Przypadki Robinsona Crusoe - streszczenie w pigułce
Robinson Crusoe – młody, porywczy podróżnik, sprzeciwił się rodzicom i wyruszył w morze. Po tym, jak jego statek przeszedł przez dwie gwałtowne burze, kapitan zwrócił mu uwagę, że nie nadaje się na prawdziwego wilka morskiego. Po przybiciu do najbliższego portu i zejściu na ląd, duma nie pozwoliła Crusoe wrócić do domu „na tarczy”. Dlatego też zaciągnął się na inny statek. Pod nową banderą Robinson odbył udany rejs do wybrzeży Afryki. Kolejny rejs był jednak pechowy, gdyż Crusoe dostał się do niewoli. Z czasem udało mu się zbiec razem z innym towarzyszem niedoli, gdy porywacze wysłali ich po ryby.
Ocalony przez portugalski okręt Robinson rozpoczął nową przygodę. Osiedlił się w Brazylii i z biegiem czasu wszedł w posiadanie plantacji cukru. W nadziei, że pomnoży swoje zyski, zamierzał kupować niewolników. W porozumieniu z okolicznymi plantatorami zorganizował wyprawę do Afryki, skąd zamierzał przywieźć tanią siłę roboczą. Niestety, jego okręt napotkał na straszliwą burzę, której nie przetrwał. Fale wyrzuciły Crusoe na nieznany brzeg. Okazało się, że tylko on przetrwał katastrofę.
Orientując się, że może liczyć tylko na siebie, zaczął gromadzić zapasy jedzenia i szukać schronienia, które zapewniłoby mu bezpieczeństwo przed dzikimi zwierzętami. Z tego, co morze wyrzuciło na brzeg, a co jeszcze niedawno było jego statkiem, pozbierał wszystko, co mogłoby mu się przydać. Odcięty od towarzystwa innych ludzi, Robinson nawrócił się, co objawiało się głównie w jego rozmowach z Bogiem. By zachować resztki poczytalności, a jednocześnie dostarczyć sobie rozrywki, rozbitek rozpoczął prowadzenie dziennika. Zapisywał w nim wszystko, co udało mu sie odkryć i zrobić każdego dnia.
Z biegiem czasu Crusoe stał się wprawionym rzemieślnikiem. Udało mu się skonstruować wiele przydatnych przedmiotów, które nie tylko służyły przeżyciu, ale także czyniły jego egzystencję przyjemniejszą. Odkrył także, że jest zdolnym rolnikiem, czego efektem była mała plantacja, którą wyhodował z nasion ocalałych w katastrofie. Po proroczym śnie, wywołanym głównie gorączką, Crusoe powierzył swój los całkowicie Bogu. Po wyzdrowieniu Robinson odkrył bogatszą w roślinność i lepszą glebę część wyspy, na której wybudował letni dom.
Jednym z pierwszych zadań, jakich podjął się rozbitek było wybudowanie łodzi, na której mógłby się uratować. Pieczołowicie wykonane czółno okazało się jednak zbyt ciężkie i poszło na dno. Na drugiej łódce udało mu się opłynąć wyspę dookoła. Zastanawiał się, czy sytuacja, w której się znalazł, nie jest przypadkiem karą za występki, których się dopuścił w młodości, jak chociażby nieposłuszeństwo wobec rodziców.
Po upływie około piętnastu lat na wyspie, Crusoe odkrył ślad ludzkiej stopy na piasku. Strach nie pozwolił mu przespać kilku kolejnych nocy. Rozważał wszystkie możliwe scenariusze i postanowił, że musi powziąć wszelkie środki ostrożności, by ustrzec się nieproszonego gościa. Nieco później, ku swojemu przerażeniu, Robinson odkrył ludzkie kości porozrzucane na brzegu wyspy. Nie miał wątpliwości, że były to resztki po uczcie kanibali. Nowe odkrycie przejęło go jeszcze większym strachem i dało impuls do rozważań nad naturą kanibalizmu.
Przez kolejne kilka lat Crusoe zachowywał wszelkie środki ostrożności, ale nie napotkał więcej żadnych sygnałów świadczących o tym, że nie jest sam na wyspie. Odkrył natomiast jaskinię, w której urządził spżearnię. Wkrótce jednak spostrzegł kanibali ucztujących przy ognisku. Obserwował ich z bezpiecznej odległości i ku swojemu zadowoleniu nie napotkał ich później przez długi czas na swojej drodze.
Pewnego dnia Crusoe dostrzegł okręt na horyzoncie. Ogrom szczęścia szybko prysł, gdy okazało się, że był to wrak, który nie przetrwał burzy, a jego załoga utonęła. Z pokładu statku Robinsonowi udało się zabrać wiele zapasów.
Niewiele później na wyspie ponownie pojawiali się kanibale. Tym razem nie udała im się jednak uczta, ponieważ ofierze udało się zbiec. Crusoe odnalazł mężczyznę, nadał mu imię Piętaszek i zapewnił mu bezpieczeństwo. Z czasem udało mu się nauczyć kompana angielskiego. Piętaszek szybko wcielił się w rolę pokornego i posłusznego niewolnika Robinsona.
Bohaterowie opracowali plan wydostania się z wyspy. W tym celu musieli zbudować lepszą łódź. Crusoe podjął się także edukacji religijnej Piętaszka, nawracając go na protestantyzm. Z powodu ponownego pojawienia się na wyspie kanibali, mężczyźni musieli odłożyć swoją wyprawę na inny termin. Robinson postanowił, że muszą zaatakować dzikusów, by z ich niewoli wydostać dwójkę więźniów, z których jeden był Europejczykiem. Biały mężczyzna okazał się hiszpańskim szlachcicem rodem z Valladoid, nazywającym się Don Juan de Castillos, a drugi ojcem Piętaszka. Po udanym odbiciu więźniów, czwórka bohaterów zaplanowała wyprawę, której celem było oswobodzenie szesnastu kompanów Hiszpana, więzionych w głębi lądu. Najpierw jednak skoncentrowali się na zebraniu wystarczającej ilości zapasów dla tak dużej grupy ludzi. Crusoe z Piętaszkiem zgodzili się poczekać na wyspie, podczas gdy pozostała dwójka na nowej łodzi udała się po jeszcze jednego kompana.
Tydzień później, Robinson i jego niewolnik dostrzegli kolejny okręt na horyzoncie. Szybko zorientowali się, że na jego pokładzie ma miejsce bunt. Crusoe i Piętaszek ruszyli na pomoc kapitanowi i jego oficerom. Dzięki ich interwencji udało się zdławić rebelię i przywrócić porządek na pokładzie. W ramach podziękowania kapitan nie tylko obdarzył Robinsona i jego kompana podarkami, ale obiecał zabrać ich do Anglii. Najbardziej zagorzali buntownicy zostali wysadzeni na wyspie.
Po powrocie do Anglii Crusoe odkrył, że los uczynił go bardzo bogatym człowiekiem. Mężczyzna sprzedał swoją brazylijską plantację za wielkie pieniądze, ożenił się i miał trójkę dzieci. Po upływie lat ponownie pojawił się na bezludnej wyspie, jednak tym razem jako majętny poszukiwacz przygód.
Geneza
Głównym przyczynkiem do napisania Przypadków Robinsona Crusoe była lektura wspomnień żeglarza Aleksnadra Selkirka. Mężczyzna był awanturnikiem, który po wdaniu się w kolejną bójkę na pokładzie został pozostawiony sam sobie na bezludnej wyspie niedaleko wybrzeża Chile. Żeglarz spędził w samotności prawie pięć lat, a w tym czasie dokładnie przemyślał swoje życie i postanowił się diametralnie zmienić. Po odratowaniu Selkirk nie potrafił się porozumieć ze swoimi wybawcami i kilka miesięcy zajęło powrócenie do płynnego posługiwania się mową.
Historia żeglarza obiegła całą Anglię, czyniąc z niego legendę. Selkirk stał się bohaterem wielu artykułów. Napisał o nim między innymi Richard Steele w gazecie „Englishman”, którą regularnie czytał Daniel Defoe. Zafascynowany historią żeglarza pisarz wkrótce spotkał się z nim osobiście, by dowiedzieć się od niego jak najwięcej o życiu na bezludnej wyspie. Wiele z autentycznych przygód i zachowań Selkirka znalazło swoje odzwierciedlenie w powieści Defoe. Były to między innymi: hodowla kóz i żywienie się ich mięsem, rozprzestrzenienie się populacji kotów, pojawienie się psa. Co więcej, Aleksander Selkirk urodził się jako Aleksander Selcraig. Podobnie uczynił Robinson Crusoe, który przyszedł na świat jako Robinson Kreutznaer.
Polscy czytelnicy musieli czekać półtora wieku do pierwszego tłumaczenia oryginału powieści Daniela Defoe. Niezwykła popularność książki pociągnęła za sobą tłumaczenia na wiele języków. Co ciekawe wersje losów Robinsona dostępne w poszczególnych krajach znacząco się od siebie różniły. Dla przykładu wersja niemiecka miała charakter bardziej pedagogiczny i koncentrowała się na rozwoju tytułowego bohatera. Nasi zachodni sąsiedzi pozbawili Robinsona jakichkolwiek narzędzi i niemal do ostatnich dni pobytu na wyspie nie wyposażyli w żadne dobrodziejstwa zachodniej cywilizacji, pozostawiając go zdanego wyłącznie na własne umiejętności. Jak dowiadujemy się od Władysława Ludwika Anczyca, autora najbardziej poczytnego polskiego tłumaczenia Przypadków Robinsona Crusoe z roku 1867:
Wszędzie atoli oryginał uległ znacznym zmianom, stosownie do ducha miejscowego. Nie kierowaliśmy się wcale zarozumiałością, odstępując, o ile potrzeba wymagała, od oryginału, ale chęcią przysłużenia się dziatwie naszej książeczką zajmującą i użyteczną, a odpowiednią postępowi wiadomości.
