Po latach, już jako starszy jegomość, stwierdził, że w czasie wojny Po raz pierwszy sama Polska Polskę zhańbiła i wdeptała w błoto! Swoją gorzką wypowiedź skonstatował słowami:
Nareszcie zdechł mit o naszej wyjątkowości, o tym polskim cierpieniu, które zawsze było czyste, prawe i szlachetne. (…) Święta Polska, cierpiąca i mężna. Polskość święta, zapita, skurwiona, sprzedajna, z gębą wypchaną frazesem, antysemicka, antyniemiecka, antyrosyjska, antyludzka. Pod obrazkiem Najświętszej Panienki. Pod stopami młodych oenreowców i starych pułkowników. Pod dachem Belwederu. Pod mostem. Święta polskość pod knajpą i kasą. Tępe pyski granatowych policjantów. Lisie mordy szmalcowników. Okrutne twarze stalinowców. Chamskie gęby Marca. Przerażone gęby Sierpnia. Pyszałkowate gęby Grudnia. Święta polskość bluźniercza, która się ośmieliła nazywać Polskę Chrystusem Narodów, a hodowała szpiclów i donosicieli, karierowiczów i ciemniaków, oprawców i łapowników, ksenofobię podniosła do rangi patriotyzmu, u obcych klamek się wieszała, składała wiernopoddańcze pocałunki na dłoniach tyranów. (…)Gdzie się podziała nasza wolność, jeśli nie możemy być sobą? Gdzie się podziałem, kiedy się zawieruszyłem?
Wiele razy wspominał moment swojego internowania: Nie byli brutalni, ale po prostu byli. Z orzełkami na czapkach. Na rozstawionych szeroko nogach. I przy konfesjonale także. Bo razem z nami chodzili na niedzielne msze, kiedy przyjeżdżał kapelan.
XVII.
Bronek Blutman zostaje rozstrzelany w ruinach getta. Rok wcześniej dostał trzy razy w twarz od Stucklera za pomyłkę z Marią Magdaleną alias Irmą. Na nic się zdały tłumaczenia o przebiegłości i znajomościach Żydówki.
XVIII.
Matematyk - profesor Winiar, czekając pewnego dnia na przestanku tramwajowym, spogląda ze zdziwieniem na wysoki mur, który oddzielał getto od aryjskiej części miasta. Myśli wówczas o swoich pilnych i uzdolnionych uczniach, między innymi Heniu Fichtelbaumie, którzy teraz byli tam zamknięci.
Usłyszawszy groteskowy dźwięk kolorowej karuzeli, stojącej tuż obok muru, jest wstrząśnięty powszechną zabawą, przez którą przedzierają się krzyki mordowanych Żydów. W końcu jego serce nie wytrzymuje skali wzburzenia i mężczyzna pada na ziemię martwy. Nie jest wiadome, jakie myśli towarzyszyły mu w chwili ostatecznego upadku. Jak wynikało z relacji świadków, wyszeptał sinymi wargami słowa, które mogły znaczyć "O Polsko!" lub "Oj, Polacy!".
W dniu pogrzebu profesora Winiara karuzela na placu Krasińskich kręciła się nadal:
(…) koniki galopowały, powoziki podskakiwały, sanie sunęły, gondole pluskały, chorągiewki furkotały, panny piszczały, młodzieńcy pokrzykiwali, katarynka skrzypiała, mechanizm karuzeli dudnił, wystrzały z broni maszynowej rozlegały się coraz donośniej, wybuchały pociski armatnie, huczały płomienie i tylko żydowskich jęków nie było słychać spoza muru, bo Żydzi umierali w milczeniu, odpowiadali granatami i bronią ręczną, ale usta ich milczały, już bowiem byli umarli, bardziej niż kiedykolwiek przedtem, bo mężnie wybierali śmierć, zanim jeszcze nadeszła, wychodzili jej naprzeciw, w ich dumnych oczach była cała wzniosłość dziejów ludzkich, odbijały się w nich pożary getta, przerażone pyski esesmanów, ogłupiałe pyski polskiej gawiedzi, zgromadzonej wokół karuzeli, smutna twarz nieboszczyka profesora Winiara, odbijały się więc w ich oczach wszystkie dalekie i bliskie losy świata, całe zło świata i okruch jego dobra, a także twarz Stwórcy, zasępiona i gniewna, smutna i cokolwiek upokorzona, bo Stwórca odwracał oczy ku innym galaktykom, aby nie patrzeć na to, co zgotował nie tylko umiłowanemu ludowi, ale wszystkim ludziom ziemi, zhańbionym, współwinnym, podłym, bezradnym, zawstydzonym, a pośród wszystkich ludzi ziemi także temu człowiekowi, który stojąc na przystanku tramwajowym, dokładnie w miejscu, gdzie przed kilku dniami profesor Winiar padł na posterunku, powiedział pogodnie: - Żydki się smażą, aż skwierczy!
