Genowefa Lompke/Sztompke/Bompke/Zombke to sześciolatka ubrana w drogi kożuszek, czerwony berecik z mohairu i eleganckie skórzane botki. Dziewczynka była chuda, miała nóżki jak zapałki, oczy czarne jak wiśnie i plackowate rumieńce w kolorze malin. Posiadała czarną sztywną i błyszczącą czuprynę sterczącą na wszystkie strony. Miała cienki szpiczasty nosek i nadzwyczaj szeroki uśmiech. Żywiołowa i odważna, nie bała się zajść do obcych ludzi na obiad. Znała oryginalne wierszyki, których uczył ją tata. Była wygimnastykowana – potrafiła zrobić mostek i szpagat. Nie przejmowała się innymi i zawsze robiła to, na co miała ochotę.
Garnęła się do obcych ludzi, nie czując przed nimi skrępowania. Jej mamą była pedantyczna matematyczka – Ewa Jedwabińska. Nie lubiła swej pracy, doktoryzowała się z psychologii i nigdy nie miała czasu dla córki. Ojciec dziewczynki także dużo pracował. Małą zajmowała się sąsiadka Lisicka, jednak Aurelia nie lubiła u niej przebywać. Gdy się smuciła obgryzała paznokcie.
Jej ulubioną zabawką był Piesek, jednak mama zabroniła jej się do niego przytulać, bo wówczas ssała kciuk. W rodzinnym domu najbardziej brakowało jej miłości i to właśnie dlatego lgnęła do obcych ludzi.
Marta Lewandowska – nosiła ciężki kok upięty z siwiejących mocno warkoczy. Była kobietą słusznej postury. Cechowała ją empatia – bez zastanowienia mogła przygarnąć bezdomnego kotka, nie narzekała wychowując gromadkę dzieci, pomagała też bezinteresownie sąsiadom.
Franciszek Lewandowski – mąż Marty. Miał wąsy, zmarszczki na rozłożystej twarzy, szare oczy i kosmate brwi. Nie zgadzał się na ożenek syna w niepewnej sytuacji materialnej.
Sławek Lewandowski – dwudziestoletni wąsacz o kruczej czuprynie, rumiany i błękitnooki. Oświadczył się Idzie Borejkównie. Miał przejściowe problemy w pracy.
Ida Borejko – piękność o rudych lokach i wydatnym biuście. Miała bardzo zgrabne nogi, zielone oczy i urocze piegi. Nosiła czekoladowy płaszczyk.
Gabriela Pyziak z domu Borejko – najstarsza córka państwa Borejków. Jej mąż wyjechał do Australii, żeby zarabiać pieniądze, a ona została z dzieckiem – córeczką Pyzunią. Nie załamała się jednak i nie traktowała tego jak życiowej klęski, a jedynie cenę, jaką płaci się za doświadczenie. Czuła się silna. Z życzliwością odnosiła się do innych, pocieszała m. in. Kreskę w związku z jej miłosnymi perypetiami. Była uczennicą profesora Dmuchawca i z szacunkiem wspominała jego nauki. Zdawała sobie sprawę ze swego idealizmu, jednak nie chciała go porzucić.
Ewa Jedwabińska – wychowawczyni Kreski, według niej była bezbarwna. Po studiach pragnęła się zająć pracą naukową, jednak została skierowana do nauki w podstawówce, a potem do liceum, które przed laty sama ukończyła. Kończyła doktorat z psychologii, dlatego przeprowadzała psychologiczne eksperymenty. Była zawsze nienagannie ubrana - „odprasowana i sztywna”. Nosiła ubrania koloru beżowego i brązowego: pantofle, wełniany kostium, sztywno zawiązany szaliczek. W szkole była wcieleniem ambicji i pedanterii. Była osobą połamaną i nieszczęśliwą. W ocenie ludzi większą wagę przywiązywała powierzchowności niż wnętrzu. Jej dom był pozbawiony miłości i ciepła, nie chciał tam przebywać nawet jej mąż Eugeniusz. Nie potrafiła dać miłości swej jedynej córce – Aurelii.
Jacek Lelujka – kolega Janki ze szkoły. Był ociężały i niedźwiedziowaty. Miał krosty i sypał mu się wąs. Miał obniżony stopień z zachowania. Przy bliższym poznaniu okazało się, że był inteligentny i sympatyczny. Podobnie jak rodzice Kreski, jego opiekunowie nie mogli być przy nim. Mieszkał w nowym budownictwie przy ulicy Norwida. Miał trójkę rodzeństwa. W domu trzymany był krótko – dostawał często lanie od ojca. Postanowił, że nigdy nie pozwoli skrzywdzić swej przyjaciółki – Kreski.