Widzimy zatem, że również dostępne w naszym kraju wersje dzieła w pewnym stopniu odbiegają od oryginału.
Z kolei Stanisław Stampf’l, autor innego polskiego tłumaczenia Przypadków Robinsona Crusoe pisze wprost o swoim dokonaniu: Książka, którą przeczytaliście, została napisana według powieści Daniela Defoe. Nie pozostawia to złudzeń, że jest to wierne tłumaczenie, dlatego dla najlepszego poznania prawdziwych losów Robinsona najlepiej jest przeczytać utwór w oryginale. Powracając do Stampf’la warto przytoczyć ciekawą adnotację kończącą jego wersję Przypadków Robinsona Crusoe:
Jej [książki] akcja także rozgrywa się na jednej z wysp Morza Karaibskiego, u wrót Oceanu Atlantyckiego. Jeśli wyspą tą była wyspa Tobago, tym bardziej będzie Wam bliska. Wyspa Tobago bowiem należała przez jakiś czas do Księstwa Kurlandzkiego. W roku 1661 mistrz Zakonu Kawalerów Mieczowych, władający Kurlandią, poddał się Polsce i do roku 1664 rządziła Kurlandią już jako lennik polski. Tak więc Tobago była jedyną w naszych dziejach kolonią Rzeczypospolitej Polskiej. Kto wie zatem, czy Robinson Crusoe nie był także przez kilka lat poddanym króla Jana Kazimierza?.
Plan wydarzeń Przypadków Robinsona Crusoe
1. Narodziny i młodość Robinsona.
2. Niepohamowana chęć żeglugi i stanowczy sprzeciw rodziców wobec niej.
3. Ucieczka z domu młodego Robinsona.
4. Pierwszy rejs, który ze względu na sztorm nie należał do najłatwiejszych.
5. Zbesztanie przez kapitana, który uznał, że Robinson nie nadaje się na żeglarza.
6. Dostanie się do Londynu, gdzie bohater spotyka innego kapitana, który namawia go na rejs do Gwinei.
7. Podróż do Gwinei, skąd Robinson powrócił do Anglii jako majętny człowiek.
8. Śmierć kapitana okrętu.
9. Wdowa po kapitanie wysyła nową wyprawę do Gwinei, do której przyłącza się Robinson.
10. Bitwa na morzu z piratami.
11. Robinson w niewoli mauretańskiej.
12. Bohater ogrodnikiem na dworze swojego pana.
13. Wyprawy na ryby.
14. Zapoznanie się z Ksurym i Mulejem.
15. Ucieczka z Sale.
16. Podróż z Ksurym.
17. Spotkanie z lwem.
18. Robinson na okręcie portugalskiego kapitana, który zmierza do Brazylii.
19. Sprzedaż Ksurego kapitanowi.
20. Przybycie do San Salvador.
21. Crusoe właścicielem gruntu i plantacji trzciny cukrowej.
22. Decyzja o udziale w wyprawie po niewolników do Afryki.
23. Burza w okolicy Karaibów.
24. Robinson jedynym ocalałym.
25. Pierwszy kontakt z nowym lądem i pierwszy nocleg.
26. Przypadkowe odkrycie groty, która posłużyła Robinsonowi za siedzibę.
27. Zabezpieczenie groty przed niechcianymi gośćmi.
28. Dalsze fortyfikacje siedziby.
29. Pierwsza próba rozpalenia ognia.
30. Założenie dziennika, umożliwiającemu śledzenie upływającego czasu.
31. Pierwsza podróż po wyspie.
32. Wyprawa zakończona sukcesem.
33. Sporządzenie łuku i strzał oraz sieci na ryby.
34. Pierwsze polowanie Robinsona na kozy.
35. Walka z moskitami, pierwsze próby krawieckie i garbarskie.
36. Chwila słabości i zwątpienia.
37. Nowy strój z kozich skór.
38. Wspomnienie rodzinnego domu w czas Bożego Narodzenia.
39. Trzęsienie ziemi i huragan.
40. Długa choroba Robinsona.
41. Podziękowanie Bogu za opatrzność.
42. Budowa zagrody dla kóz.
43. Uzyskanie soli.
44. Próby opanowania sztuki garncarstwa.
45. Pierwsze, nieudane zbiory z poletek Robinsona.
46. Wyprawa w głąb wyspy w poszukiwaniu lepszych ziem.
47. Budowa drugiej siedziby na wyspie – domku letniskowego w Czerwonej dolinie.
48. Budowa drugiej zagrody dla kóz.
49. Rozważania i modlitwa w rocznicę przybycia na wyspę.
50. Nadejście zimy, czyli pory deszczowej.
51. Udane wykonanie świecy z łoju koziego.
52. Dodanie nowej kondygnacji w grocie.
53. Wykonanie stołu i krzeseł.
54. Nadejście wiosny.
55. Uprawa poletka.
56. Rozpoczęcie przygotowań do kolejnej zimy.
57. Obchody drugiej rocznicy na wyspie.
58. Kolejny niepomyślny zbiór.
59. Budowa wędzarni.
60. Obchody trzeciej rocznicy pobytu na wyspie.
61. Wyprawa na zachodnią, nieznaną część wyspy.
62. Zwątpienie i zaniedbanie gospodarstwa.
63. Obfite żniwa.
64. Czwarta rocznica pobytu na wyspie.
65. Rozpoczęcie wypieku chleba.
66. Huk armat na morzu.
67. Rozbicie się okrętu u wybrzeży wyspy.
68. Wyprawa się na pokład wraku.
69. Wzbogacenie się bohatera nie tylko złoto i srebro, Pismo Święte oraz broń palną i amunicję.
70. Fortyfikacja siedziby, budowa palisady.
71. Budowa pierwszego czółna.
72. Natknięcie się na ślad ludzkiej stopy.
73. Proroczy sen Robinsona.
74. Pojawienie się karaibskich ludożerców.
75. Obrona bezbronnego mężczyzny.
76. Początek przyjaźni bohatera z ocalonym młodzieńcem.
77. Nauka języka angielskiego Piętaszka.
78. Informacja o Europejczykach zamieszkujących rodzinną ziemie Piętaszka.
79. Budowa większej łodzi.
80. Ponowny najazd kanibali na wyspę.
81. Oswobodzenie z rąk Karaibów Hiszpana i ojca Piętaszka.
82. Plan sprowadzenia towarzyszy Hiszpana na wyspę.
83. Przygotowanie wyspy do przybycia nowych gości.
84. Wyruszenie Hiszpan i ojca Piętaszka na sąsiednią wyspą .
85. Przybicie do wyspy szalupy z zakotwiczonego nieopodal okrętu angielskiego.
86. Oswobodzenie z rąk buntowników kapitana statku i pierwszego oficera.
87. Podstępne obalenie buntu i przywrócenie porządku na statku.
88. Egzekucja głównego buntownika Atkinsa.
89. Pożegnanie z wyspą.
90. Powrót Robinsona do Londynu.
91. Spotkanie z wdową po kapitanie.
92. Powrót do Hull, wieści o śmierci rodziców.
93. Odwiedziny plantatora.
94. Informacje o kondycji plantacji Robinsona w Brazylii.
95. Podróż do Brazylii.
96. Ponowne przybycie Robinsona na wyspę.
97. Atak Karaibów na okręt Robinsona.
98. Bohaterska śmierć Piętaszka.
99. Powrót do Anglii.
100. Podróże Robinsona na Wschód.
101. Dalsze losy osady.
102. Osiedlenie się Robinsona i pomoc niesiona ubogim.
Problematyka „Przypadków Robinsona Crusoe”
Ponadczasowe dzieło Daniela Defoe, które, w co aż trudno uwierzyć, ma już prawie trzysta lat, porusza wiele uniwersalnych zagadnień. Za trzy główne problemy uważa się powszechnie: zjawisko panowania człowieka nad naturą i nad drugim człowiekiem, dążenie do odkupienia poprzez pokutę oraz konieczność samoświadomości. Oczywiście, poza wymienionymi głównymi zagadnieniami znajdziemy wiele pomniejszych, które Przypadki Robinsona Crusoe poruszają.
Zjawisko panowania człowieka zostało w powieści ukazane w dwojaki sposób. Przede wszystkim przejawia się ono przez sukces Robinsona w panowaniu nad trudną sytuacją, w której się znalazł, na pokonywaniu kolejnych przeciwności i kontrolowaniu otoczenia. Widoczne jest to zwłaszcza w pierwszej połowie powieści, kiedy tytułowy bohater zostaje rzucony na bezludną wyspę i po relatywnie krótkim czasie ujarzmia ją na tyle, by nazwać ją swoim domem. Okiełznanie i udomowienie dzikich kóz czy papugi ilustruje doskonale kontrolę, jaką Robinson okazał na wyspie.
Co więcej, poprzez przejęcie władzy nad otaczającą go naturą, Crusoe stał się panem swojego własnego przeznaczenia. Przez pierwsze lata pobytu na wyspie często widzimy go żalącego się obwiniającego za sprzeciwienie się woli ojca, bądź też zrzucającego winy na los, który rzucił go na morze. Jednakże w późniejszych rozdziałach Robinson przestaje dostrzegać siebie jako ofiarę przeznaczenia, nie widzi siebie jako bezczynnego podmiotu rzucanego na łaskę i niełaskę tajemnej siły. Zamiast tego widzimy, jak rośnie w nim determinacja do przejmowania kontroli nad swoim losem, stawania się swoim własnym panem. Zamiast użalać się nad sobą, Crusoe potrafił odwrócić swoje beznadziejne położenie i uczynić je jak najbardziej korzystnym.
