Nagle straszna błyskawica rozdarła chmury, z wnętrza ich wystąpił olbrzym, niewypowiedzianą jasnością okryty. Gdy wyszedł z łona szkarłatnych obłoków i nogą dotknął ziemi, wstrząsnęła się cała wyspa, a gromy zahuczały tak gwałtownie, jak gdyby świat miał runąć. Zbliżywszy się do mnie, wzniósł w górę oszczep i zawołał głosem, na który krew ścięła się w mych żyłach: Nędzny! Tyle dobrodziejstw doznanych od Opatrzności nie wzruszyło twego zakamieniałego serca! Trwasz w twych złościach, a więc giń, jak żyłeś, marnie!
Zjawa tchnęła w niego pewność, że nie wystarczy być wdzięcznym za to, co się otrzymało od Boga, ale żeby być mu prawdziwie wiernym należy wyzbyć się ciążącym na duszy grzechów. W przekonaniu Robinsona jego największym występkiem było jego buntownicze zachowanie wobec ojca, które uważał za swój grzech pierworodny. Doskonale sprawdza się tu przyrównanie losów bohatera do starotestamentowych relacji o wygnaniu Adama i Ewy z raju. Można powiedzieć, że spotkał ich odwrotny los niż Robinsona, ponieważ oni zostali skazani na opuszczenie Edenu za sprzeniewierzenie się Bogu, podczas gdy Crusoe za swoje grzechy został na piękną, rajską wyspę zesłany.
Pokutą Robinsona było uznanie własnej małości i niedoli, a przy tym całkowitej zależności wobec Boga. Przyznanie tego na głos stanowi punkt zwrotny w duchowych rozważaniach Crusoe, dzięki czemu przeżywa nieomal drugie narodziny. Od tego momentu znacznie mniej narzekał na swoją niedolę i zaczął dostrzegać piękno wyspy, a także możliwości, jakie mu ona dawała. Pod koniec powieści, gdy powraca do Europy jako bogaty, dojrzały człowiek, przyrównuje się do innej biblijnej postaci – Hioba:
Przeliczywszy wszystko na angielską monetę ujrzałem się panem około pięciu tysięcy funtów szterlingów w gotowiźnie, z dochodem rocznym z górą tysiąca funtów z mojej brazylijskiej posiadłości. Mogę teraz powiedzieć, że koniec życia Hioba szczęśliwszy jest niźli początek.(fragment z tłumaczenia Stanisława Stampf’la)
Podobnie jak bohater starotestamentowej przypowieści, Crusoe odzyskał łaskę w oczach Boga.
Trzecim zagadnieniem poruszonym w powieści przez Defoe jest
waga ludzkiej samoświadomości. Przybycie Robinsona na bezludną wyspę nie spowodowało, że się uwstecznił do jednostki dążącej do zaspokojenia potrzeb najniższego szczebla, niczym dzikus. Crusoe nawet przez moment nie zdegradował się do poziomu zwierzęcia, cały czas zachowując ludzką godność i świadomość. Co więcej, wyspa nie tylko nie zachwiała jego człowieczeństwem, a wręcz pozwoliła mu je w sobie uszlachetnić. Robinson po krótkim czasie bowiem przejął całkowitą kontrolę nad swoim najbliższym otoczeniem, a z braku możliwości interakcji z innymi ludźmi zwrócił się do własnego wnętrza.
Wielokrotnie widzimy go prowadzącego dyskusje z samym sobą, dzięki czemu nie tylko nie zapominał języka, ale przede wszystkim realizował ludzkie pragnienie kontaktu z drugą osobą. Zachowanie bohatera wynikało bezpośrednio z protestanckiej myśli filozoficznej, która nakazuje każdemu wiernemu trzymanie pieczy nad stanem własnej duszy. Stąd też bierze się entuzjazm, jaki Robinson wielokrotnie przejawia dokonując kolejnych odkryć bądź konstruując następne udogodnienia.
Warto tu zwrócić uwagę na sposób prowadzenia dziennika przez tytułowego bohatera, w którym bardziej niż na opisie mijających dni, skupia się na odliczaniu czasu spędzonego na wyspie. W ten sposób zwracał sobie samemu uwagę na to ile już wytrzymał, a same zapiski nabrały charakteru niemal autobiograficznego. Dlatego też konturował zapiski nawet wtedy, gdy pozornie nie wydarzyło się nic godnego uwagi, jak na przykład przyniesienia drewna na opał.