Z nieba, osnutego dymami, żaden grom jednak nie uderzył i nie poraził tego człowieka, bo to zostało zapisane w księgach stworzenia przed tysiącami tysięcy lat. I było tak zapisane, aby profesor Winiar zmarł nieco wcześniej i nie usłyszał słów owego człowieka, który roześmiał się wesoło i poszedł w stronę karuzeli.
XIX.
Niemiec Stuckler był gorliwym esesmanem, stale tropił Żydów i niszczył Polaków, którymi pogardzał. Pewnego dnia zastanawiał się nad postępowaniem swoich rodaków w czasie wojny. Był zdania, że zabijali wrogów, aby zwyciężyć. Według niego niemiecka rasa była lepsza od innych, a on – jako jej wzór – będzie do końca życia zwalczał nieprzyjaciół. Pod koniec wojny Stuckler, wraz z innymi jeńcami niemieckimi, został skierowany do Związku Radzieckiego, dokładnie na daleką Syberię. Umarł tam z głodu i wyczerpania, karczując lasy.
XX.
Nazajutrz po odbiciu z Alei Szucha, Irma obudziła się w swoim mieszkaniu i ucieszyła z wolności, uświadamiając sobie, że jest prawdziwą Polką.
Nagle przychodzi do niej sąsiad – doktor Korda i częstuje przyniesionym przez siebie mlekiem, czym wywołuje łzy wdzięczności na pięknej twarzy Irmy.
XXI.
Sędzia Romnicki zawozi małą Joasię do klasztoru i przekazuje pod opiekę siostry Weroniki, która mówi mu, że wychowa małą na katolickie dziecko. Wówczas mężczyzna, niczym niezrażony ripostuje, że i tak będzie żydowską kobietą. Tak też się stało.
Joasia przeżyła. Stała się Marysią Wiewiórą, osieroconą katoliczką spod Sanoka. Ukończywszy dwadzieścia lat, wyjechała do Izraela i jako Miriam Wewer spędziła resztę życia.
Pewnego dnia ujrzała, jak Żydzi wyważali drzwi palestyńskich domów, wyrzucali z nich kobiety i dzieci:
Wtedy w jej sercu obudziła się jakaś dzika, krzykliwa radość, jakby nareszcie coś wypełniało, jakieś oczekiwanie tysiącleci, jakby wypełniało się marzenie zakneblowane w pokoleniach Izraela, które przepalało do cna umęczone ciała milionów Żydów Europy i Azji, przez całe wieki ożywiało te gromady wiecznych wędrowców, mrocznych, ciemnych, zalęknionych, żarliwych, przeklętych i zarazem wybranych. Była zdania, że w końcu nadeszła chwila wyrównywania rachunków. Stała się nacjonalistką, która czerpała satysfakcję z dręczenia Palestyńczyków przez izraelskich ekstremistów.
Będąc w ciąży (jej izraelski mąż cieszył się z tego faktu hałaśliwie i pyszałkowato, jak gdyby zrobienie dziecka własnej żonie było wydarzeniem bez precedensu na tym najlepszym ze światów), pewnej nocy obudziła się z obawą, że urodzi syna. Gdy na świat przyszła dziewczynka, Miriam poczuła ulgę.
strona: - 1 - - 2 - - 3 - - 4 -