Uśmiecham się i myślę, że człowiek zawsze na nowo odnajduje człowieka – przez miłość. (U nas, w Auschwitzu… )
Kiedyś chodziliśmy komandami do obozu. Grała orkiestra do taktu idącym szeregom. Nadeszło DAW i dziesiątki innych komand i czekały przed bramą: dziesięć tysięcy mężczyzn. I wtedy z FKL-u najechały samochody pełne nagich kobiet. Kobiety wyciągały ramiona i krzyczały: Ratujcie nas! Jedziemy do gazu! Ratujcie nas! I przejechały koło nas w głębokim milczeniu dziesięciu tysięcy mężczyzn. Ani jeden człowiek się nie poruszył, ani jedna ręka nie podniosła nie. Bo żywi zawsze maja rację przeciwko umarłym. (U nas, w Auschwitzu… )
Gdybym ci powiedział wtedy, gdy tańczyliśmy we dwoje w małym pokoiku o pomarańczowym świetle: słuchaj, masz milion ludzi albo dwa, albo trzy miliony, zabij ich tak, żeby nikt o tym nie wiedział, nawet oni, uwięź kilkaset tysięcy, złam ich solidarność, poszczuj człowieka na człowieka i… – przecież miałabyś mnie za szalonego i kto wie, czy nie przerwałabyś tańca. Ale pewnie bym tak nie powiedział, nawet, gdybym znał obóz, bo nie zmąciłbym nastroju. (U nas, w Auschwitzu… )
Wysupłaj ze zdarzeń codziennych całą ich codzienność, odrzuć przerażenie i wstręt, i pogardę i znajdź na to wszystko formułę filozoficzną. Na gaz i na złoto, na apele i na puff, na cywila i na stary numer. (U nas, w Auschwitzu… )
Nie ma piękna, jeśli w nim leży krzywda człowieka. Nie ma prawdy, która tę krzydę pomija. Nie ma dobra, które na nią pozwala. (U nas, w Auschwitzu… )
Bo może z tego obozu, z tego czasu oszustw będziemy musieli zdać ludziom żywym relacją i stanąć w obronie umarłych. (U nas, w Auschwitzu… )
Wciąż umierają inni, samemu się jeszcze jakoś żyje, ma się co jeść, ma się siły do pracy, ma się ojczyzną, dom, dziewczynę… (Proszę państwa do gazu)
… to normalne, przewidziane, obliczone. Męczy cię rampa, buntujesz się, a złość najłatwiej wyładować na słabszym. Pożądane jest nawet, abyś ją wyładował. (Proszę państwa do gazu)
Jesteśmy niewrażliwi jak drzewa, jak kamienie. I milczymy jak ścinane drzewa, jak rąbane kamienie. (U nas, w Auschwitzu… )