Pułkownik Aureliano przygotowywał w tym czasie najkrwawszą rebelię od czasów wybuchu pierwszej wojny. W międzyczasie Aureliano José niepomny na słowa Urszuli coraz rzadziej bywał w domu, prowadząc hulaszczy tryb życia. Swój hamak miał u matki - Pilar Ternery, która chętnie użyczała swój dom jako miejsce schadzek młodych. Kobieta przeczuwała, że jej syn naznaczony jest piętnem śmierci. Mimo to mężczyzna udał się na sztukę teatralną. Gdy sprzeciwiając się rewizji zaczął uciekać, kapitan garnizonu Aquiles Ricardo zabił go strzałem w plecy. Jego oprawca zginął wkrótce potem zabity dwoma strzałami. Nie ustalono, kto do niego strzelał. Do jego martwego ciała strzały oddało czterystu mężczyzn z garnizonu w Macondo. Pełnię władzy w mieście przejął generał José Raquel Moncada.
Mimo zapewnień władzy o pokoju, w kraju wciąż wybuchały rewolty inspirowane przez skazanego na śmierć pułkownika Aureliana. Pierwszego października pułkownik zaatakował Macondo, stojąc na czele tysiąca żołnierzy. José Raquel Moncada, mimo że dysponował podobną ilością wojska, wiedział, że przegra. Następnego dnia obaj dowódcy w rodzinnej atmosferze jedli obiad w domu Urszuli. Pułkownik Aureliano postarzał się, a jego rysy wyostrzyły się. Był wciąż czujny i nie ufał nawet Urszuli. Matka dostrzegła w nim objawy zobojętnienia. Mężczyzna przystąpił do przeprowadzenia reform w Macondo, oddał między innymi ziemie zagarnięte przed wielu laty właścicielom przez José Arcadia. Uprzedził o tym wdowę po nim – Rebekę, jednak ta żyła wciąż w żałobie z daleka od rzeczywistości. Przeprowadzono także sądy wojenne wydając na oficerów służących rządowi wyroki śmierci – ostatnim skazanym był José Raquel Moncada. Mimo starań Urszuli sąd wydał wyrok śmierci. Pułkownik Aureliano Buendia odwiedził byłego gubernatora w celi. Ten zarzucił mu, że poprzez nienawiść do wszystkich wojskowych stał się taki sam jak oni, „W życiu nie ma ideału, który wart byłby takiego upodlenia” – dodał. Poprosił rewolucjonistę, by ten przekazał jego rzeczy osobiste żonie.
***
Pierwszy bezsens prowadzonej wojny uświadomił sobie Gerineldo Márquez, który pełnił funkcję wojskowego i cywilnego dowódcy w Macondo. Podczas rozmów z pułkownikiem Aurelianem czuł, że coraz mniej rozumie jego intencje. Każdego popołudnia odwiedzał Amarantę. Milczeli wspólnie wiele godzin. Mimo usilnych starań mężczyzny Amaranta nie zmieniła decyzji o tym, że za niego nie wyjdzie. Nie mogąc wytrzymać nieznośnego ciężaru swego uporu, kobieta zamknęła się w sypialni, by na zawsze pogrążyć się w samotności. Márquez także czuł się bardzo samotny, a jego przyjaciel Aureliano wydawał mu się coraz bardziej obcy. Gdy po pewnym czasie pułkownik znów przybył do Macondo – wszyscy zauważyli, jak wielkie zmiany w nim zaszły. Mimo upału przybył w opończy, bez eskorty z trzema kochankami. Sprawy wojenne przestały go interesować. Był to najbardziej krytyczny moment wojny. Dręczyła go niepewność. Jego serce stało się zatwardziałe, odgrodził się od ludzi. Gdy wdowa po José Raquelu Moncadzie nie wpuściła go do domu, nakazał go splądrować. Márquez powiedział mu wówczas, że gnije za życia.