Dokonywanie regularnych wpisów miało na celu podkreślić jego człowieczeństwo i przynależność do innego świata. Czuł konieczność pozostawania nieustannie świadomym swego położenia. Warto tutaj zwrócić uwagę ile wysiłku włożył Robinson w nauczenie papugi wymawiania zdania: Biedny Robin! Gdzie jesteś? Skąd przybyłeś? Dokąd idziesz?. W ten sposób, bardzo symbolicznie, Crusoe niejako nauczył naturę, by ta przypominała mu o jego człowieczeństwie.
W tym miejscu warto jeszcze wspomnieć o roli kobiet w powieści Defoe. Trzeba przyznać, że jest ich niewiele w świecie Robinsona. Pod koniec książki dowiadujemy się, że Crusoe się ożenił i wysłał na wyspę kilka kobiet. Fakt, że nie dowiadujemy się niczego więcej o wybrance Robinsona jest znaczący i charakterystyczny dla epoki, w której dzieło powstało.
Kobiety wysłane przez niego na wyspę znajdują się na liście towarów, które dostarczono, wraz z bydłem czy zbożem. Crusoe wspomina o kobietach tylko wtedy, gdy są one do czegoś potrzebne mężczyzną lub gdy mogą urozmaicić opowieść. Jest to przejaw popularnej wówczas w Anglii myśli utylitarnej.
Symbolika w „Przypadkach Robinsona Crusoe”
Najbardziej znanym symbolem, jaki możemy odnaleźć na kartach powieści Defoe, a być może jednym z najbardziej rozpoznawalnych w całej światowej literaturze, jest odcisk stopy na piasku, na który natrafia Robinson. To szokujące odkrycie symbolizuje wewnętrzny konflikt bohatera na myśl o ludzkim towarzystwie. Czytelnik wie jak bardzo Crusoe tęskni za obcowaniem z innymi, jednak namacalny dowód czyjejś obecności na wyspie wywołuje u niego panikę. Natychmiast interpretuje ślad w sposób negatywny, wyrażając przekonanie, że pozostawił go albo diabeł, albo agresor. Nawet przez moment przez myśl Robinsona nie przebiega pocieszająca wizja, że odcisk pozostawił przybysz z Europy, który pojawił się na wyspie by go ocalić, bądź mu towarzyszyć. Reakcja Crusoe pozwala myśleć, że podświadomie nie chce on wrócić do świata Zachodu, że w izolacji odnalazł idealną życiową równowagę, która wydawała mu się bardziej atrakcyjna.
Kolejnym znanym symbolem, na jaki możemy się natknąć w Przypadkach Robinsona Crusoe jest krzyż. W przekładzie Władysława Ludwika Anczyca czytamy:
O zbudowaniu świątyni myśleć nie mogłem. Lecz za to w miejscu, gdzie szukałem schronienia podczas trzęsienia ziemi, w tym samym miejscu, gdzie w marzeniach moich gorączkowych widziałem ducha mściciela, postanowiłem pomiędzy dwiema palmami postawić krzyż i u stóp jego co święto składać modlitwy.
Monumentalny krucyfiks symbolizował przywiązanie Robinsona do religii, do cywilizacji chrześcijańskiej, ale przede wszystkim jego przemianę, jaka dokonała się na wyspie. W symbolice chrześcijańskiej krzyż uważa się za znak nowego życia w Jezusie. Co więcej, fakt, że Crusoe został na wyspę wyrzucony przez może można uznać za swoisty chrzest, czyli obmycie z grzechów i początek nowego życia. Jednak wielu badaczy uznaje krzyż postawiony przez Robinsona za obrazoburczy, ponieważ w ich uznaniu nie ma on nic wspólnego z Jezusem, a stanowi jedynie swoisty pomnik, jaki bohater wystawia samemu sobie, by podkreślić jeszcze bardziej swoją obecność na wyspie.
Warto także pochylić się nad trzecim symbolem, jakim jest letnia rezydencja Robinsona. Podczas jednej z wypraw eksploracyjnych w głąb wyspy Crusoe natknął się na piękną dolinę, w której postanowił postawić drugą siedzibę. Nie była ona jednak fortecą, jak główne obozowisko bohatera. W przekładzie Anczyca czytamy: Mają królowie letnie rezydencje, magnaci wille, dlaczegóż byś ty, panie Robinsonie, jedyny władco tej pięknej wyspy nie miał sobie założyć letniego pałacu?.
