Rozdział I
Starsza pani kilkakrotnie zawołała Tomka, po czym poprawiła okulary i rozejrzała się po pokoju. Bez gniewu pochyliła się i zaczęła szturchać miotłą pod łóżkiem, lecz i tam nie znalazła chłopca. Wreszcie podeszła do drzwi i rozejrzała się po ogrodzie. Nagle za plecami usłyszała szelest i w ostatniej chwili odwróciła się, chwytając malca za kołnierz. Przyjrzała mu się uważnie, dostrzegając na jego twarzy i rękach ślady konfitur, po czym chwyciła za rózgę, przypominając, że zakazała mu wchodzić do spiżarni. Tomek, widząc, że sytuacja przedstawia się fatalnie, krzyknął, by obejrzała się za siebie i zdołał się wymknąć. Po chwili wspiął się na parkan i zniknął po drugiej stronie. Ciotka Polly miała zakłopotaną minę, lecz po chwili wybuchnęła śmiechem, upominając samą siebie, że wciąż zapomina o tym, iż chłopiec jest bardzo sprytny.
Miała świadomość, że ma słabość do tego urwisa i nie potrafi być dla niego sroga. Była pewna, że Tomek tego dnia pójdzie na wagary i nazajutrz będzie musiała go ukarać, choć to nie będzie łatwe. Tomek faktycznie poszedł na wagary i spędził resztę dnia na zabawie. Do domu wrócił tuż przed kolacją i przez jakiś czas opowiadał o swoich wyczynach Murzynkowi Jimowi, który rąbał drewna na podpałkę. Sid, przyrodni brat Tomka, przez ten czas zbierał drzazgi. Podczas posiłku Tomek podkradał cukier, odpowiadając na podstępne pytania ciotki, która chciała dowiedzieć się, co robił w szkole.
Kiedy padło pytanie o to, czy miał ochotę się wykąpać, zaczął coś podejrzewać. Kobieta dotknęła jego koszuli, stwierdzając, że jest sucha, a chłopiec odparł, że wraz z kolegami zmoczyli głowy pod studnią. Ciotka Polly pomyślała, że jej podstęp się nie udał i kazała rozpiąć mu kurtkę, by sprawdzić, czy ma kołnierzyk przyszyty do koszuli. Kołnierzyk był na swoim miejscu, więc pozwoliła odejść wychowankowi, mając nadzieję, że tym razem wykazał się posłuszeństwem. Tomek z zadowoloną miną ruszył w stronę drzwi, lecz nagle usłyszał Sidneya, który mówił do ciotki, że przyszyła kołnierzyk Tomka białą nitką, a teraz jest przyszyty czarną. Ciotka przyznała mu rację, lecz nie zdołała zatrzymać Tomka, który uciekł, wygrażając się bratu. Kiedy znalazł się z bezpiecznym miejscu, z żalem stwierdził, że gdyby nie Sid, to ciotka niczego by się nie domyśliła.
Po kilku minutach zapomniał o swoich zmartwieniach i z zapałem zaczął ćwiczyć gwizdanie za pomocą metody, której nauczył się od pewnego Murzyna. Wkrótce osiągnął mistrzostwo i pogwizdując radośnie wyruszył na ulicę. Nieoczekiwanie dostrzegł nieznajomego chłopca, ubranego elegancko, co w zwykły dzień było naprawdę zdumiewające. Przez parę minut obaj stali naprzeciw siebie, w milczeniu. W końcu Tomek, pełen pogardy dla przybysza, spytał się, czy chce oberwać w ucho. Przez jakiś czas spierali się, wygrażając się sobie, wreszcie Tomek krzyknął, aby chłopiec wynosił się. Rozpoczęła się szamotanina, lecz żaden nie mógł zyskać przewagi nad przeciwnikiem i odskoczyli od siebie. Tomek narysował na piasku kreskę, grożąc, że jeśli chłopiec przekroczy ją, to dostanie lanie. Rywal natychmiast przeskoczył linię i z dumą popatrzył na Tomka, który oznajmił, że pokaże na co go stać, jeśli dostanie dwa centy. Chłopiec wyciągnął z kieszeni dwa miedziaki i podał je przeciwnikowi, uśmiechając się szyderczo. Tomek wytrącił mu monety z ręki i obaj rzucili się na siebie, przewracając się na ziemię. Wreszcie szala zwycięstwa przechyliła się na stronę Tomka, który zdołał usiąść na wrogu i zaczął okładać go pięściami. Nieznajomy rozpłakał się z bezsilności i wściekłości. Tomek puścił go i ruszył w stronę domu.
Chłopiec odgrażał się i nagle rzucił w niego kamieniem, po czym uciekł. Tomek gonił go aż do domu i przez jakiś czas stał przed bramą, wyzywając przeciwnika do dalszej walki. Wreszcie został przepędzony przez matkę zdrajcy i odszedł, zapowiadając, że i tak się odegra. Do domu wrócił bardzo późno i wszedł ostrożnie przez okno, lecz natknął się na ciotkę, która na widok jego zniszczonego ubrania postanowiła, że surowo ukaże swego ulubieńca.
Rozdział II
Następnego dnia, w słoneczny sobotni poranek, Tomek zjawił się na ścieżce, niosąc wiaderko z rozrobionym wapnem i pędzel na długim trzonku. Zerknął na parkan i natychmiast stracił dobry humor. Westchnąwszy ciężko, zanurzył pędzel w farbie i zaczął malować ogrodzenie. Po chwili zrezygnowany usiadł na pniu. Dostrzegł Jima, który z wiadrem w ręku szedł po wodę do studni publicznej. Tomek, który do tej pory uważał noszenie wody za coś godnego pogardy, z żalem pomyślał, że przy studni zawsze gromadziły się dzieci i bawiły się wesoło. Zaproponował Jimowi, że pójdzie po wodę, a przez ten czas Murzynek będzie malował płot. Malec potrząsnął przecząco głową, mówiąc, że ciotka Polly zabroniła mu słuchać Tomka i nakazała, by wypełniał jej polecenia.
Tomek zapewnił, że ciotka na pewno niczego nie zauważy i obiecał, że w zamian za malowanie odda Jimowi białą kulę. Pokusa okazała się silniejsza i Murzynek odstawił wiadro. Po chwili uciekał z obolałymi plecami, a Tomek energicznie machał pędzlem, zerkając w stronę ciotki, która z triumfem w oczach wracała do domu. Zapał chłopca szybko osłabł. Odczuł głęboki smutek na myśl, ile radosnych rzeczy go ominie i że za chwilę pojawią się w pobliżu inni chłopcy i będą się z niego wyśmiewali. Nagle wpadł na pewien pomysł i zaczął malować dalej.
Wkrótce dostrzegł Bena Rogersa, który zbliżał się do niego w podskokach. Tomek udał, że nie zwraca na niego uwagi, po chwili odszedł nieco od ogrodzenia, oceniając swoją pracę. Ben zaśmiał się, stwierdzając, że kolega został nieźle wrobiony. Tomek spojrzał na niego zdumiony, odpowiadając, że nie pracuje, lecz wykonuje zadanie, które nie trafia się człowiekowi codziennie. Ben przestał jeść jabłko i coraz bardziej zaintrygowany śledził każdy ruch kolegi. Tomek malował z uporem, co jakiś czas oceniając krytycznym okiem swoją pracę. Wreszcie Ben poprosił go, aby pozwolił mu trochę pomalować. Tomek miał już się na to zgodzić, lecz nieoczekiwanie zmienił zamiar, wyjaśniając, że ciotka ma ogromne wymagania i bardzo jej zależy, aby parkan był ładnie pomalowany. W końcu uległ błaganiom Bena i z niechęcią oddał mu pędzel. Sam usiadł na beczce, radośnie obmyślając plan wykorzystania innych chłopców. Co chwilę jakiś kolega zjawiał się przy parkanie, by wyśmiewać się z Tomka, lecz ostatecznie zostawał, by malować płot. W zamian Tomek otrzymywał wiele przydatnych rzeczy i kiedy zapadł wieczór, dosłownie pławił się w bogactwach. Dzień spędził leniwie, w miłym towarzystwie, a parkan został pokryty trzema warstwami wapna. Chłopiec z radością stwierdził, że świat nie jest taki zły.
Rozdział III
Po wykonanej pracy Tomek stanął przed ciotką Polly, która zdumiała się na jego widok, przekonana, że już dawno porzucił malowanie parkanu. Spytał, czy może już się bawić i zapewnił ją, że pomalował cały parkan. Kobieta, nie dowierzając jego słowom, wyszła przed dom i ze zdziwieniem stwierdziła, że płot jest pomalowany bardzo starannie. Pochwaliła wychowanka, dodając, że powinien częściej starać się pomagać i pod wrażeniem jego dokonania, zaprowadziła go do spiżarni. Podała mu jabłko, wygłaszając przemowę o zdobywaniu rzeczy w uczciwy sposób. Tomek wysłuchał jej, kradnąc pączka, po czym wybiegł z domu. W oddali dostrzegł Sida, wchodzącego po zewnętrznych schodach na piętro. W przypływie gniewu zaczął go obrzucać grudkami ziemi i zanim ciotka zdążyła zareagować, przeskoczył przez płot i zniknął. Po wyrównaniu rachunku z bratem odczuł wewnętrzny spokój.
Następnie pobiegł na rynek, gdzie dwie wrogie grupy chłopców przygotowywały się do bitwy. Tomek był dowódcą jednej z nich, a jego najlepszy przyjaciel – Joe Harper, dowodził drugą. Obaj siedzieli na wzniesieniu i wydawali komendy swoim podwładnym. Po długiej i zaciekłej walce zwycięstwo odniosła drużyna Tomka. Chłopcy ustalili warunki i datę kolejnej potyczki, po czym Tomek ruszył w stronę domu. Przechodząc w pobliżu domu Jeffa Tchatchera dostrzegł w ogrodzie nieznajomą dziewczynkę o jasnych długich warkoczach i niebieskich oczach. Śliczna istota natychmiast skradła serce chłopca, który zerkał w jej stronę i po chwili zorientował się, że i ona go spostrzegła. Postanowił udawać, że jej nie widzi i zaczął się popisywać.
Po jakimś czasie zauważył, że dziewczynka zmierza do domu i ze smutną miną oparł się o płot. Nagle rozpogodził się, ponieważ panienka tuż przed zniknięciem za drzwiami rzuciła w jego stronę bratka. Rozejrzał się uważnie, podniósł słomkę i zaczął nią balansować na nosie, nakrywając kwiatek bosą stopą i chwycił go zręcznie palcami. Skacząc na jednej nodze zniknął za rogiem ulicy i szybko schował podarunek pod kurtką.
Do wieczora kręcił się w pobliżu domu, lecz dziewczynka nie pojawiła się, wiec niezadowolony wrócił do swojego domu. Ciotka Polly nakrzyczała na niego za to, że rzucał w Sida ziemią, lecz nie przejął się tym zbytnio. Podczas kolacji próbował wykraść cukier, lecz ciotka uderzyła go w rękę. Kiedy kobieta wyszła do kuchni, Sidney sięgnął po cukierniczkę. Nieoczekiwanie cukierniczka wyślizgnęła mu się z rąk i rozbiła się na podłodze. Tomek poczuł ogromną radość, ale nie odezwał się ani jednym słowem, ciesząc się, że Sid dostanie po głowie.
