Do Józefa podszedł woźny sądowy i zapytał, czy ten nie widział jego żony. Bohater odparł, że właśnie student zaniósł ją do pokoju sędziego. Niezadowolony mężczyzna wyznał, że zwierzchnicy zlecają mu błahe zadania, aby pozbyć się go z mieszkania, a wtedy uprowadzają jego małżonkę. Pomimo że ten stara się wykonać swoje polecenie jak najszybciej, nigdy nie udało mu się zdążyć na czas do domu, aby powstrzymać studenta. Przyznał też, że z chęcią rozprawiłby się z młodzieńcem, gdyby nie był tak zależny wobec sędziego. Woźny zdawał sobie sprawę, że główną winowajczynią tych zajść była jego żona, która swoim zachowaniem prowokowała mężczyzn. Jedynym rozwiązaniem, według niego, było pobicie studenta, lecz on sam nie mógł tego zrobić.
„Tylko taki mężczyzna jak pan mógłby to zrobić”,zwrócił się woźny do Józefa. Mężczyzna uważał, że skoro K. był oskarżonym, a w ich sądzie niemal wszystkie procesy kończyły się skazaniem, nie miał nic do stracenia. Józef przyznał, że z chęcią pobiłby studenta oraz każdego innego urzędnika sądu. Woźny przytaknął i zaproponował bohaterowi zwiedzenie kancelarii.
Za poczekalnię służył ciemny, wąski korytarz, od którego ścian odrywały się deski. Nie wszystkie drzwi były całe, niektóre zrobione były na kształt kraty z listew, zza których urzędnicy mogli spoglądać na petentów. Czekający na przyjęcie ludzie byli skromnie ubrani, swoim widokiem przypominali żebraków ulicznych. K. dowiedział się od woźnego, że wszyscy byli oskarżeni. Józef zwrócił się do pierwszego z nich z pytaniem na co czeka. Wysoki i smukły mężczyzna był tak zagubiony i zakłopotany, że nie potrafił udzielić odpowiedzi. Dopiero gdy woźny powtórzył pytanie K., podejrzany po dłuższej chwili odparł:
„Postawiłem przed miesiącem kilka wniosków o przeprowadzenie dowodu w mojej sprawie i czekam na załatwienie”.Józef odparł, iż nie wie dlaczego ktoś robi sobie tyle trudu, jemu nigdy nie przyszło do głowy, aby w swojej błahej sprawie zabiegać o dołączenie nowych dowodów. K. wyczuł wielki strach mężczyzny. Bohater próbował przekonać go, że również był oskarżonym. Gdy chwycił go za rękę ten krzyczał zupełnie jakby ktoś go torturował. Woźny szepnął Józefowi, że prawie każdy z oskarżonych był tak wrażliwy.
strona: - 1 - - 2 - - 3 - - 4 - - 5 - - 6 - - 7 - - 8 - - 9 - - 10 - - 11 - - 12 - - 13 - - 14 - - 15 - - 16 - - 17 - - 18 - - 19 - - 20 - - 21 - - 22 - - 23 - - 24 - - 25 - - 26 - - 27 - - 28 - - 29 - - 30 - - 31 - - 32 - - 33 - - 34 -