Panowanie ma także swoją drugie, bardziej negatywne oblicze w powieści. Uwidacznia się ono w momencie pojawienia się Piętaszka. Wówczas to panowanie przyjmuje postać nierównych i niesprawiedliwych relacji pomiędzy ludźmi. Megalomania i przekonanie o swojej wyższości, zwłaszcza trzysta lat temu, w momencie zetknięcia z przedstawicielem innego kręgu cywilizacyjnego nakazywały białemu człowiekowi natychmiastowe uznanie się za lepszego. Jako człowiek Zachodu Robinson z góry zakłada, że jest jednostką nadrzędną wobec Indianina. Widać to już od pierwszego ich spotkania, kiedy bohater nie pyta nawet młodzieńca o imię, tylko z miejsca nadaje mu nowe, w dodatku nie jest ono nawet prawdziwym imieniem, a nazwą dnia tygodnia.
Żeby zrozumieć kolejny zabieg Crusoe, który miał ustalić relację pomiędzy nim a Piętaszkiem należy zajrzeć do oryginalnej wersji tekstu. W tłumaczeniu Anczyca czytamy:
Przedsięwziąłem wyuczyć go po angielsku, a pokazując na siebie, wymawiałem Robinson, dając znak, żeby powtórzył, co mu się też nieźle powiodło. Następnie znowu, wskazując na niego, mówiłem Piętaszek, albowiem dzień dzisiejszy był piątek i dlatego nadałem mu to imię. Nareszcie nauczyłem go wymawiać tak i nie i na tym skończyła się pierwsza lekcja.Jednak w oryginale scena ta wyglądała nieco inaczej:
I likewise taught him to say Master; and then let him know that was to be my name: I likewise taught him to say Yes and No and to know the meaning of them.
Widzimy zatem, że w wersji oryginalnej Robinson, zanim nauczył Piętaszka najprostszej rzeczy, czyli wymawiać „tak” i „nie” najpierw nauczył go mówić „Pan”, oczywiście wskazując na siebie. Jeszcze zanim Indianin poznał imię swojego wybawcy, już zostało mu wpojone kto w ich relacji jest wyżej, a kto niżej postawiony. Robinson, zwłaszcza na początku ich znajomości, nigdy nie uważał Piętaszka za swojego prawdziwego przyjaciela, a już na pewno nie za człowieka równego sobie.
To przekonanie o własnej wyższości przyszło mu z naturalną łatwością, niemal instynktownie. Co ważne, postawa ta nie jest w książce potępiona, gdyż widocznie takie same poglądy reprezentował Defoe i współcześni mu czytelnicy. Dopiero z perspektywy setek lat możemy określić postępowanie Robinsona jako szowinistyczne, jednak w osiemnastym wieku było to normalnością. Słowo „pan” okazało się z czasem zbyt skromne dla Crusoe, który coraz częściej nazywał wyspę swoim królestwem, mianując się tym samym jej królem. Przekonanie Robinsona o swojej monarszej niemal władzy uwidacznia się nie tylko w relacjach z Karaibami, ale także gdy na wyspie pojawiają się Europejczycy, wszystkich traktowało równo, jak swoich poddanych.
Podsumowując zagadnienie panowania, o ile trzeba przyznać bohaterowi, że doskonale przejął kontrolę nad swoim położeniem i stał się panem swojego losu, o tyle jego postawa wobec drugiego człowieka i przekonanie o własnej wyższości nie zasługuje na poklask. Pod tym względem Robinson doskonale ucieleśniał myśl i światopogląd nakazujący Europejczykom, a chyba głównie Anglikom i Hiszpanom, skolonizować prawie cały świat.
Tytułowe „Przypadki Robinsona Crusoe” to nie tylko zbiór przygód i rozbitka na bezludnej wyspie, ale także opowieść o silnym przesłaniu moralnym, która ilustruje właściwy i niewłaściwy sposób ludzkiego życia. Zaczyn do religijnego przesłania powieści Defoe możemy znaleźć już w przedsłowiu, w którym autor wyjawia, że wydanie książki miało na celu niesienie nauki o Bożej mądrości, której jednym z najważniejszych elementów jest obowiązek dążenia do odkupienia grzechów nałożony przez Stwórcę na człowieka. Podczas gdy niezwykle ważnym jest bycie wdzięcznym za Jego cuda, jak czyni to na przykład Robinson gdy liche nasiona znalezione na dnie worka puściły pędy, to nie wystarczy tylko wyrazić tego poprzez dziękczynną modlitwę. Przekonał się Crusoe o tym dobitnie podczas swojej choroby, gdy w gorączkowych omamach nawiedził go duch:
Nagle straszna błyskawica rozdarła chmury, z wnętrza ich wystąpił olbrzym, niewypowiedzianą jasnością okryty. Gdy wyszedł z łona szkarłatnych obłoków i nogą dotknął ziemi, wstrząsnęła się cała wyspa, a gromy zahuczały tak gwałtownie, jak gdyby świat miał runąć. Zbliżywszy się do mnie, wzniósł w górę oszczep i zawołał głosem, na który krew ścięła się w mych żyłach: Nędzny! Tyle dobrodziejstw doznanych od Opatrzności nie wzruszyło twego zakamieniałego serca! Trwasz w twych złościach, a więc giń, jak żyłeś, marnie!
Zjawa tchnęła w niego pewność, że nie wystarczy być wdzięcznym za to, co się otrzymało od Boga, ale żeby być mu prawdziwie wiernym należy wyzbyć się ciążącym na duszy grzechów. W przekonaniu Robinsona jego największym występkiem było jego buntownicze zachowanie wobec ojca, które uważał za swój grzech pierworodny. Doskonale sprawdza się tu przyrównanie losów bohatera do starotestamentowych relacji o wygnaniu Adama i Ewy z raju. Można powiedzieć, że spotkał ich odwrotny los niż Robinsona, ponieważ oni zostali skazani na opuszczenie Edenu za sprzeniewierzenie się Bogu, podczas gdy Crusoe za swoje grzechy został na piękną, rajską wyspę zesłany.
Pokutą Robinsona było uznanie własnej małości i niedoli, a przy tym całkowitej zależności wobec Boga. Przyznanie tego na głos stanowi punkt zwrotny w duchowych rozważaniach Crusoe, dzięki czemu przeżywa nieomal drugie narodziny. Od tego momentu znacznie mniej narzekał na swoją niedolę i zaczął dostrzegać piękno wyspy, a także możliwości, jakie mu ona dawała. Pod koniec powieści, gdy powraca do Europy jako bogaty, dojrzały człowiek, przyrównuje się do innej biblijnej postaci – Hioba:
Przeliczywszy wszystko na angielską monetę ujrzałem się panem około pięciu tysięcy funtów szterlingów w gotowiźnie, z dochodem rocznym z górą tysiąca funtów z mojej brazylijskiej posiadłości. Mogę teraz powiedzieć, że koniec życia Hioba szczęśliwszy jest niźli początek.(fragment z tłumaczenia Stanisława Stampf’la)
Podobnie jak bohater starotestamentowej przypowieści, Crusoe odzyskał łaskę w oczach Boga.
Trzecim zagadnieniem poruszonym w powieści przez Defoe jest
waga ludzkiej samoświadomości. Przybycie Robinsona na bezludną wyspę nie spowodowało, że się uwstecznił do jednostki dążącej do zaspokojenia potrzeb najniższego szczebla, niczym dzikus. Crusoe nawet przez moment nie zdegradował się do poziomu zwierzęcia, cały czas zachowując ludzką godność i świadomość. Co więcej, wyspa nie tylko nie zachwiała jego człowieczeństwem, a wręcz pozwoliła mu je w sobie uszlachetnić. Robinson po krótkim czasie bowiem przejął całkowitą kontrolę nad swoim najbliższym otoczeniem, a z braku możliwości interakcji z innymi ludźmi zwrócił się do własnego wnętrza.
Wielokrotnie widzimy go prowadzącego dyskusje z samym sobą, dzięki czemu nie tylko nie zapominał języka, ale przede wszystkim realizował ludzkie pragnienie kontaktu z drugą osobą. Zachowanie bohatera wynikało bezpośrednio z protestanckiej myśli filozoficznej, która nakazuje każdemu wiernemu trzymanie pieczy nad stanem własnej duszy. Stąd też bierze się entuzjazm, jaki Robinson wielokrotnie przejawia dokonując kolejnych odkryć bądź konstruując następne udogodnienia.
Warto tu zwrócić uwagę na sposób prowadzenia dziennika przez tytułowego bohatera, w którym bardziej niż na opisie mijających dni, skupia się na odliczaniu czasu spędzonego na wyspie. W ten sposób zwracał sobie samemu uwagę na to ile już wytrzymał, a same zapiski nabrały charakteru niemal autobiograficznego. Dlatego też konturował zapiski nawet wtedy, gdy pozornie nie wydarzyło się nic godnego uwagi, jak na przykład przyniesienia drewna na opał.
Dokonywanie regularnych wpisów miało na celu podkreślić jego człowieczeństwo i przynależność do innego świata. Czuł konieczność pozostawania nieustannie świadomym swego położenia. Warto tutaj zwrócić uwagę ile wysiłku włożył Robinson w nauczenie papugi wymawiania zdania: Biedny Robin! Gdzie jesteś? Skąd przybyłeś? Dokąd idziesz?. W ten sposób, bardzo symbolicznie, Crusoe niejako nauczył naturę, by ta przypominała mu o jego człowieczeństwie.
W tym miejscu warto jeszcze wspomnieć o roli kobiet w powieści Defoe. Trzeba przyznać, że jest ich niewiele w świecie Robinsona. Pod koniec książki dowiadujemy się, że Crusoe się ożenił i wysłał na wyspę kilka kobiet. Fakt, że nie dowiadujemy się niczego więcej o wybrance Robinsona jest znaczący i charakterystyczny dla epoki, w której dzieło powstało.