Ciotka na widok szczątków cukierniczki rozgniewała się i przekonana, że to Tomek ponosi winę, uderzyła go. Chłopiec krzyknął, że to Sid rozbił cukierniczkę, licząc, iż ciotka okaże współczucie. Kobieta poczuła wyrzuty sumienia, lecz w obawie, że jej słowa Tomek odbierze jako przyznanie się do błędu, nie powiedziała nic i odeszła do swoich zajęć. Nadąsany malec usiadł w kącie, rozpamiętując swoje cierpienie. Wyobraził sobie, że ciotka błaga go o wybaczenie, a on zupełnie lekceważy jej prośbę. W końcu, wzruszony wytworami własnej fantazji, rozpłakał się i wyszedł z domu. Początkowo szukał ustronnych miejsc, które odpowiadałyby jego nastrojowi, kiedy przypomniał sobie o bratku. Kwiatek był zgnieciony, co pogłębiło melancholię chłopca. Wreszcie po zapadnięciu zmroku ruszył w stronę domu i zatrzymał się obok domku, w którym mieszkała dziewczynka.
W oknie na piętrze dostrzegł blask świecy, przeskoczył więc przez parkan i ze wzruszeniem wpatrywał się w okienko. Potem położył się na ziemi, myśląc o tym, że tak właśnie chciałby umrzeć. Nagle okno na piętrze otworzyło się i służąca wylała na Tomka strumień wody. Zerwał się, cisnął kamieniem w szybę i szybko oddalił się. Jakiś czas później, w swoim pokoju, obejrzał zmoczone ubranie i bez pacierza położył się do łóżka. Przebudzony Sid postanowił zapamiętać, że Tomek nie odmówił wieczornej modlitwy.
Rozdział IV
Następnego dnia po śniadaniu ciotka Polly odprawiła domowe nabożeństwo, po którym Tomek zasiadł do nauki pięciu wersetów z Biblii. Po pół godzinie kuzynka Mary, która wróciła na weekend do domu, zaczęła go odpytywać. Stwierdziwszy, że chłopiec nie zapamiętał tekstu, poprosiła, aby jeszcze trochę pouczył się i obiecała, że dostanie od niej coś przepięknego. Malec z zapałem zabrał się za naukę i osiągnął sukces. Mary podarowała mu nowy scyzoryk, czym sprawiła mu ogromną radość. Tomek nacinał nożykiem biurko, kiedy Mary nalała wody do miednicy, podała mu mydło i kazała ubrać się do szkółki niedzielnej. Wyniósł miskę przed dom, ukradkiem wylał wodę i wrócił, starannie wycierając twarz ręcznikiem. Dziewczyna nie dała się jednak oszukać i ponownie napełniła miednicę. Malec po chwili wahania zebrał się na odwagę i umył się, a Mary porządnie wyszczotkowała jego włosy. Następnie założył ubranie, które ubierał wyłącznie w niedzielę, na głowę włożył słomkowy kapelusz i natychmiast stracił dobry humor. Niechętnie wsunął stopy w buty i w towarzystwie Mary i Sida udał się do kościoła.
Przed wejściem do budynku wymienił swoje skarby na kilka kolorowych karteczek, które nauczyciel rozdawał za poprawne odpowiedzi. Wreszcie usiadł w ławce, kręcąc się niespokojnie i zaczepiając inne dzieci. Po lekcji przed kazalnicą stanął dyrektor i poprosił uczniów o uwagę. Dzieci wysłuchały jego przemówienia z rosnącym zniecierpliwieniem, poruszone przybyciem niespodziewanych gości. Do klasy wszedł adwokat Thatcher w towarzystwie jakiegoś starszego pana i damy, która prowadziła za rękę dziewczynkę. Tomek, który nie mógł spojrzeć w oczy zakochanej z nim Amy Lawrence, na widok panienki poczuł przypływ szczęścia. Robił wszystko, aby zwrócić na siebie uwagę dziewczynki i zdobyć jej uznanie. Pan Walters przedstawił przybyłych, którzy zajęli honorowe miejsca. Mężczyzna okazał się sędzią hrabstwa i był bratem adwokata. Jeff Thatcher podał mu na powitanie rękę, wzbudzając podziw kolegów. Dyrektor zaczął krzątać się, wydając polecenia i postanowił, że tego dnia wynagrodzi ucznia, który zebrał największą ilość karteczek egzemplarzem Biblii. Okazało się jednak, że żaden z prymusów nie zebrał wymaganej ilości kartek.
Wówczas wystąpił Tomek Sawyer, podał nauczycielowi swoje kartki i poprosił o Biblię. Pan Walters ze zdumieniem spojrzał na chłopca, przeliczył karteluszki i ogłosił, że bohaterem dnia został Tomek. Dyrektor wręczył malcowi nagrodę, podejrzewając, że ma do czynienia z jakimś oszustwem. Amy, dumna z wyróżnienia ukochanego, zauważyła, że chłopiec nie patrzy w jej stronę, lecz ukradkiem zerka na nieznajomą dziewczynę. W jednej chwili ogarnął ją gniew tak ogromny, że poczuła nienawiść do całego świata. Tomek został przedstawiony sędziemu i z wrażenia z trudem odpowiadał na pytania mężczyzny. Sędzia pochwalił jego pilność i spytał o imiona dwóch pierwszych apostołów. Malec zaczerwienił się i zachęcony przed dyrektora odpowiedział, że pierwszymi apostołami byli Dawid i Goliat.
Rozdział V
Przed jedenastą dźwięk dzwonu wezwał wiernych na poranne kazanie. Tomek, Sid i Mary zasiedli w ławie obok ciotki Polly. Tłum wiernych wypełnił wnętrze kościoła i zapanowała uroczysta cisza. Pastor odśpiewał hymn, po czym zaczął czytać komunikaty o zebraniach. Potem wygłosił modlitwę za Kościół i dzieci Kościoła, po której zgromadzeni usiedli. Przez cały czas Tomek wiercił się niespokojnie, nie słuchając tego, co mówił kaznodzieja. W połowie modlitwy skupił się na musze, która usiadła na oparciu ławki. Wreszcie nie wytrzymał i schwytał owada, za co został skarcony przez ciotkę. Potem ze znudzoną miną zaczął słuchać kazania i nagle przypomniał sobie, że ma w kieszeni dużego chrząszcza, którego trzymał w pudełku po kapiszonach. Owad ugryzł go w palec i upadł na podłogę, a chłopiec przez jakiś czas obserwował go.
Niespodziewanie w kościele pojawił się zabłąkany pudel i wytropiwszy chrabąszcza, zaczął się nim bawić. Po chwili pies zapomniał o owadzie i zaczął gonić muchę. Wszyscy, tłumiąc śmiech, obserwowali zwierzę, które zmęczone pogonią usiadło na chrząszczu i zaskowytało z bólu. Pudel zaczął biegać po kościele, szukając wyjścia, wreszcie wskoczył na kolana właściciela, który wyrzucił go przez okno. Pastor z trudem kontynuował kazanie, a wierni, rozweseleni zaistniałą sytuacją, nie potrafili wysłuchać go w skupieniu. Tomek wrócił do domu w znakomitym nastroju, uważając, że nabożeństwo nie jest takie nudne, jeśli się je troszkę urozmaici.
Rozdział VI
W poniedziałek Tomek obudził się w fatalnym nastroju, myśląc, że właśnie rozpoczął się kolejny tydzień jego szkolnej męczarni. Przez chwilę leżał w łóżku, rozmyślając i doszedł do wniosku, że może przecież się rozchorować i zostać w domu. Nagle odkrył, że rusza się mu jeden z górnych zębów. Po chwili pomyślał jednak, że ciotka wyrwie ząb i każe mu iść do szkoły. Wysunął więc spod kołdry zraniony palec u nogi i zaczął jęczeć, próbując obudzić Sida. Chłopiec jednak spał tak mocno, że musiał nim potrząsnąć i ponownie zaczął jęczeć. Sidney przebudził się i ze zdumieniem spojrzał na Tomka, który pojękiwał przeraźliwie. Przerażony, pochylił się nad chorym i zaczął dopytywać się, co mu jest.
Tomek odrzekł, że przebacza mu wszystko i poprosił, aby przekazał jego ramę okienną i kota z jednym okiem dziewczynce, która od niedawna przebywała w mieście. Sid chwycił ubranie i wybiegł, wołając, że Tomek umiera. Po chwili do pokoju wbiegły przestraszone ciotka Polly i Mary. Tomek wyjaśnił, że palec mu zmartwiał. Kobieta opadła na krzesło i najpierw roześmiała się, a potem zaczęła płakać i śmiać się równocześnie.
Chłopiec przestał jęczeć i nieco zawstydzony, powiedział, że palec tak go bolał, iż zupełnie zapomniał o zębie. Ciotka kazała Mary przynieść płonące polano, przywiązała kawałek nitki do zęba, a drugi koniec umocowała na krawędzi łóżka. Potem machnęła drewnem tuż przed nosem malca i po chwili wyrwany ząb dyndał na nitce. Po śniadaniu Tomek wyruszył do szkoły, a każdy kolega, którego spotkał, zazdrościł mu szczerby w górnej szczęce, dzięki której mógł spluwać w zadziwiający sposób. Po chwili spotkał Huckleberry’ego Finna, syna miejscowego pijaka, któremu zawsze zazdrościł życia włóczęgi i bawił się z nim przy każdej okazji, wbrew zakazowi ciotki. Huck słynął z tego, że mógł robić, co tylko chciał, nie musiał chodzić do szkoły ani do kościoła i potrafił cudownie kląć. Tomek przywitał się z nim i zaczął wypytywać, co zamierza zrobić ze zdechłym kotem, którego niósł.
Huck wyjaśnił, że kot potrzebny jest do usuwania brodawek. Chłopcy przez parę minut dyskutowali o usuwaniu brodawek za pomocą zgniłej wody. Potem Huck wytłumaczył, w jaki sposób leczy się brodawki zdechłym kotem. Według niego należało wziąć kota i udać się około północy na cmentarz w pobliże grobu jakiegoś bezbożnika. O północy miał się zjawić diabeł, za którym trzeba było rzucić kota i wypowiedzieć odpowiednie zaklęcie. Sposób ten zdradziła mu matka Hopkins, która uważana była za czarownicę. Tomek, usłyszawszy, że tej nocy włóczykij zamierza wybrać się na cmentarz, spytał, czy może mu towarzyszyć.
Umówili się, że Huck przyjdzie pod dom i zamiauczy, a wtedy Tomek wyjdzie. Następnie chłopiec wymienił ząb na kleszcza i obaj rozeszli się, zadowoleni z przeprowadzonej transakcji. Tomek dotarł do szkoły i usiadł na swoim miejscu. Jego wejście przerwało drzemkę nauczyciela, który popatrzył groźnie na malca, dopytując, dlaczego znowu się spóźnił. Chłopiec już miał zamiar skłamać, lecz nagle dostrzegł jasne warkocze i wolne miejsce obok ich właścicielki.
