Po upływie trzech lat na wyspie Robinson inaczej dostrzegał swój los. Doszło nawet do tego, że dziękował opatrzności za taki właśnie los, który uchronił go od zła i zepsucia czyhającego na niego w świecie, w którym się wychował. Z dala od pokus cielesnych, pogoni za majątkiem wiódł prawdziwe życie z dala od zepsucia Zachodu. Jednak nie wyzbył się charakterystycznych dla swojego kręgu cywilizacyjnego zapędów do nazywania siebie zdobywcą, a nawet królem wyspy. Wielokrotnie widzimy Robinsona, który z jednej strony ubolewa nad swoim losem i za wszelką cenę pragnie wydostać się z wyspy, a z drugiej nazywa ją swoim domem i jest na niej naprawdę szczęśliwy. Czytelnik może odnieść wrażenie, że główny bohater sam do końca nie wie, czego oczekuje od boskiej opatrzności.
Odkrycie śladu stopy w piasku przez Robinsona uważane jest za jeden z najbardziej znanych i rozpoznawalnych epizodów w światowej literaturze. Ludzie kojarzący scenę, ale którzy nie przeczytali powieści, najczęściej są przekonani, że odcisk należał do Piętaszka, choć ten nie pojawia się na wyspie jeszcze przez następne kilka lat. Nigdy nie dowiemy się kto pozostawił ten ślad, ale możemy się domyślać, że zrobił to jeden z ludożerców. Natknięcie się na odcisk jest przygotowaniem czytelnika, ale przede wszystkim głównego bohatera, na nieuniknione spotkanie z ludożercami. W Robinsonie znalezisko wywołało mieszane uczucia, ale ostatecznie bardziej go przeraziło nże ucieszyło i zmusiło do zachowania wielkiej ostrożności oraz do podjęcia przygotowań do obrony przed najeźdźcami.
Dopiero dwa lata później Robinson natknął się na kolejny ślad czyjejś obecności na wyspie. Ślad ten była bardziej przerażający nże odcisk stopy w piasku, była to mianowicie góra kości, czyli pozostałość po uczcie kanibali. W tym momencie możemy zauważyć obrzydzenie i potępienie Robinsona wobec praktyk ludożerczych. Nie ma wątpliwości, że w starciu z barbarzyńcami nie będzie mógł okazać litości.
W dalszych rozdziałach obserwujemy kolejną przemianę Robinsona, który wyzbywa się strachu przed kanibalami, odzyskuje pewność siebie, a co najważniejsze zaprzyjaźnia się drugim człowiekiem. Przez długi czas pozostawał na wyspie jedynym człowiekiem, otoczony co najwyżej zwierzętami, za dnia towarzyszyło mu słońce, nocą księżyc i gwiazdy, skazany był na rozmowę z samym sobą, często też zwracał się do Boga. Zanim spotkał Piętaszka, jego życie przypominało bardziej egzystencję zwierzęcia. Przerażony wizją napotkania kanibali żył przez rok w całkowitym ukryciu, obawiał się każdego dźwięku. Wszystko to powodowało, że nie czuł się już królem wyspy, ale jej więźniem.
Należy pamiętać, że w tym momencie Crusoe przebywał na wyspie już przez dwadzieścia trzy lata. Przez ten czas wykreował dla siebie nowe wartości i nowe cele, a co najważniejsze musiał nadać swojemu życiu sens. Choć w ludzkiej naturze leży walka o przetrwanie, to po tak długim czasie izolacji Crusoe miał coraz większe trudności z uzasadnieniem celowości swojej egzystencji. Mimo całkowitemu zawierzenia Bogu, Robinson czuł się zagubiony. Nie potrafił uzasadnić drzemiącej w nim przemożnej chęci wymordowania wszystkich kanibali, którzy pojawiliby się na jego wyspie. Ku swojemu przerażeniu zrozumiał, że w pewnym sensie sam zmienił się w dzikiego człowieka.
Tęsknotę za obcowaniem z drugim człowiekiem uwidacznia moment, gdy Robinson dostrzega okręt na horyzoncie. Przez padający deszcz nie udaje mu się rozpalić ogniska, dzięki któremu zwróciłby na siebie uwagę załogi, jednak następnego dnia odnajduje wrak statku roztrzaskany przez burzę na wybrzeżu jego wyspy. Kiedy bohater wdrapuje się na pokład pozostaje na nim na noc. Nie przeszkadza mu fakt, że pokład pokryty jest zwłokami marynarzy. Ze statku zabiera rzeczy, które nie były mu tak naprawdę potrzebne, czyli złoto, srebro czy wodę toaletową, ale dzięki nim mógł poczuć się jak człowiek cywilizacji Zachodu, a nie jak dzikus.