Kobiety wysłane przez niego na wyspę znajdują się na liście towarów, które dostarczono, wraz z bydłem czy zbożem. Crusoe wspomina o kobietach tylko wtedy, gdy są one do czegoś potrzebne mężczyzną lub gdy mogą urozmaicić opowieść. Jest to przejaw popularnej wówczas w Anglii myśli utylitarnej.
Symbolika w „Przypadkach Robinsona Crusoe”
Najbardziej znanym symbolem, jaki możemy odnaleźć na kartach powieści Defoe, a być może jednym z najbardziej rozpoznawalnych w całej światowej literaturze, jest odcisk stopy na piasku, na który natrafia Robinson. To szokujące odkrycie symbolizuje wewnętrzny konflikt bohatera na myśl o ludzkim towarzystwie. Czytelnik wie jak bardzo Crusoe tęskni za obcowaniem z innymi, jednak namacalny dowód czyjejś obecności na wyspie wywołuje u niego panikę. Natychmiast interpretuje ślad w sposób negatywny, wyrażając przekonanie, że pozostawił go albo diabeł, albo agresor. Nawet przez moment przez myśl Robinsona nie przebiega pocieszająca wizja, że odcisk pozostawił przybysz z Europy, który pojawił się na wyspie by go ocalić, bądź mu towarzyszyć. Reakcja Crusoe pozwala myśleć, że podświadomie nie chce on wrócić do świata Zachodu, że w izolacji odnalazł idealną życiową równowagę, która wydawała mu się bardziej atrakcyjna.
Kolejnym znanym symbolem, na jaki możemy się natknąć w Przypadkach Robinsona Crusoe jest krzyż. W przekładzie Władysława Ludwika Anczyca czytamy:
O zbudowaniu świątyni myśleć nie mogłem. Lecz za to w miejscu, gdzie szukałem schronienia podczas trzęsienia ziemi, w tym samym miejscu, gdzie w marzeniach moich gorączkowych widziałem ducha mściciela, postanowiłem pomiędzy dwiema palmami postawić krzyż i u stóp jego co święto składać modlitwy.
Monumentalny krucyfiks symbolizował przywiązanie Robinsona do religii, do cywilizacji chrześcijańskiej, ale przede wszystkim jego przemianę, jaka dokonała się na wyspie. W symbolice chrześcijańskiej krzyż uważa się za znak nowego życia w Jezusie. Co więcej, fakt, że Crusoe został na wyspę wyrzucony przez może można uznać za swoisty chrzest, czyli obmycie z grzechów i początek nowego życia. Jednak wielu badaczy uznaje krzyż postawiony przez Robinsona za obrazoburczy, ponieważ w ich uznaniu nie ma on nic wspólnego z Jezusem, a stanowi jedynie swoisty pomnik, jaki bohater wystawia samemu sobie, by podkreślić jeszcze bardziej swoją obecność na wyspie.
Warto także pochylić się nad trzecim symbolem, jakim jest letnia rezydencja Robinsona. Podczas jednej z wypraw eksploracyjnych w głąb wyspy Crusoe natknął się na piękną dolinę, w której postanowił postawić drugą siedzibę. Nie była ona jednak fortecą, jak główne obozowisko bohatera. W przekładzie Anczyca czytamy: Mają królowie letnie rezydencje, magnaci wille, dlaczegóż byś ty, panie Robinsonie, jedyny władco tej pięknej wyspy nie miał sobie założyć letniego pałacu?.
Budowla nie służyła praktycznym celom, takim jak schronienie przez niebezpieczeństwem czy magazyn, zamiast tego była miejscem wypoczynku i przyjemności. Podczas pobytu w „pałacu letnim” Crusoe nie myślał o przetrwaniu, ponieważ zdołał to już sobie zabezpieczyć. Zamiast tego po raz pierwszy od momentu przybycia na wyspie oddał się relaksowi. Miejsce to symbolizuje radykalną poprawę nastawienia Robinsona wobec okoliczności, w jakich się znajdował. Przestał pojmować życie na wyspie jako utrapienie i zaczął dostrzegać drzemiące w niej możliwości i radość, jaką może mu ona dać. Po raz kolejny przejawia się w powieści myśl protestancka, że wypoczynek oraz ukojenie przychodzą dopiero po wykonaniu ciężkiej pracy i wykonaniu pokuty.
Dziennik Robinsona Crusoe
Dopóki nie brakowało mu atramentu, Robinson prowadził dziennik. Czynił to głównie po to, by nie stracić rachuby czasu. Jego zapiski warte są uwagi ze względu na swój niemal dokumentalny charakter. Warto także podkreślić, że zabieg ten był niezwykle nowatorskim rozwiązaniem zastosowanym przez Defoe, dzięki któremu jego dzieło nabrało realizmu. Robinson w dzienniku zapisał po kolei:
• 30 września 1659 r. – opis straszliwej burzy, na samą myśl o której przeszył go strach.
• październik – z wielkim bólem i czcią odniósł się do losów reszty załogi.
• 1.-24. października – wyprawy na pokład wraku w celu pozyskania jak największej ilości zapasów jedzenia, picia, broni i narzędzi.
• 20. października – tego dnia jego tratwę wywróciły fale. Przez wiele godzin wyławiał przewożone na niej z żaglowca przedmioty.
• 24. października – rozpoczęła się pora deszczowa, cały dzień stracony z powodu ulewy.
• 26. października – znalazł idealne miejsce na budowę obozowiska.
• 26.-30. października – okres spędzony na przenoszeniu zapasów i fortyfikacji nowego domu.
• 31. października – upolował kozicę, a jej małe, które przywędrowało za nim do obozowiska odratował i podrzucił do stada.
• 1. listopada – rozbił namiot i spędził w nim pierwszą noc.
• 2. listopada – wykonał dalsze prace fortyfikacyjne obozowiska.
• 3. listopada – upolował dwa jadalne ptaki i wykonał stół.
• 4. listopada – ustalił schemat dnia: po przebudzeniu obchód terenu z bronią, praca do godziny jedenastej, obiad, drzemka od godziny dwunastej do drugiej, praca do zmroku.
• 5. listopada – upolował dzikiego kota i wyprawił skórę.
• 6. listopada – dokończył budowę stołu.
• 7.-12. listopada – tyle czasu trwały prace nad wykonaniem wygodnego krzesła.
• 13. listopada – rozparcelował zapasy prochu, by uchronić je przed zmoczeniem przez deszcz.
• 14.-16. listopada – wykonał skrzynki do przechowywania prochu w mniejszych ilościach.
• 17. listopada – postanowił, że musi wykonać narzędzia niezbędne do kopania.
• 18. listopada – wyruszył w poszukiwanie drzewa znanego w Brazylii jako drzewo żelazne. Gdy znalazł wystrugał z niego szpadel. Próbował także zrobić taczkę. Prace nad narzędziami zajęły mu cztery dni.
• 23. listopada – kolejne osiemnaście dni spędził na poszerzaniu i pogłębianiu jaskini.
• 10. grudnia – gdy już myślał, że udało mu się powiększyć grotę, doszło do zawału. Musiał ponownie wywozić z jaskini ziemię i umocnić sufit.
• 11.-16. grudnia – prace nad zabezpieczeniem stropu deskami trwały tydzień.
• 17.-20. grudnia – w tym czasie skonstruował szafki i pułki do swojego nowego domu w grocie.
• 20. grudnia – posprzątał dom i wykonał drugi stół.
• 24.-25. grudnia – z uwagi na ulewną pogodę, całe dwa dni spędził w grocie.
• 27. grudnia – Robinson wybrał się na polowanie na kozy, jedną zastrzelił, a jedną przyprowadził do obozowiska z zamiarem udomowienia.
• 28-30. grudnia – z powodu niesamowitego upały cały dzień spędził w chłodnej grocie.
• 1. stycznia 1660 r. – pomimo upału wybrał się ponownie na polowanie na kozy, zabrał ze sobą swojego psa.
• 2. stycznia – pies okazał się nieprzydatny, ponieważ kozy wcale się go nie bały.
• 3. stycznia – rozpoczął prace nad ogrodzeniem obozowiska. Z powodu nieprzychylności pogody, ukończył palisadę dopiero 14. kwietnia.
• 16. kwietnia – ukończył prace nad drabiną, która służyła mu wspinania sie do namiotu nad grotą. Tego dnia bardzo wystraszył się trzęsienia ziemi, które nawiedziło wyspę i nieco uszkodziło jego grotę. Ziemia zatrzęsła się w sumie trzykrotnie, za każdym razem napawając go większym przerażeniem. Po ustaniu wstrząsów niebo pokryło się czarnymi chmurami, a nad wyspę nadciągnął huragan. Siedząc w namiocie Robinson uznał, że musi go przenieść w bardziej bezpieczne miejsce.
• 22. kwietnia – bohater zorientował się, że większość jego narzędzi jest już stępionych. Postanowił skonstruować zatem toczek. Zajęło mu to niemal cały tydzień.
• 28.-29. kwietnia – dwa dni spędził ostrząc narzędzia.
• 30. kwietnia – rozpoczął bardziej racjonalną gospodarkę zapasami pieczywa. Ograniczył się do jednej kromki dziennie.
• 1. maja – zorientował się, że przez ostatnią burze, a zwłaszcza trzęsienie ziemi morze wyrzuciło na mielizny wrak statku, na którego pokład mógł bez problemu wejść. Zabrał z niego wszystko, co uznał za przydatne.
• 4. maja – wybrał się na ryby, ale złowił tylko delfina, którego potem wysuszył na słońcu i zjadł.