Bez namysłu odparł, że zatrzymał się, aby porozmawiać z Huckiem Finnem. Nauczyciel wymierzył mu karę rózgą, a potem kazał, by Tomek usiadł z dziewczętami. Wszyscy roześmiali się, a chłopiec z uczuciem ogromnego szczęścia usiadł obok swego bóstwa. Dziewczynka odsunęła się od niego, a kiedy ostrożnie zerknęła w stronę chłopca, dostrzegła, że położył na ławce brzoskwinię. Odtrąciła owoc, lecz Tomek przesunął go w jej stronę, a na tabliczce napisał, aby przyjęła prezent. Potem zasłonił tabliczkę i zaczął coś na niej rysować, a dziewczynka usiłowała dojrzeć, co robi.
W końcu poprosiła go, aby pokazał jej tabliczkę. Chłopiec odsłonił rysunek, przedstawiający dom. Dziewczynka, zachwycona dziełem, szepnęła, aby narysował człowieka. Tomek namalował ludzika, a potem sportretował śliczną panienkę, obiecując, że nauczy ją rysować. Dziewczynka powiedziała, że nazywa się Becky Thatcher i zaintrygowana obserwowała jak chłopiec coś rysuje na tabliczce. Przez chwilę przekomarzali się i Tomek udawał, że nie chce jej pokazać, co namalował, aż w końcu odsłonił napis: „Kocham cię”. Becky zaczerwieniła się, choć była wyraźnie zadowolona. W tym samy momencie Tomasz poczuł, że nauczyciel chwyta go za ucho i prowadzi go na jego dawne miejsce. Przez resztę dnia chłopiec był rozkojarzony i popełniał same błędy, lecz w sercu czuł wielką radość.
Rozdział VII
Tomek nie był w stanie skupić się na książce, więc w końcu ziewnął i zrezygnował z wysiłku. Z niecierpliwością czekał na popołudniową przerwę, a jego dusza wyrywała się na wolność. Ukradkiem wyjął z kieszeni pudełko z kleszczem, wypuścił owada na pulpit i za pomocą szpilki kierował, w którą stronę ma iść. Siedzący obok Joe Harper, najlepszy przyjaciel Tomka, z wdzięcznością zainteresował się tą rozrywką i również zaczął manipulować kleszczem przy pomocy szpilki. W końcu Tomek uznał, że przeszkadzają sobie wzajemnie i narysował pośrodku ławki pionową linię, wyjaśniając, że kleszczem może bawić się ten, po stronie którego się znajdzie. Przez jakiś czas obaj przestrzegali ustalonej zasady, w końcu jednak zaczęli spierać się o owada. Nagle na ich pochylone plecy spadły ciosy, wymierzone przez nauczyciela. Przerwa nareszcie nadeszła i Tomek podbiegł do Becky, prosząc, by wymknęła się koleżankom i wróciła do szkoły boczną uliczką.
Po chwili siedzieli razem na ławce, machając wesoło nogami. Chłopiec wyjawił, że zamierza w przyszłości zostać klaunem i spytał, czy Becky była kiedykolwiek zaręczona. Dziewczynka odparła, że nie i początkowo nie chciała zgodzić się, aby Tomek powiedział jej to, co napisał na tabliczce. Chłopiec objął ją i szeptem wyznał jej miłość, prosząc, by powiedziała mu to samo. Becky nieśmiało wyszeptała, że go kocha, a potem schroniła się w kącie, zasłaniając twarz fartuszkiem. Tomek pobiegł za nią i objął za szyję, błagając, by pozwoliła się pocałować. W końcu jej upór osłabł i chłopiec pocałował ją w usta, mówiąc, że od tej chwili są zaręczeni. Dziewczynka zapewniła go, że nigdy nikogo już nie pokocha i zawsze będą bawili się razem. Tomek ucieszył się, dodając, że kiedy on i Amy Lawrence byli zaręczeni, lecz nie dokończył słów, widząc, że popełnił gafę. Nie pomogły zapewnienia, że Amy już go nie interesuje ani próba podarowania mosiężnej gałki od kominka. Becky odepchnęła go i rozpłakała się, odtrącając prezent. Tomek odwrócił się i wyszedł, tego dnia nie wracając już do szkoły. Becky wybiegła za nim, lecz nie odpowiedział na jej wołanie.
Rozdział VIII
Tomek przez jakiś czas kluczył po zaułkach, uważając, by nie spotkać dzieci, wracających do szkoły. Wreszcie osowiały ruszył do lasu i usiadł na mchu pod rozłożystym dębem. Jego dusza pogrążyła się w melancholii, a życie wydało mu się pasmem udręki. Czuł ogromny żal, że Becky potraktowała go jak psa i chciał, by żałowała swego zachowania. Wkrótce zaczął jednak rozmyślać o swojej przyszłości i po chwili zastanowienia zrezygnował z kariery klauna. Ostatecznie postanowił zostać piratem, by w ten sposób rozsławić swoje imię. Kiedy jasno określił swoją przyszłość, uznał, że poświęci się jej jak najszybciej i nazajutrz ucieknie z domu. Wykopał dziurę pod spróchniałym pniem i wypowiedział zaklęcie, które miało mu zapewnić zdobycie koniecznych funduszy. W dołku odnalazł jedynie kulę do gry i zawiedziony, odrzucił ją ze złością. Jego wiara w czary zachwiała się, postanowił więc sprawdzić, czy jakaś czarownica nie udaremniła jego zaklęcia. Poszukał lejkowatego wgłębienia w ziemi, z którego po chwili wyłonił się chrząszcz, co upewniło chłopca, że winę za jego klęskę ponosiła jakaś wiedźma. Odszukał odrzuconą kulę i nagle usłyszał dźwięk blaszanej trąbki. Bez namysłu ściągnął kurtkę i spodnie, wygrzebał łuk, drewniany miecz i blaszanką trąbkę, a następnie pognał przed siebie, nasłuchując uważnie.
Wkrótce w lesie pojawił się Joe Harper, ubrany podobnie jak Tomek i uzbrojony. Chłopcy powitali się słowami z ulubionej książki o przygodach Robin Hooda i zaczęli walczyć. Po zabawie ubrali się i ruszyli do domów, żaląc się, że nie ma już na świecie prawdziwych zbójców.
Rozdział IX
Wieczorem, o wpół do dziesiątej, Tomek położył się do łóżka, czekając aż Sid zaśnie. Czas dłużył mu się niemiłosiernie w oczekiwaniu na sygnał od Hucka Finna. Wreszcie, zmęczony zasnął i obudził go brzęk butelki, rozbitej o ścianę drewutni ciotki. Usłyszał miauknięcie, szybko ubrał się i wyskoczył przez okno. W pobliżu drewutni czekał na niego Huck, trzymający w ręku zdechłego kota. Pół godziny później dotarli na cmentarz i odnaleźli świeżo usypaną mogiłę. W milczeniu czekali na pojawienie się diabła i wraz z upływem kolejnych minut myśli Tomka stawały się coraz czarniejsze. Nagle coś usłyszał i chwycił przyjaciela za ramię. Z drugiego końca dobiegały jakieś stłumione głosy.
W oddali ujrzeli kilka niewyraźnych postaci, zbliżających się w ich stronę. Przerażony Tomek, na prośbę Hucka, zaczął się modlić. Nagle przyjaciel uciszył go, mówiąc, że to ludzie i rozpoznał głos starego Muffa Pottera. Zaczęli obserwować trzech mężczyzn, którzy najwyraźniej czegoś szukali i zatrzymali się przy grobie, kilka kroków od kryjówki chłopców. Tomek i Huck rozpoznali Pottera, Indianina Joe’go i młodego doktora Robinsona. Przybysze zaczęli rozkopywać grób i po jakimś czasie wydobyli trumnę. Wyciągnęli z niej zwłoki i przenieśli je na nosze, okrywając płachtą. Potter zażądał wówczas od lekarza dodatkowej zapłaty, a Indianin go poparł. Między mężczyznami wywiązała się bójka, podczas której Potter został ranny. W tej samej chwili Joe zbił nóż w pierś doktora, obrabował zwłoki i wcisnął narzędzie zbrodni w rękę Pottera.
Przerażeni chłopcy uciekli z cmentarzyska. W parę minut później Potter odzyskał przytomność i przerażony spojrzał na ciało Robinsona. Był przekonany, że to nie on zabił młodzieńca, lecz Indianin wyjaśnił mu, że zrobił to pod wpływem alkoholu i dlatego nic nie pamięta. Obaj oddalili się szybko, a księżyc oświetlił ciało doktora i otwarty grób.
Rozdział X
Tymczasem przerażeni chłopcy popędzili w stronę miasteczka i wbiegli do starej garbarni. Tam nieco ochłonęli i zaczęli zastanawiać się, co mają zrobić. Huck był przekonany, że jeśli komukolwiek powiedzą o tym, co widzieli, Indianin ich zabije. Przysięgli, że nikomu nie pisną ani słowa i własną krwią podpisali przyrzeczenie milczenia, spisane na kawałku deseczki. Następnie zakopali deszczułkę pod murem, wypowiadając mroczne zaklęcia. Skupieni, nie dostrzegli jakiejś postaci, która przemknęła chyłkiem, znikając po drugiej stronie budynku. Nagle usłyszeli wycie psa i przytulili się do siebie, śmiertelnie wystraszeni. Zaczęli zastanawiać się, czyją śmierć zwiastuje wycie. Huck był przekonany, że to właśnie on wkrótce umrze i zaczął pochlipywać, kiedy Tomek zauważył, że pies siedzi do nich tyłem. Chłopcy uspokoili się i uśmiechnęli. Nieoczekiwanie usłyszeli czyjeś chrapanie, dobiegające z innej części garbarni. Ostrożnie zaczęli skradać się i dostrzegli śpiącego Muffa Pottera. Szybko wycofali się i odeszli od budynku, by się pożegnać. W oddali znów rozległo się wycie psa, który stał w pobliżu mężczyzny. Chłopcy uznali, że zwierzęciu chodziło o Pottera i rozstali się.
Tomek wszedł do domu przez okno, ciesząc się, że nikt nie zauważył jego nocnej wycieczki. Położył się do łóżka, nie wiedząc, że Sid nie śpi od godziny. Kiedy się obudził, Sidneya nie było już w pokoju. Tknięty złym przeczuciem, szybko ubrał się i zszedł na dół. Wszyscy nadal siedzieli przy stole, lecz było już po śniadaniu. Nikt nie odezwał się do niego słowem i choć starał się udawać wesołego, nikt nie uśmiechnął się. W końcu zamilkł, pogrążając się w żalu. Po posiłku ciotka Polly wzięła go na bok i rozpłakała się, pytając, jak może tak bardzo dręczyć jej stare serce i znikać bez słowa wyjaśnienia. Rozmowa ta była gorsza od lania i przygnębiła go. Smutny i z ponurą miną udał się do szkoły, gdzie dostał baty za nieobecność poprzedniego dnia na lekcjach. Potem usiadł w swojej ławce i ukrył twarz w dłoniach z miną męczennika. Pod łokciem wyczuł przedmiot, owinięty w papier. Rozwinął opakowanie i ujrzał swoją miedzianą gałkę. W tej chwili poczuł, że jego serce pęka z żalu.