Budowla nie służyła praktycznym celom, takim jak schronienie przez niebezpieczeństwem czy magazyn, zamiast tego była miejscem wypoczynku i przyjemności. Podczas pobytu w „pałacu letnim” Crusoe nie myślał o przetrwaniu, ponieważ zdołał to już sobie zabezpieczyć. Zamiast tego po raz pierwszy od momentu przybycia na wyspie oddał się relaksowi. Miejsce to symbolizuje radykalną poprawę nastawienia Robinsona wobec okoliczności, w jakich się znajdował. Przestał pojmować życie na wyspie jako utrapienie i zaczął dostrzegać drzemiące w niej możliwości i radość, jaką może mu ona dać. Po raz kolejny przejawia się w powieści myśl protestancka, że wypoczynek oraz ukojenie przychodzą dopiero po wykonaniu ciężkiej pracy i wykonaniu pokuty.
Dziennik Robinsona Crusoe
Dopóki nie brakowało mu atramentu, Robinson prowadził dziennik. Czynił to głównie po to, by nie stracić rachuby czasu. Jego zapiski warte są uwagi ze względu na swój niemal dokumentalny charakter. Warto także podkreślić, że zabieg ten był niezwykle nowatorskim rozwiązaniem zastosowanym przez Defoe, dzięki któremu jego dzieło nabrało realizmu. Robinson w dzienniku zapisał po kolei:
• 30 września 1659 r. – opis straszliwej burzy, na samą myśl o której przeszył go strach.
• październik – z wielkim bólem i czcią odniósł się do losów reszty załogi.
• 1.-24. października – wyprawy na pokład wraku w celu pozyskania jak największej ilości zapasów jedzenia, picia, broni i narzędzi.
• 20. października – tego dnia jego tratwę wywróciły fale. Przez wiele godzin wyławiał przewożone na niej z żaglowca przedmioty.
• 24. października – rozpoczęła się pora deszczowa, cały dzień stracony z powodu ulewy.
• 26. października – znalazł idealne miejsce na budowę obozowiska.
• 26.-30. października – okres spędzony na przenoszeniu zapasów i fortyfikacji nowego domu.
• 31. października – upolował kozicę, a jej małe, które przywędrowało za nim do obozowiska odratował i podrzucił do stada.
• 1. listopada – rozbił namiot i spędził w nim pierwszą noc.
• 2. listopada – wykonał dalsze prace fortyfikacyjne obozowiska.
• 3. listopada – upolował dwa jadalne ptaki i wykonał stół.
• 4. listopada – ustalił schemat dnia: po przebudzeniu obchód terenu z bronią, praca do godziny jedenastej, obiad, drzemka od godziny dwunastej do drugiej, praca do zmroku.
• 5. listopada – upolował dzikiego kota i wyprawił skórę.
• 6. listopada – dokończył budowę stołu.
• 7.-12. listopada – tyle czasu trwały prace nad wykonaniem wygodnego krzesła.
• 13. listopada – rozparcelował zapasy prochu, by uchronić je przed zmoczeniem przez deszcz.
• 14.-16. listopada – wykonał skrzynki do przechowywania prochu w mniejszych ilościach.
• 17. listopada – postanowił, że musi wykonać narzędzia niezbędne do kopania.
• 18. listopada – wyruszył w poszukiwanie drzewa znanego w Brazylii jako drzewo żelazne. Gdy znalazł wystrugał z niego szpadel. Próbował także zrobić taczkę. Prace nad narzędziami zajęły mu cztery dni.
• 23. listopada – kolejne osiemnaście dni spędził na poszerzaniu i pogłębianiu jaskini.
• 10. grudnia – gdy już myślał, że udało mu się powiększyć grotę, doszło do zawału. Musiał ponownie wywozić z jaskini ziemię i umocnić sufit.
• 11.-16. grudnia – prace nad zabezpieczeniem stropu deskami trwały tydzień.
• 17.-20. grudnia – w tym czasie skonstruował szafki i pułki do swojego nowego domu w grocie.
• 20. grudnia – posprzątał dom i wykonał drugi stół.
• 24.-25. grudnia – z uwagi na ulewną pogodę, całe dwa dni spędził w grocie.
• 27. grudnia – Robinson wybrał się na polowanie na kozy, jedną zastrzelił, a jedną przyprowadził do obozowiska z zamiarem udomowienia.
• 28-30. grudnia – z powodu niesamowitego upały cały dzień spędził w chłodnej grocie.
• 1. stycznia 1660 r. – pomimo upału wybrał się ponownie na polowanie na kozy, zabrał ze sobą swojego psa.