• 5. maja – konturował rozpoczętą dwa dni wcześniej systematyczną rozbiórkę drewnianych elementów wraku wyrzuconego przez może.
• 6. maja – zabrał się za demontowanie metalowych elementów statku.
• 7. maja – demontowany systematycznie wrak wreszcie załamał się pod własnym ciężarem.
• 8.-16. maja – Crusoe przetransportował całe drewno i żelazo, jakie udało mu się wydobyć z wraku do swojego obozowiska.
• 16. maja – ten dzień spędził w buszu polując na gołębie.
• 24. maja-15. czerwca – przez trzy tygodnie Crusoe kontynuował prace nad rozbiórką statku.
• 16.-17. czerwca – znalazł żółwicę, a następnego dnia zjadł ją i złożone przez nią jaja.
• 18. czerwca – poczuł, że zaczyna rozkładać go przeziębienie, co bardzo go zdziwiło, biorąc pod uwagę piękną i ciepłą pogodę.
• 19. czerwca – rozchorował się na dobre, przechodziły go dreszcze.
• 20. czerwca – dopadły go uporczywe bóle i gorączka.
• 21.-23. czerwca – gorączka spowodowała u bohatera majaki. Crusoe modlił się o wydobrzenie.
• 24.-26. czerwca – wreszcie zaczął zauważać poprawę zdrowia. Powoli wracały mu siły.
• 27. czerwca – nagle choroba powróciła do niego w zaostrzonej postaci, by przepuścić ostatni atak. Nękały go koszmary. Błagał Boga: „Boże! Jakież ze mnie nędzne stworzenie! Jeśli choroba ta potrwa jeszcze jakiś czas, na pewno zginę! Boże, przyjdź mi z pomocą! Przyjdź mi z pomocą, Boże!”.
• 28. czerwca – wyzdrowiały, ale wyraźnie osłabiony Robinson wybierał się na polowanie. Zabrakło mu jednak sił. Chwycił za uratowaną ze statku Biblię, by w niej poszukać ukojenia i pocieszenia. Jak zapisał w swoim dzienniku: „Od tego dnia Biblia towarzyszyła mi często. Otwierałem ja, kiedy ogarniał mnie smutek i ilekroć nie umiałem poradzić sobie z tęsknotą. Sponad kart tej księgi patrzyłem na świat jak na rzecz odległą, od której niczego nie mogłem sie spodziewać. Patrzę nań tak, jak być może patrzeć będziemy wszyscy w życiu przyszłym, to jest jako na miejsce, gdziem kiedyś żył, ale które opuściłem na zawsze”.
• 30. czerwca – świętując wyzdrowienie Robinson przesadził z ilością wypitego rumu i wypalonego tytoniu.
• 4. lipca – Crusoe rozpoczął poważne studiowanie Nowego Testamentu. Po osiągnięciu wewnętrznego spokoju zapragnął bardziej zjednoczyć się z naturą wyspy, na której przebywał już ponad dziesięć miesięcy.
• 15. lipca – podczas kolejnej wyprawy przyblżeającej go do fauny i flory wyspy, bohater odkrył dziko rosnący tytoń i trzcinę cukrową.
• 16. lipca – zapuścił się w głąb wyspy w poszukiwaniu owoców. Wzrastało w nim poczucie, że jest królem wyspy.
• 19. lipca – powrócił do swojego stałego obozowiska z zapasem owoców. Rozważał możliwość przeniesienia obozowiska w inny, nie tylko piękniejszy, ale bogatszy w pożywienie rejon wyspy.
• 20. lipca-3. sierpnia – wybudował letni dom w malowniczej okolicy pełnej dzikich i pysznych owoców.
• 4. sierpnia – dostrzegł, że przybyło mu udomowionych zwierząt. Jego kotka urodziła trzy kociaki, które zapoczątkowały prawdziwą plagę. Z czasem musiał odstrzeliwać koty, które rozprzestrzeniły się na całej wyspie.
• 30. września – zadumał się nad myślą, że jest już cały rok na wyspie. Zauważywszy, że kończą mu się zapasy atramentu podjął decyzję, że będzie w dzienniku odnotowywał tylko najważniejsze wydarzenia.
Motywy literackie obecne w „Przypadkach Robinsona Crusoe”
Samotność
Dla wielu Przypadki Robinsona Crusoe są przede wszystkim studium samotności, bo jak inaczej określić książkę, której bohater spędza ponad dwadzieścia pięć lat zupełnie sam na bezludnej wyspie? O ile czytelnicy widzą w Robinsonie przykład człowieka, który doskonale poradził sobie z samotnością, badacze dowodzą, że mogłoby być zupełnie inaczej, gdyby nie fakt, że był narratorem powieści. Czy nie postrzegalibyśmy Crusoe zgoła odmiennie, gdybyśmy mieli okazję poznać go z perspektywy innej osoby, na przykład Piętaszka? Ponieważ nie mamy takiej możliwości, skupmy się na tym, jak samotność wpłynęła na Robinsona i jak sobie z nią radził.
Lata spędzone w absolutnej izolacji pomogły tytułowemu bohaterowi w osiągnięciu wewnętrznej równowagi. Przez lata spędzone na wyspie miał wiele czasu, by przemyśleć swoje życie i odpokutować za dawne grzechy. Robinson próbował okiełznać samotność na wiele sposobów, jak na przykład poprzez prowadzenie dziennika. Ponadto otoczył się zwierzętami, do których często mówił. Udało mu się nawet schwytać papugę, którą nauczył odpowiadać, dzięki czemu miał namiastkę interakcji z drugą istotą. Jeszcze innym sposobem było prowadzenie rozmów z Bogiem, w których początkowo narzekał na swój los, ale z biegiem czasu nauczył się doceniać wszelkie błogosławieństwa, jakimi Stwórca go obdarzał.
Samotność i życie z dala od ludzi weszły Robinsonowi w krew tak dalece, że gdy odkrył ślad ludzkiej stopy na piasku przez dwa lata żył w ukryciu. Żyjąc w pojedynkę wykreował własny świat, w którym był władcą absolutnym, dlatego na myśl o jego utracie czuł przerażenie.
Relacje z rodzicami
W powieści Daniel Defoe zestawił dwie postawy dzieci wobec rodziców. Tytułowy bohater wykazał się skrajną niesubordynacją, lekceważąc zakaz ojca, by nie wyruszał w podróż. Robinson zdawał sobie sprawę, że morze pozbawiło życia dwójkę jego starszych braci. W dodatku ojciec, były żeglarz, wielokrotnie podkreślał, że poświęcił życie, by zapewnić rodzinie dobrobyt i oczekiwał od syna powiększania tego majątku wiodąc zwykłe życie. Młody Robinson jednak tkwił w przekonaniu, że życie ma mu do zaoferowania znacznie więcej. Dlatego uciekł z domu i zaciągnął się na okręt.
Zupełnie inaczej wyglądała relacja Piętaszka z ojcem. Karaibowie darzyli się wzajemną miłością i oddaniem. Piętaszek na widok oswobodzonego ojca krzyczał z radości, podskakiwał i wyściskał go. Ich wzajemne stosunki były zdecydowanie cieplejsze i naturalne.
Podróż
W Przypadkach Robinsona Crusoe chęć podróżowania, poznawania nowych ludzi i lądów odgrywa rolę głównej motywacji młodego bohatera, sprawia, że porzuca rodzinny dom. Do momentu wylądowania na bezludnej wyspie widzimy go niemal nieustannie przemierzającego kulę ziemską. Jego podróże sięgają odległych od Anglii kontynentów, takich jak Azja, Afryka czy Ameryka Południowa. Również na wsypie zdarzało mu się dokonywać wojaży. Nie tylko przeprawił się na drugi koniec wyspy, ale dało mu się także opłynąć ją dookoła.
Relacja pan-sługa
Podporządkowanie sobie Piętaszka przyszło Robinsonowi z niezwykłą łatwością. Podobnie uczynił też wcześniej wobec Ksurego. O ile w osiemnastym wieku czytelnicy odbierali zachowanie Robinsona jako naturalne, to dziś wydaje się być ono co najmniej niepoprawne.
Uważanie siebie za istotę wyższą, uprzywilejowaną wynikało ze światopoglądu wywodzącego się z kultury europejskiej. Przez lata spędzone w samotności Robinsonowi nie udało się go wyzbyć i przy pierwszej nadarzającej się okazji doszło one do głosu. W momencie spotkania Piętaszka, Robinson, zanim nauczył go podstawowych zwrotów takich jak „tak” i „nie”, dał mu do zrozumienia, że ma zwracać się do niego „panie”. Był to jedyny znany mu sposób na dopieszczenie swojego ego.
Liczenie i mierzenie
Crusoe jest skrupulatnym skrybą faktów, w swoich dziennikach zapisywał wszystko, co mógł policzyć lub zmierzyć. Zamiast powiedzieć nam, że palisada jego obozu była zwyczajnie wysoka, informuje nas z dokładnością do jednego jarda o jej wysokości i szerokości. Ponadto nie mówi nam, że spędził dużo czasu na wykonaniu czółna, ale że dwadzieścia dni zajęło mu ścięcie drzewa, a kolejne czternaście usunięcie gałęzi. Samo drzewo też nie jest zwyczajnie wielkie, ale o przekroju pięciu stóp i dziesięciu cali w niższej części i czterech stóp i jedenastu cali na wysokości dwudziestu dwóch stóp.