Rozdział XI
W południe miasteczko obiegła straszna wiadomość o ciele doktora, które znaleziono. Nauczyciel zwolnił dzieci z reszty lekcji i wszyscy mieszkańcy pospieszyli na cmentarz. Obok zwłok leżał zakrwawiony nóż, w którym rozpoznano własność Muffa Pottera. Jakiś obywatel widział jak mężczyzna mył się w nocy w potoku i wkrótce policja konna wyruszyła na jego poszukiwania. Tomek szybko zapomniał o swojej udręce i dołączył do innych. Po przybyciu na miejsce zbrodni, przecisnął się przez tłum i ujrzał straszny widok. Poczuł, że ktoś go szczypie w ramię i odwrócił się, dostrzegając Hucka. Nagle Tomek zadrżał, ponieważ jego wzrok padł na obojętną twarz Indianina Joego. W tym samym momencie rozległy się okrzyki, że zbliża się Muff Potter.
Mężczyzna był wystraszony i nie widział, co robić. Tłum rozstąpił się, przepuszczając szeryfa, ciągnącego za sobą Pottera. Obaj zatrzymali się nad zwłokami zamordowanego lekarza. Muff rozpłakała się, mówiąc, że nie zabił młodzieńca, potem spostrzegł Indianina i zawołał, że obiecał mu, że nigdy nikomu nic nie powie. Szeryf pokazał mu nóż i mężczyzna z rezygnacją usiadł na ziemi. Tomek i Huck ze zdumieniem słuchali, jak Indianin składa zeznania. Potter przez cały czas płakał, a kilka minut później Joe pod przysięgą powtórzył swoje słowa. Chłopcy, którzy oczekiwali, że za kłamstwo spadnie na niego grom z jasnego nieba, utwierdzili się w przekonaniu, że zaprzedał on duszę diabłu.
Przez następny tydzień wyrzuty sumienia i skrywana tajemnica nie pozwalały Tomkowi spokojnie spać. Rzucał się przez sen i mówił, że widzi krew. Któregoś dnia, podczas śniadania, Sid spytał, co się z nim dzieje. Ciotka Polly spojrzała na Tomka z troską, mówiąc, że jej również śni się morderstwo doktora. Chłopiec szybko wymknął się z domu, a przez kolejne dni udawał ból zęba, nie wiedząc, że kuzyn czuwa i podsłuchuje jego majaczenia. Po jakimś czasie niepokój w sercu malca zniknął. Każdego dnia starał się zakraść pod okno więzienia i wrzucał Potterowi jakiś drobiazg, co nieco uspokajało jego sumienie.
Rozdział XII
Duchową udrękę Tomka zakończyła nowa sprawa, która pochłonęła całą jego uwagę. Okazało się, że Becky Thatcher przestała pojawiać się w szkole. Przez kilka dni walczył z dumą, aż w końcu nocą podkradł się pod jej dom, czując się wyjątkowo podle. Dziewczynka była chora, a on zamartwiał się, że umrze. Stracił całą swoją radość i przestał się bawić, co z kolei zmartwiło ciotkę Polly. Biedna kobieta postanowiła zastosować rozmaite medykamenty i najnowszą nowinkę medyczną jaką było wodolecznictwo.
Codziennie o świcie wyciągała chłopca z łóżka, prowadziła go do drewutni, gdzie polewała go zimną wodą, a następnie nacierała ręcznikiem i owijała mokrym prześcieradłem. Potem okrywała go stertą kołder, żeby wypocił z siebie „wszelkie zło i zepsucie”. Pomimo tych zabiegów Tomek popadał w coraz większą melancholię, był blady i zniechęcony do życia. Ciotka zaaplikowała mu więc gorące kąpiele, natryski i nasiadówki. Malec przyjmował tortury z obojętnością, co jeszcze bardziej zaniepokoiło ciotkę. Uznała, że za wszelką cenę musi wyleczyć wychowanka z apatii i zaczęła podawać mu „mordercę cierpień” – środek uśmierzający wszelkie bóle. Po zaaplikowaniu pierwszej łyżeczki leku z zadowoleniem stwierdziła, że Tomek ożywił się. Nie sądziła jednak, że chłopiec uznał, iż najwyższy czas wyrwać się z letargu i zaczął udawać, że polubił specyfik.
Ciotka pozwoliła, aby sam brał lek, lecz czuwała nad zawartością butelki, uspokojona faktem, że lekarstwa rzeczywiście ubywa. Nie wiedziała, że Tomek ukradkiem wylewa specyfik na klepkę w podłodze. Pewnego dnia, kiedy miał zamiar wylać preparat na deskę, do pokoju wbiegł kot ciotki. Chłopiec wlał „mordercę cierpień” w pyszczek zwierzęcia, które zaczęło miotać się po pomieszczeniu, siejąc po drodze zniszczenie. Ciotka weszła do pokoju w momencie, gdy kocur z głośnym miauczeniem wyskakiwał przez okno. Zdumiona spojrzała na Tomka, który krztusił się ze śmiechu i spytała, co się stało. Malec wyjaśnił, że koty tak robią, kiedy jest im wesoło.
Staruszka dostrzegła łyżeczkę, leżącą pod łóżkiem i chwyciła Tomka za ucho, pytając, dlaczego tak okrutnie potraktował bezbronne stworzenie. Chłopiec odparł, że zrobił to z litości, ponieważ gdyby kot miał ciocię, to wypaliłaby mu wnętrzności bez miłosierdzia. Ciotka spojrzała na niego, odczuwając wyrzuty sumienia i złagodniała, zapewniając, że chciała dla niego jak najlepiej. Tego dnia Tomek wcześniej zjawił się w szkole. Od jakiegoś czasu nie bawił się rano z kolegami, lecz kręcił się przed bramą, obserwując drogę. Na horyzoncie pojawił się Jeff i Tomek zagadnął go, starając się dowiedzieć czegoś o Becky.
Przyjaciel jednakże nie zrozumiał, o co mu chodzi i pobiegł do kolegów. Tomek został na drodze, tracąc z każdą chwilą nadzieję. W końcu usiadł, by rozpamiętywać swoje cierpienie. Nagle ujrzał Becky i jego serce podskoczyło z radości. Natychmiast zmienił się w Indianina, skakał, wył, śmiał się, zerkając w stronę dziewczynki, by sprawdzić, czy zauważyła jego popisy. W pewnym momencie obiegł ją i runął jak długi u jej stóp. Panienka odwróciła się, mówiąc, że niektórym wydaje się, że są mądrzy i ciągle się popisują. Tomek zaczerwienił się i wycofał się chyłkiem z poczuciem klęski.
Rozdział XIII
Fakt, że Becky zignorowała jego popisy, wpłynął na ostateczną decyzję Tomka. Stwierdził, że jest sam na świecie i nikt go nie kocha. Rozmyślając, odszedł od budynku szkoły i rozpłakał się, odczuwając ogromną samotność. W tej samej chwili ujrzał swego przyjaciela, Joego Harpera. Ocierając łzy, opowiedział o tym, że w domu nikt go nie lubi i dlatego postanowił uciec za granicę. Okazało się, że Joe również zamierzał odejść w szeroki świat po tym, jak matka zbiła go za wypicie śmietany, której nie tknął. Ruszyli przed siebie, użalając się nad swoim losem i snując plany na przyszłość. Joe zaproponował, by zostali pustelnikami i zamieszkali w jaskini, lecz Tomek szybko przekonał go, aby wybrali życiu piratów. Po tych ustaleniach chłopcy udali się na Wyspę Jacksona. Po drodze spotkali Hucka Finna, który postanowił przyłączyć się do nich. Postanowili spotkać się o północy w ustronnym miejscu nad brzegiem rzeki i każdy miał przynieść wędkę, haczyk oraz prowiant. O umówionej porze Tomek zjawił się z gotowaną szynką i kilkoma drobiazgami. Huck i Joe czekali już na niego. Następnie załadowali swój dobytek na starą tratwę i odbili od brzegu.
Tomek, jako kapitan, wydawał rozkazy, a jego koledzy wiosłowali, kierując szalupę na środek rzeki. Wkrótce minęli miasteczko, bez żalu spoglądając na pogrążone w mroku domy. Około drugiej w nocy dobili do brzegu wyspy i rozbili na niej namiot ze starego żagla, który miał chronić zapasy. Rozpalili ognisko i zjedli kolację, obiecując sobie, że nigdy już nie wrócą na łono cywilizacji. Po posiłku rozłożyli się na trawie, rozkoszując się szczęściem. Huck zrobił fajkę z kaczanu kukurydzy i nabiwszy ją tytoniem, zaczął palić. Chłopcy popatrzyli na niego z zazdrością. Zaczęli rozmawiać o życiu piratów, które w ich wyobraźni jawiło się jako niezwykle ekscytujące i awanturnicze. Wkrótce Huck zasnął, a Tomek i Joe odmówili po cichu pacierz, a potem zaczęli odczuwać wyrzuty sumienia z powodu ucieczki. Świadomość, że ukradli żywność była straszna. Obiecali sobie, że nigdy nic nie ukradną, po czym zapadli w błogi sen.
Rozdział XIV
Tomek obudził się rano i w pierwszej chwili nie wiedział, gdzie jest. Jego przyjaciele jeszcze spali. Rozejrzał się uważnie wokół i zaczął obserwować owady. Wreszcie obudził pozostałych chłopców i parę minut później popędzili z krzykiem ku rzece. Po kąpieli złowili ryby i przygotowali śniadanie. Następnie udali się do lasu na zwiady. Po południu wrócili do obozu i ułożyli się w cieniu drzewa. Pogawędka szybko ich znudziła i zamyślili się, odczuwając coraz większą tęsknotę za domem.
Od jakiegoś czasu z daleka dochodziły ich jakieś odgłosy, lecz kiedy dźwięki stały się wyraźniejsze chłopcy zaczęli nasłuchiwać, zastanawiając się, co to jest. Ostrożnie zbliżyli się do brzegu rzeki i ujrzeli na niej mały parowiec. Na pokładzie łodzi dostrzegli ludzi, a wokół pływało kilka mniejszych łódek. Tomek domyślił się, że najwyraźniej ktoś się utopił i nagle uświadomił sobie, że ci ludzie szukają ich. Natychmiast poczuli się bohaterami, myśląc, że jednak ktoś za nimi zatęsknił i być może odczuwał wyrzuty sumienia, że tak źle ich traktował. Po zmierzchu zaprzestano poszukiwań, a uciekinierzy wrócili do obozu. Po kolacji zapadli w milczenie. Tomek i Joe z troską myśleli o smutku, jaki musiał ogarnąć ich rodziny. Joe nieśmiało zapytał, czy nie powinni jednak wrócić do cywilizowanego świata, lecz Tomek uśmiechnął się pogardliwie. W nocy, kiedy przyjaciele zasnęli, Tomasz zachowując należytą ostrożność, podpełzł do ogniska i napisał coś na dwóch kawałkach kory. Potem zabrał kapelusz Joego i ruszył w drogę.