Na drugim posiedzeniu głównych przywódców rebelii zebrała się cała masa przeróżnych osób, z których niewielu wiedziało o co walczy. Najbardziej ponurym autorytetem był Teofilo Vargas – dziki Indianin analfabeta, który umiał wzbudzić fanatyzm. Udało mu się nawet przejąć główne dowództwo nad powstaniem, jednak wkrótce potem wpadł w zasadzkę i został zamordowany, a pułkownik Aureliano odzyskał władzę. Czuł się zagubiony w samotności władzy, zaczął tracić orientację. Wciąż towarzyszyło mu przenikające zimno. Ostatniego schronienia pragnął szukać w Macondo, w cieple swych dawnych wspomnień.
Pewnego dnia przybyła do niego komisja partyjna pragnąca przedyskutować dalsze losy wojny. Rozmowa z pułkownikiem, na którą dostojnicy długo musieli czekać (zatrzymali się u Urszuli) trwała niecałą godzinę. Pułkownik cofnął wszystkie wcześniejsze reformy, stwierdzając, że teraz walczą jedynie o władzę. Gdy Márquez zarzucił mu zdradę pułkownik kazał stawić mu się w koszarach, a wkrótce skazany został na śmierć. Urszula zagroziła synowi, że jeśli wyrok zostanie wykonany zabije go własnymi rękami. Ten walczył przez wiele godzin ze swą samotnością, a wspominając swe życie stwierdził, że najważniejsza jest prostota. Udał się do Marqueza i poprosił, by ten pomógł mu zakończyć wojnę.
Następny rok wymuszał na rządzie korzystne dla rebeliantów warunki, a jeszcze kolejny na przekonaniu do nich rebeliantów. Musiał uciekać się do podstępów, wykorzystywał nieraz obce wojska by stłumić zapędy liberalnych dowódców. Walczył jednak lepiej niż kiedykolwiek, wiedząc że walczy o własne wyzwolenie, a nie abstrakcyjne ideały i hasła. Wywojował w końcu klęskę, która była o wiele krwawsza niż zwycięstwo.
Gdy wojna zbliżała się do końca rodzina Buendiów z radością oczekiwała na powrót pułkownika Aureliana do domu. Urszula przygotowała jego dawną sypialnię i pracownię złotniczą. Jednak ten, po tak wielu przeżyciach, nie potrafił odnaleźć się w dawnych kątach, po powrocie nie dostrzegał niczego. Wojna zniszczyła w nim wszelkie uczucia. Zaczął skrupulatnie usuwać z domu wszelkie ślady swojego istnienia, a na koniec spalił swoje wiersze.
Nastał dzień podpisania zawieszenia broni. Po pułkownika przyszedł Márquez. Zebrani wokół domu ludzie wykrzykiwali w ich stronę wyzwiska. Porozumienie miało zostać podpisane dwadzieścia kilometrów za Macondo. Uroczystość zgodnie z wolą Aureliana odbyła się bez fanfar. Jako pierwszy podpisał dokumenty kapitulacji, a następnie w przygotowanym dla niego namiocie strzelił sobie w serce. Śmierć tę przeczuwała Urszula, która w gotującym się mleku ujrzała robaki. Zobaczyła także zmarłego męża – José Arcadiego Buendię.
Gdy przyniesiono ciało Aureliana do domu okazało się, że żył – strzelił w jedyne, wskazane wcześniej przez lekarza miejsce, które pozwoliło mu nie umrzeć. Dzięki próbie samobójczej odzyskał honor i nawet jego dawni wrogowie składali mu hołd. Podczas rekonwalescencji zagroził prezydentowi republiki nową wojną na wieść o zwłoce w przyznaniu rent kombatanckich dawnym wojskowym, jednak rząd odizolował wszelkich dawnych liberalnych dowódców, a przy domu Urszuli ustawiono straże. Urszula, gdy zdobyła pewność, że jej syn będzie żył, zabrała się z werwą za odnowienie domu, zdjęła także trwającą wiele lat żałobę. Pomagali jej przy tym strażnicy. Dowódcę straży znaleziono martwego z miłości pod oknem Pięknej Remedios w dzień Nowego Roku.
