Sabie udało się odnaleźć Stasia i Nel. Porywacze postanowili nie zabijać psa i pozwolili dzieciom go zatrzymać. Karawana zmierzała pustynnymi bezdrożami, a upał coraz bardziej doskwierał Nel. Nagle w środku dnia zerwała się wielka burza piaskowa. Przymusowy postój trwał kilka godzin. Gdy pogoda się uspokoiła wyruszyli dalej. Dotarli do wąwozu i tam musieli rozbić obóz, ponieważ zaczął padać deszcz. Nad ranem Staś wstał jako pierwszy. Chłopiec próbował po cichu wykraść Beduinom swoją broń i amunicję, lecz Saba swoim szczekaniem obudził porywaczy. Idrys stanął w obronie Tarkowskiego, ale pozostali uznali, że należy go ukarać. Od tamtej pory Saba był przez nich lepiej traktowany niż chłopiec. Porywacze zamierzali wychłostać Stasia, lecz w jego obronie stanęła Nel i jej pies. Na widok groźnych kłów Saby porywacze dali za wygraną.
Przez kolejne dni karawana znajdowała ukryte zapasy pożywienia w skałach, co świadczyło o tym, że porwanie zostało już wcześniej dokładnie zaplanowane. Beduini dowiedzieli się od arabskiego strażnika, że grupa pościgowa za porywaczami białych dzieci już dawno wyruszyła, a nagroda za pomoc w ich ujęciu jest bardzo atrakcyjna. Od tej pory Idrys postanowił, że będą podróżować jedynie nocą.
Powoli zapasy karawany zaczęły się kończyć. Brakowało jedzenia i prochu strzelniczego. Staś na rozkaz Idrysa porozkręcał kilkanaście ładunków sztucerowych, z których porywacze wydobyli potrzebny składnik. Dzięki nieuwadze mężczyzn chłopcu udało się schować po kryjomu do kieszeni aż siedem naboi. Ponieważ karawana zbliżała się do Nubii, krainy w której panoszyły się hordy rozbójników, Staś wpadł na pomysł, że nauczy Idrysa jak posługiwać się sztucerem. Chłopiec trzymając broń w rękach miał niepowtarzalną okazję, żeby zabić przywódcę porywaczy, ale nie potrafił tego zrobić.