W podobny sposób Robinson relacjonuje upływ czasu, co pokazuje jego dziennik. Czytelnik może zastanawiać się dlaczego bohater odnotowywał niektóre wydarzenia, jak na przykład to, że dwudziestego szóstego grudnia nie padał deszcz, jednak Crusoe czuł, że każdy dzień musi zostać opisany. Wymienione przykłady odmierzania i odliczania podkreślają praktyczność Robinsona i jego wrodzone zdolności kupieckie. Jednak Defoe ukazuje, że podejście Crusoe, by zapisywać wszystko liczbami nie zawsze ma sens, jak na przykład w momencie, gdy okazało się, że czółno jest zbyt ciężkie, by rozbitek mógł samotnie przetransportować je na plażę. Warto też zwrócić uwagę, że Robinson zaprzestał prowadzenia dziennika tylko dlatego, że przespał jeden dzień, przez co nie poczynił wpisu. W ten sposób Defoe dał sygnał, że pomimo usilnych starań, by wszystko opisać, życie wymyka się spod naszej kontroli.
Zmagania z morzem
Symboliczna walka Robinsona z morzem przejawia się w powieści często. Wielka woda wielokrotnie rzuca Crusoe wyzwania i testuje jego charakter. Najpierw przeżywa sztorm u wybrzeży Yarmouth, a wydarzenie to niemalże całkowicie zniechęca go do żeglarstwa. W kolejnej wyprawie do Afryki udało mu się dowieść, że jest sprawnym marynarzem.
Po dostaniu się do niewoli w Sale i ucieczce odbywa podróż niewielką łódką w towarzystwie Ksurego, która również kończy się dla niego powodzeniem. Po raz kolejny rzucił wyzwanie morzu, wybierając się w podróż z Brazylii do Afryki w poszukiwaniu niewolników. Tym razem morze go pokonuje, a on spędza prawie trzy dekady na samotnej wyspie. Również wówczas wielka woda jest dla niego źródłem strachu i niebezpieczeństwa. O niszczycielskiej sile morza przypomina Robinsonowi wrak hiszpańskiego okrętu roztrzaskanego u wybrzeży jego wyspy. Niektórzy badacze uważają, że wszechobecność wody w powieści Defoe ma znaczenie symboliczne i odwołuje się do chrztu.
„Przypadki Robinsona Crusoe” jako obraz cywilizacyjnego rozwoju ludzkości
Powieść Daniela Defoe opowiada o potędze ludzkiego rozumu, umożliwiającej nawet odciętej od cywilizacji jednostce przeżycie wśród dzikiej przyrody. To historia o wartości wiedzy i doświadczenia w życiu człowieka oraz o tym, jak ciężko jest jednostce pozbawionej dostępu do dóbr cywilizacyjnych samotnie osiągnąć poziom rozwoju całej ludzkości (choć jej starania nie są bezowocne).
Losy Robinsona Crusoe doskonale odwzorowują, na przykładzie jednostki, cywilizacyjny rozwój ludzkości, afirmują rolę odkryć i wynalazków, opowiadają o potrzebie tworzenia kultury nawet w warunkach odcięcia od jej dóbr.
Nie można powiedzieć, że bohater przybywając na bezludną wyspę był całkowicie dziewiczy w takich aspektach życia, jak polowanie czy wzniecanie ognia. Dzięki doświadczeniom, jakie zdobył w młodości, udało mu się w konfrontacji z naturą odnaleźć i stopniowo poznać nieznany świat, jakim była wyspa:
Nikt tego na pewno nie wie, ale przecież musiało tak być, że pierwszy człowiek, stanąwszy u stóp wielkiej góry, zapragnął dowiedzieć się, co się poza nią znajduje. Tak samo, kiedy znalazł się na brzegu rzeki. I kiedy zobaczył las, stało się podobnie. Jest bowiem w człowieku dziwna jakaś ciekawość i chęć badania rzeczy nieznanych. („Po drugiej stronie lasu”, s. 135).
Czas spędzony na pokładzie „Eleonory” pod dowództwem kapitana Smitha dał mu możliwość zmierzenia się z licznymi obowiązkami majtka i ucznia. Nauczył się sterować, opanował sztukę czytania map, potrafił dokonać pomiarów z wykorzystaniem przyborów żeglarskich). Rozwój w tych dziedzinach okazał się niezawodny, gdy nadszedł dzień opuszczania wyspy, ale przydał się także podczas odkrywania wszystkich tajemnic nieznanego miejsca (zatoka, druga strona lasu, drugi brzeg, do którego przybijają ludożercy, miejsca, w którym na skale osadziła się sól).
Okres spędzony pod dowództwem kapitana Smitha pozwolił Robinsonowi odnaleźć w sobie szacunek dla wysiłku fizycznego i zaufanie do siebie samego. Bohater nie bał się samotności, a przynajmniej nie w taki sposób, jaki cechowałby całkowitego naturszczyka, nigdy nieskalanego pracą fizyczną. Robinson wiedział, że tylko regularna praca na wyspie zabezpieczy mu byt i da szansę na przeżycie (ciągłe modernizowanie domostwa, pierwsze, nieudane próby polowania na ptaki i inne zwierzęta, zbieranie zapasów itd.).
Ważnym doświadczeniem, wpływającym na umiejętność zdobywania pożywienia na wyspie, był okres pracy Robinsona jako ogrodnika w Maroku. Pracując wśród Maurów jako niewolnik czy jako hodowca tytoniu i trzciny cukrowej w Brazylii nauczył się podstawowych zasad rolnictwa. Pamiętając informacje na temat brazylijskiego drzewa żelaznego, dzielnie poszukiwał go na „swojej” wyspie. Gdy w końcu je znalazł, wystrugał z niego szpadel. Próbował także zrobić taczkę, prace nad narzędziami zajęły mu cztery dni.
Podczas pobytu na wyspie przydała się również wiedza o dzikiej przyrodzie, na przykład o trujących roślinach. Zawdzięczał ją miesiącom spędzonym na afrykańskich podróżach, w czasie których uczył się samodzielnie rozpoznawać niebezpieczną florę. Rozróżnił, które rośliny nadają się do jedzenia, a których można użyć jako leków (np. miąższ kokosowego orzecha koił rany po ukąszeniach moskitów).
Mimo tylu umiejętności i ogromu wiedzy, zdobytej dzięki doświadczeniu i otwartemu umysłowi, bohater zdawał sobie sprawę ze słabości swego „życiowego” wykształcenia. Żałował na przykład, że nie opanował sztuki wyplatania koszy, gdy miał dużo czasu jako młodzieniec:
Mój Boże, gdybym więcej przykładał się do rozmaitych nauk, które mi za młodu usiłowano wbić do mózgownicy, miałbym życie lżejsze nawet na tej bezludnej wyspie!. Ileż to razy, wędrując po niej, biadałem nad tym, ż obce są mi nazwy drzew, które widzę, i ziół. Gdybym wiedział coś o nich i znał je bliżej, mniemam, i że miałbym z tego znacznie więcej pożytku. Mijałem, być może, bogactwa jak człowiek ślepy. („Nowe odkrycia”, s. 165).
Pierwsze starcie z bezludną, dziką wyspą były dla Robinsona traumatyczne. Wychowany wśród zdobyczy cywilizacji, odcięty od świata poczuł się bezradny, był całkowicie uzależniony od kapryśnej natury. Pierwsze miesiące upłynęły mu na poznawaniu topografii wyspy i jej klimatu, dopiero w kolejnych latach pamiętał na przykład, aby dokładnie przygotować się do długiej pory deszczowej.
Stopniowo Robinson „oswaja” bezludną rzeczywistość dzikiej wyspy, żałują czasami, że nie jest drapieżnikiem:
Natura, dając człowiekowi rozum – rozmyślał gorzko – pozbawiła go jednocześnie wszystkiego, czym obdarza najlichsze ze zwierząt. Uczyniła go istotą słabą i nagą, pozbawioną węchu, kłów i pazurów. (s. 111).
Podpatruje zwyczaje zwierząt i dzięki temu wie już, jakie owoce nie są trujące, skrupulatnie obserwuje naturę i czerpie z jej plonów. Z szerokich sztywnych liści bananowca wykonuje okap, chroniący jego grotę przed zalewaniem w czasie pory deszczowej, metodą prób i błędów zgłębia sztukę zdobywania i przechowywania żywności (np. suszenia mięsa). Choć to nieprawdopodobne, bohater opracowuje autorską technologię murowania, oczywiście z materiałów dostępnych na dzikiej wyspie. Zbudowane przez niego obozowisko z całą fortyfikacją mogłoby być przykładem maksymalnego wykorzystania dostępnych na bezludnej wyspie środków i możliwości.
Rozbitek stara się wykorzystać każdą minutę pobytu na wyspie na coś, co przyda mu się w codziennym życiu. Bezczynność czy lenistwo nie określają jego charakteru, szybko ustala schemat dnia: po przebudzeniu obchód terenu z bronią, praca do godziny jedenastej, obiad, drzemka od godziny dwunastej do drugiej, praca do zmroku. Osiemnaście dni spędza na poszerzaniu i pogłębianiu jaskini, uczy się uprawy zboża, wyplatania sieci i koszy, wyprawiania skór i szycia z nich ubrań, hodowli kóz, które najpierw musi udomowić. Gdy dostrzega, że musi zmodernizować gospodarowanie pieczywem, wprowadza limit jednej kromki dziennie.
Stopniowo odkrywa użyteczność naturalnych przedmiotów w tworzeniu prymitywnych narzędzi i środków technicznych. Muszle okazują się być doskonałym materiałem na łopaty, liście schronieniem przed deszczem, włókna pokrzywy nićmi, wyprawione skóry zwierzęce ochroną przez zimnem, a zbudowany stół i krzesła są ciągle udoskonalane, stanowiąc elementy umeblowania, obok szafek i półek.
