Problem tkwił jednak w tym, że ekonom zapomniał jak brzmiało jego nazwisko. Jakow Wasilijicz..., powtarzał wciąż Jewsjeicz, ale nie potrafił sobie przypomnieć. A takie nawet zwyczajne nazwisko... jakby końskie... Kobylin?, zastanawiał się głośno. Mieszkańcy domu, chcąc pomóc generałowi, podpowiadali radcy różne końskie nazwiska. I tak pojawiały się: Źrebakow, Źrebakiewicz, Kobylicy, Kobylatnikow, Kobielew, Koński, Konikowski, Gierowski, Koniawski, Końkowski, Korytowski etc. Domownicy podrzucali swoje pomysły ekonomowi przez całą noc, do białego rana, lecz nikomu nie udało się „trafić” w odpowiednie nazwisko.
Z samego rana generał wezwał doktora, który wyrywając mu ząb ulżył mu w mękach. Lekarz wychodząc spotkał na podwórzu radcę i zapytał go: Iwanie Jewsjeiczu! Czy nie mógłbym, mój kochany, kupić u was z pięć ćwierci owsa? Nagle ekonom Wasiljicz pojaśniał i natychmiast pobiegł do generała. Przypomniał sobie nazwisko znachora – Owsow! – lecz było już za późno.
Rychło w czas, odpowiedział Bułdijew.