z zewnątrz i od wewnątrz, w dialogu i w opisie, przez swoją przeszłość – i przez to, co się dopiero dokona (…) Postacie wielorako się różnią: pochodzeniem społecznym, poziomem wykształcenia, narodowością i sposobem myślenia, motywacją. Przedwojenny sędzia i krawiec z Płocka, żydowski donosiciel i łódzki Niemiec w hitlerowskim mundurze, ratując żydowskie dzieci siostra zakonna, badacz starożytności i dwaj młodzi chłopcy, których wojna na zawsze rozdzieli. I wielu innych. Tym, co ich wszystkich na krótko złączy, jest czas – lata 1941-42 – i miejsce – Warszawa. Intencja pisarska jest czytelna: to ma być przekrój przez Polskę, ukazanie wielości ludzkich postaw i ich źródeł.(E. Jażdżewska-Goldsteinowa, Wstęp [w:] Początek Andrzeja Szczypiorskiego. Warszawa 1995, s. 13).
Charakterystyka Pawła (Pawełek) Kryńskiego
Bohatera powieści Początek utożsamianego z autorem książki – Andrzejem Szczypiorskim (posiada cechy osobowości i wyposażony jest w elementy z biografii pisarza) można nazwać pozytywnym, choć w czasie wojny jest pośrednikiem w ciemnych interesach handlowych, a dokładniej w handlu dziełami sztuki między bogatym krawcem Apolinarym Kujawskim a potencjalnymi sprzedawcami.
Tego syna oficera polskiego oraz uczestnika kampanii wrześniowej i jeńca obozu niemieckiego poznajemy, gdy ma dziewiętnaście lat, mieszka z matką, właśnie otrzymał świadectwo dojrzałości na tajnych kompletach i kocha dwie kobiety jednocześnie!
Pierwszą z nich jest osiemnastoletnia Monika poznana na tajnym uniwersytecie, którą idealizuje i uważa za przyszłą żonę (potem ona ginie w powstaniu), dając tym samym dowód swojej wyobraźni i niezwykłej wrażliwości. Drugą wybranką serca Pawełka jest jego sąsiadka pani Irma Seidenman – piękna, trzydziestosześcioletnia wdowa po wybitnym lekarzu i naukowcu, którą kochał, odkąd skończył zaledwie trzynaście lat.
Bohater od czasów szkoły przyjaźni się z żydowskim chłopcem, Heniem Fichtelbaumem, któremu, mimo groźby utraty życia, pomaga ukrywać się przez długi czas, gdy ten buntuje się przeciw zamknięciu i ucieka z getta. W ostatniej rozmowie z przyjacielem Kryński udowadnia, że jest już dojrzałym mężczyzną. Gdy się rozstali, doznał wrażenia jakiegoś początku, co uświadomiło mu, że czeka go jeszcze wiele pożegnań, a nielicznych powrotów. Śmierć Fichtelbauma była dla niego prawdziwym ciosem, nie mógł zrozumieć, dlaczego morduje się ludzi ze względu na ich religię. Kolega ze szkolnej ławki wielokrotnie pojawiał się później w jego snach.
W czasie wojny Paweł pomógł jeszcze wielu osobom: zorganizował odbicie Irmy, gdy była przetrzymywana w Alei Szucha, zaopiekował się wraz z matką małą Joasią, siostrą Henia, gdy została wyprowadzona z getta.
Bohater wykazał się bohaterstwem także w inny sposób. Prócz walki w konspiracji wziął udział w powstaniu warszawskim, błogosławiąc od tej chwili dzień, w którym się wojna skończyła, odmówił powojennej współpracy z komunistami, co było powodem emigracji do Paryża, angażuje się w działalność opozycyjną oraz działa aktywnie w NSZZ „Solidarność”.