Rozdział XV
W kilka minut później przedostał się do łódki, przyczepionej do zacumowanego parostatku i ukrył się w niej. Wkrótce prom odpłynął w stronę miasteczka i Tomek z radością pomyślał, że jego plan się powiódł. Szybko przebiegł pustymi uliczkami i znalazł się na tyłach domu ciotki. Podkradł się do przybudówki i zajrzał przez okno do pokoju, w którym paliło się światło. W pomieszczeniu dostrzegł ciotkę Polly, Mary, Sida i matkę Joego.
Zdołał wejść do domu i ukrył się pod łóżkiem, przysłuchując się ich rozmowie. Kobiety płacząc, wspominały chłopców. Tomek również zaczął popłakiwać, bardziej z żalu nad swoim losem niż ze współczucia. Z rozmowy wynikało, że chłopcy utonęli podczas kąpieli i jeśli w ciągu tygodnia nie odnajdą się ich zwłoki, to w niedzielę zostanie odprawione nabożeństwo żałobne. Chłopiec wzdrygnął się na samą myśl o tym. Pani Harper pożegnała się i wyszła, a ciotka Polly zaczęła modlić się za swojego wychowanka. Kiedy poszła spać, Tomek po cichu wyszedł z kryjówki i położył zwitek kory obok świecy. Przez chwilę zastanawiał się, po czym uśmiechnął się, schował korę do kieszeni i szybko opuścił dom. Wrócił na miejsce postoju parostatku, odwiązał jedną z łódek i popłynął na wyspę. Do obozu wrócił zmęczony w chwili, kiedy Joe wyjaśniał Huckowi, że ich przyjaciel nigdy by nie zdezerterował. Podczas śniadania opowiedział o swoich przygodach, po czym pogrążył się we śnie.
Rozdział XVI
Po obiedzie piraci udali się na mieliznę, by szukać żółwich jaj. Do wieczora spędzili czas na wesołej zabawie, po czym rozeszli się, by odpocząć w samotności. Z tęsknotą wpatrywali się w oddalone miasteczko, a Tomek bezwiednie napisał na piasku „Becky”. W końcu, by nie myśleć o dziewczynce, zebrał przyjaciół. Chłopcy byli jednak markotni, więc zaproponował, aby zaczęli szukać skarbu. Jego pomysł wywołał lekkie ożywienie, lecz po chwili Joe otwarcie zaproponował, by wrócili do domów. Tomek zaczął z niego kpić, a wtedy urażony chłopiec zaczął się ubierać. Huck nieśmiało wyznał, że jest mu coraz smutniej i też zamierza opuścić wyspę. Tomasz patrzył za nimi z pochmurną miną. Nagle poczuł się samotny i pobiegł za swymi towarzyszami.
Zatrzymał ich, przekonując do swojego sekretnego planu. Chłopcy entuzjastycznie uznali, że jego pomysł jest doskonały i zgodzili się zostać. Ochoczo wrócili na wyspę i bawili się przez resztę dnia. Po obiedzie Tomek oznajmił, że chce nauczyć się palić. Joe poparł go i Huck nabił fajkę tytoniem. Nowicjusze zaczęli ostrożnie pykać, ciesząc się, że jest to takie proste. Przez jakiś czas dyskutowali, dumni, że z taką łatwością nauczyli się palić fajkę. Nagle obaj chłopcy zbledli i szybko oddalili się od obozu. Po godzinie Huck, znudzony czekaniem, wyruszył na poszukiwania kolegów. Odnalazł ich śpiących w głębi lasu. Tego wieczoru, po kolacji, kiedy wyciągnął fajkę, Tomek i Joe oświadczyli, że nie mogą palić, ponieważ zaszkodziło im coś, co zjedli na obiad.
Rozdział XVII
Joe ocknął się około północy i przerażony obudził przyjaciół. Powietrze było duszne i prawie nie było czym oddychać. Wtulili się w siebie i w milczeniu nasłuchiwali. Nagle ciemność rozdarł blask błyskawicy. Po chwili rozszalała się burza i zaczął padać deszcz. Chłopcy ruszyli w stronę namiotu, gubiąc się w ciemnościach. W końcu zdołali dotrzeć do szałasu, lecz silny wiatr zerwał płótno. Uciekinierzy chwycili się za ręce i pobiegli na wybrzeże, gdzie schronili się pod rozłożystym dębem. Wokół nich szalał niszczycielski żywioł, zmieniając noc w koszmar. W końcu burza ucichła, a wystraszeni malcy wrócili do zniszczonego obozu. Z trudem rozpalili ognisko i natychmiast odzyskali dobry humor. Z resztek gotowanej szynki urządzili ucztę, rozmawiając o swojej przygodzie. Nad ranem udali się na plażę, lecz słońce nie pozwoliło im zasnąć.
Niezadowoleni, zjedli śniadanie, a Tomek, widząc, że koledzy znów zaczynają tęsknić za domem, zaproponował, by pobawili się w Indian. Chłopcy ochoczo podjęli jego pomysł i bez namysłu zrzucili ubrania. Błotem wymalowali się od stóp do głowy, po czym pomknęli do lasu. Do obozu wrócili w porze obiadu, zadowoleni i szczęśliwi. Postanowili wypalić fajkę pokoju, a Tomek i Joe z radością odkryli, że nie odczuwają już takich mdłości jak poprzednio. Do wieczora ćwiczyli nową umiejętność, spędzając czas bardzo wesoło.
Rozdział XVIII
Tymczasem w miasteczku panowała smutna atmosfera. Rodziny zagubionych chłopców przywdziały żałobne stroje i pogrążyły się w rozpaczy. Dzieci nie wiedziały, co zrobić z popołudniem wolnym od nauki i nie miały ochoty bawić się. Becky Thatcher spacerowała po pustym dziedzińcu szkolnym, rozpamiętując swój smutek. Żałowała, że nie ma nic, co by jej przypominało o Tomku. Myśl, że nie może cofnąć czasu, przygnębiła ją tak bardzo, że rozpłakała się żałośnie. Towarzysze zabaw Tomka wspominali dzień, w którym po raz ostatni widzieli swoich kolegów. Nazajutrz, po lekcjach w szkółce niedzielnej, mieszkańcy St. Petersburga zebrali się w kościele. Nastała cisza, kiedy do pomieszczenia weszli krewni chłopców, wszyscy ubrani na czarno. Pastor odmówił modlitwę, po czym zaczął opowiadać o zmarłych w sposób tak doniosły, że zebrani na mszy ludzie odczuli gorycz na myśl, że zawsze dostrzegali wyłącznie wady malców. Wkrótce wszyscy łkali, nie słysząc szmerów, dobiegających z galerii. W chwilę później drzwi kościoła otworzyły się i wmaszerowali przez niej trzej opłakiwani chłopcy.
Ciotka Polly, Mary i Harperowie rzucili się na Tomka i Joego, zasypując ich pocałunkami i dziękując Bogu. Huck stanął na uboczu, chcąc jak najszybciej opuścić kościół, lecz Tomek zatrzymał go, prosząc ciotkę, aby powitała również jego przyjaciela. Wierni odśpiewali hymn dziękczynny, a Tomasz czuł, że to najcudowniejsza chwila w jego życiu.
Rozdział XIX
Tajemny plan Tomka polegał na tym, aby chłopcy zjawili się na swoim pogrzebie. W sobotę po zmroku przepłynęli rzekę, przespali noc, ukryci w lesie, a rankiem przekradli się do kościoła i ukryli się na galerii. W poniedziałek podczas śniadania ciotka Polly i Mary obsypywały Tomka czułościami i spełniały wszystkie jego życzenia. Ciotka była jednak zasmucona faktem, że uciekinierzy bawili się wesoło, nie zastanawiając się, że ich rodziny odchodzą od zmysłów. Chłopiec zapewnił ją, że ją kocha i ze skruchą przyznał, iż nie pomyślał, co robi. Wyznał, że ciocia mu się śniła. Opowiedział ze szczegółami to, co widział podczas swojej wyprawy do miasteczka, przekonując ciotkę Polly, że miał proroczy sen. Zdumiona kobieta przebaczyła mu nieroztropne zachowanie i po wyprawieniu dzieci do szkoły, udała się do pani Harper. Tomek szybko zdusił wyrzuty sumienia i poczuł się jak bohater, który znalazł się w centrum zainteresowania. Koledzy w szkole wpatrywali się w niego i w Joego z zachwytem, słuchając z zapartym tchem opowieści o ich pirackich przygodach. Tomek postanowił uwolnić się od Becky i kiedy przyszła, udawał, że jej nie widzi. Dziewczynka starała się przebywać jak najbliżej niego i tęsknie zerkała w jego stronę, zaniepokojona tym, że zbyt długo rozmawia z Amy Lawrence. Przystanęła przy grupie dzieci, lecz Tomek odszedł, pociągając za sobą Amy.
Becky, zasmucona i zagniewana zachowaniem chłopca, popatrzyła na niego mściwie, wiedząc, co powinna zrobić. Podczas kolejnej przerwy Tomek dalej flirtował z Amy, lecz jednocześnie rozglądał się za Becky. Nagle dostrzegł ją na ławeczce za budynkiem szkolnym w towarzystwie Alfreda Temple. Oboje pochylali się nad książką. Odczuł ogromną zazdrość, żałując, że nie wyciągnął do Becky ręki na zgodę. Wściekły, z coraz większą niechęcią wysłuchiwał radosnego szczebiotu Amy. Wreszcie pożegnał się i zgrzytając zębami, zaczął walić pięściami w powietrze, wyobrażając sobie, że bije Alfreda. W południe uciekł do domu, nie mogąc dłużej znieść udręki zazdrości. Becky, która czekała na nadejście Tomka, popadła w melancholię. Wybuchnęła płaczem i uciekła od Alfreda, krzycząc, by zostawił ją w spokoju. Biedny chłopiec nie wiedział, co się stało, lecz po chwili zrozumiał, że dziewczynka chciała zemścić się na Tomku. Poczuł ogromną niechęć do kolegi i w przypływie zemsty wylał atrament na jego zadanie domowe. Świadkiem jego czynu była Becky. Natychmiast ruszyła do domu, chcąc powiedzieć o tym zdarzeniu Tomkowi, lecz przypomniała sobie, że chłopiec potraktował ją ozięble i postanowiła nienawidzić go do końca życia.
Rozdział XX
Tomek wrócił do domu w podłym nastroju. Ciotka Polly natychmiast oznajmiła, że zamierza obedrzeć go ze skóry, ponieważ okłamał jej, opowiadając swój sen. Pani Harper wyjaśniła jej, że Tomek tamtej nocy zakradł się do pokoju i był świadkiem ich rozmowy. Tomek, który rano uważał swoją opowieść za żart, nie wiedział, co ma teraz powiedzieć. Przeprosił, lecz kobieta nie uwierzyła w jego skruchę. Wyjaśnił, że w domu zjawił się z zamiarem zostawienia wiadomości, lecz potem wpadł na pomysł, aby wrócić do miasta w dniu pogrzebu i żałował, że ciotka nie obudziła się w chwili, kiedy pocałował ją na pożegnanie. Ciotka Polly złagodniała i poprosiła, aby pocałował ją jeszcze raz, a potem wrócił do szkoły. Kiedy wyszedł, wyjęła z szafy szczątki kurtki, którą Tomek wziął na swoją wyprawę, lecz postanowiła nie szukać skrawka kory. Wierzyła, że malec skłamał w dobrej wierze, by przynieść jej ulgę. Po chwili jednak sięgnęła do kieszeni i zalewając się łzami odczytała list, który napisał na kawałku kory.
