Bohaterowie szykowali się do marszu w kierunku oceanu. Staś wiedział, że ta wyprawa będzie najtrudniejsza z dotychczasowych, dlatego rozpoczął intensywne i żmudne przygotowania. Samburowie żyjący po drugiej stronie jeziora Bassa-Narduk uprzedzili go, że zanim dotrą do oceanu będą musieli przejść pustynię. Nie słyszeli jeszcze o przypadku, by komukolwiek udała się ta sztuka. Królowie Faru i Kali powierzyli Stasiowi po stu swoich najlepszych wojowników. Chłopiec nauczył czterdziestu z nich posługiwania się bronią palną. Ta grupa żołnierzy miała stanowić przyboczną gwardię Nel. Bohater nie mógł doczekać się reakcji Anglików, gdy ci dowiedzą się, że wraz z dziewczynką przeszedł niemal całą Afrykę bez zapasów żywności, wody, sprzętu, tragarzy i wojsk, z pomocą tylko dwóch osób – Kalego i Mei. Próbował wyobrazić sobie ich minę, gdy zobaczą go na słoniu w otoczeniu małej armii dwustu murzyńskich wojowników.
Po trzech tygodniach żmudnych przygotowań Staś w końcu dał sygnał do wymarszu. Karawana liczyła ponad dwieście osób (dwustu wojowników, Staś, Nel, Kali, Mea i Nasibu, a także kilkadziesiąt kobiet niosących wodę i przysmaki dla Nel). Po dziesięciu dniach od wymarszu weszła na równinę. Rozpoczęły się problemy z wodą. Kraj stawał się bardziej suchy. Staś wiedział, że wkroczyli na bezwodną pustynię, o której opowiadali mu Samburowie. Murzyni wystraszyli się kurczącymi zapasami wody pitnej. Niektórzy z nich uciekali z karawany.
Dni mijały, a karawana wciąż podążała na wschód. Z czasem zmęczenie i pragnienie dawały się podróżnikom coraz bardziej we znaki. Na szczęście natrafili na rzekę, dzięki której mogli się odświeżyć i uzupełnić zapasy wody. Staś zachwycony tym miejscem rozkazał rozbić obóz i zarządził dwudniowy odpoczynek. Gdy wyruszyli ponownie w drogę słońce prażyło jeszcze mocniej, a po drodze nie było już ani drzew akacjowych ani antylop gnu, co wskazywało na zupełny brak wody. Z nieba lał się żar, a wszystko wokół wydało się wręcz białe od nadmiaru oślepiającego światła. Ludzie poszukiwali cienia gdzie tylko się dało. Niektórzy z nich składali swe pakunki z jedzeniem w jeden wielki stos, a następnie kładli się pod nim w nadziei, że choć trochę się ochłodzą. Nel wyglądała coraz mizerniej. Konie i słoń szły powoli, ledwie poruszając nogami. Staś zarządzał zasobami wody. Co kilka godzin każdy z podróżnych mógł napić się kilka łyków, lecz to nie wystarczyło – ktoś ukradł całe zapasy wody. Okazało się, że byli to dwaj nieuczciwi czarownicy M’Kunja i M’Pua. Ich uczynek był wyrokiem śmierci dla całej karawany.
strona: - 1 - - 2 - - 3 - - 4 - - 5 - - 6 - - 7 - - 8 - - 9 - - 10 - - 11 - - 12 - - 13 - - 14 - - 15 - - 16 - - 17 -