Po latach, już jako starszy, zrezygnowanym i znużonym życiem, internowany w czasie stanu wojennego jegomość, stwierdził, że w czasie wojny
Po raz pierwszy sama Polska Polskę zhańbiła i wdeptała w błoto! Swoją gorzką wypowiedź skonstatował słowami: Nareszcie zdechł mit o naszej wyjątkowości, o tym polskim cierpieniu, które zawsze było czyste, prawe i szlachetne. (…) Święta Polska, cierpiąca i mężna. Polskość święta, zapita, skurwiona, sprzedajna, z gębą wypchaną frazesem, antysemicka, antyniemiecka, antyrosyjska, antyludzka. Pod obrazkiem Najświętszej Panienki. Pod stopami młodych oenreowców i starych pułkowników. Pod dachem Belwederu. Pod mostem. Święta polskość pod knajpą i kasą. Tępe pyski granatowych policjantów. Lisie mordy szmalcowników. Okrutne twarze stalinowców. Chamskie gęby Marca. Przerażone gęby Sierpnia. Pyszałkowate gęby Grudnia. Święta polskość bluźniercza, która się ośmieliła nazywać Polskę Chrystusem Narodów, a hodowała szpiclów i donosicieli, karierowiczów i ciemniaków, oprawców i łapowników, ksenofobię podniosła do rangi patriotyzmu, u obcych klamek się wieszała, składała wiernopoddańcze pocałunki na dłoniach tyranów. (…)Gdzie się podziała nasza wolność, jeśli nie możemy być sobą? Gdzie się podziałem, kiedy się zawieruszyłem?
Wojenne doświadczenia sprawiły, że Kryński stracił wiarę w słuszność Boskich wyroków, przeżył głęboki kryzys wiary. Patrząc na śmierć najbliższych – ojca, Henia, Moniki, doszedł do wniosku, że Bóg nie istnieje, bo jak mógłby pozwolić na ekspansję na taką skalę wszechobecnego zła.
Stosunek do religii zmienił dopiero po zakończeniu wojnie, gdy obserwował i brał czynny udział w historycznym czasie zwycięstwa nad faszyzmem.
Jego radość z wolności, ulga i optymistyczne patrzenie w przyszłość skończyło się wraz z początkiem dominacji negatywnej oceny powstania warszawskiego. Nie mógł znieść oskarżeń warszawiaków o nielojalność i wariactwo, jakie im zarzucano po przeanalizowaniu walk, a decyzję o wyjeździe przypieczętowały namowy komunistów do współpracy. Bohater nigdy nie zaakceptował prosowieckiego kierunku polityki państwa polskiego, które według niego zasłużyło swoją historią na pełną suwerenność, nie mógł znieść świadomości, że nowa Polska jest marionetką Związku Radzieckiego.
Charakterystyka Henryka (Henio) Fichtelbauma
Przystojny, o ciemnej karnacji skóry, dziewiętnastoletni bohater powieści Początek Andrzeja Szczypiorskiego jest Żydem, synem adwokata, który prowadził świecki dom i chciał być bardzo europejski. W polskim gimnazjum, w klasie profesora Winiara, odnajduje dziedziny, w których jest mistrzem: matematykę, fizykę i chemię. Tam też zaprzyjaźnił się na wiele lat z Pawełkiem Kryńskim, z którym z zamiłowaniem jedli ogromne ilości słodyczy.
Serdeczna sympatia chłopców została brutalnie przerwana, gdy w 1940 roku Henio razem z rodziną musiał się przeprowadzić do getta, mimo iż jego ojciec dawno porzucił religię mojżeszową i nie utrzymywał kontaktów z Żydami. Chłopiec stracił tam matkę, a po dwóch latach jego buntowniczy charakter wziął górę i bohater postanowił uciec z wydzielonego obszaru.
Po przedostaniu się na aryjską stronę, mógł liczyć na pomoc kolegi. Paweł znalazł mu kryjówkę na strychu u starego zegarmistrza Flisowskiego, gdzie Henio mieszkał przez dwa miesiące. Po tym czasie ponownie jego nonkonformizm zatriumfował i, wykończony ciasnotą i brakiem perspektyw, nie wrócił z jakiejś wyprawy do miasta.
Ukrywał się przez długi czas. Spał na strychach, klatkach schodowych, w bramach i na wysypiskach śmieci, żywiąc się tym, co wyżebrał u ludzi. Był zaszczuty, przerażony, zziębnięty i wygłodniały. Wtedy już był pewien, że nie ma żadnych szans i niebawem będzie musiał umrzeć. Tak też się stało, gdy wrócił do getta.
Bohater jest chłopakiem inteligentnym i dociekliwym. Choć wykazuje uzdolnienia w przedmiotach ścisłych, to potrafi dać dowody głębokiej wrażliwości i empatii, która czasami sprawia, że stara się zrobić wiele rzeczy na raz, jest trochę chaotyczny i choleryczny.
Gdy musiał ukrywać się po ucieczce z getta, szybko wydoroślał. Zaczął zastanawiać się nad wpływem urodzenia na dalsze życia, nad powodem, dlaczego on musi żyć jak zbieg, a jego przyjaciel Paweł dalej mieszka w pięknym i wygodnym domu, w końcu zrozumiał, że czeka go śmierć, mimo iż nic złego nie zrobił.