***
Kilka lat później na łożu śmierci Aureliano Drugi wspominał narodziny swego pierworodnego syna, którego powiła rok wcześniej poślubiona Fernanda del Carpio, Mimo oporów Urszuli, która uważała, że wszyscy Aurelianowie byli skryci i trzeźwi, José Arcadiowie zaś impulsywni, przedsiębiorczy, lecz naznaczeni piętnem tragedii, nazwał go José Arcadio. Aureliano Drugi i José Arcadio Drugi od dzieciństwa byli tak podobni, że nie mogła ich rozróżnić nawet rodzina. Zamieniając się tożsamością wyprowadzali z równowagi także nauczycieli. Trwało to do momentu pierwszych lat młodzieńczych. Okazało się, że ich wrodzone cechy przeczą rodzinnej tradycji (Aureliano był olbrzymem, zaś José Arcadio był kościsty jak pułkownik i noszący piętno osamotnienia.
Podczas wojny José Arcadio Drugi fascynował się scenami rozstrzeliwania, jego brat zaś wyprosił u Urszuli klucz do pokoju Melquiadesa, nieotwieranego od jego śmierci. Okazało się, że nic nie zmieniło się odkąd zamknięto pokój (atrament nie wysechł, płonął ogień). Pewnego dnia, gdy starał się rozszyfrować manuskrypty Cygana ten objawił się mu w fotelu taki, jakim zapamiętali go wiele lat wcześniej Aureliano i José Arcadio. Odtąd przez wiele lat rozmawiali ze sobą. Melquiades powiedział jednak, ze jego manuskrypty można będzie odczytać, gdy minie sto lat.
W tym czasie José Arcadio Drugi po ujrzeniu egzekucji znienawidził wojnę. Zaczął służyć do mszy ojcu Antoniemu Isabelowi, doglądał też jego kogutów, za co skarcił Gerineldo Marquez. Wkrótce był tak samo biegły w teologicznych chwytach skierowanych przeciw diabłu, jak też w szachrajstwach przy walkach kogutów tak, jak proboszcz. Po wyczerpującej spowiedzi przystąpił do Pierwszej Komunii. Jego głowę zaprzątała myśl o grzesznych uciechach ze zwierzętami.
Zajął się hodowlą kogutów służących do walk, a dzięki radom duchownego szybko się wzbogacił. Zwierzęta hodował u babki Pilar Ternery, gdyż Urszula uważała, że może to przynieść nieszczęście. Pieniądze pozwoliły mu na częste kontakty z kobietami. Aureliano Drugi także poznał uroki życia erotycznego, sypiał z dziewczyną, która myślała, że jest swoim bratem. Mimo protestów Urszuli zajął się nauką gry na akordeonie, a po pewnym czasie osiągnął mistrzostwo. Gdy pewnego dnia José Arcadio Drugi zaraził intymną chorobą dziewczynę – Petrę Costes, ta zaraziła także Aureliana Drugiego. Pomogła im bolesna kuracja Pilar Ternery. Petra odrzuciła José Arcadia, jednak z Aurelianem pozostała do końca życia. Petra Costes była Mulatką, która przypadkowo przybyła do Macondo z mężczyzną zajmującym się loterią fantową.
