Ranek w klasztorze karmelitów, bracia się już krzątają, u bram pojawiają się dewotki. Nagle Ojciec Rajmund idąc zamyślony „(kto wie, czy o Panu Bogu), zgubił pantofel i upadł na progu”, co poczytał za przepowiednie jakiegoś nieszczęścia. Tymczasem przybył sąsiad, ojciec Rafał, który zakazał wiary w takie „wróżki” i zachęcił do skorzystania z zaproszenia panny Doroty (to obwieścił przechodzący brat Kanty), czekającej przy furcie. Jednak Rajmund w dziwnej panice nie może przekroczyć progu, na co bezsilny Rafał zaczyna zwoływać „starszych i definitory”.
„Zeszło się ojców więcej niż trzydzieści”, wszyscy się porozsiadali, czekają na posłów. Wchodzą „białokapturni”, pierwszy dzielny ojciec Gaudenty, drugi piękny ojciec Hijacynt. Dominikanie oznajmili, że zapraszają karmelitów na dysputę, która ma rozstrzygnąć, kto „ma lepsze do nauki prawo”. Przeor klasztoru dumnie przyjął wyzwanie:
Przyjmujem chętnie uczone wyzwanie,
Stawim się w miejscu, które mianujecie.
Jeszcze nam siły na tę wojnę stanie,
Jeszcze broń dobra, której spróbujecie:
Hardym w przegranej będzie ukaranie,
Będzie pokuta, kiedy tego chcecie.
Nie zna zazdrości, kto przestał na swoim;
Pochlebstw nie chcemy, a gróźb się nie boim”.
Skory do bijatyki Gaudenty chciał odpowiedzieć siła na taką zuchwałość, ale szczęśliwie został powstrzymany przez towarzysza, który - wyprowadziwszy gniewliwego kompana – zręcznie „utrzymał poselstwa wspaniałość”. Tymczasem w karmelu zapanował ogólny harmider, trwała dysputa o ewentualnej wojnie. Z tego wszystkiego zapomniano o sekscie i nonie. Gwarliwe dysputy przerwały dopiero dzwony wzywające na obiad.
PIEŚŃ TRZECIA
W klasztorze karmelitów po sytym obiedzie dalej toczy się narada. Ojciec Gerwazy doradza, by zamiast przystępować do dysputy (zawsze można palnąć głupstwo) zaprosić dominikanów na ucztę, spić i potem pokonać. Ojciec Hilary studzi zapał Gerwazego stwierdzeniem „Pijem my nieźle, ale lepiej oni”. Spośród wielu głosów wybija się rozsądna przemowa
strona: - 1 - - 2 - - 3 - - 4 -