Aby uczynić miejsce mniej przerażającym i nadać mu mały aspekt „domu”, Crusoe chrzci odkrywane miejsca swojsko brzmiącymi nazwami, jak Kozia Dolinka, Wzgórze Nadziei, Przylądek Ocalenia. Dzięki temu poszerza terytorium swego „panowania”, nie czuje się już tak obco na wyspie, którą regularnie bada:
Ciekawość nieprzezwyciężona pchała mnie coraz dalej w głąb wyspy.” („Wyprawa w głąb wyspy”, s. 160).
Cała wiedza i umiejętności zdobywane na wyspie mają przede wszystkim aspekt praktyczny – zapewniają Robinsonowi przetrwanie. Dzięki postawieniu go przez los w sytuacji, gdzie może liczyć tylko na siebie, bohater może poznać swoje możliwości, nabiera zaufania do własnego rozumu i doświadczenia:
Człowiek zdolny jest wszystkiego się nauczyć, jeśli zajdzie po temu potrzeba. Nigdy nie byłem krawcem ani szewcem, ani cieślą, ani murarzem, nikt mnie tego nie uczył, a na tej wyspie stałem się wszystkim... Rozum ludzki początkiem jest wszelkiej substancji. („Nowa umiejętność”, s. 176).
Postać rozbitka Robinsona Crusoe, uosabiającego takie cechy, jak kierowanie się zdrowym rozsądkiem, pielęgnowanie w sobie woli przetrwania i nadziei, odwaga w uczeniu się metodą prób w błędów, ciekawość i dociekliwość, nieustawanie w wysiłkach, wytrwałość i pomysłowość, jest symbolem całej ludzkości i każdego jej przedstawiciela dokładającego swoją małą cegiełkę do rozwoju całej cywilizacji. Losy tego bohatera można traktować jako skróconą historię kulturowego rozwoju ludzkości, a jego ciągłe szukanie ukojenia w Biblii jako potrzebę zawierzenia Absolutowi:
Od tego dnia Biblia towarzyszyła mi często. Otwierałem ja, kiedy ogarniał mnie smutek i ilekroć nie umiałem poradzić sobie z tęsknotą. Sponad kart tej księgi patrzyłem na świat jak na rzecz odległą, od której niczego nie mogłem sie spodziewać. Patrzę nań tak, jak być może patrzeć będziemy wszyscy w życiu przyszłym, to jest jako na miejsce, gdziem kiedyś żył, ale które opuściłem na zawsze.
Przemiana Robinsona Crusoe (wymiar etyczny powieści)
Zasadnicza myśl przewodnia powieści została zawarta już w pierwszym rozdziale, gdy ojciec Robinsona przywoływał go do porządku (fragment z tłumaczenia Stanisława Stampfla):
Jesteśmy rodziną żeglarzy, ale nie jesteśmy stworzeni po to, aby szorować cudze pokłady. Odkąd zdobyłem pewny kęs chleba, noga moja nie stanęła więcej na trapie. Pozostawiłem to ludziom nżeszego stanu. Ty, będąc moim synem, należysz już do stanu średniego i stoi przed tobą otworem gładka droga życia. Na niej też winieneś szukać swojego szczęścia. Bedzie to już chyba wina losu lub najpewniej twoja własna, jeśli go nie osiągniesz.
Robinson miał już utorowaną drogę do osiągnięcia życiowego sukcesu. Ciężką pracą jego ojciec zapewnił mu godny start w życiu, dlatego nie mógł zrozumieć syna, który lekką ręką gotów był odrzucić to wszystko i zacząć wszystko od zera. Duma Robinsona pchnęła go do wykonania kroku w nieznane, czym przypominał bohaterów greckich tragedii. Podobnie jak oni, za swoją pychę i lekkomyślność został ukarany przez los.
Słowa ojca wielokrotnie rozbrzmiewały w myślach bohatera w ciągu blisko trzydziestu lat spędzonych na bezludnej wyspie. Przypominał sobie tyrady typu:
Nie sądź, ze znajdziesz szczęście na morzu […] Zapewniam cie, że jest ono żywiołem przeklętym. A może myślisz, że zostaniesz admirałem? Na to trzeba mieć przynajmniej dyplom szlachecki, jeśli sie nie zna geometrii, astronomii i nawigacji. Ty zaś nic nie umiesz i nie jesteś, mój drogi, szlachcicem. Ale nawet gdybyś chciał zostać tylko okrętowym cieśla, musiałbyś nabyć umiejętności cieśli. Czy ty zdajesz sobie z tego sprawę? Kim wiec chcesz zostać w końcu? Awanturnikiem? Jednym z gromady obdartych obieżyświatów, stworzonych do szorowania pokładów na kupieckich statkach? Bo cóż? W najlepszym razie mógłbyś po latach zostać zaledwie szyprem jakiejś nędznej łupiny, nie będącej w dodatku twoja własnością. Czy w tym widzisz swoja przyszłość?
Żałował, że nie usłuchał ojca, który pragnął dla niego szczęścia i dostatniego, spokojnego życia. Zamiast tego Robinson dostarczył rodzicom udręki, ponieważ był już trzecim synem, którego odebrało im morze. Bohater wielokrotnie zdawał sobie sprawę, że jego los był karą zesłaną od Boga za to, że nie okazał ojcu należytego szacunku i nie wziął sobie do serca jego mądrych słów.
Jednak młody Crusoe zbyt długo kierował się w swoim życiu dumą. Nie chcąc przyznać się do porażki, a nawet do tego, ze nie nadawał się na żeglarza, bo przecież cierpiał na chorobę morską. Podczas swojego pierwszego prawdziwego sztoku widzieliśmy go przecież krzyczącego w niebogłosy:
Boże, wybacz mi! (…) Pozwól mi wrócić do domu, a przysięgami ci, nigdy go już nie opuszczę! Pozwól mi stanąć znów na twardym lądzie, a nigdy, nigdy już nie złamię zakazu ojca mego, którego wola jest Twoją wolą widocznie!.
Szybko o tym jednak zapomniał. Zdawał sobie sprawę, że ojciec miał rację, jednak duma nie pozawalała mu przyznać się od błędu i pchała go do kolejnych niebezpiecznych przygód, które najpierw wpędziły go do pirackiej niewoli, a następnie uwięziły na odciętej od świata wyspie na blisko trzydzieści długich lat.
Materializm Robinsona i umiejętność do robienia interesów uwidacznia się w drugim rozdziale, w którym wzbogaca się o trzysta funtów. Pieniądze stanowiły jego udział w wyprawie do Gwinei, dzięki nim mógł poczuć, jak żyją wyższe sfery. Dążenie Crusoe do kumulowania bogactw było bardzo wyraźne na wyspie, gdzie bohater gromadził wszystkie przedmioty, jakie udało mu się znaleźć, nie patrząc na to czy mu się przydadzą czy nie. Kapitalistyczne podejście do życia Robinsona było wielokrotnie krytykowane przez ówczesnych myślicieli socjalistycznych, włączając do tego grona najważniejszego myśliciela nurtu – Karola Marksa.
W rozdziale trzecim, w którym Robinsonowi udaje się uciec z niewoli pirackiej uwidoczniły się takie cechy bohatera jak przebiegłość, pomysłowość i wola przetrwania. To dzięki tym właśnie atutom Crusoe nie tylko przeżyje na wyspie prawie trzydzieści lat, ale urządzi sobie na nim wygodne i dostatnie życie. Również na tym etapie losów Robinsona możemy zauważyć pewne cechy jego charakteru, które później uwypuklą się jeszcze bardziej, gdy na swojej drodze życiowej napotka Piętaszka. Uwidoczniła się wówczas umiejętność Crusoe nie tylko do zjednywania sobie ludzi, ale do ich podporządkowywania i manipulowania nimi. Widzimy to na przykładzie Ksurego, który przysiągł Robinsonowi lojalność i ją dochował.
Dalsze losy bohatera to pasmo sukcesów finansowych. Niczym wytrawny kapitalista Robinson szybko bogaci się i gromadząc coraz to więcej dóbr, ziemi i pieniędzy. Wówczas dochodzi do niego myśl, że zblżea się do poziomu, jakiego wymagał od niego ojciec. Zaczął wieść życie człowieka klasy średniej, choć nie robił tego w rodzinnej Anglii, lecz w dalekiej Brazylii. Wtedy też możemy dostrzec w nim przewartościowanie ideologiczne, gdyż pieniądze zawładnęły jego duszą. Widzimy go na przykład ubolewającego nad tym, że sprzedał Ksurego. Nie czyni tego jednak dla tego, że tęskni za nim jak za przyjacielem, ale dlatego, że przydałby mu się niewolnik do pracy. Wreszcie bogaci się na tyle, że stać go na zakup niewolników. Uwidacznia się tu pewien paradoks charakteru Crusoe (a w rzeczywistości także Daniela Defoe), dla którego idea niewolnictwa nie kłóciła się z religijnością.
Robinson ponownie postanowił sprzeciwić się słowom ojca. Uczynił to już jednak z innych powodów. Chcąc pomnożyć jeszcze bardziej swoje bogactwo, zgadza się na przewodzenie ekspedycji do Afryki, by zakupić tam niewolników dla plantatorów w Brazylii.
Pierwsze rozdziały, w których czytelnik obserwuje losy Robinsona na bezludnej wyspie, zmieniają całkowicie percepcję tytułowego bohatera. Widzimy bowiem Crusoe rzuconego w walkę z siłami natury, z której dzięki swojej zaradności wychodzi z życiem. Instynkt przetrwania, jak powszechnie wiadomo, jest jednym z najsilniejszych instynktów, a w przypadku Robinsona uwidacznia się on w najbardziej ekstremalny sposób.
Po jakimś czasie, gdy Robinson powraca do wraku w poszukiwaniu przydatnych przedmiotów, widzimy jak powraca jego materialistyczna natura. Bohater ma świadomość, że pieniądze nie mają najmniejszego znaczenia na wyspie, jednak nie potrafi pozostawić ich na miejscu. Nawet gdy zestawia ze sobą wady i zalety swojej sytuacji robi to jak rasowy przedsiębiorca rozważający wzięcie pożyczki z banku.