Na jego decyzję powrotu do getta wpływ miały głównie trzy wydarzenia: przygoda w cukierni, gdy został rozpoznany i wypędzony niczym pies oraz pobyt w gospodarstwie poza miastem, gdy ukrywał się całą zimę u pewnego chłopa, który wyklinał jego narodowość, obarczając żydostwo za kłopoty i zmartwienia. Kluczowym epizodem życia Henia było spotkanie i noc z młodą prostytutką, która sprawiła, że czas upokorzenia i upodlenia zniknął, dając miejsce świadomej decyzji o spędzeniu ostatnich chwil z bliskimi. Najadłszy się do syta, umywszy oraz wyspawszy w normalnym łóżku, a także przeżywszy pierwsze doświadczenie seksualne, młodzieniec poczuł się spokojniejszy i uznał, że teraz może już umrzeć.
Gdy wrócił do getta, mimo iż wiedział, jaki los go czeka, do końca starał się postępować honorowo, by uratować choć swoje dobre imię, kiedy nie mógł już ocalić swojego młodego życia.
Charakterystyka Irmy Seidenmanowej (Maria Magdalena Gostomska)
Bohaterka powieści Andrzeja Szczypiorskiego Początek jest polską Żydówką, która aby przeżyć, zmienia tożsamość. Jest to postać autentyczna – to żona żyjącego w Nowym Jorku mecenasa Ludwika Seidenmana.
Jest złotowłosą, ładną kobieta o niebieskich oczach i zgrabnej, smukłej sylwetce, bezdzietną wdową po sławnym i wybitnym doktorze rentgenologu, Ignacym Seidenmanie, którego ceniła niczym nauczyciela. Po jego śmierci na raka w 1938 roku, zajęła się porządkowaniem jego bogatego archiwum naukowego, nawiązała kontakt z uczonymi francuskimi, a nawet zaczęła się przygotowywać do studiów medycznych, by w sposób profesjonalny opracować zebraną dokumentację męża.
Gdy wybuchła wojna, schowała cenne archiwa u przyjaciół w willi w Józefowie i zajęła się budowaniem nowej tożsamości, by uniknąć zamknięcia w getcie, do którego nie chciał się przenieść, by nadzorować spuściznę męża, ocalić ją dla potomności i opublikować.
By uchronić się przed aresztowaniem i zdemaskowaniem, zmienia trzykrotnie dokumenty i miejsce zamieszkania. W końcu osiadła w okazałej kawalerce na Mokotowie jako Maria Magdalena Gostomska – piękna blondynka, wdowa po polskim oficerze. Dysponowała stosunkowo dużym kapitałem w biżuterii i złotych dolarach.
Pewnego dnia została wydana gestapo przez konfidenta Bronka Blutmana i zatrzymana w Alei Szucha. Zostałaby z pewnością zamordowana (wydała ją srebrna papierośnica z inicjałami I.S.), gdyby nie pomoc przyjaciół: zakochanych w niej Pawła Kryńskiego i Adama Kordy oraz nieznajomych: kolejarza Kazia Filipka oraz Niemca Johanna Müllera.
Po wojnie, przez dwadzieścia pięć lat kobieta codziennie musiała wchodzić w znienawidzoną ulicę Alei Szucha i przekraczać próg budynku, w którym o mały włos nie straciła życia, ponieważ urządzono tam siedzibę ministerstwa oświaty, w którym pełniła wysoki urząd.
Kilka lat później, w czasie wydarzeń 1968 roku, z powodu nasilonych represji antysemickich została zwolniona i internowana. Wyemigrowała do Francji, skąd już nie wróciła, mimo próśb Kryńskiego.
Tam często, do późnych lat starości, samotna spacerowała po paryskim bruku i wspominała przeszłość, nie mogąc zrozumieć, dlaczego wyrzucono ją z Polski, mimo iż czuła się Polką odkąd wróciła z gestapo:
(…)wcale nie pamiętała Stucklera ani okratowanej klatki, lecz tylko nieduży gabinet z biurkiem koloru ciemnego miodu, dwoma telefonami, palmą w donicy pod oknem, dywanem, fotelami obitymi skajem, nieduży gabinet pamiętała doskonale, twarz sekretarki, pani Stefy, pamiętała, nade wszystko zaś twarze tych trzech mężczyzn, którzy zachowywali się gruboskórnie i szyderczo, wówczas, w kwietniu roku 1968, kiedy zjawili się w gabinecie, aby ją z niego usunąć.