• 2. stycznia – pies okazał się nieprzydatny, ponieważ kozy wcale się go nie bały.
• 3. stycznia – rozpoczął prace nad ogrodzeniem obozowiska. Z powodu nieprzychylności pogody, ukończył palisadę dopiero 14. kwietnia.
• 16. kwietnia – ukończył prace nad drabiną, która służyła mu wspinania sie do namiotu nad grotą. Tego dnia bardzo wystraszył się trzęsienia ziemi, które nawiedziło wyspę i nieco uszkodziło jego grotę. Ziemia zatrzęsła się w sumie trzykrotnie, za każdym razem napawając go większym przerażeniem. Po ustaniu wstrząsów niebo pokryło się czarnymi chmurami, a nad wyspę nadciągnął huragan. Siedząc w namiocie Robinson uznał, że musi go przenieść w bardziej bezpieczne miejsce.
• 22. kwietnia – bohater zorientował się, że większość jego narzędzi jest już stępionych. Postanowił skonstruować zatem toczek. Zajęło mu to niemal cały tydzień.
• 28.-29. kwietnia – dwa dni spędził ostrząc narzędzia.
• 30. kwietnia – rozpoczął bardziej racjonalną gospodarkę zapasami pieczywa. Ograniczył się do jednej kromki dziennie.
• 1. maja – zorientował się, że przez ostatnią burze, a zwłaszcza trzęsienie ziemi morze wyrzuciło na mielizny wrak statku, na którego pokład mógł bez problemu wejść. Zabrał z niego wszystko, co uznał za przydatne.
• 4. maja – wybrał się na ryby, ale złowił tylko delfina, którego potem wysuszył na słońcu i zjadł.
• 5. maja – konturował rozpoczętą dwa dni wcześniej systematyczną rozbiórkę drewnianych elementów wraku wyrzuconego przez może.
• 6. maja – zabrał się za demontowanie metalowych elementów statku.
• 7. maja – demontowany systematycznie wrak wreszcie załamał się pod własnym ciężarem.
• 8.-16. maja – Crusoe przetransportował całe drewno i żelazo, jakie udało mu się wydobyć z wraku do swojego obozowiska.
• 16. maja – ten dzień spędził w buszu polując na gołębie.
• 24. maja-15. czerwca – przez trzy tygodnie Crusoe kontynuował prace nad rozbiórką statku.
• 16.-17. czerwca – znalazł żółwicę, a następnego dnia zjadł ją i złożone przez nią jaja.
• 18. czerwca – poczuł, że zaczyna rozkładać go przeziębienie, co bardzo go zdziwiło, biorąc pod uwagę piękną i ciepłą pogodę.
• 19. czerwca – rozchorował się na dobre, przechodziły go dreszcze.
• 20. czerwca – dopadły go uporczywe bóle i gorączka.
• 21.-23. czerwca – gorączka spowodowała u bohatera majaki. Crusoe modlił się o wydobrzenie.
• 24.-26. czerwca – wreszcie zaczął zauważać poprawę zdrowia. Powoli wracały mu siły.
• 27. czerwca – nagle choroba powróciła do niego w zaostrzonej postaci, by przepuścić ostatni atak. Nękały go koszmary. Błagał Boga: „Boże! Jakież ze mnie nędzne stworzenie! Jeśli choroba ta potrwa jeszcze jakiś czas, na pewno zginę! Boże, przyjdź mi z pomocą! Przyjdź mi z pomocą, Boże!”.
• 28. czerwca – wyzdrowiały, ale wyraźnie osłabiony Robinson wybierał się na polowanie. Zabrakło mu jednak sił. Chwycił za uratowaną ze statku Biblię, by w niej poszukać ukojenia i pocieszenia. Jak zapisał w swoim dzienniku: „Od tego dnia Biblia towarzyszyła mi często. Otwierałem ja, kiedy ogarniał mnie smutek i ilekroć nie umiałem poradzić sobie z tęsknotą. Sponad kart tej księgi patrzyłem na świat jak na rzecz odległą, od której niczego nie mogłem sie spodziewać. Patrzę nań tak, jak być może patrzeć będziemy wszyscy w życiu przyszłym, to jest jako na miejsce, gdziem kiedyś żył, ale które opuściłem na zawsze”.
• 30. czerwca – świętując wyzdrowienie Robinson przesadził z ilością wypitego rumu i wypalonego tytoniu.