Rozdział XXI
Tomek z lekkim sercem pobiegł do szkoły, zapominając o swoim smutku. Na rogu ulicy Łąkowej spotkał Becky Thatcher i bez namysłu podbiegł do niej, przepraszając za swoje podłe zachowanie. Dziewczynka spojrzała na niego z pogardą, radząc, by zajął się własną osobą, po czym odeszła z dumnie podniesioną głową. Chłopiec był tak zaskoczony, że nie zdążył nawet jej odpowiedzieć. Wściekły jak nigdy dotąd powlókł się na szkolne podwórko. Kiedy znów się spotkali, obrzucili się kąśliwymi uwagami. Becky z niecierpliwością czekała na rozpoczęcie lekcji i nawet nie przypuszczała, że sama wpadnie w tarapaty.
Nauczyciel, który zawsze marzył, aby zostać lekarzem, w wolnych chwilach wyciągał z szuflady jakąś tajemniczą książkę i pogrążał się w lekturze. Tego dnia zapomniał zabrać klucza i Becky, przechodząc obok biurka, postanowiła przekonać się, jaką książkę ukrywał wychowawca. Przekonana, że jest sama, otworzyła szufladę i wyciągnęła z niej „Anatomię”. Kiedy zaintrygowana, przeglądała podręcznik, w klasie zjawił się Tomek Sawyer. Becky chwyciła książkę, by ją schować, lecz przedarła kartkę z ryciną. Schowała podręcznik i rozpłakała się ze wstydu i wściekłości. Oburzona tym, że Tomek tak nikczemnie zakradł się do klasy, tupnęła nóżką i wybiegła. Chłopiec popatrzył za nią zdumiony, lecz po chwili uznał, że Becky musi sobie sama poradzić. Wkrótce rozpoczęła się lekcja.
Tomek początkowo bacznie obserwował Becky, ale odkrył plamę atramentu w swoim zeszycie i zajął się własnymi kłopotami. Zaprzeczanie, że to nie on poplamił kajet pogorszyło jedynie sytuację. Nauczyciel wymierzył karę, po czym sięgnął do szuflady biurka i wyciągnął z niej swoją książkę. Tomasz zerknął na Becky i widząc przerażenie w jej oczach, natychmiast zapomniał o tym, że są skłóceni. Wychowawca otworzył podręcznik i popatrzył na klasę. W końcu spytał, kto podarł książkę. Zapadła cisza, więc zaczął kolejno pytać uczniów, kto to zrobił. Kiedy wymienił nazwisko Becky, Tomek bez zastanowienia zerwał się i przyznał się do winy. Potem wyszedł na środek klasy, gdzie czekała go kara. Spojrzenie Becky, która patrzyła na niego z wdzięcznością i uwielbieniem, wystarczyło mu za nagrodę. Obojętnie przyjął lanie rózgą, a wieczorem rozmyślał nad planem zemsty na Alfredzie. W uszach wciąż dźwięczały mu ostatnie słowa Becky, która przyznała, że wykazał się szlachetnością.
Rozdział XXII
Powoli zbliżały się wakacje. Nauczyciel stał się surowszy i bardziej wymagający dla swoich uczniów, pragnąc, aby szkoła wypadła dobrze w dniu egzaminów. Częściej niż do tej pory karał swych podopiecznych, którzy nocami obmyślali zemstę za wszystkie razy, wymierzone rózgą. Wreszcie uknuli spisek, wtajemniczając syna malarza szyldów, u którego rodziców stołował się pan Dobbins. W końcu nadszedł uroczysty dzień egzaminowania. Budynek szkoły został przystrojony wieńcami i girlandami z liści i kwiatów. Nauczyciel z poważną miną zasiadł na swoim krześle, a za nim stała tablica. Łagodnym wzrokiem popatrzył na uczniów, a potem na ich rodziców i miejscowych dygnitarzy, którzy zostali zaproszeni. Rozpoczęły się popisy, które początkowo przebiegały bez większych zakłóceń.
W pewnej chwili na estradę wyszedł Tomek, aby wyrecytować pełną patosu odę, lecz zapomniał słów i zszedł z podestu z poczuciem sromotnej klęski. Po recytacji nastąpiło odczytywanie wypracowań, w których autorzy użyli wielu pięknych sformułowań, wzbudzając zachwyt słuchaczy. W tym czasie nauczyciel zaczął rysować na tablicy mapę Ameryki, by uczniowie mogli wykazać się znajomością geografii. Pijany, zniekształcił tak bardzo kontury swego kraju, że za plecami usłyszał stłumiony chichot. Śmiech wzmagał się coraz bardziej, a nauczyciel nie widział, że nad jego głową pojawił się kot, zawieszony na sznurku, spuszczony z otworu na poddaszu.
Biedne zwierzę z rozpaczą chwyciło perukę pana Dobbinsa i natychmiast zniknęło w dziurze. Wszyscy ze zdumieniem patrzyli na łysą głowę wychowawcy, którą syn malarza szyldów podczas drzemki mężczyzny pozłocił farbką. Uroczystość została przerwana i rozpoczęły się wakacje.
Rozdział XXIII
Tomek zapisał się do stowarzyszenia „Orędowników Wstrzemięźliwości”, ponieważ spodobały mu się ich wspaniałe insygnia. Złożył uroczyste śluby, przysięgając że jako członek zgrupowania nie będzie palił, żuł tytoniu i przeklinał. Bardzo szybko zaczął się męczyć, nie mogąc robić zakazanych rzeczy, lecz od wystąpienia z towarzystwa powstrzymywała go szansa na pokazanie się z czerwoną szarfą. Szarfa miała zostać założona na pogrzeb sędziego pokoju, pana Frazera, który był ciężko chory. Przez kilka dni chłopiec zbierał informację o stanie zdrowia staruszka i czuł się coraz bardziej zniechęcony. Wreszcie zgłosił wystąpienie z „Orędowników” i tego samego dnia sędzia zmarł. Tomek postanowił, że już nigdy nie zaufa ludziom na stanowisku. Pogrzeb był wspaniały, a stowarzyszenie przygotowało doskonały występ, który obserwował z zazdrością. Stwierdził też, że zakazane przyjemności straciły cały urok, a wytęsknione wakacje zaczynały mu powoli ciążyć. Przez dwa dni wraz z Joe Harperem założył zespół śpiewaczy, potem bawili się w cyrk, lecz w końcu zapanowała nuda.
Becky wyjechała do swych rodziców na wakacje, odbierając Tomkowi resztki radości życia. Straszna tajemnica, którą skrywał, dręczyła go coraz bardziej. Potem zachorował na odrę i przez dwa tygodnie leżał w łóżku, zobojętniały na wszystko. Kiedy wyzdrowiał i wyszedł do miasta, zauważył, że w jego mieszkańcach nastąpiło „religijne odrodzenie”. Napotykani koledzy raczyli go cytatami z Biblii, a czarę goryczy przepełnił fakt, że nawróceniu uległ nawet Huck Finn. Rozgoryczony wrócił do domu i położył się, przekonany, że tylko on jest potępiony na wieki. W nocy rozpętała się burza. Tomek, pogrążony w śmiertelnym strachu, czekał na swoje przeznaczenie. Nazajutrz ciotka Polly musiała wezwać lekarza, ponieważ u chłopca nastąpił nawrót choroby. Kolejne trzy tygodnie spędził w łóżku, przekonany, że koledzy całkowicie zapomnieli o jego istnieniu.
Rozdział XXIV
Senną atmosferę miasteczka ożywiło rozpoczęcie procesu sądowego w sprawie zabójstwa lekarza. Wszyscy rozmawiali wyłącznie o tym, a Tomek nie potrafił poradzić sobie z tą sytuacją. Męczyło go nieczyste sumienie i strach, że ktoś chce wydobyć od niego prawdę o wydarzeniach na cmentarzu. Odbył rozmowę z Huckiem, by dowiedzieć się, czy przyjaciel nikomu nic nie powiedział. Zapewnienia przyjaciela uspokoiły go nieco i jeszcze raz zawarli uroczysty pakt milczenia. Zaczęli rozmawiać o Potterze, przyznając, że to porządny człowiek i wiele razy pomógł im. Zastanawiając się, co mogliby zrobić, by uchronić go przed linczem, znaleźli się w pobliżu więzienia. Ostrożnie podeszli do zakratowanego okna i podali oskarżonemu trochę tytoniu i zapałki. Muff podziękował, nazywając ich przyjaciółmi. Tomek wrócił do domu przygnębiony.
W nocy śniły mu się koszmary i przez kilka dni kręcił się w pobliżu sądu, przeżywając wewnętrzne rozterki. Ludzie wychodzący z procesu byli przekonani, że Potter zostanie skazany na śmierć. W dniu, w którym miał zostać wydany wyrok, wszyscy mieszkańcy zgromadzili się przed budynkiem sądu. Rozpoczęło się posiedzenie i przesłuchania świadków. Obrońca nie zadawał im żadnych pytań, co zaniepokoiło słuchaczy. Po przesłuchaniach prokurator uznał Muffa winnym popełnienia zbrodni. Wówczas wstał adwokat i wezwał na świadka Tomasza Sawyera. Oczy wszystkich zwróciły się w stronę chłopca, który stanął przed sądem i został zaprzysiężony. Obrońca spytał go, gdzie był siedemnastego czerwca o północy. Przerażony Tomek cicho odparł, że był na cmentarzu. Potem opowiedział o bójce Indianina z doktorem, której był świadkiem. W tym samym momencie Mieszaniec Joe skoczył w stronę okna i nim ktokolwiek zdołał go zatrzymać – zniknął.
Rozdział XXV
Tomek znów został wielkim bohaterem i ulubieńcem dorosłych. Jego nazwisko pojawiło się na łamach lokalnej gazety i żył w blasku chwały. Każda noc zmieniała się jednak w czas trwogi i koszmarnych snów o Indianinie Joe. Również Huck Finn żył ciągle w strachu, obawiając się, że jego udział w wyprawie na cmentarz wyjdzie na jaw, choć Tomek, tuż przed tym jak udał się do obrońcy Muffa, by opowiedzieć mu o zajściu na cmentarzu, obiecał, że nie wspomni swoim towarzyszu. Poszukiwania Mieszańca zakończyły się niepowodzeniem. Do miasteczka przyjechał nawet słynny detektyw, lecz również nie zdołał schwytać mordercy. Wraz z upływem dni i brakiem wieści o Joe niepokój ustępował powoli z duszy Tomka.