Nawet nie pozwolili jej zabrać teczki, a także pani Stefa, która odwróciła się twarzą do okna, kiedy Irma przechodziła w towarzystwie mężczyzn przez sekretariat, byli rzeczywistością, życiem spełnionym do końca, a przecież przeciętym gwałtownie, w ciągu jednej chwili, brutalnie i niegodziwie. Pamiętała tylko owych mężczyzn w gabinecie, sylwetkę pani Stefy na tle okna, a także nalane, obrzmiałe i niechętne twarze późniejszych swoich rozmówców, dłonie celników na jej bagażu, dokumentach, książkach i notesach. Od tej pory uważała, że odebrano jej wszystko, ponieważ nazywała się Irma Seidenman.
Bohaterka nie wróciła już do ojczyzny. Nie pomogły nawet prośby Pawła Kryńskiego, który często odwiedzał staruszkę we Francji.
Irma jest symbolem ofiar II wojny światowej, które, choć przeżyły koszmar, to i tak nie potrafiły już żyć jak wcześniej, ponieważ w czasie tych pięciu lat odebrano im poczucie wolności, godności, człowieczeństwa.
Siostra Weronika
Polska chłopka, siostra Weronika, której, gdy miała zaledwie siedemnaście lat, dwa razy ukazał się Pan Jezus nakazując, by zajęła się nawracaniem Murzynów.
Dziewczyna została więc zakonnicą. Uczyła dzieci katechizmu, chcąc je przybliżyć do Boga. Mimo tej zacnej misji żydowskie maluchy traktowała oschle i z dystansem:
Chciała doprowadzić do Boga wszystkie dzieci ziemi, bliskie i dalekie, białe, czarne, żółte, a nawet jeszcze bardziej egzotyczne. Jeśli była w jej sercu jakaś oschłość, to chyba tylko wobec dzieci żydowskich, bo co innego znaczy nie poznać wcale, a co innego poznać i podeptać. Czarne buzie dalekich Murzynków znajdowała siostra Weronika jako niewinne, bo jeszcze nie tknięte palcem prawdy. Smagłe twarzyczki dzieci żydowskich nosiły na sobie piętno tego wyznania i nienawiści, z jaką się spotkał Zbawiciel pośród ludu Izraela. To byli ci, którzy odrzucili Boga, nie dali wiary słowom Jego Syna. Wysoki mur nieufności oddzielił siostrę Weronikę od dzieci żydowskich. Emanowała z nich obcość. Kiedy szła ulicą, wysoka, duża, stawiając na chodniku swoje mocne, męskie stopy, żydowskie dzieci uciekały przed nią. Jej biały kornet, jak wydęty żagiel łodzi, płynął pośród czarnych, pierzchliwych czółenek żydowskich. Nigdy nie przybijały do jej burty, a ona nigdy nie wpływała do ich gwarnych zatok.
Gdy wybuchła wojna, Weronika podzieliła los innych sióstr z zajęła się opieką poszkodowanych i chorych oraz nauką osieroconych dzieci żydowskich. Pomagała im w przyswojeniu nowych imion i nazwisk, nowych życiorysów (uratowała między innymi małą Joasię). W myślach przepraszała Boga, że przyczynia się kłamstwa, lecz ratowanie dzieci stało się jej misją.
Kazio Filipek
Kazio Filipek to zdeklarowany ateista, kolejarz działający w konspiracji oraz pracujący w tajnej drukarni (udaje mu się z wyżymaczki domowej skonstruować drukarkę!), a potem członek Polskiej Partii Socjalistycznej.
Od wielu lat przyjaźni się z Niemcem Johannem (Jasiem) Müllerem, którego poznał na katordze na Syberii i z którym walczył w I wojnie światowej i z którym w powieści uwalniają Irmę z Alei Szucha.
Bohater ma nadzieję, że jego młodszy kolega Pawełek Kryński doczeka dobrych czasów wolnej, sprawiedliwej i demokratycznej Polski: dla wszystkich Polaków, Żydów, Ukraińców, a nawet dla Niemców. Wiele razy prowadzi wewnętrzne monologi, podczas których daje mu wiele cennych rad, na przykład: Komunistów zwalczać należy, Pawełku, to gawiedź niebezpieczna, podstępna, ale nigdy pałką, nigdy pałką!
Gdy zimą 1948 roku mężczyźni przypadkiem się spotykają, Filipek nie jest już tym optymistycznie patrzącym w przyszłość, energicznym i pomysłowym kolejarzem. Rozgoryczony i zawiedziony twierdzi, że wszystko w Polsce jest ześwinione, oczywiście z winy komunistów: Jak komunista czegoś dotknie, zaraz ześwini.
