Konopnicka szkicuje statyczny portret bohatera, który dynamizuje się w kilku momentach. Tragedia Mendla nie jest dzięki temu efektem biernego poddania się okrucieństwu losu. Pierwszym istotnym wydarzeniem jest rozmowa z wnukiem, gdy ten uciekł, bo ktoś wołał za nim „Żyd”. Jest to niejako pierwszy moment walki o ocalenie swej wiary. Mendel w tej krótkiej scenie przekonuje Jakuba nie tylko o szacunku jaki trzeba żywić wobec własnego pochodzenia, ale i o przynależności do Warszawy. W Mendlu rodzi się jednak niepokój o wartości moralne, którym był wierny przez całe życie. Wspomniany niepokój apogeum swoje osiąga w trakcie rozmowy z zegarmistrzem. Zegarmistrz bowiem podobnie jak wcześniej napotkany dependent przekazuje informację o zbliżającym się pogromie Żydów. Robi to w sposób mechaniczny, nie potrafi podać żadnych argumentów natury etycznej czy choćby intelektualnej.
Dowodzenie Mendla staje się bardziej klarowne w zestawieniu z wcześniej wymienionymi postaciami. Jest ono odzwierciedlaniem argumentacji pozytywistów zwalczających nienawiść rasową. Mendel w rozmowie z zegarmistrzem upomina się o równość praw i możliwości życiowych dla ludzi różnych ras i wyznań. Jako argument służy mu odwołanie się do wspólnego trudu włożonego w rozwój ojczyzny. Żydowski rzemieślnik stwierdza, że za przynależność do narodu zapłacił pracą swych rąk. Dodatkowo odwołuje się do niedawnej powstańczej historii Polski by wzmocnić swe „wystąpienie”. Wspomina ciężar walk, w których Żydzi walczyli razem z Polakami. Argumenty natury historycznej oraz ogólno-etycznej wspierają też te natury najbardziej osobistej. Wzruszenie wzbudzają bowiem wspomnienia ubogiego dzieciństwa. Wywód Mendla pozbawiony jest górnolotnego patosu, jest rzeczowy i ujmuje prostotą rozumowania. „Sprawa Mendla nie jest anonimowa, lecz do najdrobniejszych odcieni osobista, a skalę postaci wyznacza głębia przeżyć bez pomocy koturnu i maski” (A. Brodzka, Maria Konopnicka, Warszawa 1965, s. 166). Kulminacją dynamizacji postaci Mendla jest końcowa scena noweli. Dumny ze swego pochodzenia Żyd staje w oknie. „Tę heroiczną odwagę starca, to nieme odwołanie do uczuć ludzkich tłumu wzięto za zniewagę”. Choć pogrom nie dotknął w dosłownym sensie starszego Żyda to jednak poniósł on klęskę ostateczną. Żydowski rzemieślnik, kochający swoje miasto, został przez fanatyczny tłum odarty z najcenniejszej wartości – poczucia wspólnoty z lokalną społecznością.