Mimo że powstanie już dogorywa, bohater nieustannie pragnie walczyć, do ostatniej chwili jest lojalny wobec idei niepodległości. Chociaż jest w pełni świadomy następstw ciągle trwającej niewoli narodowej, do ostatniej chwili nie poddaje się.
Niespodziewanie na horyzoncie pojawiają się Moskale. Winrych podejmuje bezskuteczną próbę ucieczki. Nie udaje mu się również uwolnienie koni. Zostaje napadnięty przez ośmiu rosyjskich ułanów, którzy natychmiast zauważają, że bohater posiada ukrytą broń. Oprawcy zadają mu szereg pytań, na które ten odpowiada jednym słowem:
Głupiś!Prosi, by darowali mu życie. Moskale jednak pozostają bezduszni i w okrutny sposób mordują Winrycha - przebijają mu pierś i brzuch bagnetami, potem pada strzał w głowę, który rani Andrzeja oraz zabija jednego konia. Ułani przeszukują też kieszenie bohatera, denerwują się, że wypił całą wódkę. Ze złości rozbijają butelkę o jego czaszkę, odłamkami szkła kaleczą mu policzki. Krople deszczu sprawiają, że Andrzej na moment odzyskuje przytomność i wypowiada słowa modlitwy Ojcze nasz. Zwraca się do Boga z prośbą o odpuszczenie win, potem umiera w przekonaniu nieśmiertelności.
Drugi koń obwąchuje głowę powstańca i czuje, że ten nie żyje. Wystraszony bezskutecznie stara się uciec. Niestety, łamie nogę niechcący wetkniętą między szprychy w kole wozu. Zwierzę męczy się, bardzo cierpi.
Koń zaczyna głośno rżeć, widząc stado zlatujących się w kierunku wozu wron. Jedna z nich zaczyna dziobać głowę zabitego zwierzęcia, za chwilę dołączają do niej kolejne. W tym momencie nadchodzi ubogi chłop, mieszkaniec pobliskiej wioski. Zobaczywszy zabitego człowieka odmawia pacierz, potem z rozkoszą przeszukuje kieszenie zmarłego, a następnie zdejmuje z niego resztki garderoby. Owija nimi część karabinów i oddala się.
Po godzinie wraca, towarzyszy mu para koni. Wyprzęga cierpiące zwierzę. Stwierdza, że jest zbyt słabe, by się do czegoś przydać, więc postanawia je udusić; to mu się jednak nie udaje. Zaprzęga więc konie i odjeżdża. Po południu ponownie powraca, by zedrzeć skórę z martwego konia. Ma również nadzieję, że drugie zwierze padnie z wyczerpania. Zakopuje zwłoki Winrycha oraz obdartego ze skóry konia w pobliskim dole kartoflanym. Wracając do domu odczuwa zadowolenie i wdzięczność Opatrzności za
tyle żelastwa i rzemienia
Nagle ciszę przerywa końskie rżenie. Chłop dostrzega konia, który zwraca łeb w stronę grobu powstańca. Nad tym miejscem zlatują się także stada wron.