Johann (Jaś) Müller
Bohater powieści Andrzeja Szczypiorskiego, choć jest synem niemieckiego majstra włókienniczego, to jednak urodził się w Łodzi i czuje się Polakiem:
Jestem Niemiec z ciała, Polak z duszy.
Nie boi się wziąć udziału w uwolnieniu z więzienia Irmy Seidenmanowej, ponieważ uważa, że niemiecki naród jest płaski jak deska: Niemcy są prostolinijni. (…) Niemcy są płascy jak deska! Bez wyobraźni, bez obłudy, bez dwulicowości (…) Stucklerowi kazali Żydów tępić, to ich tępi. Każą mu Żydów szanować, to będzie łaskawą panią całował w rękę i traktował najlepszym, francuskim koniakiem. Dyscyplina, akuratność, rzetelność w każdej robocie. W zbójeckiej robocie także, niestety! (…)Niemcy nie popełniają pomyłek, to nie jest w niemieckim stylu. (…)Brak nam szczypty szaleństwa, myślał, jesteśmy tak bardzo trzeźwi. (…)Być lepszym w każdej dziedzinie, być niedoścignionym - oto niemiecka ambicja. Najpiękniej komponować, najwydatniej pracować, najmądrzej filozofować, najwięcej posiadać, najsprawniej zabijać! (…)Jeśli historia nałoży kiedyś na Niemców obowiązek hipokryzji, staną się najdoskonalszymi hipokrytami pod słońcem.
Przyjaźni się z Kaziem Filipkiem, którego poznał w Krasnojarsku, gdy z więzienia na Pawiaku został zesłany na katorgę do Rosji. To z nim w 1904 roku uwolnił kolegę Biernata, przetrzymywanego na posterunku żandarmerii w Puławach.
Mimo tak wielkiej pomocy bliźnim, bohater obawiał się, co się z nim – Niemcem – stanie po wojnie: (…) wiem, że przynależę tutaj. Ale czy ludzie po wojnie, w niepodległej Polsce, także uznają za oczywiste, że ja tutaj przynależę?
Obawiał się, że zostanie ponownie uwięziony przez obłudnych i nieobliczalnych Rosjan, których nie lubił i których się bał.
To wszystko spowodowało, że Müller jesienią 1944 roku wyjechał z Polski. Nie chciał żyć w kraju rządzonym przez naród, któremu nie ufa i który wyznaje odrażający komunizm.
Resztę życia spędził samotnie, po kilku latach biedy już bez trosk materialnych, lecz milczący i nie rozumiany, wciąż z głową obróconą ku Polsce, której nowe cierpienia przejmowały go smutkiem.
Adam Korda
Adam Korda jest filologiem klasycznym, udzielającym lekcji łaciny i greki. Urodził się na wsi pod Kielcami w bardzo biednej rodzinie. Aby odciążyć bliskich i zmienić swój los, mając zaledwie dziesięć lat wyruszył w świat.
Pracował przy budowach, przy studniach, przy koniach. Często głodował, a cierpienie nie było mu obce. Mimo tego uczył się z chłopską zaciętością. Mieszkał w komórkach w zamian za rąbanie drzewa czy noszenie wody, żywiąc się w garkuchniach za mycie naczyń i podłóg. Opłaciło się - ukończył gimnazjum klasyczne z wyróżnieniem i dostał się na bezpłatne studia: Jego Golgota trwała dwadzieścia lat, bo na domiar wszystkiego musiał przebiedować Wielką Wojnę i rok 1920. Dopiero później stanął na nogi, ale zawsze żył w biedzie, dumny i samotny, doktor filozofii, filolog klasyczny, syn parobków bez ziemi, co własną pracą, determinacją, siłą charakteru wydźwignął się nie tylko ponad swój stan, ale ponad miliony innych ludzi, pod szczęśliwszą gwiazdą urodzonych. Wszystko zawdzięczał sobie i niczego od świata nie potrzebował. Zadowalał się skromną egzystencją, środki czerpał z dorywczego nauczania łaciny i greki, imał się także innych zajęć, bo żadnej pracy się nie bał, bo już wszystkiego zaznał w młodości. Nie lubił świata, który był mu dany. Opuścił więc świat ludzi i rzeczy widzialnych, przeniósł się do ciepłych, słonecznych krajów antyku.
strona: - 1 - - 2 - - 3 -