Kolejne rozdziały to kolejne miesiące, a nawet lata pobytu Robinsona na wyspie. Bohater okazuje się być bardzo pomysłowy, a niektóre jego wynalazki można nawet określić jako genialne. Udaje mu się opanować wiele rzemiosł, a także sztukę rolnictwa. Jednocześnie poznajemy jego przemyślenia, głównie na temat losu i Boga. Dochodzi między innymi do przewrotnego, ale bardzo trafnego spostrzeżenia:
Niewielu chyba ludzi znajdowało się kiedykolwiek w równie nieszczęśliwym położeniu. Ale jeśli prawdzie mam być wierny do końca, musze powiedzieć, że były takie chwile, kiedy wyspa moja przypominała ów raj, z którego wygnani zostali pierwsi nasi rodzice.
Co ciekawe, Adam i Ewa zostali wyrzuceni z Edenu, ponieważ sprzeniewierzyli się Bogu. W przypadku Robinsona było odwrotnie, ponieważ został on niejako uwięziony w raju za swoje grzechy.
Po upływie trzech lat na wyspie Robinson inaczej dostrzegał swój los. Doszło nawet do tego, że dziękował opatrzności za taki właśnie los, który uchronił go od zła i zepsucia czyhającego na niego w świecie, w którym się wychował. Z dala od pokus cielesnych, pogoni za majątkiem wiódł prawdziwe życie z dala od zepsucia Zachodu. Jednak nie wyzbył się charakterystycznych dla swojego kręgu cywilizacyjnego zapędów do nazywania siebie zdobywcą, a nawet królem wyspy. Wielokrotnie widzimy Robinsona, który z jednej strony ubolewa nad swoim losem i za wszelką cenę pragnie wydostać się z wyspy, a z drugiej nazywa ją swoim domem i jest na niej naprawdę szczęśliwy. Czytelnik może odnieść wrażenie, że główny bohater sam do końca nie wie, czego oczekuje od boskiej opatrzności.
Odkrycie śladu stopy w piasku przez Robinsona uważane jest za jeden z najbardziej znanych i rozpoznawalnych epizodów w światowej literaturze. Ludzie kojarzący scenę, ale którzy nie przeczytali powieści, najczęściej są przekonani, że odcisk należał do Piętaszka, choć ten nie pojawia się na wyspie jeszcze przez następne kilka lat. Nigdy nie dowiemy się kto pozostawił ten ślad, ale możemy się domyślać, że zrobił to jeden z ludożerców. Natknięcie się na odcisk jest przygotowaniem czytelnika, ale przede wszystkim głównego bohatera, na nieuniknione spotkanie z ludożercami. W Robinsonie znalezisko wywołało mieszane uczucia, ale ostatecznie bardziej go przeraziło nże ucieszyło i zmusiło do zachowania wielkiej ostrożności oraz do podjęcia przygotowań do obrony przed najeźdźcami.
Dopiero dwa lata później Robinson natknął się na kolejny ślad czyjejś obecności na wyspie. Ślad ten była bardziej przerażający nże odcisk stopy w piasku, była to mianowicie góra kości, czyli pozostałość po uczcie kanibali. W tym momencie możemy zauważyć obrzydzenie i potępienie Robinsona wobec praktyk ludożerczych. Nie ma wątpliwości, że w starciu z barbarzyńcami nie będzie mógł okazać litości.
W dalszych rozdziałach obserwujemy kolejną przemianę Robinsona, który wyzbywa się strachu przed kanibalami, odzyskuje pewność siebie, a co najważniejsze zaprzyjaźnia się drugim człowiekiem. Przez długi czas pozostawał na wyspie jedynym człowiekiem, otoczony co najwyżej zwierzętami, za dnia towarzyszyło mu słońce, nocą księżyc i gwiazdy, skazany był na rozmowę z samym sobą, często też zwracał się do Boga. Zanim spotkał Piętaszka, jego życie przypominało bardziej egzystencję zwierzęcia. Przerażony wizją napotkania kanibali żył przez rok w całkowitym ukryciu, obawiał się każdego dźwięku. Wszystko to powodowało, że nie czuł się już królem wyspy, ale jej więźniem.
Należy pamiętać, że w tym momencie Crusoe przebywał na wyspie już przez dwadzieścia trzy lata. Przez ten czas wykreował dla siebie nowe wartości i nowe cele, a co najważniejsze musiał nadać swojemu życiu sens. Choć w ludzkiej naturze leży walka o przetrwanie, to po tak długim czasie izolacji Crusoe miał coraz większe trudności z uzasadnieniem celowości swojej egzystencji. Mimo całkowitemu zawierzenia Bogu, Robinson czuł się zagubiony. Nie potrafił uzasadnić drzemiącej w nim przemożnej chęci wymordowania wszystkich kanibali, którzy pojawiliby się na jego wyspie. Ku swojemu przerażeniu zrozumiał, że w pewnym sensie sam zmienił się w dzikiego człowieka.
Tęsknotę za obcowaniem z drugim człowiekiem uwidacznia moment, gdy Robinson dostrzega okręt na horyzoncie. Przez padający deszcz nie udaje mu się rozpalić ogniska, dzięki któremu zwróciłby na siebie uwagę załogi, jednak następnego dnia odnajduje wrak statku roztrzaskany przez burzę na wybrzeżu jego wyspy. Kiedy bohater wdrapuje się na pokład pozostaje na nim na noc. Nie przeszkadza mu fakt, że pokład pokryty jest zwłokami marynarzy. Ze statku zabiera rzeczy, które nie były mu tak naprawdę potrzebne, czyli złoto, srebro czy wodę toaletową, ale dzięki nim mógł poczuć się jak człowiek cywilizacji Zachodu, a nie jak dzikus.
Sen Robinsona o mężczyźnie, któremu udaje się zbiec kanibalom w głąb wyspy szybko się ziścił. Kiedy miało to miejsce Crusoe nie zastanawiał się w ogóle, jak powinien był postąpić. W tym momencie Defoe tchnął w swojego bohatera duch humanitaryzmu. Zapominając po raz pierwszy o swoim bezpieczeństwie, bohater stanął w obronie drugiego, bezbronnego człowieka. Robinson bez chwili wahania postępuje zgodnie z chrześcijańską powinnością. Ratuje mężczyznę, który równie dobrze może okazać się kanibalem, karmi go, pozwala mu spać pod swoim dachem. Crusoe poświęcił swoje własne poczucie bezpieczeństwa, by uratować przed śmiercią drugiego, choć niecywilizowanego, człowieka.
Kolejny etap losów Robinsona jest tym, który najbardziej kojarzy się nam, gdy ktoś zapyta nas o dzieło Daniela Defoe, czyli związek Crusoe z Piętaszkiem. Ciemnoskóry, dobrze zbudowany, przystojny, dobroduszny i wrażliwy mężczyzna był pojętnym uczniem, szybko opanował podstawy języka angielskiego i dzięki wykładom Robinsona zrozumiał, że kanibalizm jest złem niegodnym prawdziwego człowieka. Piętaszek został więc ukazany jako zaprzeczenie stereotypowego dzikusa.
Crusoe, który przez ponad dwadzieścia lat samotności odzwyczaił się od ludzkiego towarzystwa, przez długi czas był podejrzliwy wobec młodego mężczyzny. Choć uczył go języka angielskiego i religii, wciąż bacznie go obserwował, obawiając drzemiącej w nim natury kanibala. Przez długi czas trzymał młodzieńca na dystans. Nie pozwalał mu między innymi spać razem z nim w centralnej części fortyfikacji. Z czasem jednak ich relacja ulega zmianie. Crusoe przestaje być wyłącznie nauczycielem dla Piętaszka i zaczyna także od niego się uczyć. Jedną z informacji, jakich przekazał bohaterowi młodzieniec była charakterystyka prądów morskich otaczających wyspę.
Po kilku kolejnych rozdziałach, w których Defoe trzyma czytelników w niepewności jak potoczą się losy Robinsona i w jaki sposób uda mu się opuścić wyspę, wreszcie bohaterowi udaje się tego dokonać. W momencie zetknięcia z załogą brytyjskiego statku możemy zaobserwować zmianę, jaka zaszła w Piętaszku. Dzięki Robinsonowi nie był on już dzikusem, a człowiekiem cywilizowanym. Nie mógł więc dziwić fakt, że młodzieniec pragnął udać się w daleką podróż do domu ze swoim przyjacielem.
Po powrocie do domu nadszedł czas na wynagradzanie. Najpierw Robinson dowiedział się, ze jego plantacja w Brazylii doskonale radziła sobie pod jego nieobecność, czyniąc go bardzo zamożnym człowiekiem. Następnie Crusoe postanowił podzielić się w podzięce swoim majątkiem ze wszystkimi przyjaciółmi, którzy dbali o jego interesy. Kiedy na starość wiedzie osiadłe życie pragnie podzielić się swoim majątkiem z potrzebującymi:
[…] chętnie niosę pomoc młodzieży, uczęszczającej do szkół i uniwersytetów, pomny na to, ile doznałem w mym życiu przykrości przez brak gruntownego wykształcenia.
Gdy kiedyś spodoba się Bogu powołać mnie do siebie, przekażę cały majątek na kształcenie dobrych rękodzielników i rolników oraz na szerzenie pomiędzy nimi oświaty będącej najgłośniejszym źródłem potęgi każdego kraju. Tymczasem gotuję się do ostatniej podróży, której celem jest Wieczność.
Przypadki Robinsona Krusoe są więc powieścią o przemianie głównego bohatera i dylematach etycznych, które towarzyszyły mu przez całe życie.