Gdy Costes i Aurelianowi urodził się pierwszy syn, Urszula sprzeciwiła się by nazywał się zgodnie z rodzinną tradycją. Przystała na to, pod warunkiem, że sama zajmie się wychowaniem dziecka. Miała prawie sto lat i kataraktę na oczach, jednak zachowała niezwykłą żywotność. Postanowiła, ze chłopiec przywróci dobre imię rodziny – zostanie duchownym, a potem papieżem. Aureliano Drugi przejął rządy w domu. Często urządzał huczne imprezy. W ciągu paru lat zgromadził duży majątek, dzięki niebywałej płodności swych zwierząt. Wierzył, że sprawia to miłość jego kochanki – Petry Costes, wciąż czerpiącej zyski z loterii fantowej. Spał z nią codziennie, nawet później za przyzwoleniem swojej żony Fernandy. Aureliano Drugi nie słuchał przestróg swej prababki o tym, że kiedyś dobra passa odwróci się od niego. Próbował zająć się wytwarzaniem złotych rybek, jak to czynił na starość pułkownik Aureliano, zrezygnował jednak po trzech tygodniach.
Costes wymyśliła loterię z królikami. Te jednak z czasem zaczęły się mnożyć w przerażającym tempie. Wszystkie zwierzęta rozmnażały się tak szybko, że Aurelianowi Drugiemu trudno było to opanować. Pewnego dnia ze złości na urodzaj wytapetował banknotami cały dom. Urszula modliła się by stali się biedni, by nikt na tamtym świecie nie ukarał ich za takie marnotrawstwo. Passa nie opuszczała rodziny – w pozostawionym podczas wojny posagu świętego odnaleziono przypadkiem dwieście kilogramów złota. Całe Macondo opływało wówczas w dostatku.
W tym czasie José Arcadio Drugi, który wydawał się najmniej aktywny z całej rodziny, zajął się szalonym pomysłem pogłębienia rzeki opływającej Macondo, by usprawnić żeglugę. Był to niedorzeczny pomysł godny jego dziadka – założyciela Macondo. Urszula skomentowała to przedsięwzięcie zdaniem: „Wszystko to już znam na pamięć. Tak jakby czas kręcił się w kółko i jakbyśmy wrócili do początków”. Aby dokończyć inwestycję José Arcadio Drugi zapożyczył się u brata. Pewnego dnia do Macondo przypłynął pierwszy i ostatni wodny pojazd – tratwa ciągnięta przez dwudziestu ludzi. Wraz z José Arcadio Drugim przybyły do Macondo eleganckie damy lekkich obyczajów z Francji, które na zawsze zmieniły oblicze miłości w mieście.
Kobiety, które przywiózł José Arcadio Drugi zorganizowały trzydniowy karnawał, którego królową została Piękna Remedios. Dzięki imprezie Arcadio Drugi poznał Fernandę del Carpio. Uroda Pięknej Remedios, którą ujrzeć można było jedynie na niedzielnej mszy, przyciągała adoratorów z dalekich stron. Jednym z nich był wykwintny pan w zielonym surducie, który pewnego dnia wręczył Remedios żółtą różę. Wówczas mógł ujrzeć, podobnie jak zebrani mężczyźni, po raz pierwszy twarz wybranki. Wysyłał pod jej okno co dzień orkiestrę, która grała długo w nocy. Nie przestał, mimo zapewnień Arcadia Drugiego, że kobiety z jego rodziny są uparte jak muły. Z wytwornego dżentelmena zmienił się w niechlujnego obszarpańca. Piękna Remedios była opóźniona w rozwoju, do późnego wieku była myta i ubierana przez Santę Sofię de la Piedad, sprzeciwiała się wszelkim konwencjom.