Sen Robinsona o mężczyźnie, któremu udaje się zbiec kanibalom w głąb wyspy szybko się ziścił. Kiedy miało to miejsce Crusoe nie zastanawiał się w ogóle, jak powinien był postąpić. W tym momencie Defoe tchnął w swojego bohatera duch humanitaryzmu. Zapominając po raz pierwszy o swoim bezpieczeństwie, bohater stanął w obronie drugiego, bezbronnego człowieka. Robinson bez chwili wahania postępuje zgodnie z chrześcijańską powinnością. Ratuje mężczyznę, który równie dobrze może okazać się kanibalem, karmi go, pozwala mu spać pod swoim dachem. Crusoe poświęcił swoje własne poczucie bezpieczeństwa, by uratować przed śmiercią drugiego, choć niecywilizowanego, człowieka.
Kolejny etap losów Robinsona jest tym, który najbardziej kojarzy się nam, gdy ktoś zapyta nas o dzieło Daniela Defoe, czyli związek Crusoe z Piętaszkiem. Ciemnoskóry, dobrze zbudowany, przystojny, dobroduszny i wrażliwy mężczyzna był pojętnym uczniem, szybko opanował podstawy języka angielskiego i dzięki wykładom Robinsona zrozumiał, że kanibalizm jest złem niegodnym prawdziwego człowieka. Piętaszek został więc ukazany jako zaprzeczenie stereotypowego dzikusa.
Crusoe, który przez ponad dwadzieścia lat samotności odzwyczaił się od ludzkiego towarzystwa, przez długi czas był podejrzliwy wobec młodego mężczyzny. Choć uczył go języka angielskiego i religii, wciąż bacznie go obserwował, obawiając drzemiącej w nim natury kanibala. Przez długi czas trzymał młodzieńca na dystans. Nie pozwalał mu między innymi spać razem z nim w centralnej części fortyfikacji. Z czasem jednak ich relacja ulega zmianie. Crusoe przestaje być wyłącznie nauczycielem dla Piętaszka i zaczyna także od niego się uczyć. Jedną z informacji, jakich przekazał bohaterowi młodzieniec była charakterystyka prądów morskich otaczających wyspę.
Po kilku kolejnych rozdziałach, w których Defoe trzyma czytelników w niepewności jak potoczą się losy Robinsona i w jaki sposób uda mu się opuścić wyspę, wreszcie bohaterowi udaje się tego dokonać. W momencie zetknięcia z załogą brytyjskiego statku możemy zaobserwować zmianę, jaka zaszła w Piętaszku. Dzięki Robinsonowi nie był on już dzikusem, a człowiekiem cywilizowanym. Nie mógł więc dziwić fakt, że młodzieniec pragnął udać się w daleką podróż do domu ze swoim przyjacielem.
Po powrocie do domu nadszedł czas na wynagradzanie. Najpierw Robinson dowiedział się, ze jego plantacja w Brazylii doskonale radziła sobie pod jego nieobecność, czyniąc go bardzo zamożnym człowiekiem. Następnie Crusoe postanowił podzielić się w podzięce swoim majątkiem ze wszystkimi przyjaciółmi, którzy dbali o jego interesy. Kiedy na starość wiedzie osiadłe życie pragnie podzielić się swoim majątkiem z potrzebującymi:
[…] chętnie niosę pomoc młodzieży, uczęszczającej do szkół i uniwersytetów, pomny na to, ile doznałem w mym życiu przykrości przez brak gruntownego wykształcenia.
Gdy kiedyś spodoba się Bogu powołać mnie do siebie, przekażę cały majątek na kształcenie dobrych rękodzielników i rolników oraz na szerzenie pomiędzy nimi oświaty będącej najgłośniejszym źródłem potęgi każdego kraju. Tymczasem gotuję się do ostatniej podróży, której celem jest Wieczność.
Przypadki Robinsona Krusoe są więc powieścią o przemianie głównego bohatera i dylematach etycznych, które towarzyszyły mu przez całe życie.
strona: - 1 - - 2 - - 3 - - 4 -