Rozdział XXVI
Pewnego dnia w sercu Tomka rozbudziło się pragnienie poszukiwania skarbów. Opowiedział o swoim pomyśle Huckowi, który chętnie zgodził się wziąć udział w nowym przedsięwzięciu. Postanowili kopać wszędzie, gdzie się tylko da. Tomek był przekonany, że skarby ukryte są w specjalnych miejscach, a czasami najpierw trzeba będzie odczytać mapę ze wskazówkami, które zaprowadzą ich we właściwy punkt. Postarali się o motykę i łopatę, a potem wyruszyli w stronę uschniętego drzewa, które rosło po drugiej stronie nawiedzonego domu. Kiedy dotarli do celu, usiedli w cieniu wiązu, by odpocząć i zapalić fajkę. Huck postanowił, że za znalezione pieniądze będzie codziennie kupował ciastko i szklankę wody sodowej. Tomek planował zakup nowego bębna, miecza, czerwonego krawata i małego buldoga. Później zamierzał się ożenić.
Pomysł ożenku zaskoczył Hucka, który zaczął przyjacielowi odradzać małżeństwo. Przez kolejną godzinę kopali w pocie czoła, co jakiś czas zmieniając miejsce. Wreszcie uznali, że najwyraźniej wybrali złą porę na poszukiwania, ponieważ najpierw należało sprawdzić gdzie pada cień drzewa o północy. W nocy wrócili pod drzewo i zaczęli kopać w miejscu, gdzie padł cień. Po jakimś czasie Tomek uznał, że to nie ma sensu, a Huck przyznał mu rację, dodając, że ma wrażenie, iż ktoś ich obserwuje. Tomasz przypomniał sobie, że jeśli ktoś zakopuje skarb, to do dołu wkłada również nieboszczyka, by strzegł tajemnicy. Zaproponował, aby poszukali skarbu w nawiedzonym domu i po chwili zastanowienia, wyruszyli w stronę opuszczonego budynku. Obserwowali go przez jakiś czas, wypatrując niebieskiego światełka, które świadczyłoby, że w domu pojawia się duch, a potem wrócili do własnych domów.
Rozdział XXVII
Następnego dnia w południe Tomek i Huck wrócili pod uschnięte drzewo, by zabrać narzędzia. Tomek nie mógł się doczekać wizyty w nawiedzonym domu, lecz Huck przypomniał mu, że jest piątek. Potem dodał, że tej nocy śniły mu się szczury. Tomek uznał, że muszą być szczególnie uważni, bo sen zapowiadał kłopoty.
Przez resztę dnia bawili się, a w sobotę po południu zjawili się przed opuszczonym domostwem. Wokół panowała cisza, która ich nieco przerażała. Ostrożnie weszli do środka i zaczęli zwiedzać wszystkie zakamarki. Potem weszli na górę, lecz i tam nic nie znaleźli. Mieli właśnie zejść na dół, kiedy usłyszeli, że ktoś wszedł do domu. Natychmiast rzucili się na podłogę i przez dziury po sękach ujrzeli dwóch mężczyzn. W pierwszym rozpoznali głuchoniemego Hiszpana, który już kilka razy był w miasteczku. Drugiego mężczyzny nie znali. Przybysze usiedli na ziemi i zaczęli głośniej rozmawiać. Chłopcy zadrżeli, rozpoznając głos Hiszpana i spojrzeli na siebie przerażeni. Był to głos Indianina Joe. Mieszaniec zaczął namawiać swego towarzysza, aby jak najszybciej opuścili kryjówkę i po pewnej robocie uciekli do Teksasu. Po jakimś czasie zasnęli, a ukryci malcy odetchnęli z ulgą. Nie mogli jednak zejść z poddasza, ponieważ deski skrzypiały przy każdym ich ruchu. Leżeli więc na podłodze aż do zachodu słońca, kiedy to Joe obudził się i trącił nogą towarzysza, mówiąc, że muszą już iść. Ustalili, że skradzione pieniądze zakopią i wrócą po nie następnego dnia. Z kominka wydobyli sakiewkę i zagrzebali ją w rogu pomieszczenia.
Chłopcy uważnie śledzili ich każdy ruch. Nagle nóż Indianina uderzył o coś twardego. Zaskoczony odkrył skrzynię pełną złotych monet. Złoczyńcy przez chwilę patrzyli na skarb w niemym zachwycie. Wspólnik Joego uznał, że powinni zapomnieć o robocie, lecz Mieszaniec zaprotestował, przypominając, że chodzi o zemstę. Po naradzie postanowili zakopać skrzynię pod krzyżem. Indianin wszedł na schody, wiodące na górę, a serca chłopców zamarły ze strachu. Niespodziewanie usłyszeli trzask pękającej deski i przekleństwa Joego. Drugi mężczyzna uznał, że powinni jak najszybciej opuścić dom. Po zmroku wyszli, kierując się w stronę rzeki i zabierając cenną skrzynię. Dopiero wtedy Tomek i Huck wymknęli się z budynku i zboczem wzgórza ruszyli w stronę miasteczka. Zastanawiali się, jaką zemstę miał na myśli Joe. Nagle Tomek uświadomił się, że być może Mieszaniec miał na myśli ich udział w procesie Pottera.
Rozdział XXVIII
Wydarzenia w nawiedzonym domu zakłóciły sen Tomka. Śniło mu się, że za każdym razem, kiedy dotykał skarbu, złoto zmieniało się w proch. Po śniadaniu odszukał Hucka, który z ponurą miną siedział na krawędzi łódki. Przyjaciel cały czas rozmyślał o utraconej fortunie. Tomasz uznał, że powinni odszukać skrzynię i zaczął głośno zastanawiać się, co oznaczał „numer drugi”, o którym rozmawiali złoczyńcy. Potem pobiegł do dwóch zajazdów w miasteczku i dowiedział się, że w jednej z nich pokój numer dwa jest przez cały czas zamknięty na klucz, a syn właściciela gospody nie widział, aby ktokolwiek tam wchodził w dzień. Zdobytymi informacjami podzielił się z Huckiem. Uradzili, że w nocy spróbują się dostać do tajemniczego pokoju tylnymi drzwiami.
Rozdział XXIX
Wieczorem Tomek i Huck kręcili się w pobliżu gospody, obserwując uliczkę i wejście do pokoju numer dwa. Noc była jednak zbyt jasna i musieli wrócić do domów. Szczęście nie dopisało im przez dwa kolejne dni. Czwartkowa noc zapowiadała się bezgwiezdna i Sawyer wymknął się wcześniej z domu. Huck Finn stanął na warcie, a Tomek zniknął w ciemnej uliczce. Po pewnym czasie, który Huckowi wydał się wiecznością, dostrzegł przyjaciela, który przebiegł obok niego, wołając, aby uciekał jeśli nie chce zginąć. Jak szaleni przebiegli przez miasteczko i ukryli się w starej rzeźni. Tam Tomek opowiedział o swojej przygodzie.
Okazało się, że drzwi do pokoju były otwarte i kiedy wszedł do środka, nieomal stanął na ręce śpiącego Indianina. Na szczęście okazało się, że Joe był pijany i dlatego zdołał uciec. Chłopcy postanowili obserwować gospodę i czekać, aż pokój będzie pusty. Potem pożegnali się, a Huck wrócił przed zajazd i stanął na czatach.
Rozdział XXX
W piątek rano Tomek dowiedział się, że rodzina Thatcherów wróciła do miasteczka i sprawa skarbu zeszła na drugi plan. Natychmiast odwiedził Becky i wraz z grupą kolegów i koleżanek wesoło spędził cały dzień. Następnego dnia miał odbyć się piknik i wszystkie dzieci rozpoczęły gorączkowe przygotowania. Następnego dnia przed południem rozbawione towarzystwo zebrało się w domu sędziego Thatchera. Wkrótce wszyscy wyruszyli do wynajętego parostatku. Tomek zaproponował Becky, by zatrzymali się na noc u wdowy Douglas. Dziewczynka zgodziła się, kiedy zapewnił, że jej matka nie dowie się o tym, gdzie nocowała. Parowiec przycumował do brzegu w niewielkiej zatoczce i dzieci wybiegły na ląd. Po uczcie ktoś zaproponował, aby wybrali się na zwiedzanie jaskiń. Wszyscy ochoczo ruszyli w stronę wzgórza i zaczęli zwierzać chłodne korytarze. Po wielu godzinach wrócili na parowiec, zadowoleni z wyprawy. W czasie, gdy statek odbijał od brzegu, Huck stał już na swoim posterunku. Zapadła pochmurna i ciemna noc, a chłopak cierpliwie czekał przed gospodą. Przed północą z tajemniczego pokoju wyszli dwaj mężczyźni, a jeden z nich niósł coś pod pachą. Huck postanowił ich śledzić i ruszył za nimi. Mężczyźni zeszli nad rzekę i minęli stary kamieniołom. Nagle zniknęli w ciemnościach i Finn zorientował się, że jest w pobliżu domu wdowy Douglas.
W pobliżu usłyszał głos Indianina, który przeklinał, rozgniewany, że kobieta nadal nie śpi i najwyraźniej ma jakiś gości. W pierwszej chwili chciał uciec, lecz przypomniał sobie, że wdowa zawsze była dla niego miła. Mieszaniec wyjaśnił towarzyszowi, że mąż kobiety kazał go wychłostać za włóczęgostwo i dlatego chciał się zemścić. Zagroził, że jeśli jego wspólnik ucieknie, to go zabije. Postanowili czekać aż zgasną światła. Huck wycofał się ostrożnie i pobiegł do domu Walijczyka. Zaczął walić w drzwi, budząc mieszkańców. Potem opowiedział o niebezpieczeństwie, jakie groziło wdowie Douglas. W parę minut później stary Walijczyk i jego dwaj synowie, uzbrojeni w pistolety, ruszyli na wzgórze, a chłopiec ukrył się za wielkim głazem. Usłyszał jakiś krzyk i strzały, a potem zaczął uciekać ile tylko miał sił w nogach.
Rozdział XXXI
Następnego dnia o świcie Huck nieśmiało zapukał do domu Walijczyka. Staruszek z radością zaprosił go do środka i zaproponował, by zjadł z nimi śniadanie. Potem opowiedział o nocnych wydarzeniach. Okazało się, że złoczyńcy zdołali uciec, lecz ruszył za nimi pościg policyjny. Finn wyjaśnił, kim byli, a synowie starca natychmiast udali się do szeryfa. Chłopiec błagał, by jego udział w wydaniu rzezimieszków pozostał tajemnicą. Walijczyk obiecał, że nic mu się nie stanie. Dopiero wtedy Huck wyjawił, że to Indianin Joe pojawiał się w mieście w przebraniu Hiszpana. Staruszek zdradził, że w pobliżu domu wdowy znaleźli węzełek ze złodziejskimi narzędziami. Słysząc to, Finn odetchnął z ulgą. Po rozmowie uspokoił się, myśląc, że bez obawy może dalej szukać skarbu. Po posiłku w domu Walijczyka zjawiło się kilka pań, wśród których była również pani Douglas. Wdowa podziękowała mężczyźnie za ocalenie życia, lecz starzec wyjaśnił, że podziękowania należą się przede wszystkim chłopcu, który w porę ich powiadomił o niebezpieczeństwie. Nie wymienił jednak jego imienia.