Podstarzały pułkownik Aureliano zajmował się wytwarzaniem złotych rybek, których sprzedaż przynosiła spore zyski. Zarobione złote monety mężczyzna przetapiał na jeszcze większą ilość złotych rybek. Nie chciał nic wiedzieć o sprawach swego kraju. Zajmowała go tylko praca, dzięki której zyskiwał spokój ducha. W końcu nadszedł wyczekiwany dzień karnawału, na którym Aureliano Drugi przebrany był za tygrysa. Do zabawy dołączyli się przebrani za Beduinów intruzi z własną królową w gronostajowym płaszczu. Gdy podczas zabawy ktoś krzyknął „Niech żyje partia liberalna” zewsząd rozległy się strzały. Okazało się, że przebierańcy to prawdopodobnie nasłani przez rząd regularni żołnierze. Tego dnia poległo wielu mieszkańców Macondo poprzebieranych w karnawałowe stroje. José Arcadio Drugi uratował Piękną Remedios, zaś Aureliano Drugi „obcą” królową, którą Urszula przyjęła z matczyną miłością. Pół roku później Aureliano Drugi poślubił Fernandę del Caprio, wyprawiając dwudziestodniowe wesele.
***
Petra Cotes po ślubie Aureliana Drugiego była pewna, że ten, którego ona „stworzyła” wróci do niej. Tak też się stało nim minął miodowy miesiąc. Fernanda del Caprio omal na zawsze nie rozstała się z Aurelianem Drugim po scenie zazdrości o Petrę Cotes. Mężczyzna obiecał zerwać romans. Fernanda del Caprio wychowała się w ponurym domu, oddalonym o tysiąc kilometrów od morza. Nie była stworzona do miłości, Jej matka przekonywała ja, ze w ich żyłach płynie królewska krew, wychowywana była na przyszłą królową z dala od uciech młodości. Jej rodzice wyprzedali rodowy majątek, przeznaczając pieniądze na edukację córki. Gdy powróciła do domu jej zajęciem było wyplatanie wieńców, nadal nie miała kontaktu z realnym światem. Dopiero przybycie żołnierza, który wyprosił u jej ojca, by Fernanda wzięła udział w karnawale jako królowa Madagaskaru odmieniło jej życie. Załamała się, gdy poznała, jak bolesny żart sprawił jej los.
Po tragicznym karnawale Aureliano Drugi przez wiele tygodni, z rodzinnym uporem poszukiwał królowej Madagaskaru. Gdy dotarł do celu był to pierwszy i ostatni dzień jego szczęścia. Okazało się, że wychowana przez zakonnice Fernanda jest niezwykle cnotliwa, a spać z mężczyzną może jedynie 42 dni w roku. Podczas stosunku zachowywała się wstrzemięźliwie. Aureliano Drugi, nie móc tego znieść powrócił do romansu z Petrą Costes, tłumacząc to chęcią zachowania płodności swych zwierząt. Fernanda w końcu zaakceptowała miłosny trójkąt. Rodzina nie mogła zaakceptować nowej pani domu. Amaranta wprost powiedziała jej, że „z własnym gównem obchodzi się jak z relikwią”. Od tego momentu kobiety nie rozmawiały z sobą. Fernanda wprowadziła jednak nowe zwyczaje – celebrowanie posiłków o określonej godzinie czy odmawianie pacierza przed kolacją. Popadająca na zdrowiu Urszula nie mogła sprzeciwić się nowym rządom, których symbolem było zamkniecie zawsze otwartych drzwi domu Buendiów.
Pierwszy syn Ferdynandy i Aureliana drugiego dostał imię na cześć pradziadka, zaś córkę nazwano Renata Remedios. Rodzina podśmiewała się z Fernandy za jej plecami. Szczególnie, że zaczęła gloryfikować swego ojca – don Fernanda, a do jasnego domu Buendiów wprowadziła żałobny splendor starej rezydencji. W okolicach dziesiątych urodzin José Arcadia do domu dotarła wyjątkowo duża paczka zaadresowana do Fernandy. Okazało się, że w ołowianej kasecie spoczywa ciało don Fernanda.
