To on kieruje obrzędem. Wydaje innym polecenia, zwracając się on do nich w drugiej osobie liczby mnogiej w trybie rozkazującym („zrozumcie”, „zgaście”, „zapalcie”, „włóżcie” itd.), co podkreśla jego związek ze wspólnotą oraz nadrzędność w stosunku do innych jej członków. Podmiot liryczny pełni niejako funkcję kapłana, który wprowadza wszystkich obecnych w obrzęd. Najpierw pomaga im wsłuchać się w dźwięki. Najlepiej jest zrobić to po ciemku, aby nie rozpraszać się żadnymi doznaniami wzrokowymi. Rozbrzmiewa odgłos srebrnej tacy, leżącej na stole oraz samochodów, przejeżdżających za oknem. Po zapaleniu światła można zachwycić się szklanką. Wprowadza ona uczestników obrzędu w metafizykę, o której świadczy użyte przez poetę wyrażenie „półtora wymiaru” oraz kolor i kształt naczynia. Żółć i koło kojarzy się ze słońcem – czymś idealnym, boskim. Zamieszanie się w takiej szklance oznaczałoby właśnie kontakt z jakimś sacrum. Zadane przez podmiot liryczny pytanie retoryczne wskazuje na pragnienie uczynienia tego przez uczestników obrzędu. Cały pokój, w którym znajdują się uczestnicy obrzędu staje się miejscem kontaktu ze świętością. Każdy przedmiot zaczyna przypominać element wystroju kościoła. Srebrna taca brzęczy jak dzwonki, żółta szklanka może być monstrancją. Nie ma żywych kwiatów w wazonach – są papierowe powkładane do czajników. Dzwony kościelne zostają zastąpione przez buty, które wydają dźwięki przez pociąganie za sznury od bielizny. Pokój staje się więc miejscem, gdzie przechowuje się przedmioty codziennego użytku, które ulegają uwzniośleniu – sacrum miesza się z profanum. Obrzęd przyrównany jest do odpustu – ale odpustu poezji, który polega na dziwieniu się rzeczom, na kontemplowaniu ich.
Mimo uczestnictwa w zbiorowym obrzędzie podmiot liryczny nie traci swojej tożsamości. I nie chodzi tu tylko o to, że przewodniczy rytuałowi. Zwraca się sam do siebie w drugiej osobie liczby pojedynczej (o czym świadczy wstawienie „– o ja! –” w siódmej zwrotce), a do innych – w drugiej osobie liczby mnogiej. Gdy mówi o wkładaniu kwiatów do czajników, używa nawet obydwu form – powtarza czasownik „włożyć”, używając go najpierw w liczbie pojedynczej, a potem w mnogiej. Poza tym kontakt z innymi ludźmi powoduje w nim zmianę. Jego opis ożywia się, zaczyna mówić prostszym językiem, nie używa już tak jak w pierwszej części archaicznych lub oficjalnych form („mię”, „żywoty” czy „jakże”). Mówi o sobie, że jest „pokryty sercem” – pełen ludzkich uczuć, otwarty na innych. Dlatego właśnie może sam siebie rozgrzeszyć ze swojego wcześniejszego zamknięcia na ludzi. Nie przekreśla to do końca czasu, który spędził w samotności, kontemplując przedmioty, znajdujące się w jego pokoju. Swoje przeżywanie poezji może teraz przekazać innym przez owo tytułowe „nawoływanie” – przewodzenie obrzędowi. Może tak się stać dzięki przełamaniu przez niego bariery odosobnienia i samotności.
strona:
- 1 - - 2 - - 3 -