Tomek nie był wzorem cnót chłopięcych. Owszem, znał taki wzór, ale szczerze nim pogardzał.
Nie minęły nawet dwie minuty, a Tomek zapomniał o wszystkich swoich zmartwieniach. Nie dlatego, że były odrobinę mniejsze niż zmartwienia dorosłych. Otóż, przynajmniej na jakiś czas, nowa i nadzwyczaj istotna sprawa wypędziła poprzednie troski z jego głowy – tak samo, jak dorosły zapomina o kłopotach w zapale nowych zamierzeń.
Tomek stwierdził, że świat właściwie wcale nie jest taki zły. Sam o tym nie wiedząc, odkrył wielkie prawo działań ludzkich, a mianowicie: jeżeli chcemy obudzić w mężczyźnie lub chłopaku pragnienie jakiejś rzeczy, powinniśmy ją przedstawić jako trudną do zdobycia.
Rozpamiętywanie własnych smutków było dla niego tak przyjemne, że za nic w świecie nie zniósłby, gdyby ktoś próbował go teraz pocieszać. Jego doznania były zbyt święte, by psuć je czymś tak trywialnym jak radość.
Gdyby tylko miał dobre świadectwo ze szkółki niedzielnej, chętnie odszedłby z tego świata i skończył z tym wszystkim. Bo na przykład ta dziewczyna: co on jej zrobił? Nic. Miał najlepsze w świecie zamiary, a ona potraktowała go jak psa. Właśnie – jak psa! Kiedyś tego pożałuje, ale wtedy będzie już pewnie za późno! Ach, gdyby tak mógł umrzeć – na jakiś czas!
strona: - 1 - - 2 - - 3 -