W rocznicę zawarcia pokoju zamierzano urządzić jubileusz pułkownikowi Aurelianowi. Prezydent miał go odznaczyć w Macondo Orderem Zasługi. Dawny rebeliant pragnął jednak spokoju w swej pracowni i odrzucał czynione mu splendory. Uroczystość odbyła się bez jego udziału. Nazwano nawet na jego cześć jedną z ulic Macondo. Na jubileusz ściągnęło także siedemnastu synów Aureliana (wszyscy nosili jego imię i nazwisko matek), których z radością ugościła Urszula. Aureliano Drugi wyprawił kuzynom huczne przyjęcie, podczas którego dochodziło do dantejskich scen (m.in. wysmarowany łojem wieprz przewrócił w jadalni Fernandę). Przed pożegnaniem Amaranta namówiła chłopców by udali się z nią do kościoła. Proboszcz pobłogosławił ich czoła krzyżem z popiołu, którego potem nie mogli niczym zmyć. Szesnastu Aurelianów odjechało – w domu Buendiów pozostał jedynie Aureliano Smutny. Na przedmieściach Macondo założył fabrykę lodu, o której tak marzył jego pradziadek. Szukając domu, wybrał zaniedbany dom, w którym kiedyś mieszkała niewidziana od lat Rebeka z służącą. Po wyłamaniu drzwi okazało się, ze staruszka wciąż nie umarła. Rodzina pragnęła otoczyć ją opieką, jednak kobieta wolała samotność. Gdy ponownie do Macondo zawitało szesnastu Aurelianów wspólnie odnowili dom Rebeki z zewnątrz, jednak do środka nie udało im się wejść.
Po kolejnej wizycie synów pułkownika w Macondo pozostał Aureliano Centeno. Dzięki jego pomocy produkcja lodu znacznie się zwiększyła, w pełni zaspokajając lokalny rynek. Aureliano Smutny zdecydował się starać o doprowadzenie do Macondo żelaznej kolei. Urszula utwierdziła się w przekonaniu, że czas obraca się wkoło. Był to najbardziej niedorzeczny pomysł z dotychczasowych w rodzinie Buendiów. Aureliano Drugi nie szczędził pieniędzy na pomysł kuzyna. Ten wyjechał z Macondo i obiecał wrócić po deszczowej porze. Nie było go jednak dłużej, aż pewnego dnia w Macondo zauważono pociąg.
***
Do Macondo zaczęły docierać nowoczesne wynalazki – elektryczność czy kinematografia, a nawet na nowej kolejowej stacji pojawił się pierwszy telefon. Mieszkańcy podchodzili jednak do tych nowości sceptycznie, traktując tak, jak dawniej traktowali sztuczki Cyganów. Za nowinkami technicznymi pojawiła się też nowa moda. Pewnego dnia w domu Buendiów zawitał gruby i uśmiechnięty mister Herbert. Z niezwykłą uwagą zaczął badać banany, a następnie okolice Macondo. Za nim do miasta przybyli mierniczy, hydrolodzy i agronomowie, a w końcu pan Jack Brown w specjalnym wagonie wraz z adwokatami. Do Macondo przybywało wciąż coraz więcej cudzoziemców, zamieszkujących osiedle drewnianych domków z cynkowymi dachami.
Cudzoziemcy – Amerykanie utworzyli po drugiej stronie torów kolejowych osobne miasteczko otoczone drucianą krata. Ich obecność znacząco zmieniła krajobraz Macondo. Za przybyszami przybyły do miasta nowe prostytutki, rozwinął się hazard i pijaństwo. Dawni mieszkańcy nie mogli poznać swej miejscowości. Aureliano Drugi cieszył się z nowych gości, często niepośledniego autoramentu, których zapraszał do siebie na uczty. Amaranta zaczęła jadać w kuchni, zaś pułkownik Aureliano zamykał się w swojej pracowni. Urszula cieszyła się z obecności gości i z niecierpliwością czekała na cotygodniowy przyjazd pociągu. Po roku było jedynie wiadomo, że nowi osadnicy mają zająć się uprawą bananów.
strona: - 1 - - 2 - - 3 - - 4 - - 5 -