Jakiś czas później wszyscy mieszkańcy zebrali się w kościele. Pani Thatcher podeszła do pani Harper, dziękując jej za opiekę nad córką. Kobieta ze zdziwieniem odparła, że Becky nie nocowała w jej domu. W tej samej chwili zbliżyła się ciotka Polly, mówiąc, że Tomek gdzieś zniknął i zapewne nocował po pikniku u jednej z pań. Zaniepokojone, zaczęły wypytywać wszystkich o dzieci. Nikt jednak nie wiedział, czy Tomek i Becky byli na pokładzie statku w drodze powrotnej. Kiedy ktoś wysnuł przypuszczenie, że dzieci mogły zostać w jaskini, pani Thatcher zemdlała, a ciotka Polly zaczęła płakać. Ponura wiadomość o zaginięciu Tomka i Becky szybko rozeszła się po miasteczku. Rozpoczęto poszukiwania, lecz nie przyniosły one oczekiwanego rezultatu. Stary Walijczyk wrócił do domu o świcie. Okazało się, że Huck leżał w łóżku i miał wysoką gorączkę. Staruszek wezwał wdowę Douglas, aby zajęła się chorym. Nad ranem do miasta wracały kolejne grupy poszukiwawcze. Dzieci nie odnaleziono przez kolejne trzy dni i ludzie powoli tracili nadzieję.
Rozdział XXXII
W dniu pikniku Tomek i Becky wraz z innymi dziećmi wyruszyli na zwiedzanie jaskiń. Szybko znudziła ich zabawa w chowanego, więc powędrowali pustym chodnikiem, odczytując napisy na ścianach. Odkryli niewielki strumyk oraz wodospad, za którym Tomek dostrzegł schody, stromo opadające w wąskiej rozpadlinie. Zaintrygowany, zawołał Becky i zeszli w dół, coraz bardziej oddalając się od wyjścia. Odpoczęli nad podziemnym jeziorem, a wtedy dziewczynka uznała, że powinni wracać na statek.
Tomek zapewnił ją, że z łatwością odnajdzie drogę. Przez jakiś czas błądzili korytarzami i powoli ogarniało ich zwątpienie. W końcu musiał przyznać, że postąpił nierozważnie i nie wie, gdzie się znajdują. Becky osunęła się na ziemię i wybuchnęła płaczem. Tomek usiadł obok i objął ją, usiłując dodać jej otuchy. Kiedy nieco uspokoiła się, ruszyli dalej, na oślep, mając nadzieję, że zdarzy się cud i odnajdą właściwą drogę. Wreszcie, zmęczeni, musieli odpocząć. Dziewczynka znów zaczęła płakać, a Tomasz nie wiedział, w jaki sposób ją pocieszyć. Po chwili wytchnienia, wzięli się za ręce i znów zaczęli błądzić w tunelach. Zatrzymali się przy źródełku i zjedli placek, który Tomek miał w kieszeni. Potem powiedział, że muszą zostać w tym miejscu, ponieważ nie mają więcej świec.
Świadomość, że dorośli mogą odkryć ich nieobecność dopiero następnego dnia, była dla nich straszna. Wkrótce ogarek świecy wypalił się i zapadła ciemność. Mijały długie godziny i nagle Tomek coś usłyszał. Zaczęli nasłuchiwać. W oddali słychać było jakieś głosy. Po omacku ruszyli w tę stronę, lecz dźwięki oddalały się coraz bardziej, aż zupełnie ucichły. Wrócili więc do źródła i zasnęli. Po przebudzeniu Sawyer wpadł na pomysł, by iść którymś z tuneli zamiast czekać na ratunek nie wiadomo jak długo. Przywiązał sznurek do występu skalnego i zaczęli wędrować kolejnymi korytarzami. Nieoczekiwanie dostrzegli jakąś rękę ze świecą.
W chwilę później Tomek ujrzał Indianina Joego, który natychmiast uciekł, ku olbrzymiej uldze chłopca. Natychmiast wrócili do źródełka i ponownie zasnęli. Obudzili się głodni i przekonani, że zrezygnowano z poszukiwań, bo minęło już kilka dni. Becky, osłabiona, popadła w apatię i nie chciała się ruszyć z miejsca. Tomek pocałował ją i wczołgał się w pierwszy z brzegu tunel, przeczuwając, że wkrótce nadejdzie jego koniec.
Rozdział XXXIII
Nadszedł wtorek, a dzieci nadal nie odnaleziono. Mieszkańcy miasteczka byli pogrążeni w żałobie. Pani Thatcher była ciężko chora i mówiono, że w gorączce wzywa córkę. Ciotka Polly, pogrążona w melancholii, całkowicie osiwiała. Nagle w środku nocy odezwał się dzwon i obudzeni ludzie ruszyli w stronę rzeki, krzycząc, że Tomek i Becky odnaleźli się. Szczęście ciotki Polly nie miało granic, kiedy patrzyła na swego wychowanka, który leżał na kanapie i opowiadał o swojej przygodzie. Po tym, jak zostawił Becky przy źródełku, ruszył tunelem i nieoczekiwanie dostrzegł w oddali jasny punkcik. Wrócił po dziewczynkę i przekonał ją, by poszła z nim, ponieważ znalazł wyjście z jaskini.
Nad rzeką spotkali ludzi, którzy ich nakarmili, a po odpoczynku odwieźli do miasta. Przez kolejne dwa dni Tomek i Becky leżeli w łóżkach, wypoczywając po strasznych przeżyciach. W piątek chłopiec dowiedział się o chorobie Hucka i poszedł go odwiedzić, lecz nie dopuszczono go do chorego. Wdowa Douglas cały czas czuwała przy Finnie, pilnując, aby miał spokój. Dopiero dwa tygodnie później mały włóczęga był na tyle silny, by opowiedzieć o swoich przeżyciach i wysłuchać historii Tomka. Sawyer w drodze powrotnej do domu odwiedził Becky. Sędzia Thatcher powiedział, że teraz już nikt nie zabłądzi w jaskiniach, ponieważ kazał okuć bramę i zamknąć na trzy zamki. Pobladły Tomek wyjawił, że w grocie ukrywa się Indianin Joe.
Rozdział XXXIV
W parę minut później w stronę jaskiń McDougala wyruszyli ludzie, którymi dowodził sędzia Thatcher. Po otwarciu drzwi ujrzeli martwego Indianina, leżącego na ziemi z twarzą tuż przy szczelinie między deskami. Tomek, choć w pierwszej chwili poczuł litość, doznał ulgi, uświadamiając sobie, że jest już bezpieczny. Joego pochowano w pobliżu groty, a następnego dnia po pogrzebie Tomek i Huck spotkali się w ustronnym miejscu, aby omówić sprawę skarbu. Finn ze smutkiem stwierdził, że mogą zapomnieć o złocie. Nagle Sawyer uświadomił sobie, że skarb został ukryty w jaskiniach. Po południu wyruszyli na poszukiwania, kierując się znakami, które zostawił Tomasz. Z trudem dotarli do groty ze źródełkiem, a potem Tomek zaprowadził przyjaciela w miejsce, w którym spotkał Indianina. Pokazał mu krzyż, wymalowany sadzą na ścianie i uśmiechnął się triumfalnie. Zeszli na dół, szukając skrzyni, lecz nic nie znaleźli. W końcu Tomek domyślił się, że Indianin zakopał skarb pod namalowanym znakiem. Po paru minutach kopania odkryli szczelinę, w której leżała skrzynia i kilka przedmiotów, należących do Mieszańca. Przełożyli pieniądze do worków, ciesząc się, że są bogaci. Potem wyszli z jaskini i ruszyli do domu.
Postanowili ukryć skarb na stryszku drewutni wdowy Douglas, a potem podzielić go sprawiedliwie. Przed domem Walijczyka zatrzymali się, by odpocząć i wtedy wyszedł staruszek, mówiąc, aby poszli razem z nim. Pomimo słabych protestów chłopców, zmusił ich, żeby weszli do salonu wdowy, w którym zgromadzili się ludzie, którzy mieli coś do powiedzenia w miasteczku. Pani Douglas powitała ich serdecznie i podała im czyste ubrania, prosząc, aby się przebrali w sypialni.
Rozdział XXXV
Kiedy chłopcy zostali sami w pokoju, Huck chciał uciec przez okno, lecz Tomek powstrzymał go. Po chwili zjawił się Sid i z tajemniczą miną oznajmił, że stary Walijczyk ma powiadomić zebranych o tym, że to Finn śledził bandytów i ocalił życie wdowy. Tomasz chwycił go za kołnierz i wyrzucił za drzwi. W kilka minut później wszyscy zasiedli do kolacji. W odpowiednim momencie pan Jones opowiedział o bohaterskim wyczynie małego włóczęgi, a pani Douglas podziękowała chłopcu i oznajmiła, że zamierza przyjąć go do swego domu i zająć się jego wychowaniem. Wówczas Tomek oświadczył, że Huck jest bogaty i niczego nie potrzebuje. Wybiegł z domu i wrócił, niosąc worki, wypełnione złotymi monetami. Wysypał pieniądze na stół, a dorośli zaniemówili z wrażenia. Chłopcy opowiedzieli o swojej przygodzie, wzbudzając ogólny podziw, a pan Jones dodał, że jego sekret był niczym wobec tego, co przeżyli malcy.
Rozdział XXXVI
Odkrycie Tomka i Hucka zburzyło spokój mieszkańców miasteczka. Wielu z nich zaczęło szukać skarbu w pobliskich opuszczonych domach. Na chłopców spoglądano z podziwem, a w miejscowej gazecie zamieszczono artykuły o ich życiu i osiągnięciach. Wdowa Douglas ulokowała pieniądze Hucka w banku na sześć procent, a sędzia Thatcher, na prośbę ciotki Polly, uczynił to samo z kapitałem Tomka. Mały włóczęga, dzięki swemu bogactwu i opiece wdowy, zaczął bywać w towarzystwie, lecz swoje nowe życie postrzegał jako cierpienie, które z trudem wytrzymywał. Musiał bowiem myć się, spać w łóżku i jeść, używając sztućców. Przez trzy tygodnie dzielnie znosił swoją udrękę, aż pewnego dnia zniknął bez wieści. Całe miasteczko szukało bezskutecznie zbiega przez dwa dni.
Na trzeci dzień Tomek odnalazł przyjaciela w stare rzeźni. Huck, ubrany w swoje łachmany, nie uległ jego prośbom, by wrócił do domu. Uznał, że nie potrafi żyć w cywilizowanym świecie i czuł się, jakby był uwięziony. Poprosił, aby Tomek poszedł do pani Douglas i wyjaśnił jej wszystko. Wówczas Sawyer wyjawił, że nie zrezygnował z życia rozbójnika i zamierzał utworzyć bandę, do której będą należeli szanowali w mieście chłopcy. Tym argumentem przekonał przyjaciela, by wrócił do domu wdowy i spróbował pomieszkać z nią przez kilka tygodni. Zachwyceni perspektywą życia w bandzie, ruszyli w stronę miasteczka.