• 4. lipca – Crusoe rozpoczął poważne studiowanie Nowego Testamentu. Po osiągnięciu wewnętrznego spokoju zapragnął bardziej zjednoczyć się z naturą wyspy, na której przebywał już ponad dziesięć miesięcy.
• 15. lipca – podczas kolejnej wyprawy przyblżeającej go do fauny i flory wyspy, bohater odkrył dziko rosnący tytoń i trzcinę cukrową.
• 16. lipca – zapuścił się w głąb wyspy w poszukiwaniu owoców. Wzrastało w nim poczucie, że jest królem wyspy.
• 19. lipca – powrócił do swojego stałego obozowiska z zapasem owoców. Rozważał możliwość przeniesienia obozowiska w inny, nie tylko piękniejszy, ale bogatszy w pożywienie rejon wyspy.
• 20. lipca-3. sierpnia – wybudował letni dom w malowniczej okolicy pełnej dzikich i pysznych owoców.
• 4. sierpnia – dostrzegł, że przybyło mu udomowionych zwierząt. Jego kotka urodziła trzy kociaki, które zapoczątkowały prawdziwą plagę. Z czasem musiał odstrzeliwać koty, które rozprzestrzeniły się na całej wyspie.
• 30. września – zadumał się nad myślą, że jest już cały rok na wyspie. Zauważywszy, że kończą mu się zapasy atramentu podjął decyzję, że będzie w dzienniku odnotowywał tylko najważniejsze wydarzenia.
Motywy literackie obecne w „Przypadkach Robinsona Crusoe”
Samotność
Dla wielu Przypadki Robinsona Crusoe są przede wszystkim studium samotności, bo jak inaczej określić książkę, której bohater spędza ponad dwadzieścia pięć lat zupełnie sam na bezludnej wyspie? O ile czytelnicy widzą w Robinsonie przykład człowieka, który doskonale poradził sobie z samotnością, badacze dowodzą, że mogłoby być zupełnie inaczej, gdyby nie fakt, że był narratorem powieści. Czy nie postrzegalibyśmy Crusoe zgoła odmiennie, gdybyśmy mieli okazję poznać go z perspektywy innej osoby, na przykład Piętaszka? Ponieważ nie mamy takiej możliwości, skupmy się na tym, jak samotność wpłynęła na Robinsona i jak sobie z nią radził.
Lata spędzone w absolutnej izolacji pomogły tytułowemu bohaterowi w osiągnięciu wewnętrznej równowagi. Przez lata spędzone na wyspie miał wiele czasu, by przemyśleć swoje życie i odpokutować za dawne grzechy. Robinson próbował okiełznać samotność na wiele sposobów, jak na przykład poprzez prowadzenie dziennika. Ponadto otoczył się zwierzętami, do których często mówił. Udało mu się nawet schwytać papugę, którą nauczył odpowiadać, dzięki czemu miał namiastkę interakcji z drugą istotą. Jeszcze innym sposobem było prowadzenie rozmów z Bogiem, w których początkowo narzekał na swój los, ale z biegiem czasu nauczył się doceniać wszelkie błogosławieństwa, jakimi Stwórca go obdarzał.
Samotność i życie z dala od ludzi weszły Robinsonowi w krew tak dalece, że gdy odkrył ślad ludzkiej stopy na piasku przez dwa lata żył w ukryciu. Żyjąc w pojedynkę wykreował własny świat, w którym był władcą absolutnym, dlatego na myśl o jego utracie czuł przerażenie.
Relacje z rodzicami
W powieści Daniel Defoe zestawił dwie postawy dzieci wobec rodziców. Tytułowy bohater wykazał się skrajną niesubordynacją, lekceważąc zakaz ojca, by nie wyruszał w podróż. Robinson zdawał sobie sprawę, że morze pozbawiło życia dwójkę jego starszych braci. W dodatku ojciec, były żeglarz, wielokrotnie podkreślał, że poświęcił życie, by zapewnić rodzinie dobrobyt i oczekiwał od syna powiększania tego majątku wiodąc zwykłe życie. Młody Robinson jednak tkwił w przekonaniu, że życie ma mu do zaoferowania znacznie więcej. Dlatego uciekł z domu i zaciągnął się na okręt.
Zupełnie inaczej wyglądała relacja Piętaszka z ojcem. Karaibowie darzyli się wzajemną miłością i oddaniem. Piętaszek na widok oswobodzonego ojca krzyczał z radości, podskakiwał i wyściskał go. Ich wzajemne stosunki były zdecydowanie cieplejsze i naturalne.
strona: - 1 - - 2 - - 3 - - 4 -